Dodany: 07.11.2004 12:12|Autor: wojtek50

bez tytułu


Zbiór amerykańskich opowiadań SF z lat 50.-60. Najlepszy przykład na to, że dobra, klasyczna fantastyka naukowa, która skupia się na człowieku, a nie na wymyślaniu urządzeń i gadżetów technicznych przyszłego świata, po prostu się nie starzeje. W książce (bodaj pierwszej z nowej serii, jaką zaczęły wydawać "Iskry") jest kilka naprawdę rewelacyjnych opowiadań.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3233
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Astral 14.06.2009 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbiór amerykańskich opowi... | wojtek50
Drugiej - pierwsza była "Zagadka liliowej planety". Notabene znakomite opowiadanie sensacyjne Leibera zostało zabite przez fatalny tytuł, który zdradza puentę! W oryginale to "Brat mutanta"... Szkoda.
Użytkownik: Astral 14.06.2009 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbiór amerykańskich opowi... | wojtek50
Opowiadanie Galluna ma tytuł oryg. "Seeds of the Dusk" i pochodzi z 1938 roku. Reszta - z lat 40. (tzw. "Złoty Wiek") i 50. Mają w sobie to "coś" trudno definiowalne, co nazywa się po angielsku "sense of wonder", czyli ów niepowtarzalny, tak świetnie odczuwany w dzieciństwie i młodości przy tego typu lekturach nieco naiwny zachwyt nad cudami jutra i innych planet w połączeniu z najlepszymi (ale i najgorszymi też) cechami ludzkiej psychiki. W latach 60. sense of wonder umarł ostatecznie z nadejściem tzw. nowej fali, a sf zyskała walor prawdziwie literacki, gubiąc młodzieńczą naiwność (w ostatnich latach w USA na fali nostalgii sense of wonder odkryto na nowo). Zachwyceni "Kryształowym..." mają do dyspozycji głównie inne antologie - "Rakietowe szlaki" i "W stronę czwartego wymiaru" (obie z 1958) plus po kilka książek Asimova i Bradbury'ego. I antologie z klubówek ("Tej nocy zbuntują się gwiazdy" i "Ucieczka do Chaosu"). Coś z tego ducha kołacze się w opowiadaniach Erica Franka Russella i J. T. McIntosha, którzy tak znakomicie dostosowali się do rynku amerykańskiego. Ale najlepszych dokonań Leigh Brackett (uwaga: "Ostatnie dni Shandakoru" w nowym przekładzie u Prószyńskiego zostały zarżnięte przez tłumaczkę!), Edmonda Hamiltona i Jacka Williamsona (że wymienię kilka słynnych nazwisk Złotego Wieku) poza paroma tytułami w Alfie i w klubówkach, które głównie przygotował niżej podpisany - właściwie nie znamy. No, mamy jeszcze Simaka "Miasto" czy "Zadziwiających ludzi", trochę heinleinów, pierwotnie wydanych w klubówkach. Ale generalnie przekładów sf z tamtych lat mamy niewiele. niewiele.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: