Dodany: 01.12.2012 20:44|Autor: librarian

Pisane delikatnie


Uwielbiam takie książki, które czyta się niespiesznie i wiele razy.

"Książka" powstała w wyniku niezliczonej liczby rozmów autora z rodziną. Jej osnową są przedmioty-preteksty, takie jak Telefon, Maszynka do włosów, Ekspres do kawy, Pistolet, Obrączka, nawet utwór pisany przez syna i wnuka, który staje się Książką - jeszcze jednym przedmiotem do Rodzinnego Muzeum Rzeczy.

Wokół przedmiotów snują się opowieści, czasem zwykłe-niezwykłe scenki z życia, czasem nie wprost opowiedziane relacje i uczucia. W ogóle w "Książce" wiele jest rzeczy tylko zaznaczonych, niedomówionych, nieoświetlonych. Mamy wrażenie, że oglądamy obraz mający za tło przełomowe wydarzenia historyczne, jeden z tych, na których dużo się dzieje, takich jak na przykład "Szkoła Ateńska" Rafaela. Stoimy w ciemnościach i tylko raz po raz autor, za pomocą któregoś z rozmówców, rzuca na obraz snop światła i wyłapuje pojedynczą scenę, przedmiot lub twarz, na której maluje się jakieś żywe uczucie albo grymas, może złość, albo tkliwość lub zniecierpliwienie, bardzo często strach czy rozpacz, czasem łagodność, i czasem uśmiech. Wiemy, że obraz jest kompletny, ale nigdy nie zobaczymy go w całości, musimy sobie opowiedzieć całą resztę: zarówno rzeczy i sceny, które nie zostały nigdy oświetlone, jak i te, które nam umknęły.

Pierwszy raz zdarzyło mi się, że po skończeniu książki niemal od razu zaczęłam jej lekturę od nowa.

Zwykle po przeczytaniu dobrej książki przeżywam klasyczny niedosyt, żal mi, że się już skończyła, ale rozumiem, że nastąpił nieodwołalnie koniec tej historii i ze smutkiem towarzyszącym porzuceniu postaci, w których życiu z zainteresowaniem uczestniczyłam, ale i z rezygnacją odkładam dzieło na półkę lub odnoszę do biblioteki. Potem przez pewien czas czuję pustkę, i nawet jakąś tęsknotę za bohaterami, wracam do nich myślą.

W tym jednak wypadku wiedziałam, że chcę "Książkę" przeczytać jeszcze raz. I to natychmiast. Doszedłszy do ostatniej strony, powróciłam do początku i bez większego namysłu zagłębiłam się ponownie w lekturę. Sprawiła to zapewne poszarpana i niechronologiczna narracja, która w każdej kolejnej odsłonie tylko na chwilę oświetla małą partię ogromnego płótna. Z tych oświetlonych fragmentów czytelnik chętnie i niespiesznie buduje sobie obraz rodzinnych powiązań, przeżyć, detali emocjonalnych. Tłem obrazu jest oczywiście Historia; sama w sobie będąc w innych książkach przedmiotem opisów czy analiz, w tym przypadku jednak jest mniej ważna. Oczywiście znajomość realiów pomaga umiejscowić bohaterów w konkretnym czasie i rzeczywistości i zrozumieć, co się dzieje, ale najważniejsze są tu dzieje rodziny, ta mniejsza historia. Najważniejsze są relacje, życie wewnętrzne, więzi rodzinne, charakter bohaterów. To wszystko stanowi przedmiot "Książki".

I to wszystko jest pokazane subtelnie, z zastanowieniem i troską. Ciekawości narratora, który jest obserwatorem i badaczem, towarzyszy ogromna tkliwość. To ona sprawia, że czyta się "Książkę" jako rzecz najnaturalniejszą w świecie, jakby wiedziało się, że autor znalazł najlepszy z możliwych sposobów pisania, aby, jak sam powiedział, w "delikatny sposób wpisać małą historię rodziny w dużo większą, ze zrozumieniem i empatią, ale i z wyostrzonym spojrzeniem"*.

Przewaga zrozumienia i empatii sprawia, że i w nas budzą się zrozumienie i empatia dla bohaterów, a kto wie, może nawet przenoszą się, tak pięknie wzbudzone, poza książkę, w nasze życie.

Stawiam "Książkę" na półce obok ostatnio przeczytanych w zachwycie "Włoskich szpilek" i "Domu na Rozdrożu"; pasuje do nich nie tylko ze względu na tło historyczne (druga wojna światowa, PRL), ale przede wszystkim dzięki niespiesznemu, refleksyjnemu stylowi narracji i uczuciom, jakie wzbudza.

Gorąco polecam na jesienno-zimowy wieczór.



---
* Justyna Sobolewska, "Rozmowa z Mikołajem Łozińskim. Rodzinne pole minowe", "Polityka" z dn. 2 marca 2012.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3531
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: nnbobak 10.04.2013 08:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwielbiam takie książki, ... | librarian
Ta Książka to książka dla mojego taty z tego co widzę, jest to komplement zaznaczam a nie wypomnienie. Muszę powiedzieć że samo nazwanie książki Książką, jak dla mnie nadało jej wręcz mistyczny charakter, trochę jak Biblia i "biblios".
Użytkownik: zielkowiak 17.08.2015 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwielbiam takie książki, ... | librarian
A na mnie ta książka nie zrobiła specjalnego wrażenia. W przeciwieństwie do "Pensjonatu", także nieśpiesznie pisanego "Pensjonatu" Pazińskiego, który podobał mi się ogromnie.
Użytkownik: librarian 29.09.2015 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: A na mnie ta książka nie ... | zielkowiak
Nie znam "Pensjonatu", chetnie przeczytam. Dzieki.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: