Dodany: 25.08.2013 17:16|Autor: male_czarne

Dawno, dawno temu żyła księżniczka, która musiała umrzeć…


Dawno, dawno temu żyła księżniczka, która musiała umrzeć…

Tak można by było, nawiązując do baśni, rozpocząć historię, którą przedstawia w swojej książce „Śnieżka musi umrzeć” Nele Neuhaus. Autorka osadziła akcję kryminału w Niemczech, w okolicach Frankfurtu. Tam właśnie, w wiosce Altenhein, dwadzieścia lat przed właściwą akcją powieści zaginęły dwie nastolatki. Chociaż w trakcie postępowania nie udało się odnaleźć ich ciał, zgromadzone dowody skutecznie obciążyły dwudziestoletniego Tobiasa. Zeznania mieszkańców wioski przyczyniły się do skazania chłopaka i umieszczenia go w więzieniu na dziesięć lat.

Dziesięć długich lat minęło. Co w tym czasie działo się w Altenhein? Społeczność i więzi pomiędzy jej członkami zostały mocno nadszarpnięte. Zbrodnia zerwała przyjaźnie, zrujnowała życia i majątki zarówno strony poszkodowanej, jak i rodziny mordercy. Część osób podźwignęła się z tragedii, część obtoczyła się nią niczym lepką mazią, która na stałe przyrosła im do skóry. A jednak życie toczy się dalej i Altenhein, zdawałoby się, zaleczyło bolączki z przeszłości. Czy aby na pewno? Powrót Tobiasa do rodzinnego domu działa jak zapalnik i natychmiast sprawia, że uczucia mieszkańców wioski odżywają ze zdwojoną siłą. Tylko czy faktycznie były one uśpione? I czy wyłącznie o sprawę dwóch nastolatek i ich mordercy toczy się gra?

Sprawę z Altenhein rozwikłać próbuje dwójka policjantów: Pia Kirchhoff i Oliver von Bodenstein. Nie należą oni do grona tych bohaterów kryminałów, na których w domu czeka lodówka wyłącznie z butelką wódki w środku i puste łóżko. Oboje mają rodziny i problemy osobiste, z którymi muszą się mierzyć równolegle z prowadzeniem sprawy. I chociaż są profesjonalistami, ich życie prywatne miesza się niekiedy ze służbowym, bywa, że bardzo boleśnie – dotyka to szczególnie Olivera. Duet działa sprawnie, dobrze się uzupełnia i dzięki temu szybko wychwytuje, że sprawa, którą otrzymali, jest trudniejsza, niż mogłoby się zdawać.

Z jednej strony Altenhein i Frankfurt sprawiają wrażenie zimnej, zalanej deszczem przestrzeni, gdzie czas płynie swoim własnym, ospałym, późnojesiennym rytmem. Z drugiej strony czuć drgającą pod powierzchnią tajemnicę, która splata ze sobą wszystkich uczestników tamtych wydarzeń i tylko patrzeć, jak wybuchnie. To pełne napięcia oczekiwanie towarzyszy czytelnikowi od początku do końca powieści. Nie jest przesadą stwierdzenie wydawcy, że tutaj każdy ma jakiegoś trupa w szafie, niezależnie od tego, jak bardzo próbuje zamaskować jego obecność. Czytając powieść „Śnieżka musi umrzeć” szybko można się przekonać, że nie jest to zwyczajna historia o mordercy nastolatek. Nele Neuhaus udało się bardzo trafnie oddać charakter małej, zamkniętej społeczności, pęczniejącej od plotek, pełnej zależności finansowych i rodzinnych (wspólne, rodzinne interesy), broniącej za wszelką cenę swoich członków, ale też reagującej z niezwykłym okrucieństwem wobec tych, który ośmielili się wyłamać, nie dostosować do panujących reguł. Przejawiają nawet typową postawę obrony „swoich chłopców” przed dziewczętami będącymi w istocie ich ofiarami (w przypadku oskarżenia o gwałt społeczność reaguje zwyczajowo: bo ona ich prowokowała). Tajemnica wiąże ich ze sobą tak mocnym węzłem, że nie cofną się przed niczym, by ją utrzymać.

Neuhaus bardzo ciekawie opisuje swoich bohaterów. Kumoterstwo mieszkańców Altenhein sprawia, że trudno ich lubić. Reprezentują wszystko to, co w małych społecznościach bywa patologiczne. Jednocześnie można spojrzeć na większość z nich jako na ludzi, którym Altenhein zbyt głęboko weszło pod skórę, by mogli się od niego uwolnić. Marzenia o wielkim świecie zamienione zostały na karczmę, w której codziennie upijają się ci sami ludzie, użeranie się z mężem-alkoholikiem, tytaniczną prawie pracę, by utrzymać siebie i rodzinę na powierzchni. Nawet ci, którym się udało rozpocząć życie „po Altenhein”, z powodu swoich błędów ciągną za sobą cień tragicznych wydarzeń, dokądkolwiek się udadzą. Warto zwrócić również uwagę na postacie kobiece. Na kartach powieści spotykamy bohaterki, z których większość okazuje się mieć dużo twardszą, a w przypadku niektórych nawet dużo bardziej zdegenerowaną psychikę, niż otaczający je mężczyźni. Kobiety troszczą się o bliskich, walczą o byt, nie poddają się, wymyślają kolejne rozwiązania, ale też torują drogę mężczyznom, kiedy ci „zgubią się”, zacierają ślady ich działań. Ze słabymi mężczyznami płaszczącymi się (dosłownie!) u ich stóp, dążą do celu nie zważając na koszty. Lekceważące „A tak nic by się nie wydało, gdyby tylko trzymali mordy na kłódkę! Mięczaki!”* rzucone przez jedną z bohaterek może wywołać w czytelniku więcej emocji, niż niejedno przestępcze działanie.

Gdybym jednak miała całościowo spojrzeć na „Śnieżka musi umrzeć”, to uważam, że mówi ona o tym, jak łatwo przychodzi ludziom kłamać, zdradzać, oszukiwać po to, by osiągnąć swoje cele. Niezależnie od tego, jak niewielkie by one były. Ta powieść pokazuje, jak mało czasem wiemy o osobie, z którą dzielimy życie – o żonie/mężu, przyjaciołach, sąsiadach, najbliższej rodzinie. Jak kilka kłamstw dla ratowania swojej skóry przemienia się w wielką sieć oszustw, z której nie sposób się wydostać, nie wyciągając przy tym na powierzchnię grzeszków innych. A oni nieraz będą woleli brnąć w najgorsze, byle tylko nie iść na dno.

Serdecznie polecam tę książkę.


---
* Nele Neuhaus, „Śnieżka musi umrzeć”, przeł. Urban Miłosz, Anna Miłosz, wyd. Media Rodzina, 2013, s. 437.


[Recenzję opublikowałam także na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1178
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: