Dodany: 29.10.2007 14:13|Autor: ewa_86
Nie musimy być Żydówkami
Przed:
„Żydówek nie obsługujemy” – hm... Ta książka na pewno będzie o holokauście. Opowiadania? No cóż, pewnie autor nakreślił kilka krótkich obrazków z życia Żydów w czasie wojny, może bezpośrednio przed jej wybuchem. Lubię tę tematykę, może być ciekawie.
Po:
Wszyscy jesteśmy Żydówkami? Czyżby Mariusz Sieniewicz czerpał inspiracje z filmu Marka Koterskiego? Opowiadania zawarte w zbiorze są niewątpliwie intrygujące, sarkastycznie ironiczne, pogmatwane... W najmniejszym stopniu nie potwierdziły moich oczekiwań w stosunku do książki. Ale to dobrze. Chociaż...
Przesłanie Sieniewicza może być trudne do odczytania, jeśli poprzestaniemy na lekturze zaledwie kilku pierwszych opowiadań. Może się nam wtedy wydawać, że autor dał się ponieść fantazji, która wyniosła go na wyżyny absurdu. Ciężko dostrzec w nim jakikolwiek głębszy sens. Jednak im dalej, tym sprawa zdaje się jaśniejsza.
Żyjemy w świecie obłudy i zakłamania. Godzimy się na uczestnictwo w nieustannym przedstawieniu, bez zająknienia odgrywamy swoje role. Żebrak z ulicy co dzień rano rozpoczyna swój „performens”, a przechodnie-esteci sypią groszem, byle tylko odsunąć od siebie cierpienie. Skoro jest już ktoś, kto się poświęca, to my jesteśmy bezpieczni. Nawet niebo mamy w pewnym sensie zaklepane, otworzył nam je Wielki Performer umierając na krzyżu. Zapominamy, że do nieba trzeba wspiąć się po stromych schodach, bynajmniej nie ruchomych.
Skoro wszystko to tylko ułuda i my w głębi duszy zdajemy sobie z tego sprawę, to dlaczego nikt nie przerwie tego łańcucha zakłamania? Sieniewicz odpowiada krótko: „I tak nikt nie zawoła, że król jest nagi, bo świat skończyłby się w jednej chwili”*. Ludzie starają się zunifikować swoje zachowania, charaktery, siebie nawzajem. To się nigdy tak do końca nie uda. Dlatego od czasu do czasu trzeba wyłonić spośród tłumu jednostkę, zmienić ją w Żydówkę, napiętnować, zniszczyć, zmieszać z błotem. Przerzucić na nią wszystkie nasze frustracje i lęki. Dlaczego akurat Żydówka? Bo łączy w sobie dwoje najczęściej piętnowanych przedstawicieli ludzkości – Żyda i kobietę. Nie ma wdzięczniejszego obiektu do rzucania obelg. A kiedy już żądny krwi tłum wyrzuci z siebie wszystkie pokłady nienawiści, zaśnie snem sprawiedliwego, modląc się, by rano w lustrze nie ujrzeć... Żydówki.
Mariusz Sieniewicz jest bardzo przekonujący w tym, o czy opowiada. Ale nie na tyle, by do końca przeciągnąć mnie na swoją stronę. Gdyby świat rzeczywiście był taki, jak on go opisuje, jedyną sensowną rzeczą byłoby znalezienie wysokiego mostu, ciężkiego kamienia i wytrzymałego sznura i rzucenie się w odmęty Wisły albo innej rwącej rzeki. Skąd tak pesymistyczne przemyślenia u trzydziestopięciolatka? Chce kogoś przestraszyć? Sam stracił nadzieję? Czas po 1989 r. nazywa wojną. Szafuje hasłami: spisek, szpieg, gestapo. Czy nie jest to nadużycie? Tak wiele pytań. Może czas poszukać na nie odpowiedzi, zamiast krytykować istniejący porządek, nie podając żadnej alternatywy. Kto spróbuje?...
---
* M. Sieniewicz, „Żydówek nie obsługujemy”, wyd. W.A.B., Warszawa 2005, s. 179.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.