Dodany: 30.12.2012 18:18|Autor: safin

Przygoda z kompozytorem


Nie pierwszy to raz (i nie ostatni zapewne) zadecydowała okładka. Tak to już ze mną jest: nietypowa czcionka, przybrudzone barwy, ciekawy pomysł z nakładaniem się map na ilustracje, grzbiet koloru morskiego wystarczą, żebym wpadł jak pstrąg w galaretę. Wydawnictwo „Otwarte” - intrygująca nazwa oficyny, z którą zetknąłem się po raz pierwszy, i na którą od tej pory będę miał oko. Bo chociaż „Kompozytor burz” z nóg mnie nie zwalił, to jednak nie przysporzył mi także poczucia zmarnowanego czasu.

Osadzona w realiach XVII wieku powieść przedstawia historię młodego paryżanina, wybitnie utalentowanego skrzypka, który w wyniku niefortunnego splotu wydarzeń wyrusza w egzotyczną, ale także i ryzykowną podróż do nieskażonej cywilizacją kolebki Ziemi – na Madagaskar. Jego misją będzie odnalezienie pierwotnej melodii, którą według legendy anioły śpiewały, kiedy Bóg tworzył człowieka.

Nie ukrywam, że z różnych powodów przez przeważającą część czasu poświęconego na lekturę moją głowę zaprzątały inne myśli. Ale właśnie, czy świetna literatura nie ma za zadanie chwytać za serce, za gardło, za nadgarstek i bezwzględnie zmuszać do czytania i skupiania się na treści (mimo że za godzinę masz ważną konferencję, kluczowe spotkanie, wywiadówkę, mimo że zostawiłeś, zostawiłaś żelazko na gazie, a glonojad w twoim akwarium wymaga niezwłocznej interwencji dietetyka)? Moim zdaniem tak właśnie jest i w tym kontekście „Kompozytor” zadaniu nie sprostał. Piszę te słowa z wielkim żalem, gdyż mimo wszystko tkwi w tej książce coś urzekającego, jakiś nieuchwytny nastrój decydujący o tym, że czytelnikowi pozostaje do niej pewnego rodzaju sympatia.

Chociaż z reguły narracja prowadzona jest umiejętnie, to jednak w kilku miejscach drażnią wymuszone próby zbudowania napięcia, przy czym najczęściej suspens stosowany jest szablonowo, to znaczy na końcu rozdziału. Do tego narrator nie może się chyba zdecydować, które wydarzenie w życiu głównego bohatera zdeterminowało jego przyszłość. Pierwszy rozdział aktu pierwszego (powieść podzielona jest na akty, a te - na rozdziały) kończy zdanie dotyczące Matthieu i jego brata: „[...] ukradkowe słowa, wypowiedziane z angielskim akcentem wprost do ucha ich wuja, zmienią nie tylko ich własne losy, ale i ich najbliższych”[1]. Wszystko byłoby w zupełnym porządku, gdyby nie fakt, że pięćdziesiąt stron dalej widnieją słowa „[...] ołowiane chmury, zasnuwające niebo nad pałacykiem, odmieniły przeznaczenie Matthieu […]”[2]. Dwa przełomowe wydarzenia na przestrzeni kilkudziesięciu stron to na mój gust odrobinę za wiele.

Dodatkowo dają się zauważyć pewne niedociągnięcia jeśli chodzi o relacje głównego bohatera z innymi: moim zdaniem są one („płytkie” to mało powiedziane) płaskie. Mówi się o wielkim przywiązaniu Matthieu do brata, ale używa się do tego słów, których ładunek emocjonalny nie jest zbyt silny, analogicznie ma się sprawa wielkiej miłości bohatera. Zresztą, płaskie są także relacje bohater - czytelnik, co utrudnia pogrążenie się w klimacie powieści. Można jednak puścić to autorowi płazem, zważywszy, że nie mamy do czynienia z powieścią psychologiczną, a awanturniczą.

W rzeczy samej, gatunek sprawia, że można nie zwracać uwagi na wyżej wymienione mankamenty i poddać się wartkiej akcji (szczególną sposobność ma ku temu czytelnik w obfitym w wydarzenia akcie drugim). Zwolennicy powieści przygodowych, ale też literatury pokroju „Cienia wiatru” zdecydowanie powinni po „Kompozytora burz” sięgnąć, ponieważ znajdą tutaj wszystko, czego mogą zapragnąć: intrygującą fabułę i frapującą intrygę, mistyczną tajemnicę i tajemniczą miłość, a całość otulona jest delikatnymi dźwiękami, które bohater z łatwością wyodrębnia z szumu codzienności, zaś narrator (tym razem z wirtuozerią) opisuje.

Chociaż recenzja może się wydawać niepochlebna, nie było to moją intencją. Miałem zamiar podkreślić, że nie należy spodziewać się po książce nie wiadomo jakich przeżyć wewnętrznych ani refleksji. „Kompozytor burz” jest jednak wyśmienitym wyborem, jeśli jedyne, czego się szuka, to niezobowiązująca, nieaspirująca do miana intelektualnej powieści dekady lektura. Ot, lekka, średnio angażująca przygoda dla znużonych codziennością.



---
[1] Andrés Pascual, „Kompozytor burz”, przeł. Sylwia Mazurkiewicz-Petek, Wydawnictwo Otwarte, 2011, s. 26.
[2] Tamże, s. 76.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 788
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: