Dodany: 05.02.2014 18:39|Autor: margines
z okładki
Poeta Lauriusz stał przy otwartym oknie. Spoglądał na zaśmieconą, pokrytą zielskiem i gałęziami ulicę, na pozrywany chodnik i bruk, rozdarte przez pioruny drzewa. Był to bardzo smutny widok. Ale najtragiczniejsza była sama pustka: nikt i nic się nie poruszało, nawet żaden dziki kot nie przemknął wśród ocalałych chwastów [...].
- Zostałem sam. Jestem sam na ziemi - mamrotał i z przerażeniem spoglądał na obojętne drzewa, domy, zielsko. Obojętne też było niebo, przypominające wielki, zimny klosz.
- To wszystko przeze mnie - mruczał Lauriusz - przeze mnie, bo tyle przeklinałem. Nie potrafiłem z siebie wydusić jednego dobrego słowa. Jedynie wywoływałem burze i pioruny, powodowałem tym złamania nóg. Rozbiłem świat na cząsteczki. – Ukląkł i przycisnął czoło do ziemi.
I wówczas coś zabrzmiało, zagrzmiało, zahuczało. Tak jakby ów dźwięk wydobywał się jednocześnie spod ziemi i dobiegał z nieba.
[Ars Nova, 2000]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.