Dodany: 19.08.2013 18:09|Autor: rollo tomasi

Odyseja Sartre'a


"Drogi wolności" są bardzo kręte.

Sartre napisał trzytomowe powieścidło osadzone w latach 1939-1940 w Europie Zachodniej.

Głównym bohaterem pierwszego tomu jest Mateusz, mężczyzna około trzydziestki, były nauczyciel, obecnie bezrobotny, którego dziewczyna, Marcela, zachodzi z nim w niechcianą ciążę, a nikt z otoczenia nie chce im pomóc w zebraniu gotówki na zabieg aborcji.

Wędrówka Mateusza przez miasto, od drzwi do drzwi, od przyjaciela do przyjaciela, od wroga do wroga, jest jak podróż Blooma w Ulissesie Joyce'a. To podróż oparta na antycznym eposie. Są weterani wojenni spod Troi, a tutaj z Hiszpanii (Brunet); jest znachorka, czyli Kirke; jest zdrajca, zalotnik Daniel; jest wierny niczym pies Argos przyjaciel Mateusza, Borys; jest potencjalna kochanka, siostra Borysa Iwicz, czyli Kalipso. Ta współczesna odyseja zawiera klaustrofobiczny klimat. Wędrowca nie ogranicza wielka nieprzebyta przestrzeń, ale wciąż te same zaułki miejskiego labirynt. To ograniczenia XX wieku, takie same jak ograniczenia filozofii egzystencjalizmu, zwłaszcza te o specyficznej ironii losu i absurdu sterującego życiem ludzi.

Mateusz jest więźniem wielkiego miasta, ale i więźniem własnego wyobrażenia o wolności. Mateusz nie jest zdolny do bycia wolnym, gdy jest zmuszony do bycia ojcem - wolałby nim nie zostawać w ogóle, albo zostać nim zgodnie ze swoją wolą, a nie skazany przez przypadek.

Temu zaskakująco ludzkiemu dylematowi towarzyszą problemy światowe. W drugim tomie, najmniej strawnym i strasznie skomplikowanym narracyjnie, pojawia się wątek Hitlera, który osobiście steruje całą Europą, jak dziecko towarzystwem, które zostawione samo sobie zajmowałoby się poważnymi tematami, a tak całe skoncentrowane musi być na małym psotniku. Pod tym względem Hitler jest jak antyczny bóg grecki, wrogi Odysowi Posejdon - zdziecinniały, rozkapryszony, niepoważny, nieheroiczny, ale wpływowy i groźny dla ludzi.

Wplątany w wojnę bogów, w zabawę rozkapryszonego Hitlera z Europą, Mateusz, ale i cała rzesza ludzi na świecie, musi porzucić swoje własne życiowe plany i filozoficzne tematy i zaangażować się w coś, czego nikt nie chce. Sartre w losy Mateusza i Marceli wplata w drugim tomie około sześćdziesięciu wątków. Cały tom drugi napisany jest w formie kilkudniowego kalendarza śledzącego losy ludzi z Czech, z Wielkiej Brytanii, Z Południa Francji, z Paryża, z Hiszpanii... Czasami każde kolejne zdanie opowiada o kimś innym. Tom drugi jest przez to niewyobrażalnie wręcz trudny i męczący w lekturze.

W trzecim tomie wojna już trwa. Mateusz zapisuje się do armii i śledzi niewyobrażalnie wręcz nieodpowiedzialne działania kadry swoich wojsk, ale i zarządców świata. Skojarzenie z wojną o jabłko z "Iliady" jest automatyczne. Ostatnim życiowym pragnieniem Mateusza, który staje się żołnierzem, a więc KIMŚ, jest wytrwanie na upatrzonej pozycji piętnastu minut wojny, w momencie, gdy Niemcy wkraczają już do miasta. Równoległym do tego wątku w tomie trzecim jest rozdział opowiadający o intelektualistach schwytanych przez hitlerowców i wiezionych w tajemnicze strony pociągiem. Ta podróż jest dla Sartre'a rozrachunkiem z działań wojennych Francji, ale i z własnych losów. Idealista, Brunet, który wcześniej walczył z faszyzmem Franco i tym razem ponosi klęskę. Za dalszy rozwój wojny odpowiedzialni już będą nie idealiści, ale cyniczni gracze i politycy. Sartre wie o tym, że jako filozof może co najwyżej komentować, ale nijak nie wpłynie na przebieg wojny. Może jedynie wysyłać w niebo baloniki kontrolujące przepływ powietrza.

"Drogi wolności" pod względem filozoficznym są powieścią niezgłębioną. Każdej tezie przeciwstawiona jest antyteza. To powieść retoryczna. W warstwie fabularnej można czuć jednak niedosyt; nie tylko dlatego, że jakieś dziewięćdziesiąt dziewięć procent wątków w ogóle nie zostaje domkniętych, ale też dlatego, że morał lub przesłanie nie jest wewnętrznie spójne. Oczywiście, można rzec, że książka pisana w trakcie wojny nie mogła dać końcowego przesłania. Można też rzec, że w ogóle mało która książka w wieku XX pisana była w celu stworzenia jakiejś konkretnej narracji, wszak od połowy wieku na literackich salonach królował postmodernizm. Jednak "Drogi wolności" w sposób wręcz ostentacyjny nie przekazują jednoznacznej filozofii, jednoznacznej drogi. Są drogami, ale nie widać w nich ostatecznego celu.

***

Tylko dla wytrwałych.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1289
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: