„Nauka chińskiego” Johna Pomfreta to doskonałe uzupełnienie książki Terzaniego „Zakazane wrota”, bowiem obaj panowie trafiają do Chin w tym samym okresie ( 1980), ale każdy z nich skupia się na innych aspektach chińskiej rzeczywistości. O ile Terzani wędruje przez całe Chiny i jego spostrzeżenie dotyczą wielu obszarów tamtejszej rzeczywistości, o tyle John Pomfret skupia się na ludziach. Właściwie jego książka to mix jego własnych przeżyć i biografie ludzi, których spotka studiując na uniwersytecie Nandu. A ponieważ ludzie, o których opowiada Pomfret to pokolenie Chińczyków, którzy wzrastali w okresie Wielkiego Skoku i Rewolucji kulturalnej – autor snuje ich historie aż do roku 2004 – w tych jednostkowych dziejach zamyka się historia współczesnych Chin.
Pomfret opuszcza i wraca do Chin kilkakrotnie począwszy od roku 1980, potem 1988 i 1998 do 2003. W tym drugim okresie był sprawozdawcą, ale jednocześnie w jakiś sposób uczestnikiem wydarzeń na placu Tiananmen, co spowodowało jego wydalenie z tego kraju. (Jakże łatwo narazić się służbom bezpieczeństwa w Chinach – czytając Pomfreta po Terzanim odniosłam wrażenie deja vu.) Jego opis tamtych wydarzeń jest wstrząsający, ale zarazem oceniany bardzo krytycznym okiem. Pomfret likwiduje biel i czerń pokazując nam wszystko w wielu odcieniach szarości. Tym bardziej, że jego opowieść o masakrze na Placu Tiananmen rozpoczyna się od rasowych zamieszek, które wcześniej wybuchły w Nankinie, a które były skierowane przeciw czarnoskórym studentom na tamtejszym uniwersytecie.
„W grudniu 1988 roku nie zdawałem sobie sprawy, że wydarzenia miały w gruncie rzeczy czytelne przesłania. Wtedy jeszcze wszystko wydawało mi się proste: protesty w Nankinie były złe, a późniejsze wydarzenia na placu Tiananmen – dobre. W rzeczywistości polityka seksualna, rasizm, nacjonalizm i pragnienie wolności składały się na jedną całość, na specyficzną chińską mozaikę”. [s. 176.]
I jeszcze kilka cytatów – mojej ulubionej części pisaniny.
„W języku chińskim nie istnieje słowo „ironia” – być może cała struktura chińskiego społeczeństwa tak przesycona jest niedorzecznościami i sprzecznościami, że przeciętny Chińczyk nie jest w stanie dostrzec więcej. Partia komunistyczna, która jest kapitalistyczna. Starożytna kultura, która usiłuje odciąć się od własnych korzeni. „Raj ludzi pracy”, w którym panuje wyzysk i ucisk robotników na niespotykaną skalę. Syn ofiar politycznych represji zmuszany do zniekształcania i przekręcania faktów na temat okoliczności, w których zginęli jego bliscy… [s. 305.]
„W ciągu zaledwie kilku lat miejska część chińskiego społeczeństwa przeszła drogę od konserwatywnego świata podkreślającego wagę wyrzeczeń i poświęcenia do pełnego liberalizmu - wręcz libertynizmu - obyczajowego wyrażającego się w szaleńczej pogoni za pieniędzmi, przyjemnościami i zaspokajaniem własnych potrzeb”. [s. 211.]
Najlepszym podsumowaniem dla opisywanych przez Pomfreta Chin jest chyba chińskie przysłowie cytowane przez Song „Świta” -jednego z jego nankińskich przyjaciół:
„Pojedynczy Chińczyk jest potężny jak smok, ale trzech Chińczyków razem nie poradzi sobie nawet z muchą”.
No i wyszło na to, że zamiast „2 w 1” musi być kolejna czytatka do „Krainy wódki” Mo Yana, bo znowu klawiatura mi się rozhasała.
= = =
Lekcje chińskiego: Dzieci rewolucji kulturalnej i dzisiejsze Chiny (
Pomfret John)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.