Dodany: 27.11.2007 06:56|Autor: librarian

Przytłaczający nadmiar rzeczy.


Czy należy gromadzić rzeczy czy raczej się ich pozbywać? Co robić by nadmiar przedmiotów nie pozbawiał nas przestrzeni życiowej?

Co jakiś czas ogarnia mnie szał porządkowania i wyrzucania. Po pewnym czasie znowu zauważam nadmiar ubrań, papierów, czasopism, książek. Czuję jak rzeczy zaczynają mnie dosłownie dusić.

"Mówiła: Trzeba by pomyśleć, co robić z rzeczami, które do niczego się nie nadają, ale których nie da się również wyrzucić". Bo i tak było: przerażała ją zachłanność z jaką przedmioty opanowywały przestrzeń życiową, wypierając ludzi, zapędzając ich do kąta, dopóki Fermina Daza nie pochowała rzeczy tam, gdzie nie było ich widać. Nie należała bowiem, wbrew temu co sądzono, do osób nazbyt dbających o porządek, miała natomiast własną, rozpaczliwą metodę, aby za taką uchodzić: po prostu ukrywała bałagan. (...)
Obecność śmierci w domu przyniosła rozwiązanie. Po spaleniu mężowskiego ubrania Fermina Daza zdała sobie sprawę, że nawet jej ręka nie zadrżała, idąc więc za ciosem, wzniecała co jakiś czas ogień i wrzucała w płomienie rzeczy zarówno nowe, jak i stare, nie zaprzątając sobie głowy zawiścią bogaczy ani zemstą umierających z głodu biedaków. Na ostatek kazała ściąć drzewo mangowe, nie pozostał już więc żaden ślad nieszczęścia, a papugę podarowała nowemu Muzeum Miasta. I dopiero wtedy poczuła się dobrze w domu, o którym zawsze marzyła: przestronnym, wygodnym i własnym." *

-- * Gabriel García Márquez, "Miłość w czasach zarazy", tłumaczył Carlos Marrodán Casas, wyd. Muza SA, Warszawa 2007, str. 435-436.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6508
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: Czajka 27.11.2007 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy należy gromadzić rzec... | librarian
Coś takiego. :)
Właśnie jest pierwsza w kolejce. Czytam zaraz po Odysei.
Użytkownik: carmaniola 27.11.2007 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy należy gromadzić rzec... | librarian
Cudne fragmenty wybrałaś - zaglądałam i do tych pod książką. :-)

A rzeczy... hmmm... sama od czasu do czasu wpadam w szał "porządko-opróżniania". Tylko dlaczego w chwilę potem okazuje się, że rzecz, którą właśnie wyrzuciłam jest mi niezbędna? :-)
Użytkownik: Vemona 27.11.2007 20:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Cudne fragmenty wybrałaś ... | carmaniola
Też tak masz? Bo ja w dzikim szale poszukując w szafie czerwonego swetra, który mi akurat idealnie pasuje, nagle sobie przypominam, że trzy miesiące temu go oddałam. :-)
Użytkownik: carmaniola 27.11.2007 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Też tak masz? Bo ja w dzi... | Vemona
Niestety, ale tak właśnie mam po każdych większych porządkach. I potem pluję sobie w brodę, że nie znalazłam gdzieś dodatkowego kącika. Z drugiej strony... całe szczęście, że takie działania są nieodwracalne, bo zginęłabym pod masą rzeczy.Tym bardziej, że takich chomików, co to chętnie zachowaliby najmniejszą śrubkę mam w domu więcej.:-)
Użytkownik: Vemona 27.11.2007 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, ale tak właśnie... | carmaniola
No to witaj bratnia duszo!! Po każdych porządkach dochodzę do wniosku, że pozbyłam się samych potrzebnych rzeczy. :-) A pod wanną stoi kuferek z dziwnymi elementami metalowymi, do których nie wolno mi się zbliżać pod jakąś niesprecyzowaną bliżej a straszną karą.
Użytkownik: carmaniola 27.11.2007 20:20 napisał(a):
Odpowiedź na: No to witaj bratnia duszo... | Vemona
Hihihi, skąd ja to znam?! ;-)
Użytkownik: Vemona 27.11.2007 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihihi, skąd ja to znam?!... | carmaniola
:-)
Użytkownik: Czajka 28.11.2007 04:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, ale tak właśnie... | carmaniola
Najpiękniejszy w tym temacie był dawny felieton Olgi Lipińskiej. Dostała nowe mieszkanie i oprócz innych radości udzieliła jej się też radość z pozbycia się tak zwanych przydasi (przyda się), bo przeprowadzka jest dobrą do tego okazją. No i tak się cieszyła, cieszyła, aż przyszedł czas przeprowadzki i premiera jednocześnie. Ona godzinami siedziała w teatrze, jej dzielny mąż zatrudnił sobie do pomocy firmę przeprowadzkową i dzielnie przewieźli wszystko łącznie ze śmieciami zapakowanymi troskliwie w torebkę.

A najskuteczniej ja pozbywam się książek. Wybiosłam jedną do pracy, żeby wklepać w podaja, wyciągnęłam ją z torebki i zainteresował się nią kolega z ławki. Pożyczył, przeczytał i pochwalił. Hm, może ona naprawdę jest fajna? - pomyślałam, schowałam do biurka i leży już tam rok bez mała.
:)
Użytkownik: librarian 29.11.2007 05:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Najpiękniejszy w tym tema... | Czajka
Przydasie fajne. A ja z kolei walczę z tzw. napodomu. Moja kochana siostra zawsze mi w tej walce dzielnie pomagała, bo trochę brała do siebie. Ja się przeniosła za ocean z powrotem, to już nie mogę na nią liczyć. Chyba, że przyjedzie z walizką książek.
Użytkownik: Czajka 29.11.2007 05:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Przydasie fajne. A ja z k... | librarian
Przydasie są autorstwa Lipińskiej.
Podomu mam całą szafę. I nie mam w czym chodzić oczywiście, ale za to mam co czytać. :)
Użytkownik: veverica 29.11.2007 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Przydasie są autorstwa Li... | Czajka
Podomu tez mam mnóstwo, chyba więcej, niż reszty... Czasem udaje mi sie część wywieźć do domu na wsi, ale nie jest to rozwiązanie radykalne ani zadowalające;)
A przydasie (piękne określenie) gromadzę, i co jakiś czas powiedzmy jedną piatą ostatnio zgromadzonych wyrzucam, stwierdzając, że jednak się nie przydało;) Ale pozostałe 4/5 z każdej działki zostają...
Użytkownik: janmamut 01.12.2007 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Przydasie fajne. A ja z k... | librarian
Przydasie rozumiem, ale "napodomu" tylko się domyślam. :-(
Użytkownik: librarian 01.12.2007 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Przydasie rozumiem, ale &... | janmamut
Też takie masz, jestem pewna. Na przykład miły stary sweterek z dziurą, co to szkoda wyrzucić, albo bluzeczka cokolwiek niemodna i zużyta ale człowiek przywiązany do niej jest no i zawsze po domu można w niej chodzić. Problem zaczyna się jak rzeczy nadające się tylko do chodzenia w domu ma się tyle, że szafy pękają, a tak generalnie to nie ma się w co ubrać. Myślę Mamucie, że Biblionetkowiczki to rozumieją w lot.
Użytkownik: carmaniola 29.11.2007 17:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Najpiękniejszy w tym tema... | Czajka
"Przydasie" są rewelacyjne! "Podomy" (tak to się powinno odmieniać? A może "podomki"?), zresztą też! Wprowadzam do swojego słownika. :-)
Użytkownik: Annvina 28.11.2007 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy należy gromadzić rzec... | librarian
Ksiazki to jest jedyna rzecz, ktorej nie potrafie sie pozbyc. Nawet jesli w domu jest np 3 Panow Tadeuszow, ale z drugiej strony kiedys przestane wynajmowac pokoiki i bede miala wlasny dom i bedzie w nim musial byc Pan Taseusz, moi rodzice mam nadzieje beda wtedy jeszce zyli i u nich tez bedzie jeden, za pare lat wyprowadzi sie z domu moja siostra i tez bedzie musiala miec swoj egzemplarz... Pozostale rzeczy jakos wyrzucam, choc z trudem.
Czajko! Piekne okresnie "Przydasie".
Zauwazylyscie, ze latwiej wyrzucac cos z kims?
Np z moja Mama - jak ja powiem "Mamusia juz nigdy w zyciu tego nie zalozy", albo ona mi "juz nigdy w zyciu tego nie zalozysz" - to latwiej to wyrzucic, same nigdy bysmy sie na to nie zdobyly.
Użytkownik: agnesines 22.05.2008 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy należy gromadzić rzec... | librarian
To ja dodam fragment z książki Romy Ligockiej "Wszystko z miłości".

"(...) Od dziecka przywykłam do kataklizmów, do tego, że wszystko w każdej chwili może być człowiekowi odebrane - nie tylko zdrowie i życie, także rzeczy materialne. (...)
Wydawałoby się, że ktoś taki jak ja nie powinien już chcieć niczego przechowywać ani zbierać. A jednak ja także mam swój kufer.
W jakiś niewytłumaczalny sposób i mimo wszystko jest mi przydatny. Może dlatego, że w każdym z nas potrzeba pamięci stale walczy z pokusą zapominania. Nieczęsto do tego kufra zaglądam. Uroki i kłopoty dnia codziennego, plany na przyszłość zajmują mnie ciągle jeszcze bardziej niż powroty do przeszłości. Ale zdarza się. Niekiedy, od czasu do czasu, przypadkiem szukam czegoś, co akurat gdzieś się zapodziało - otwieram wieko i wiem, że już za chwilę zawładnie mną mój kufer.
Zaczynam szperać, brać do ręki przedmioty - oglądać, jakbym widziała je po raz pierwszy. Uśpione - budzą się na chwilę, opowiadają, zadają pytania.
Czy to naprawdę ja namalowałam czerwoną kredką serduszko w kalendarzyku przy czyimś nazwisku? Albo trzy wykrzykniki przy dacie, która już dzisiaj nic mi nie mówi...
Mój stary paszport w granatowej okładce - są w nim wizy emigracyjne, anachroniczne dzisiaj, niepotrzebne zupełnie. (...)
Są jakieś zaświadczenia, umowy o pracę w różnych językach, dokumenty, pochwały - papiery, papiery. W tekturowych, wyblakłych teczkach.
Niebieska, spłowiała sukienka. Kupiłam ją w Wenecji pewnej szalonej nocy... upał był wielki, a sklepy otwarte do białego rana. Dziś ani jej nosić, ani wyrzucić.
Buty, ciżemki ze złotymi obcasami może w nich zatańczę na jakimś weselu...
Perfumy mojej mamy, Worth Ellegance - został po niej prawie pełen flakonik. Do dziś nie zwietrzały, pomimo upływu lat. Biorę go do ręki, ale otworzyć i powąchać nie mam odwagi... (...)
Kilka już razy zbuntowałam się przeciw terrorowi wspomnień. Chciałam radykalnie zmienić swoje życie - zacząć wszystko od nowa, nie obciążać się drobiazgami. Miało to być swoiste samozniszczenie - obalenie wszelkich barier, naiwna wiara, że od jutra będzie inaczej. Pozbyłam się wtedy głównie listów. Dziś nie całkiem jestem pewna, dlaczego to zrobiłam. Może obawiałam się, że przez przypadek czy nieprzewidywalny zbieg okoliczności wpadną w niepowołane ręce jakiegoś prześmiewcy.
Zniszczyłam wtedy między inni listy i bileciki Agnieszki Osieckiej, pisane do mnie w różnych czasach i do różnych miejsc, w których przebywałam. Listy Piotra - no i wszystkich moich narzeczonych. A że zawsze obracałam się gdzieś tam wśród ludzi pióra, więc pewnie dziś obraziłoby się na mnie za to niejedno muzeum literatury.
Teraz nagle, po latach, odnalazłam w kufrze jeszcze jeden list Agnieszki, który cudem z tamtej czystki ocalał. List ma datę 17 września 1978 roku. "Kochana Romeczko - jestem roztrzęsiona jak wąż..." - tak się zaczyna.
Wyrzuciłam czy zostawiłam, przechowałam czy zgubiłam - może to rzeczywiście nie jest takie ważne? Może naprawdę ważne jest tylko to, co przechowujemy w pamięci - nie tej komputerowej, ale naszej własnej?"
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: