Dodany: 11.02.2014 23:34|Autor: EPA!

Dezorientacjonista pozna Boga...


„Siedemnastowieczny francuski filozof Blaise Pascal wymyślił termin »pustka na kształt Boga«, aby nim określić ziejącą przepaść, dziurę, która jest w każdym z nas”[1].

Autor książki, znalazłszy się w szpitalu z powodu – jak się okazało – dość błahej dolegliwości, został zaskoczony przez pielęgniarkę następującym pytaniem: „Czy odnalazłeś już swojego Boga?”[2]. Pytanie padło, zanim Weiner poznał diagnozę – i spowodowało u niego napad paniki. Sądził, że pielęgniarka zna jakąś straszną prawdę na temat jego choroby, a pytanie jest zawoalowanym „czy jesteś gotów?”. Szczęśliwie nie wykryto u niego żadnej nieuleczalnej choroby. Wrócił ze szpitala do „swoich książek i dobrej whisky”[3], do „»świata prochu«, jak Chińczycy nazywają codzienność”[4]. Jednak to dziwne pytanie wciąż powracało, rodząc kolejne, związane z wiarą czy też niewiarą, wywołując potrzebę wypełnienia treścią prywatnej „pustki na kształt Boga”.

Dziennikarz określił siebie jako dezorientacjonistę, rozumiejąc przez to kogoś, kto sam nie wie, jakie ma poglądy religijne, bo po prostu nigdy nie miał chęci nad tym się zastanawiać. Swoją religijną edukację zakończył w dzieciństwie jako – jak to żartobliwie określa – „kulinarny judaista” (w domu przestrzegano jedynie żydowskich tradycji żywieniowych, nie praktykując żadnych innych obrzędów religijnych). Ten niesamowicie oczytany człowiek, reporter, który zwiedził wiele zakątków świata, mieszkał w Indiach, Japonii, Izraelu, który spotykał ludzi o najróżniejszych poglądach i wyznaniach, przyznaje, że starał się swoją prywatną pustkę zapełnić „jedzeniem, seksem, torbami, sukcesem, większą ilością jedzenia, podróżami, narkotykami, książkami, znów jedzeniem, notesami w skórze, czerwonym winem, kubańskimi cygarami, jeszcze większą ilością jedzenia (teraz już żarcia), pretensjonalnymi filmami z zagranicy (…), mieszaniną guinnessa i jacka danielsa wchłanianą przez plastikową rurkę. Nic nie skutkowało (…)”[5]. Zdecydował się więc podjąć próbę wypełnienia tej pustki Bogiem.

Jako dociekliwy racjonalista, postanowił wziąć pod uwagę wiele możliwości. Jako człowiek z wielkim do siebie dystansem, bawił się układaniem ogłoszeń, precyzujących pożądane cechy poszukiwanego bóstwa. Te żartobliwe anonsy stanowią motta rozdziałów poświęconych poszczególnym filozofiom.

Koniec końców wybór padł na kilka różnych wyznań, które autor postanowił zgłębiać tak blisko źródeł, jak to możliwe. Poznawał więc tajniki buddyzmu w Nepalu, sufizmu – w Turcji, mieszkał w noclegowni prowadzonej przez franciszkanów w nowojorskiej dzielnicy Bronx, próbował odblokować swoje qi studiując taoizm w Chinach. Nie poprzestał jednak na tych starych, szacownych filozofiach. Zapragnął poznać też Bogów nieco bardziej współczesnych, a wręcz kosmicznych (dosłownie!) – czczonych przez raelian, Bogów magicznych – czczonych przez wicca, Boga będącego zwierzęciem – jak utrzymują szamaniści.

Chylę czoło przed odwagą i kompletnym brakiem uprzedzeń (choć nie obaw) autora. Chylę czoło przed próbą (nieraz desperacką!) zachowania obiektywizmu i powagi wobec komicznych czy absurdalnych praktyk. Na przykład – świetnie opisane – „Światowe Tournée Raeliańskiego Szczęścia” w Las Vegas bije, moim zdaniem, wszelkie rekordy absurdu. Co oczywiście zupełnie nie przeszkadza wyznawcom raelianizmu.

Książka jest napisana lekko, z humorem i swadą. W żadnej mierze nie odbiera to wagi ani głębi poszukiwaniom Erica Weinera. Z uwagą słucha on kolejnych mistrzów, poznając przy okazji pokręcone historie ich życia sprzed „bycia mistrzami”, i czyta kolejne święte księgi. Z zapałem usiłuje nauczyć się tańca wirujących derwiszów, znaleźć sens w obchodzeniu stupy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, doznać zmiany stanu świadomości bębniąc w (nie do końca) szamański bębenek. A przy tym wszystkim wciąż potrafi docenić smak dobrej kawy czy chwilę relaksu ze szklaneczką whisky.

Dla zapoznania się z efektem tych zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań odsyłam do książki. Naprawdę warto ją przeczytać. Wzrusza, bawi, skłania do przemyśleń – a przy tym daje całkiem pokaźną wiedzę na temat poszczególnych filozofii, co może być dla czytelnika przyczynkiem do własnych dociekań prowadzących do wypełnienia czymś „pustki na kształt Boga”…


---
[1] Eric Weiner, „Poznam sympatycznego Boga. Moje flirty z istotami wyższymi”, przeł. Julita Mastalerz, wyd. Carta Blanca, 2012, s. 16.
[2] Tamże, s. 8.
[3] Tamże, s. 9.
[4] Tamże.
[5] Tamże, s. 16.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1299
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: BardMirMił 13.02.2014 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: „Siedemnastowieczny franc... | EPA!
Genialny tytuł :D bardzo intrygujący :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: