Dodany: 03.03.2008 18:34|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

Lubię Bubę (zamiast recenzji)


Na zdrowy rozum powieściami dla dziewcząt powinno się obdarowywać osoby płci żeńskiej w wieku co najwyżej licealnym, a komuś takiemu jak ja sprezentować raczej „Strach przed pięćdziesiątką” Eriki Jong. Ale przyjaciele dobrze wiedzą, w kim nadal tkwi nastoletnia dusza, i czasem podrzucą człowiekowi coś takiego (w tym przypadku: „Buba” i „Buba. Sezon ogorkowy” Barbary Kosmowskiej) – no i dobrze, bo czyż inaczej miałabym możliwość poznania współczesnego wcielenia Ani z Zielonego Wzgórza?

Podobieństwo tkwi oczywiście nie w powierzchowności, bo Buba (jakie imię naprawdę się kryje pod tym infantylnym przydomkiem, tolerowanym przez bohaterkę z miłości do najbliższych, można się dowiedzieć dopiero pod koniec pierwszej części cyklu... nie zdradzam, dlaczego) ze swoją raczej przeciętną powierzchownością nie rzuca się w oczy, i nie w sytuacji rodzinnej, bo jej los oszczędził konieczności ubiegania się o akceptację obcych ludzi, przygarniających sierotę z poczucia obowiązku – lecz w filozofii życia, pozwalającej znaleźć właściwą proporcję między „mieć” i „być”, a przy okazji rozsiać wokół siebie trochę pozytywnej energii.

Z początku to nie jest takie oczywiste. Wydaje się, że mamy do czynienia z taką sobie humorystyczną opowiastką, w której zwykłą, szkolną i domową codzienność ubarwia cała galeria typów ludzkich charakterystycznych dla naszej rzeczywistości z przełomu wieków – czasem aż karykaturalnych, jak Mańczakowie, Jolka czy pani Astrida, a w większości przynajmniej ukazanych z dużym przymrużeniem oka – i spora porcja zabawnych scenek rodzajowych. Lecz wkrótce orientujemy się, że mimo lekkości, z jaką się ją czyta, rzecz wcale nie jest płytka. Jeśli uważnie wsłuchamy się w to, co mają nam do powiedzenia bohaterowie, znajdziemy pretekst do zastanowienia się nad niejednym aspektem życia w dzisiejszych czasach – chociażby sytuacją rodziny, której dorośli członkowie, zajęci modną samorealizacją, pozostawiają dorastające dzieci samym sobie - zauważymy niejedną scenę, która uświadomi nam czyjąś ułomność, ból, żal… I niespodziewanie dla samych siebie przyłapiemy się na ocieraniu łez, które ni stąd, ni zowąd napłynęły do oczu, choć przecież jeszcze przed chwilą chichotaliśmy beztrosko na myśl o fryzurze pani Mańczakowej albo zdrowych daniach babci Rity…

Podobną właściwością cechuje się niejedna z moich ulubionych lektur „na dobre i na złe”, choćby wspomniany już wcześniej cykl powieściowy o Ani-marzycielce, czy inny, o współczesnej, lecz jakże niedzisiejszej rodzinie, której czasem brakuje gotówki, a nigdy - łacińskich cytatów. Więc już wiem, że tak jak z nimi, spotkam się z Bubą niejeden raz. A drobne błędy czy nieścisłości, które wymknęły się uwadze korekty (na str.60 „Buby” „na fizyce Clinton zapowiedział sprawdzian”, a na 96 „Angielski mam z Clintonem”; tamże na str.86 „pan Kopiszko zgromadził pokaźną kolekcję fikusów”, a na 200 „fikusy pana Kociutka pięły się na klatce schodowej”) i które zauważyłam głównie z racji moich redaktorskich nawyków, nie będą mi przeszkadzały w lekturze.

Pomijając osobistą sympatię do Buby, wychodzę z założenia, że przeczytanie od czasu do czasu powieści przeznaczonej dla młodszej grupy wiekowej nikomu na złe nie wyjdzie. Nie zawsze „pamięta wół, jak cielęciem był”, więc czasem warto podpatrzeć, jak dziś wygląda świat dozwolony do lat 18. A przy okazji przypomnieć sobie, że 15-czy 17-letnie dziecko to nie przerośnięty przedszkolak ani nie nasz rówieśnik, i nawet jeśli nie repetuje klasy, nie popada w nałogi i nie obraca się w nieodpowiednim towarzystwie, to nie znaczy, że nie trzeba mu poświęcać uwagi. Bo nie każde ma tak silną osobowość i odporną psychikę jak Buba, nie każde ma w odwodzie rozumnego i kochającego dziadka, który w dodatku uczy wnuczkę odnajdywania radości życia w niemodnej już (dlaczego?) rozrywce, jaką jest gra w brydża…


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2317
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: Czytelnik_Kasia 03.03.2008 18:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Na zdrowy rozum powieścia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Już dawno nie czytałam takich książek. Chociaż właśnie mam 15, prawie 16 lat. Czytam te "poważniejsze", te, które się nazywa klasyką, czasami te "dla dorosłych". Może masz rację?
Ostatnio zawiodłam się na tego typu książkach. Ale jeśli Biblionetkowicz coś poleca, to warto!
PS: Oczywiście do Jeżycjady ciągle wracam. A z Montgomery to nie do Ani, lecz do Emilki :)
Użytkownik: CinCia 03.03.2008 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Już dawno nie czytałam ta... | Czytelnik_Kasia
A ja mogę się jedynie pożalić. Iile razy pójdę do biblioteki i chcę sobie wyporzyczyć jakiś horro, czy coś innego, niż książki z literatury młodzieżowej, bibliotekarki mówią mi: "Wiesz młodzieżówka jest tam". I mnie odciągają! Zło! Czy nie mogą zrozumieć, że człowiek całe życie nie może czytać tylko powieści dla nastolatek? Jestem w tym wieku, co osoba powyżej - Czytelnik_Kasia. Nawet tak samo mam na imię :)
Użytkownik: Daszka 03.03.2008 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Na zdrowy rozum powieścia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Sympatyczna czytatka. Chociaż już mam za sobą wiek nastoletni, Jeżycjadę uwielbiam, ale Buby nie znam, chętnie się zapoznam z książkami z tej serii.
Użytkownik: carrie 09.05.2008 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Na zdrowy rozum powieścia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo lubię książki dla nastolatek. Niedawno zaczęłam czytać Meg Cabot, z początku wybierałam te "dorosłe" powieści, a później, z sympatii do autorki, spróbowałam też młodzieżowych. I ogromnie mi się spodobały :) Szczególnie cykle "1-800..." i "Pośredniczka", trochę mniej "Pamiętnik księżniczki", i jeszcze kilka mi zostało do przeczytania. A lat mam tak ze dwa razy więcej niż bohaterki ;) Czasami w czasie lektury wzdycham z irytacją wywołaną zachowaniem bohaterów, ale zaraz się reflektuję: "a sama to niby byłaś mądrzejsza?" I uczciwie muszę przyznać, że wcale nie byłam, że robiłam mnóstwo rzeczy, które z obecnego punktu widzenia wydają mi się strasznie głupiutkie, ale które wtedy traktowałam śmiertelnie poważnie.
A do Jeżycjady, Ani, Emilki i jeszcze kilku podobnych książek wracam co jakiś czas, to są rzeczy, które chyba nigdy mnie nie znudzą.
Użytkownik: Lutka 66 30.08.2008 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo lubię książki dla ... | carrie
Ja też bardzo lubię Bubę! Podebrałam tą książkę mojej nastoletniej córce, przeczytałam w jeden wieczór i od razu zrobiło się cieplej na duszy. Bardzo podobna w klimacie jest też książka Agnieszki Tyszki "M jak dżem" - jeśli nie czytałaś, to bardzo polecam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: