Po długim, długim okresie wyczekiwania trafił wreszcie w moje ręce kolejny tom “Estetyki japońskiej” - trzeci z kolei –
Estetyka japońska: Estetyka życia i piękno umierania (antologia;
< praca zbiorowa / wielu autorów >)
.
I oczywiście, nie mogłam czytać po kolei skoro zawierał on esej Jun'ichirō Tanizakiego pt. “Pochwała cienia”. Ledwie więc przemknęłam przez wstęp pani Krystyny Wilkoszewskiej, zanurzyłam się w świat cieni Tanizakiego. I nie zawiodłam się. Napisany pięknym językiem – doskonały przekład Henryka Lipszyca – wyraziście oddaje różnice w postrzeganiu piękna przez ludzi Wschodu i Zachodu. Jako podstawę dla porównań przyjął Tanizaki odmienny stosunek kultur do światła i cienia: Zachód hołdujący ideałowi światła i jasności, oraz Wschód gloryfikujący cień, jako lepiej korespondujący z wyznawaną przez nich ulotnością i przemijalnością otaczającej ich rzeczywistości, cenioną wieloznacznością wypowiedzi i niedopowiedzeniem...
“Dlaczego skłonności do szukania piękna w ciemności występują z taką siłą tylko u ludzi Wschodu? “ - pyta Tanizaki. “Mogę się mylić, ale nie wydaje mi się, aby ludzi Zachodu – mimo że w ich dziejach także była epoka, w której nie znano elektryczności, gazu i ropy naftowej – cechowało umiłowanie cienia”. (s. 98-98)
Na pewno “umiłowanie cienia” nie cechuje nas w takim stopniu, w jakim głosi jego pochwałę pisarz, który poprzez ten esej jawi mi się jako postać jednego z bohaterów jego minipowieści “
Niektórzy wolą pokrzywy (
Tanizaki Jun'ichirō)
”. W wielu jednak wypadkach moje wybory byłyby zapewne podobne do wyborów pisarza. Co prawda, nie bez znaczenia jest niezwykle plastyczny i sugestywny zarazem opis. Okazuje się, że pięknie opisany, nawet, “wychodek” może stać się przedmiotem naszych zachwytów. ;-)
= = =
“Papier wynaleźli Chińczycy. Podczas gdy zachodni papier nie budzi w nas szczególnych emocji i traktujemy go czysto użytkowo, faktura papieru chińskiego lub japońskiego daje szczególne poczucie ciepła i przynosi odprężenie. Niby ta sama biel a jakże różnią się arkusze papieru zachodniego od bieli naszego hōsho [gami] albo shiro-karagami! Powierzchnia papieru zachodniego zdaje się odbijać światło, nasz tymczasem zachowuje się jakby je obejmował i wchłaniał tak, jak puszysta powierzchnia pierwszego śniegu.
W dotyku miękki, nie szeleści przy zginaniu lub zgniataniu, jest bezgłośny i sprawia wrażenie, że podobnie jak liść drzewa zawiera w sobie wilgoć”. (s. 83)
“Od pewnego czasu importujemy sporo kryształów z Chile, jednak w porównaniu z japońskimi wydają się zanadto przezroczyste. Znane od dawna japońskie kryształy wydobywane w rejonie Kōshā także mają przejrzystość, ale jest ona odrobinę zmącona, co dodaje im dostojeństwa. Wolimy, jeżeli – jak w opalizującym krysztale – znajdzie się, zatopiona w środku, drobinka nieprzezroczystej obcej substancji. [...] Nie jest tak, że nie lubimy niczego, co błyszczy, ale prawdą jest, że nad tani połysk przedkładamy głębokie półcienie, to przyćmione światło – czy to na naturalnym kamieniu, czy też w dziele rąk ludzkich – które natychmiast przywodzi na myśl ów szlif starości. „Szlif starości” brzmi ładnie, ale naprawdę to brud ludzkich rąk wtarty do połysku. [...] Jeżeli prawdę powiada aforyzm, że „piękne jest zimne”, to uprawnione będzie także określić piękne jako przybrudzone.[...] Kiedy ludzie Zachodu wykryją najdrobniejszy pyłek brudu, bez pardonu go usuwają, my na Wschodzie tymczasem, pieczołowicie go zachowujemy, ba, idealizujemy”. (s. 84)
“[...] dziś piękno japońskiego pokoju to nic innego jak gra odcieni półmroku o różnej intensywności.
Prostota japońskiego pokoju budzi u ludzi Zachodu zdumienie – mają wrażenie, że widzą nagie szare ściany bez żadnych upiększeń. Cóż, można ich zrozumieć, ale dzieje się tak, ponieważ nie potrafią przenikną tajemnicy półmroku. A my, jakby nawet tego znikomego światła było nadto, jeszcze się przed nim osłaniamy dobudowując już poza pokojami, dokąd promienie słoneczne mają i tak utrudniony dostęp, werandy okalające dom i przekrycia dachowe nad gankiem. Blade światło od ogrodu sączy się przez papier, którym wyklejone są ścianki shōji i, jakby ukradkiem, przenika do pokoju”. (89-90)
“Na tym polegał geniusz naszych przodków, że osłaniając, dla kaprysu, pustą przestrzeń przed światłem, wypełnili zrodzony w ten sposób świat cienia aurą tajemniczego piękna yūgen, wspanialszego od najwspanialszych fresków i ornamentów.
[...] my, ludzie Wschodu stwarzamy piękno z cieni, które odszukujemy w banalnych, najmniej oczekiwanych miejscach. [...] Tacy już jesteśmy, że piękno znajdujemy nie w rzeczach, lecz w smugach cienia, które powstają przez oddziaływanie rzeczy na siebie, w grze światła i cienia. Fosforyzujący klejnot w ciemności mieni się światłem i barwą, w blasku dnia gubi gdzieś czar szlachetnego kamienia. Nie ma piękna bez cienia”. (s. 98.)
= = =
Jun’ichirō Tanizaki “Pochwała Cienia” , przeł. Henryk Lipszyc, w:
Estetyka japońska: Estetyka życia i piękno umierania (antologia;
< praca zbiorowa / wielu autorów >)
, Universitas, 2005
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.