Dodany: 11.12.2007 23:36|Autor: pinkwart

Książka: Batalista
Pérez-Reverte Arturo

2 osoby polecają ten tekst.

Barwy wojenne


Dlaczego piszemy? Dlaczego przy pomocy czegoś tak ulotnego, jak słowa, usiłujemy uchwycić istniejącą rzeczywistość, przekształcić ją, bądź wykreować własną? Dlaczego fotografujemy, malujemy, komponujemy? Czy chęć zostawienia po sobie śladu jest naprawdę aż tak ważna? Ślady zostawiły po sobie nawet dinozaury, i to tak trwałe, że teraz, po 100 milionach lat, analizujemy je i podziwiamy. A przecież dinozaury, które je zostawiły, wcale się o to nie starały. Co więcej – z takiego śladu nie wynika nic dla nich, zwłaszcza że nie żyją nie tylko one, ale i ich cały gatunek...

Co zostanie z nas, ludzi, za 100 milionów lat?

Jest w filmie "Uwierz w ducha" taka scena, w której duch Sama Wheata (Patrick Swayze) na opuszczonej stacji metra usiłuje popchnąć palcem malutki kapsel od piwa. I mimo że – zdawałoby się – wkłada w to całą siłę, kapsel ani drgnie... Bo siła Sama jest niematerialna i pochodzi z tamtego świata, a kapsel jest materialny. Więc dlaczego piszemy? Skąd w nas ta nieracjonalna wiara, że siłą twórczego ducha poruszymy choćby jakiś kapsel?

Najrozsądniej byłoby przyjąć, że robimy to dla siebie. Że po prostu chcemy coś uzewnętrznić, co wiemy, o czym myślimy, co w nas siedzi i musimy to wypowiedzieć, dla higieny psychicznej. Jak jedna z moich ulubionych uczennic, Justyna, która będąc bodaj w czwartej klasie, na lekcji literatury wskoczyła na szkolną ławkę i niemal wsadzając mi rękę do oka, krzyczała:

- Proszę pana, proszę pana, ja muszę coś powiedzieć, bo inaczej pęknę!

Teraz jest na lingwistyce stosowanej na UJ, specjalizuje się w iberystyce i pewno już wie, że jak się ma coś do powiedzenia, to mimo wszystko trzeba to powiedzieć. Mimo że kapsel na początku ani drgnie...

Arturo Pérez-Reverte z pewnością ma coś do powiedzenia i umie to robić. Od pierwszej jego powieści, którą czytałem – była to "Ostatnia walka templariusza" – po ostatnią, o tytule "Batalista" – zaciekawia, irytuje, zachwyca. Jeden z najpoczytniejszych pisarzy europejskich znów stawia przed sobą i przed nami kilka najważniejszych pytań i, jak zwykle, znów nie daje na nie odpowiedzi...

Reverte, uwodzący nas od czasu do czasu powieściami, które mają niejako charakter historycznych kryminałów, zwykle całkowicie fantastycznych, choć realistycznie przedstawionych, teraz sięga do spraw współczesnych, dziejących się w naszych czasach, zaledwie kilka lat temu i w których sam brał udział. Raz już zachwycałem się taką powieścią – było to "Terytorium Komanczów", opowieść o wojnie na Bałkanach, w której hiszpański pisarz brał udział jako korespondent wojenny. W powieści "Batalista" bohaterem jest hiszpański fotograf prasowy, laureat dziesiątków prestiżowych nagród, który fotografował wszystkie wojny, dziejące się w naszych czasach, od Vukovaru po Biafrę, od Kambodży po Wenezuelę. Fotograf ten, na skutek psychicznego zatrucia adrenaliną, wywołanego śmiercią ukochanej osoby, wycofuje się z zawodu i kupiwszy opuszczoną wieżę nad morzem, wraca do swej dawnej profesji malarza i stara się namalować wielki, barwny fresk, będący syntetycznym wizerunkiem wszystkich wojen. I wtedy przychodzi do niego Chorwat, który został przezeń sfotografowany w czasie działań wojennych. Za zdjęcie to reporter zdobył wielką nagrodę, a Chorwat, rozpoznany przez Serbów, trafił na tortury do obozu jenieckiego, zaś jego żonę – skądinąd Serbkę – wielokrotnie zgwałcono i bestialsko zabito wraz malutkim synem. Być może sprawy potoczyłyby się tak samo bez tej fotografii, ale faktem jest, że zdjęcie ogłosiły wszystkie ważne pisma i obejrzeli je wszyscy wrogowie. I teraz Ivo Marković przychodzi do Andrésa Faulquesa, żeby go zabić.

To doskonała książka, ale bardzo przykra. Nie tylko dlatego, że spokojnie, tonem beznamiętnej narracji opowiada o drastycznych okrucieństwach, które wyrządzają sobie ludzie, do niedawna będący spokojnymi sąsiadami. Także i dlatego, że otwiera nam oczy na wielkie oszustwo, które dzieje się na naszych oczach i niejako z naszym przyzwoleniem. Otóż dajemy sobie wmawiać, że od 1945 r., czyli przez przeszło 60 lat, żyjemy w pokoju, że dzięki mądrej polityce rozmaitych przywódców, dzięki równowadze sił, czy może dzięki opatrzności nie ma już wojen. Co prawda zdarzają się lokalne konflikty, ale gdzieś daleko, w krajach, które w zasadzie same sobie na to zasłużyły, przez swoje barbarzyństwo. Robią sobie krzywdę, ale w zasadzie co to nas obchodzi.... Byle polska wieś spokojna...

A to nieprawda. To wszystko w naszym globalnym świecie dzieje się tuż obok. Do najkrwawszych wojen mamy ledwie kilka godzin samolotem, a telewizja CNN i tak dotrze z tymi wiadomościami do naszych domów i pokaże nam śmierć na żywo. Codziennie tysiące osób są mordowane dzięki usilnym staraniom swoich bliźnich, zawsze w imię jakichś tam zasad, ideałów, czy po prostu dlatego, że są inni. Mówią innym językiem, modlą się inaczej lub wcale, mieszkają w innej wiosce albo po drugiej stronie drogi... Są bogatsi lub biedniejsi, albo tak samo nędzni jak my. I tego żniwa masowej śmierci na dobrą sprawę nie da się usprawiedliwić szaleństwem wodzów, bezwzględnością polityków, walczących o władzę lub dobra materialne, ideami lebensraumu czy dżihadu. Ta śmierć, ta wojna, ta dążność do zabijania jest w nas, i wystarczy tylko sprzyjająca okoliczność, wystarczy czyjś krzyk lub przyzwolenie, by Goyowskie demony wojny wyrwały się na wolność i zaczęły siać spustoszenie.

Faulques i jego dziewczyna, także fotoreporterka, odkrywają w byłej Jugosławii wioskę Dragovac, w której przed wojną – tą wojną, bałkańską – spokojnie mieszkali obok siebie Serbowie i Chorwaci. I któregoś dnia ci Chorwaci, setka osób, po prostu znikają. Każdy z ich dawnych sąsiadów twierdzi, że nie wie o nich nic – nie wie, gdzie się podziali, gdzie mieszkali, czy w ogóle byli kiedykolwiek. Przy wyjeździe z wioski stoi ośrodek sportowy ze świeżo skopaną nawierzchnią boiska. Roznosi się nad nim zapach śmierci. Obok siedzi samotne serbskie dziecko, 8-10-letni chłopiec. Szukacie Chorwatów? Nie ma. Nigdy ich nie znajdziecie – i ten okrutny, pełen satysfakcji uśmiech. Wie. Widział. Jest szczęśliwy.

Książkę czytałem ze złością. Chciałoby się co kilka chwil przerwać lekturę i zastanowić nad tym, co autor pisze, nad tym, dlaczego jesteśmy tacy podli, dlaczego wojna – zabijanie – okrucieństwo - jest – musi być? – miarą wszechrzeczy, dlaczego to, co najbardziej nieludzkie, wydaje się immanentnym atrybutem człowieka. A jednocześnie – wśród informacji o przysłonach, migawkach, sztuce kadrowania, o farbach i pędzlach - powieść wciąga swoją fabułą, narastającą grozą, którą bohater niejako stara się oswoić, nauczyć się z nią żyć tak, jak nauczył się żyć z wojenną śmiercią, która zabrawszy mu to, co najbardziej ukochał, przychodzi teraz po niego samego. Co będzie dalej, za kilka następnych kartek... kilka wojen... kilka lat... kilka chwil życia bohatera... naszego życia...

Nowy Targ, grudzień 2007

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4584
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Marylek 12.12.2007 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego piszemy? Dlaczeg... | pinkwart
Dzięki. Przesuwam "Batalistę" wyżej w kolejce książek do przeczytania.

Choć nie mogę, nie chcę się zgodzić z tezą, że wojna, zabijanie, okrucieństwo są miarą wszechrzeczy.
To człowiek pisze historię. To człowiek stanowi, co jest miarą. Ustawmy inaczej nasze własne priorytety, jeśli chcemy coś zmienić w świecie. W nas samych.
Użytkownik: Valaya 26.06.2008 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego piszemy? Dlaczeg... | pinkwart
Tę książkę odebrałam jako zbiór wielu obrazów i zdjęć. Przy czym autor nie mówi "patrz, czytelniku, jakie to straszne, czyż wojna nie jest okrucieństwem i gwałtem na ludzkości?". Nie sugeruje, kto jest dobry, a kto zły. Czytelnik ma dojść do wniosku, że wojna to banalna najczęściej śmierć, smród rozkładającego się ciała, głód, bieda, bezradność, obojętność. Jako, że lubię klimaty bałkańskie, dla mnie 6.
Użytkownik: Czarnyyy 16.04.2010 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Tę książkę odebrałam jako... | Valaya
Świetna powieść. O sprawach ważnych i - co ważne - dziejących się w otaczającej nas rzeczywistości, nie 60 lat temu czyli wtedy kiedy miał miejsce ostatni konflikt zbrojny zapisany w masowej świadomości. Mam wrażenie że wszystkie zbrodnie dokonane póżniej zaszły na drugi, nawet trzeci plan. Ta książka rzeczywiście przywraca pamięć o rzeczach strasznych. I nie nastraja optymistycznie, bo człowiek którym stał się Falques jest tak wyobcowany i w swoich wnioskach o naturze ludzkiej zadziwiająco wiarygodny, iż można się zacząć zastanawiać czy tak właśnie nie wygląda kondycja współczesnego człowieka. Książka pod rozwagę, aż dziwne że tylko tyle ocen. Mam nadzieję że niedługo to się zmieni, bo książka jest tego warta!
Użytkownik: Roy2002 23.09.2014 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego piszemy? Dlaczeg... | pinkwart
Akurat, gdy jestem w trakcie czytania, na Ukrainie trwają bratobójcze walki, samoloty bombardują cele na pograniczu Iraku i Syrii, gdzie podrzyna się gardła korespondentom wojennym, itd... Cywilizacja, którą się szczycimy jest tylko cieniutką powierzchowną warstewką pod którą czai się bestia. Ta książka obnaża ludzkość, i doprawdy nie pozostawia nam zbyt wiele nadziei.
Jeszcze cytacik:

"- To jest tu, pod skórą - powiedział wreszcie. - Zapisane w naszych genach... Tylko sztuczne zasady, kultura, polor cywilizacyjny strzegą człowieka przed nim samym. Normy społeczne, prawa. Strach przed karą.

Chorwat słuchał uważnie, z dymiącym papierosem przyklejonym do warg. Znów zmrużył oczy.

- A Bóg? Czy pan jest wierzący, Faulques?

- Dajże pan spokój, człowieku.

Odwrócił się bokiem. Spojrzeniem objął ludzi, opalonych, w krótkich spodenkach, siedzących przy stolikach i spacerujących po nabrzeżu, z dziećmi i psami.

- Proszę na nich spojrzeć. Są bardzo cywilizowani, o ile nie kosztuje to ich zbyt wiele wysiłku. Proszą o coś i uprzejmie dziękują - ci, którzy jeszcze to robią... Ale niech pan ich zamknie na niewielkiej przestrzeni, niech im pan zabierze wszystko, a zobaczy pan, jak szybko nawzajem się wykończą."

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: