Dodany: 05.12.2013 09:26|Autor: Meszuge

Książki i okolice> Książki w ogóle

Cel i sens używania pseudonimów literackich


Krzyczące reklamy różnego typu obwieszczają wydanie książki „Wołanie kukułki” Roberta Galbraitha, ale nie mniejszymi literami zawiadamia się natychmiast potencjalnych czytelników, że to pseudonim pani Rowling.

Zastanawiam się, jaki sens ma pisanie pod pseudonimem, a następnie obwieszczanie na reklamowych bannerach, że ten pseudonim to w rzeczywistości… Żałosne. :-(
Wyświetleń: 3706
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: Szeba 05.12.2013 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzyczące reklamy różnego... | Meszuge
Nazwisko to marka.

W tym przypadku już się chyba wszyscy podśmiewają, że książka najpierw wydana tylko pod pseudonimem nie sprzedawała się za dobrze i trzeba było coś zrobić z tym fantem ;)
Ale w przypadku pisarzy amerykańskich popularnych, to chyba nic nowego - używa się kolejnych pseudonimów na działalność w innym gatunku, np. Nora Roberts pisze romanse, a jako J.D.Robb chyba bardziej sensacje, albo coś w tym rodzaju. I nikt nikogo nie udaje, taki zwyczaj chyba?

U nas, pamiętam, jako tako marketingowo działa też obwieszczanie wszem i wobec, że ktoś napisał bardzo pikantną książkę z pogranicza polityki i erotyki, ale niestety, musi się ukrywać pod pseudonimem z wiadomych powodów ;) np. Terapia narodu za pomocą seksu grupowego: Zapiski kobiety spełnionej (Arundati (pseud.))
Użytkownik: Meszuge 05.12.2013 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko to marka. W t... | Szeba
Norę Roberts znam z powieści sensacyjno-romantycznych, na przykład Prawdziwe kłamstwa (Roberts Nora (pseud. Robb J. D., właśc. Robertson Eleanor Marie)) Całkiem niezłe czytadło tak przy okazji.

W pisaniu pod pseudonimem nie ma niczego złego. Mogą go (pseudonimu) pisarze używać z różnych powodów, jednak bez sensu jest ogłaszanie publiczne, do kogo pseudonim należy. Chyba, że jest właśnie tak, jak sugerujesz - "ja wam wszystkim pokażę, że potrafię pisać różne książki" - a jak nie wyszło i pojawiło się widmo klapy, to preparuje się przeciek albo po prostu przyznaje do autorstwa.
Użytkownik: Szeba 23.12.2013 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Norę Roberts znam z powie... | Meszuge
To był tylko taki żarcik, chyba nikt tak naprawdę nie wie jak to było i już się nie dowie, każdy jedynie próbuje co dowcipniej się domyślać i plotkować ;)

Wydaje mi się, że w takich sprawach więcej mają do powiedzenia wydawcy, niż autorzy, choć z drugiej strony trudno przypuszczać, że w przypadku autora z taką pozycją na rynku jak Rowling też tak było i pisarka nie miała nic do gadania... Ot, spece od marketingu - speców się słucha.
Był już tutaj wątek w tej sprawie niedawno i podejrzenia padły podobne, łącznie z pewnikiem, że to dowód (mała chodliwość i zdradzenie prawdziwego nazwiska autora a następnie rzekomy bum) na brak talentu Rowling. Dla mnie to jedynie dowód na wszechpotęgę marketingu itp. zabiegów oraz ich porządne psychologiczne korzenie, zaplecze.
Użytkownik: Shinigami 25.12.2013 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: To był tylko taki żarcik,... | Szeba
No cóż, gdyby pisała pod pseudonimem przez kilka lat jak np. Stephen King, to można by uwierzyć, że nie był to celowy zabieg przedsięwzięty ze względu na niską sprzedaż, a tak...



Użytkownik: Shinigami 05.12.2013 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzyczące reklamy różnego... | Meszuge
Eh, to chyba proste, Rowling pewnie chciała zobaczyć jak jej książka będzie oceniana i jak się sprzeda, gdy ludzie nie będą wiedzieć, że to jej. Po paru miesiącach okazało się, że książka sprzedaje się marnie i budzi nikłe zainteresowanie, a wkrótce nie będzie obchodziła nawet psa z kulawą nogą, więc wymyślono bajkę, że jakiś profesor filozofii z Oxfordu zrobił analizę i odkrył, że to Rowling napisała „Wołanie kukułki”. Wszak jak powszechnie wiadomo, taki profesor filozofii z Oxfordu nie ma nic lepszego do roboty niż analizować książki nieznanych, debiutujących autorów, bo a nuż okaże się, że książkę napisał ktoś znany. <rolling eyes>
Użytkownik: Meszuge 05.12.2013 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Eh, to chyba proste, Rowl... | Shinigami
Utrzymanie sekretu (prawdziwego nazwiska autora) jest sprawą nieco prostszą, niż się to czasem wydaje - wystarczy odpowiednio sformułowana umowa wydawnicza. Jeśli jednak celowo preparuje się ją z lukami albo opatruje klauzulami typu: jak się książka nie będzie dobrze sprzedawać, to... Przyznam, że mnie coś takiego odstręcza.
Użytkownik: Shinigami 05.12.2013 11:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Utrzymanie sekretu (prawd... | Meszuge
Tak, wiem, to ostatnie zdanie w moim komentarzu jest ironiczne.

Mnie też by coś takiego odstraszyło, ale ja nie miałam zamiaru czytać Rowling, tak czy siak. Mam pewien sentyment do Harrego Pottera, ale trudno mi było dorastając nie zauważyć, że te książki mają swoje wady i że wśród autorów dla dzieci czy pisarzy fantasy można znaleźć lepszych.

Rowling prawdopodobnie chciała sprawdzić, czy ma talent czy szczęście. I tym eksperymentem z pseudonimem dowiedziała się, że szczęście.
Użytkownik: Meszuge 05.12.2013 20:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, wiem, to ostatnie zd... | Shinigami
Szczęściu trzeba umieć pomagać... :-) Czytałaś książkę "Artemis Fowl"? Jeśli znasz, to zapewne wiesz, co mam na myśli.

I ja mam pewien sentyment do przygód Pottera, i ja nie pragnę czytać książek sensacyjnych (ani jakichkolwiek innych) pani Rowling. Już prędzej wróciłbym (wyrywkowo) do kilku fragmentów któregoś z Potterów.
Użytkownik: Michael Glomb 26.12.2013 00:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, wiem, to ostatnie zd... | Shinigami
Myślę, że po prostu dowiedziała się, jak bardzo trudno odnieść wielki sukces pisarski i jak wiele zależy tu od przypadku. Wedle czytanych przeze mnie artykułów "Wołanie kukułki" zbierało pozytywne oceny (przed ujawnieniem autorki). Osoby związane z rynkiem wydawniczym podkreślały jak trudno jest zdobyć popularność debiutantom, których sprzedaż najczęściej jest niska mino niezłego poziomu.

Z jednej strony nie chce mi się wierzyć, że tożsamość Rowling wyciekła bez jej wiedzy. Z drugiej ujawnienie się teraz przerwało eksperyment, a przecież Robert Galbraith mógł jeszcze zdobyć fanów w miarę pisania książek ("wołanie kukułki" chyba nie miało być jedynym jego dziełem). Przecież na poprzednich książkach Rowling zarobiła wystarczająco wiele, żeby eksperyment ciągnąć kilka lat.
Użytkownik: Meszuge 26.12.2013 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że po prostu dowie... | Michael Glomb
Słusznie prawisz... Stać ją było na kontynuację eksperymentu, ale im bardziej był on nieudany, tym większe straty związane były z jego przedłużaniem.
Użytkownik: Shinigami 26.12.2013 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że po prostu dowie... | Michael Glomb
Rowling tak, ale jest jeszcze, i chyba przede wszystkim, wydawnictwo, które musi przecież na wydawanych książkach zarobić. Przypuszczam, że układ był taki, że jak książka się nie sprzeda wystarczająco dobrze, to niby przypadkiem ktoś odkryje, kto ją naprawdę napisał. Tak, żeby wydawnictwo nie straciło.

Czytałam z ciekawości te dwie/trzy opinie co były na amazonie i zostały napisane zanim wyszło na jaw, że Rowling jest autorką, w zasadzie można je streścić tak: Jak na książkę debiutanta, jest dobrze. To prawda więc, że książkę oceniono pozytywnie, ale nie było jakiegoś większego zachwytu. Poza tym ciekawi mnie jakby Ci ludzie ją ocenili, gdyby wiedzieli, że nie pisał jej debiutant.

Użytkownik: Michael Glomb 26.12.2013 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Rowling tak, ale jest jes... | Shinigami
A ja jednak myślę, że wydawnictwo nie mogło stawiać wielu warunków. Rowling w zasadzie mogła książkę wydać sama, a wydawnictwo służyło tylko do ukrycia jej autorstwa. Jeśli sama nie chciałaby się ujawnić to nie wiem czy wydawca ryzykowałby utratę kontraktu na następne powieści. W końcu kiedyś sprawa musiałaby wyjść na jaw i wydawca zacząłby zarabiać.
Użytkownik: Shinigami 26.12.2013 14:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja jednak myślę, że wyd... | Michael Glomb
Albo mogłoby się skończyć tak, że zainteresowanie książką jeszcze bardziej by spadło, sięgnęłoby zera i ta zostałaby całkowicie zapomniana, a sprawa nie wyszłaby na jaw, bo nikogo by nie obchodziłyby książki Roberta Galbraitha. W tym wypadku, jeśli nad całym eksperymentem z pseudonimem wisiało widmo całkowitej porażki, lepsze jest zarówno dla autorki, jak i wydawnictwa jak najszybsze wyjawienie prawdziwej tożsamości autora. Kiedy jeszcze można było się pochwalić tymi paroma pozytywnymi opiniami, chociaż żadne ochy i achy to nie były.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 16.05.2014 14:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Eh, to chyba proste, Rowl... | Shinigami
Co do rzekomej bajeczki: http://weglowy.blogspot.com/2014/05/j-k-rowling-delfiny-i-kosmici.html
Anonimowy twit mógł być inspiracją od zawiedzionego działu marketingu, ale sama analiza ściemą nie jest (dla wytrwałych polecam lekturę źródeł z tego linkowanego przeze mnie wpisu).
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: