Dodany: 28.11.2012 20:35|Autor: Literadar

Jutro skończę dwadzieścia lat


Rec. Piotr Tomza
Ocena: 4,5 / 6


O nowej powieści kongijskiego pisarza warto mówić zaczynając od końca. Bo jej zakończenie jest piękne. Piękne. Aż czuje się – podkradając metaforę Mabanckou – mrówkę w oku. Wzruszenie. Tyle wiary, nadziei i mądrości w marzeniu kilkunastoletniego chłopaka o dorosłości. Miłości też, jasna sprawa, bez niej nie miałoby to w ogóle sensu.

"Jutro skończę dwadzieścia lat" to już czwarta wydana po polsku powieść Alaina Mabanckou (wszystkie, w tłumaczeniach Jacka Giszczaka, zawdzięczamy krakowskiemu wydawnictwu Karakter, nieocenionemu w poszukiwaniach ważnej literatury na peryferiach świata). W trzech poprzednich autor dał się poznać przede wszystkim jako prześmiewca. Kpił, ironizował, tworzył karykatury. Raz mu to wychodziło lepiej, raz gorzej, konwencja była jednak podobna. Inteligentne jaja. Z kolonializmu, postkolonializmu, z Europejczyków w Afryce, Afrykańczyków w Europie itd. Z wszystkiego. Tymczasem okazuje się, że zamiast przebierać się za kpiarza, powinien jak najwięcej pisać o emocjach i o uczuciach. W każdym razie jest w tym o wiele bardziej przekonujący (co nie znaczy, że "Kielonek", "African Psycho" czy "Black Bazar" to gnioty, broń Boże).

W tekście reklamowanym przez wydawcę jako "Cudowne lata" w Afryce (to porównanie równocześnie spłyca i sporo wyjaśnia) Mabanckou wchodzi w skórę dziesięcioletniego chłopaka i patrzy na świat jego oczami. Czy raczej: przeżywa. Zakochanie, przyjaźń, relacje z matką, z przybranym ojcem, z rodzeństwem. Trochę złych, ale znacznie więcej dobrych emocji. Dobrych w tym najbardziej podstawowym sensie.

Tłem dla wydarzeń dziejących się w jego prywatnym świecie pomiędzy podwórzami domów w dzielnicy Trzysta, Wielkim Targiem a warsztatem krawieckim pana Mutombo są polityczne wstrząsy, których echa dochodzą do Point-Noire za pośrednictwem Głosu Ameryki. Michel i jego ojczym z wypiekami na twarzy słuchają radiowych wiadomości o tym, co właśnie dzieje się w Iranie, Kambodży czy Republice Środkowoafrykańskiej (końcówka lat siedemdziesiątych XX wieku – co tu dużo gadać, trochę się działo, zresztą jak zawsze). Zasłyszane nowiny chłopak interpretuje po swojemu. Niestety, ze szkodą dla czytelnika. Stylizacja na naiwno-mądre przemyślenia dziesięciolatka o filozofii i polityce jest – żeby wyrazić się najbardziej wprost – nieudana. Taka na siłę fajna, a przez to całkiem nieautentyczna. Wbrew intencji autora zza chłopaka wystaje przemądrzały dorosły i zagłusza.

Stąd zresztą to wcześniejsze zastrzeżenie, by zacząć od końca. Pierwsze strony to bowiem taka właśnie mocno napuszona, a niby niewinna rozprawka o „marksizmie”, „burżuazji” itd. Można się zrazić, a byłoby szkoda.

Tym bardziej że "Jutro skończę dwadzieścia lat", szczególnie kiedy trafia do polskiego (zachodniego w ogóle) odbiorcy, ma jeszcze jeden wyjątkowy walor ("jeszcze", bo przede wszystkim jest bardzo – to może najodpowiedniejsze słowo – ładnym zapisem dorastania). Otóż z książki Mabanckou czytelnik może się dowiedzieć, że w Afryce też żyją ludzie. Mało? O nie! To jest stwierdzenie wręcz rewolucyjne. Żyją. Nie tylko umierają na straszne choroby i w wyniku „wojen plemiennych”, ale żyją. Trochę inaczej mieszkają i mają nad łóżkami moskitiery, ale większość problemów, z którymi zmagają się na co dzień, może wydać się dziwnie znajoma. Sceneria też nie różni się tak wiele, jakby się to mogło wydawać. Kongo. Nie ma się co bać.



Piotr Tomza jest autorem bloga: www.tomza.net/jezykpisany/.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2333
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: carmaniola 29.11.2012 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Rec. Piotr Tomza Ocena: ... | Literadar
No, nie nadążam za tym facetem, nie nadążam! Nie uciekaj króliczku!:-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: