Z morza
Marynarze to przesądny naród, groźne i niepewne morze niepokoi i skłania do ostrożności, a w czasie długiego rejsu nawet drobne zdarzenia mogą zdać się bardzo znaczące. Trójmasztowy żaglowiec "Mortzestus" miał złą opinię, często dochodziło do różnych wypadków, pogoda nie sprzyjała mu w czasie rejsów, krążyły słuchy, iż statek jest nawiedzony. Główny bohater, Jessop, mało wierzy w te opowieści. Niemniej jednak, gdy statek wyrusza w rejs, zaczynają się dziać rzeczy dziwne i napawające grozą: w kątach pojawia się zbyt dużo cieni, nocą psuje się olinowanie masztów, a ludzie posłani, aby je naprawić w dziwnych okolicznościach spadają na pokład - ze skutkiem śmiertelnym.
Po przeczytaniu "Domu na granicy światów" bardzo chętnie wziąłem się za następną książkę Hodgsona. Tytuł nieco odstręczał i muszę przyznać, iż nadano go dosyć niefortunnie, powoduje bowiem niezgodne z faktyczną treścią skojarzenia. Nie jest to opowieść o statku nawiedzanym przez duchy dawno zmarłych piratów i dzielnej załodze walczącej z nimi. Zjawy się tam jednak pojawiają, nieludzkie i przez to może bardziej straszne. Akcja jest dość żywa, kolejne wydarzenia następują szybko, co w przypadku ustnej relacji, którą ma być w założeniu tekst powieści, wypada dosyć naturalnie. Pewne szczegóły są dosyć naiwnie obmyślone. Ogólnie jednak książka trzyma w napięciu, i polecam ją szczerze miłośnikom horrorów, którzy nie stronią od starszej prozy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.