Za dużo piasku, za dużo moralizatorstwa
Najpierw przeczytałem opinię, że jest to arcydzieło literatury światowej. Potem dowiedziałem się, że literatury japońskiej nie można zrozumieć bez przeczytania „Kobiety z wydm”. Z dużymi wyrzutami sumienia, iż robię to tak długo po pierwszym polskim wydaniu i rok po wznowieniu książki, postanowiłem zajrzeć do niej i… chyba się nieco rozczarowałem, bo jest to powieść tylko dobra i nie widzę w niej niczego nadzwyczajnego. Niewątpliwie genialny jest zamysł autora, aby bohaterem uczynić zabłąkanego wędrowca, któremu przyjdzie wykupić bilet w jedną stronę i mierzyć się z potęgą piasku oraz z charakterem pewnej oddanej jego przesypywaniu niewiasty. Opowieść już od samego początku niesamowicie przykuwa uwagę, jednak potem ma się wrażenie, że Abe zabrakło koncepcji rozwoju poszczególnych myśli i tropów znaczeniowych, albowiem zbyt nachalnie i zbyt dydaktycznie inkrustuje tekst quasi–filozoficznymi rozważaniami. Jest to książka, w której zdarzenia po pewnym czasie zaczynają monotonnie przesypywać się niczym piasek na wydmach i książka, która wzbudza początkowo fascynację i niepokój, potem nie radzi sobie sama ze sobą, z linearnym ciągiem zdarzeń, z myślami bohaterów i przede wszystkim z zasadniczym przesłaniem; z egzystencjalną parabolicznością, która traci swoją moc, bo ociera się o truizmy i zderzona jest z dość łatwymi rozwiązaniami kompozycyjnymi.
Żeby było jasne – nie krytykuję tej powieści, a jedynie będę co jakiś czas wspominał o rozczarowaniach czytelniczych, jakich sporo doznałem podczas lektury. Niewątpliwie to opowieść nietuzinkowa i opowieść, w której głównej roli nie zagrają bohaterowie z krwi i kości, a przede wszystkim piasek. Ten piasek, który kusić będzie entomologa podczas jego naukowych poszukiwań; piasek, który nadawać będzie sens istnieniu kobiety z opuszczonego domu; piasek, który poprzez swój nieustanny ruch kwestionuje jakąkolwiek stałość i pewność i o którym autor pisze następująco: „Dopóki na ziemi będą wiały wiatry i płynęły strumienie, powstawanie piasku będzie rzeczą nieuniknioną. Dopóki wieje wiatr, płyną rzeki i burzy się morze, dopóty zrodzony z ziemi piasek pełzać będzie po niej bez ograniczenia, niby żywa istota. Piasek nigdy nie odpoczywa. Powoli, lecz zdecydowanie naciera na powierzchnię ziemi”*. Ten przemieszczający się nieustannie niemy bohater nakaże ludziom spoglądać na świat przez zupełnie inny pryzmat, szanować trwałość i tolerować ruch, który ją rozbija, nadając coraz to nowych znaczeń temu, co powstaje po rozbiciu. W końcu piasek z wydm, którego tak wiele jest w powieści Abe, dekonstruuje ład świata i nadaje mu zupełnie innych znaczeń, albowiem „Wszystko, co posiada formę, jest ułudą. Jedynie pewny jest ruch piasku, negujący wszelkie formy…”**. Niejednoznaczność piasku i jego wszechobecność wywołają jednak klaustrofobiczny lęk podczas lektury i uświadomią nam, jak często jesteśmy zasypywani i musimy na nowo się odkopać, aby przetrwać i żyć w świecie iluzji form i bytów… Niestety, tego piasku zarówno w sensie dosłownym, jak metaforycznym jest po prostu za dużo.
Antycypacja narracyjna każe spojrzeć nam już na początku na „Kobietę z wydm” jako na opowieść paradokumentalną. Wiedząc, że pewien nauczyciel nie powróci już z wydm do swojego domu, próbujemy zrozumieć, co tak naprawdę się stało i co uniemożliwia mu ten powrót. Nie jest to bowiem tylko historia o zamknięciu w piaskowym leju i mozolnej pracy przy kolektywnych hasłach „kochaj swoją wioskę/ kochaj swój dom”, ale przede wszystkim opowieść o Losie i o przestrzeniach, w jakich Los się wypełnia. Mamy wyraźnie oddzielone od siebie światy – ten, z którego przybył entomolog i ten, w którym żyją autochtoni, próbujący za wszelką cenę zmusić go do pozostania i przyjęcia na siebie wyznaczonych przez nich obowiązków. Dom w jarze wypełnionym piaskiem wydawać się może swoistym eldorado, które rządzone jest prostymi, ale sprawiedliwymi prawami. Możemy też spojrzeć na nową przestrzeń, w jakiej znajdzie się zaginiony, jak na sferę tworzenia nowego systemu wartości, sferę kształtowania się idei lepszego, pewniejszego, pozbawionego zagrożeń z zewnątrz. Mężczyzna dokona wyboru między dwoma światami i wybierze ten, który – mimo przeciwności i trudów – przynosi mu poczucie, iż jego egzystencja jest pożyteczna.
Piaskowy świat i odgrodzona wydmami od świata wioska to wyraźny autorski bunt wobec wkraczającej do Japonii w latach, w jakich powstawała książka coraz to brutalniejszych prawideł tworzących nowy, kapitalistyczny świat, odrywający od wielowiekowych tradycji i obrzędów. Abe napisał także opowieść o wolności wyboru, o skutkach zniewalania i konsekwencjach życia w półprawdach. To powieść o niestałości i pewności jednocześnie. O zrozumieniu swojej roli w życiu i o wypadaniu z tej roli. Powieść, która niestety staje się chwilami zbyt statyczna i zwyczajnie przegadana. A przecież pozostający w ciągłym ruchu piasek zobowiązuje do tego, by uczynić fabułę wartką, a przede wszystkim ustawicznie się zmieniającą.
---
* Kōbō Abe, "Kobieta z wydm", tłum. Mikołaj Melanowicz, wyd. Znak, 2007, s. 16.
** Tamże, s. 36.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.