Dodany: 06.01.2008 18:49|Autor: Krzysztof

Książka: Hannibal
Harris Thomas

1 osoba poleca ten tekst.

Wariacje na temat wariacji goldbergowskich.


Co robić, gdy umysł zmęczony wielogodzinnym katowaniem go nauką buntuje się, na dworze paskudnie, a książki z podręcznej biblioteczki przeczytane? Włączyć muzykę, oczywiście Bacha, na przykład jego sonaty klawesynowe, i przejrzeć pamięć laptoka? Tak właśnie zrobiłem. W starym, mocno już zakurzonym, zakamarku "moich dokumentów", znalazłem zapomnianej zawartości folder "książki", a w nim dwa pliki o Hannibalu Lecterze. "Milczenie owiec" widziałem w kinie, więc otworzyłem drugą część, przesunąłem trochę pasek stron, i trafiłem na fragment opisujący słuchanie przez doktora bachowskich wariacji goldbergowskich. Przeczytałem jeszcze parę stron, a później słuchałem, nie wiem już po raz który, pięknych dźwięków sonaty b-moll na skrzypce i klawesyn, wspominając moją wieloletnią drogę ku klawesynowi.

Najzupełniej przypadkowa zbieżność słuchania utworów tego samego kompozytora i wykonywanych na takim samym instrumencie zaintrygowała mnie; zaciekawił mnie też miłośnik Scarlattiego i starych pergaminów, sybaryta smakujący luksus, a jednocześnie wielokrotny morderca i kanibal. Czy takie połączenie upodobań w jednej osobie jest możliwe?

Wiedziałem już, że przeczytam tę książkę.

Przeczytałem – z muzyką Bacha w tle, powtarzając w ten sposób – teraz to widzę – nieco szokujące zestawienie autora: czytać taką książkę słuchając Bacha...

O sensacyjnej, a więc najważniejszej, warstwie tej powieści niewiele powiem, może tylko stwierdzę, iż łatwo zaciekawić i zaszokować czytelnika, jeśli stworzyło się postać geniusza i jednocześnie ludożercy. Przy okazji podzielę się taką refleksją: otóż po przeczytaniu kilku powieści sensacyjnych można odnieść wrażenie, iż ich bohaterzy mają jedną cechę wspólną, a jest nią wyłączanie się ich intelektu i zawodowej perfekcji wtedy, gdy potrzebne jest to autorowi. Vice versa także: jeśli tenże autor uzna za celowe (owa celowość jest na ogół rezultatem jego kłopotów z fabułą lub chęci zaszokowania czytelnika) szczyty jednego i drugiego bywają niebosiężne, a nawet znacznie wyższe.

Pytanie o możliwości współistnienia w jednym człowieku skrajnego, przerażającego zła z wyrafinowanymi gustami i potrzebą kontaktów ze sztuką jest w istocie pytaniem o siłę i rodzaj oddziaływania piękna na nas: czy poza dawaniem nam przyjemności i możliwości rozjaśnienia naszych szarych dni, przeżywanie piękna może nas zmienić? Uczynić lepszymi?

"(...) miłość do piękna nie może być płodna, skoro kocha się je po prostu dla rozkoszy, jakie ono daje"* – napisał Proust. Co ma być owym płodem – owocem tej miłości? Czy tylko bliskie obcowanie z boskimi ideami? A czy może być nim też ratunek dla człowieka, jego oczyszczenie i w efekcie odkupienie – właśnie poprzez przeżywanie piękna?

Nie wiem. Chciałbym wierzyć, że taki wpływ istnieje, ale chyba jednak zdolność przeżywania piękna istnieje niezależnie od naszych najczarniejszych stron. Może dlatego samo Piękno kojarzy się czasem z piękną, ale zimną kobietą, której brakuje ciepła.


---
* Marcel Proust, "Pamięć i styl", przekład: Marek Bieńczyk, Janusz Margański, Michał Paweł Markowski, wydw Znak, Kraków 2000, str. 38.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1214
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: