Dodany: 21.10.2004 12:50|Autor:

Książka: Ohyda
Welsh Irvine
Notę wprowadził(a): marzenia

nota wydawcy


Detektyw Bruce Robertson prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa na tle rasowym. Tymczasem jego monolog odkrywa jądro ciemności, na którego widok Joseph Conrad zasłoniłby oczy. Każdym krokiem bohatera kierują wyłącznie mizantropia i nienawiść, diabelska mieszanka wszystkich znanych ludzkości uprzedzeń i opinii, pod którymi tylko on sam mógłby się podpisać. Furia doprowadza go do białej gorączki, nie potrafi funkcjonować, nie mając celu dla swojego jadu. Zamęczają go tasiemiec i ropiejące wysypki, metafory osobowości, która musi karmić się własną żółcią. "Ohyda" to studium kruchej świadomości, opowieść o tym, jak pamięć i fantasmagorie mogą każdego z nas doprowadzić do obłędu.
"Express"

Detektywowi sierżantowi Bruce'owi Robertsonowi wszystko zaczyna się układać. Czeka go awans, nie brakuje alkoholu ani narkotyków, koledzy i przyjaciele najwyraźniej wpadają w różnego rodzaju pułapki, jakie na nich zastawia. […] Robertson, na zmianę impulsywny i odpychający, ma tylko dwa problemy. Pierwszy to śledztwo w sprawie zabójstwa na tle rasowym, które wziął na tapetę. Drugi to złośliwy tasiemiec w jelitach, który nie chce dać za wygraną…
"Evening Standard"

"Poważne, wnikliwe i obrzydliwie śmieszne studium osobowości reakcyjnej. Welsh - humorysta, moralista i twórca czarnej groteski - daje tu gazu do dechy."
"Sunday Times"

"Napisana charakterystycznym Welshowskim idiomem "Ohyda" to prześmieszna czarna komedia o korupcji, władzy i wszystkich możliwych do wyobrażenia nadużyciach."
"Himself"

"Przyzwyczailiśmy się już do twardych gliniarzy-nonkonformistów, ale wiecznie coś knujący, drapiący się po jajach, hemoroidalny bohater Welsha o niewyparzonej gębie zostawia ich wszystkich daleko w tyle. […] Czarna jak piekielna smoła komedia Welsha jednocześnie bawi i szokuje. […] Fantastycznie groteskowa".
"Esquire"

[Zysk i S-ka 2003]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4767
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: lela 16.02.2009 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Detektyw Bruce Robertson ... | marzenia
Najczęściej powtarzanym słowem w tej książce jest słowo down - co najmniej 3 razy na każdej stronie. Dla detektywa sierżanta Bruce Robertsona wszyscy przełożeni, koledzy lub poszkodowani to downy, k**** lub menele a każdy czarny to asfalt. Ilość przekleństw z każdym rozdziałem staje się coraz bardziej irytująca.
Sam bohater jest ćpunem i złodziejem który pieprzy żony swoich kolegów.

To najbardziej obleśny, obrzydliwy i śmierdzący detektyw pijak jakiego można było wymyślić.

Końcówka książki może być zaskakująca i ratuje trochę poziom książki ale żeby do tego dojść trzeba przeczytać 300 stron bełkotu.
Użytkownik: jakozak 16.02.2009 19:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Najczęściej powtarzanym s... | lela
Dziękuję za ostrzeżenie. :-)
Użytkownik: JFR1st 19.01.2011 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Detektyw Bruce Robertson ... | marzenia
Jeśli ktoś zada sobie trud dotarcia do końca tej książki prawdopodobnie zrozumie, dlaczego co drugie słowo to down, asfalt, k...s. Oczywiście dalej można się krzywić, ale przynajmniej wiadomo, że od człowieka pokroju Bruce'a Robertsona nie można się spodziewać więcej. Nie będzie to poezja. I właściwie co doprowadziło do tego, że ewentualną "poezję" i owijanie w bawełnę ma w głębokiej pogardzie. Nie wydaje mi się absolutnie, aby zamiarem Welsha było epatowanie wulgaryzmami. To za proste i szkoda byłoby podczas lektury traktować ich dużą zawartość jako "clue wieczoru". Z tej perspektywy lektura tej książki to faktycznie czas stracony.

Owszem, język jest wulgarny, co mnie nie raziło i uznaję jego użycie w tym wypadku za uzasadnione (i nawet w tej ilości, w końcu to nie jest książka dla dzieci), bo bohater książki to rzeczywiście najbardziej odrażający typ z jakim w książkach się spotkałem. Seksoholik, ćpun, rasista, egoista i złośliwiec. W nocie od wydawcy jest fragment, który każe myśleć o "Ohydzie" jak o czarnej komedii. Na początku może tak, można się pośmiać, ale dobry humor szybko przechodzi wraz ze zrozumieniem, że Bruce to nie zwykły, obyty towarzysko jajcarz, który sypie dowcipami jak z rękawa. Jak sam często mówi dla niego życie to gra, a graczem jest bezwzględnym - prawdziwy drapieżnik w owczym przebraniu. Wykorzysta każdą okazję, żeby komuś dokopać, żeby jego było na wierzchu i żeby wyprzedzić konkurencję o długość boiska. I czerpie z tego prawdziwą przyjemność. Im dłużej się to czyta, tym mniej w tym komedii, a więcej dramatu. Im dalej w las, tym się ciemniej robi.

A zakończenie naprawdę wszystko wyjaśnia, dlaczego mamy z takim, a nie innym typem do czynienia. Co na to wpłynęło. W moich oczach nie usprawiedliwia to tego, co ten facet wyprawia z ludźmi i samym sobą, ale na pewno też nie uważam, że wyjaśnienie "bo to chamski, wulgarny prostak" jest najwłaściwsze.

Moim zdaniem książka zdecydowanie warta przeczytania. Lekko nie jest. Co to, to nie. Ale warto. Pozycja jednak nie dla każdego. Chyba jednak z tych, które albo do nas trafia i akceptuje się ją od razu, albo zniechęci i odrzuci na zawsze jako pomyje.

Ja jestem "za" i przyjrzę się dorobkowi Welsha bliżej, bo do tej pory to pierwsza książka tego autora, którą przeczytałem.

p.s. - Podczas lektury główny bohater nieustannie kojarzył mi się z bohaterem filmu "Zły porucznik" w reżyserii Abla Ferrary z 1992 roku. Naprawdę, obaj panowie są siebie warci.
Użytkownik: JFR1st 21.01.2011 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli ktoś zada sobie tru... | JFR1st
Odnośnie tej książki dodam jeszcze jedno. Warto obadać muzykę - zespoły, albumy i utwory, które Welsh wymienia w książce: Saxon - Wheels od Steel, Led Zeppelin - Houses of the Holy, Michael Bolton - How Am I Supposed to Live Without You i When a Man Loves a Woman, Michael Schenker Group - Rock Will Never Die. I tak dalej, nie ma sensu przepisywać wszystkich, bo jest ich trochę. Trzeba po prostu podczas lektury sprawdzić na Youtube. Naprawdę wzmacnia to klimat. Chyba, że oprócz wulgaryzmów ktoś jest też przewrażliwiony na punkcie rocka (do wyboru jest też M. Bolton w takim wypadku :)).

"Powiedz mi jakiej muzyki słuchasz, a powiem ci kim jesteś". Lubię takie muzyczne wstawki w książkach.

Ten Welsh to naprawdę niezły pisarz, że też go jakoś omijałem. Już wielki czas naprawić błąd.
Użytkownik: Neelith 28.11.2018 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie tej książki doda... | JFR1st
Trafiłam na stronę tej książki zupełnie przypadkiem, szukając czegoś innego i pewnie nigdy bym do niej nie zajrzała gdyby nie powyższy komentarz. Wskazana muzyka od razu zwróciła moją uwagę i pomyślałam, że ten gościu z książki nie może być całkiem zły, skoro słucha takich utworów.
Zabrałam się z ciekawością do lektury i pierwsza moja myśl to taka, że chyba sporo ohydy się naczytałam w życiu, bo równie okropnych osób, a nawet gorszych, już trochę poznałam na kartach książek, więc tu nie było jakiegoś szoku.
Plusem jest brak takich schematów, że postać, którą cechuje okrucieństwo, agresja, nieuczciwość itp. musi być z reguły mało inteligentna, niewykształcona, albo wręcz - jak zły do szpiku kości, to od razu i na gębie szpetny. Jest zupełnie inaczej, bohater ma zadatki na całkiem normalnego człowieka, problem leży w Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu, co też jest pewnym wzorcem, za to ten smród (i brud) wymyka się wszelkim schematom. Tak czy owak domyślałam się zakończenia, które okazało się całkiem mocne.
Jednak nawet wiedząc, że w przeszłości bohatera musiało nastąpić coś, co ostatecznie może w jakimś stopniu go tłumaczyć, to tej postaci nie da się lubić, więc go nie polubiłam. Zresztą wszyscy w tej książce budzili niesmak, toteż nikomu nie współczułam. Właściwie, to żal mi było tylko Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Albo po prostu jest ze mną coś nie tak. Książkę polecam. Nie zaskoczyła mnie, ale wciągnęła, i podoba mi się to jak została napisana.
Użytkownik: jolekp 13.02.2016 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Detektyw Bruce Robertson ... | marzenia
Zakończenie jest naprawdę dobre, mocne i w dużej części niespodziewane (bo pewne szczegóły jednak przewidziałam) i tylko dzięki temu dodałam jednak jeden punkt do końcowej oceny (czyli finalnie wyszła trója zamiast planowanej początkowo nędznej dwójczyny). Bo jednak mimo wszystko nie rekompensuje to tego, że większość książki jest naprawdę bardzo chaotyczna i ciężka w odbiorze, a przez to trudno było mi się w nią wciągnąć, sporo się nudziłam i chwilami musiałam się wręcz zmuszać do dalszego czytania. Uważam, że można było tam sporo rzeczy wyciąć i całość tylko by na tym zyskała.
Zakończenie DUŻE TAK, reszta książki - raczej nie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: