Dodany: 31.03.2013 19:52|Autor: beliarus

Książka: Wygnanie i królestwo
Camus Albert

1 osoba poleca ten tekst.

Albert Camus - "Wygnanie i królestwo"


Trudno pisać o książkach, które są tym, czego oczekujemy od literatury. Trudno pisać o artystycznym ideale, który właśnie leży w naszych dłoniach. Tydzień po lekturze – wciąż czuję te subtelne emocje, jakby wyważone w rękach poetyckiego demiurga. Albert Camus niewątpliwie był największą osobliwością sztuki w XX wieku. Dlaczego? Otóż okazał się wirtuozem słowa. Idealnie dobierał styl do jakże trudnych tematów, na które można napisać dziełko nadające się wyłącznie do skrytykowania. Autor "Dżumy" tworzy w zbiorze opowiadań realia do złudzenia przypominające nasze czasy. Jednak pojawia się zasadnicza różnica. Bohaterowie jego nowel to ludzie zamyśleni, świadomi pewnych mechanizmów rządzących światem. Zadają sobie pytania, choć niekoniecznie dostają odpowiedź wprost. Nad twórczością Camusa unosi się mgła tajemnicy, nieodkrytej prawdy, tak bardzo poszukiwanej przez bohaterów. Po przeczytaniu "Wygnania i królestwa" w naszym sercu pozostaje żal. Pojawia się także chaos w głowie. Jesteśmy bombardowani myślami, których tematyka nieustannie krąży wokół kwestii człowieczeństwa i poczucia jego sensu. Bo dwa ostatnie opowiadania to rozważania na temat bezinteresowności i różnych sposobów niesienia ulgi zniewolonym ciałom, a przede wszystkich umysłom pogrążonym w świadomości utraty wolności.

Zbiór rozpoczyna się utworem "Wiarołomna żona". Główna oś fabularna jest trywialna. Mamy do czynienia z historią pary niemłodych już małżonków, którzy zostali wchłonięci przez obcy kraj. Mężczyzna próbuje utrzymać się z handlu, a od partnerki oczekuje towarzystwa – traktuje ją jak żywy talizman, który ma mu przynieść wytchnienie. Krótkie opowiadanie, a tyle poruszonych tematów. Błaha historia to tylko pretekst do snucia rozważań na temat kondycji człowieka we współczesnym świecie. Albert Camus nie czyni tego dosłownie, ucieka w metafory, personifikacje, porównania. Chce przy tym uniknąć odpowiedzialności za myśli odbiorcy – pragnie wskazać pewne kwestie, a nie nakazać zainteresowanie dogmatami swojej filozofii. W tym opowiadaniu (jak i w pozostałych z tego zbioru) przewijają się symbole ukazane niejasno – nie ma jednej słusznej interpretacji. Geniusz przejawia się w tym, że wszystko jest tak ułożone, aby uniknąć nadinterpretacji – bolączki współczesnych twórców. Najczęstsze motywy to noc, kamień, pustynia. Trzy słowa potęgujące samotność człowieka w obcym mieście lub grupie społecznej. Bohaterowie wydają się marzycielami, którzy śnią o lepszej rzeczywistości. Są przerażająco świadomi kruchości i niestabilności życia. Jednak nie uciekają w gorączkowe próby zmiany tego położenia. Nie rzucają się w konwulsjach, borykając się z majestatem reguł, które nieodparcie popędzają świat do przodu. Ich psychika to pole bitwy, gdzie ścierają się różne idee. Najczęściej nie dochodzi do realizacji żadnych zamierzeń. "Wiarołomna żona" kończy się właśnie w taki sposób – akceptacją istniejącego stanu.

Warto odnaleźć znaczenie tytułu zbioru. Jesteśmy wygnańcami czy królami? Można dojść do wniosku, że nasze życie to królestwo absurdu, który możemy kontrolować, a próby zmiany kończą się różnie. Autor uniwersalnie podchodzi do tematu – zauważa, że egzystencja to nie tylko ostatnie godziny, ale także odwieczne pielgrzymowanie, doglądanie własnego królestwa. My – jako władcy – możemy nim rządzić, choć z całą pewnością na naszych twarzach odmaluje się zdziwienie, przerażenie, zaskoczenie. Nie mamy pojęcia, co czeka nas na pustyni życia. Czy jesteśmy sami na świecie? Nasze królestwo jest dziwne, bo rządzimy nie "rzędem dusz", lecz jedynie własnym ciałem. To nie jest równoznaczne z samotnością, spacerując po ziemi możemy spotkać innych wędrowców dźwigających swoje królestwa. Jednak nie powinniśmy liczyć na ich bezinteresowność i altruizm, bo przecież pierwszorzędnym celem każdego jest zapewnienie dobrobytu we własnym królestwie.

"Niemi" to poruszające opowiadanie o zbiorowej bezradności. W tym przypadku mamy przyjemność obcowania z wielką literaturą. Mistrzostwem jest zmieszczenie tylu emocji, wewnętrznego napięcia, tragicznego bezruchu bohaterów, na niewielu stronach. Główny bohater to robotnik. Jego życie jest szare, nie odbiega od ówczesnych standardów. Wszystkie potrzeby pierwszego stopnia zaspokaja, lecz dominuje w nim tęsknota za morzem. Co może oznaczać bezkres akwenu? To, czego brakuje ludziom pochłoniętym zwykłą prozą życia; a więc woda jest oczyszczeniem z codzienności. Na przeszkodzie stoi postępująca starość, która objawia się nieznośnymi bólami pleców. Camus lekko, delikatnie porusza tematykę solidarności w pracy. Robotnicy uczestniczą w milczącym strajku wywołanym brakiem odzewu na postępujący kryzys w branży bednarskiej. Wymierający zawód. Pisarz zwraca uwagę, że wraz z zanikaniem miejsc pracy, ulatnia się człowiek. Odarty z owocnej, niekiedy przyjemnej schematyczności staje się jedynie wrakiem, który nie może odbić od brzegu, by poddać się nieznanym falom. Bohaterowie noweli wykazują się konsekwencją w działaniu, którą można podziwiać. Współcześnie brakuje nam motywacji do realizacji i kontynuowania podjętych procesów. Jednak u Camusa postaci są pod ścianą; krąży nad ich głowami czarny kruk zwiastujący nędzę. W takim przypadku dążenie do poprawy bytu wydaje się czymś naturalnym – pierwotnym odruchem człowieczym. Zarówno tematyka, jak i pieczołowicie odwzorowane realia portowego miasta to odbicie wzmożonej aktywności socjalistów w kręgach intelektualistów francuskich.

"Jonas albo artysta przy pracy" zaskakuje zmianą stylu. Miejscami pojawiają się elementy groteski lub farsy. Autor odzwierciedla w ten sposób chaos w psychologicznym wizerunku artysty. Jego osoba może śmieszyć, jednak pokazuje, jak bardzo jest nam potrzebny cel w życiu. Pseudoartystyczne bohomazy można interpretować jako pole samorealizacji. Problematyką utworu jest zatarcie granicy pomiędzy duchowym zapałem a przyziemnymi sprawami w rodzaju mieszkania, dzieci, żony. Jonas musi wybrać pomiędzy życiem w spokoju z samym sobą a życiem w harmonii z najbliższym otoczeniem, od którego nie można po prostu się odciąć, a po jakimś czasie wrócić, przepraszając za duchową nieobecność. Arcyważne jest wieńczące utwór pytanie – które malarz zadał sam sobie w głębi duszy i na które po kilku perturbacjach musi odpowiedzieć: samotność czy solidarność? Albert Camus nie usprawiedliwia nikogo, nie ocenia żadnego bohatera. Jest pisarzem, a dzięki literaturze chce plastycznie uzmysłowić nam, czytelnikom, że żyjemy, nieustannie wybierając. Możemy umrzeć, próbując nasycić się wszystkim, co oferuje nam świat. Egzystencja jest pełna paradoksów. Objawia się to chociażby w chęci czytania – autor błyskotliwie zauważa, że im mniej się czyta, tym więcej kupuje się książek. Jest to trafna obserwacja, a jak pokazują dzisiejsze czasy, także uniwersalna.

"Wygnanie i królestwo" zawiera jeszcze dwa opowiadania, które celowo ominąłem, bo są uzupełnieniem omówionych. Albert Camus konsekwentnie prowadzi z nami swoistą grę – nie od razu odkrywa karty, choć jesteśmy świadomi atutów pisarza. W magiczny sposób zostajemy wprowadzeni w wir pytań i po kilkugodzinnej szamotaninie w odmętach, lądujemy gdzieś na lądzie. Jednak nie będzie to samo życie. Autor aplikuje nam świadomość – cenną rzecz, która pozwala pytać i szukać odpowiedzi.


[Recenzję wcześniej umieściłem na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2860
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: