Dodany: 18.01.2013 10:51|Autor: Sznajper
Antyalchemia dla Pani_Wu
1. Tymczasem każdy z alchemików pracował w samotności, w zaciemnionych pokoikach albo ukrytych lochach, poszukując wielkiej wygranej: kamienia filozoficznego albo eliksiru życia. Alchemicy byli zwykle chudzi, mieli zaczerwienione oczy, a ich brody właściwie trudno uznać za brody, raczej za grupki pojedynczych włosów, garnące się do siebie dla wzajemnej ochrony. Wielu alchemików nosiło też na twarzach mglisty, nieziemski wyraz, jaki jest skutkiem zbyt długiego przebywania w obecności wrzącej rtęci.
Nie chodzi o to, że alchemicy nienawidzili innych alchemików. Oni ich nie zauważali albo myśleli, że to morsy.
Dlatego też ich mała, pogardzana gildia nie aspirowała to statusu gildii tak potężnych, jak - powiedzmy - Złodziei, Żebraków czy Skrytobójców. Starała się wspomagać wdowy i sieroty po tych alchemikach, którzy z przesadną swobodą podeszli do cyjanku potasu, na przykład, albo przedestylowali jakieś ciekawe grzybki, wypili rezultat i weszli na dach, by tańczyć z wróżkami. Tych wdów i sierot nie było zbyt wiele, naturalnie, ponieważ dostatecznie długie kontakty z innymi ludźmi sprawiały alchemikom poważne trudności. Na ogół, jeśli już się żenili, to tylko po to, żeby ktoś mógł przytrzymywać im kolby.
Podsumowując: jedyną sztuką, jaką odkryli do tej pory alchemicy z X., była zamiana złota w mniej złota.