Dodany: 14.11.2007 11:48|Autor: Meszuge

Buddenbrookowie o wielu obliczach


Miejsce akcji: Lubeka - miasto hanzeatyckie, wchodzące w skład Cesarstwa Niemieckiego na prawach samodzielnego landu.
Czas akcji: koniec XVIII i połowa XIX wieku.
Bohaterowie: przedstawiciele wielkich rodów kupieckich, oligarchia tamtych czasów - w szczególności rodzina Buddenbrooków.

Czytając "Buddenbrooków" i zdając sobie sprawę, że dom przy Mengstraße 4 w Lubece był rodzinnym domem Henryka i Tomasza Mannów, zastanawiałem się, ile w tej powieści ukrytych jest wątków autobiograficznych... Zresztą, oczywistych zbieżności jest o wiele więcej - imię Tomasz, nowy dom przy Beckergrube 52, itd.

Za czasów tak zwanej "komuny" recenzje "Buddenbrooków" mówiły o wadach i słabościach burżuazji, o jej pozornym lekceważeniu szlachetnie urodzonych, których jednocześnie tak bardzo pragnęła naśladować, o konformizmie i sztuczności postaw zorientowanych na jeden tylko cel: świetność firmy. I to wszystko jest prawdą, takie treści niewątpliwie są w powieści obecne, ale czy tylko one? Jak bardzo etos pracy budowany od podstaw właśnie w tamtych czasach i miejscach, przyczynił się do pozycji gospodarczej dzisiejszych Niemiec?

Krytykować łatwo, ale warto przy tym pamiętać, że krytyka przeszłości świadczy też o teraźniejszości.

„Buddenbrookowie” to historia czterech pokoleń tego kupieckiego rodu w czasach, w których o wartości mężczyzny świadczyła praca od rana do wieczora w kupieckim kantorze oraz nienaganna postawa moralna – tak, jak ją sobie wtedy wyobrażano. Wiele obecnych zachowań społecznych, choćby zakres i sposób komunikacji z bliskimi, wtedy uważany byłby za skandaliczną obrazę moralności, a może nawet grubą nieprzyzwoitość i zwyczajny brak wychowania. Jednak krytyka tego stanu rzeczy świadczy zarówno o tamtych ludziach, jak i o nas. Tak po prostu było, a Mann opisuje ówczesne życie z fantastycznym realizmem, a nawet naturalizmem.

„Buddenbrookowie” to dzieje upadku rodziny, to fakt. Faktem jest też, że upadek ten następował w czasie, gdy inne rody zdobywały uznanie i powszechny szacunek. Cóż więc się stało i dlaczego?

Degrengolada rodu najbardziej widoczna jest w czasach i w osobie Tomasza Buddenbrooka – zdobywa on właściwie wszystko, co jest możliwe do zdobycia. Jest właścicielem, jeśli nie największej, to jednej z największych firm. Zostaje mianowany konsulem. Ma piękny nowy dom i wspaniałą żonę. I jednocześnie nie ma już zupełnie nic, o co mógłby walczyć. Na ile ta okoliczność miała wpływ na jego upadek?

Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale powieść „Buddenbrookowie” jest nieco inna dziś, niż była 20 lat temu. I choćby dlatego warto ją (znów) przeczytać.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8746
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Method 14.11.2007 16:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Miejsce akcji: Lubeka - m... | Meszuge
Buddenbrooków można interpretowac na wiele różnych sposobów, wszystko oczywiście zależy od czytającego. Zwróc uwagę, że w dzisiejszych czasach, wśród współczesnej "magnaterii", wśród elit, również istnieje wiele konwenansów, norm i tak dalej, które nie funkcjonują wśród większości przeciętnych ludzi. Otwartośc na innych, zabawa, spontaniczne wyrażanie uczuc to domena szarych obywateli a nie wytwornych "wyższych sfer" - z oficjalnego punktu widzenia rzecz jasna. Chodzi mi o to, że Tomasz Mann na tle "oficjalnych postaw" członków rodziny Buddenbrooków (wyłączając Christiana) przedstawił jej upadek. Może była to krytyka całego systemu społecznego, krytyka istoty ludzkiej a może nie; o to trzeba byłoby się spytac samego autora.
Jedno jest pewne - Buddenbrookowie to świetna powieśc, wokół której po dziś dzień toczą się polemiki.
Pozdrawiam!
Użytkownik: xolej 30.04.2009 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Miejsce akcji: Lubeka - m... | Meszuge
Piękna powieść, aż dziw, ze 26 latek mógł coś takiego napisać (nawet w mniejszym, czy większym stopniu wzorując się na losach swojej własnej rodziny). Ujmujący jest przede wszystkim styl Manna, jego świetne, oryginalne poczucie humoru, udzielające się zresztą czytelnikowi, mimo, że w powieści znajdujemy przeciez dość sporo smutnych momentów. Akcja budowana jest bardzo zrecznie, choć odniosłem wrażenie, że Autor "rozpędził" się dopiero w drugiej połowie "Buddenbrooków":) Najbardziej ujęła mnie - pomijając wszystkie opisy XIX wiecznych zwyczajów - postać najmłodszego przedstawiciela rodu, Hanno - opisy jego fascynacji muzyką i trudności życiowych (choćby w szkole) są poprostu genialne. Polecam każdemu miłośnikowi dobrej literatury!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: