Dodany: 17.11.2012 22:48|Autor: Marylek

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Stanąć na nogi
Sacks Oliver

Zmiana punktu widzenia i co z tego wynikło


Oliver Sachs znany jest z błyskotliwych relacji przypadków najdziwniejszych i budzących zainteresowanie nawet medycznych laików. Kolejne jego książki stają się bestsellerami, rozchwytywane są przez fanów. Wielbiciele stylu autora mogą sięgać po wszystkie „w ciemno”. Oto więc kolejna pozycja – „Stanąć na nogi”. Tym razem opisywany przypadek jest tylko jeden: Oliver Sacks po zerwaniu mięśnia czworogłowego lewej nogi.

Bardzo osobista to książka. Inna niż wszystkie. Na stu osiemdziesięciu stronach Sacks opisuje ze szczegółami wypadek, jakiemu uległ, późniejszą hospitalizację i rekonwalescencję. Już sam fakt zmiany perspektywy patrzenia, zmiany pozycji lekarza na pozycję pacjenta wart byłby zainteresowania. Ale Sachs idzie dalej: z pełną otwartością analizuje obawy i lęki, jakie towarzyszyły mu, gdy był pacjentem. Robi to z taką szczerością, że momentami prawie ociera się o ekshibicjonizm; równocześnie jednak rozważania te bliskie będą każdemu, kto jako pacjent zetknął się z bezosobowym, przedmiotowym traktowaniem przez tych, z których strony liczył na pomoc, wytłumaczenie problemów, empatię.

Zaczyna się już w momencie przyjęcia do szpitala: „- Egzekucja jutro – powiedział lekarz w izbie przyjęć. Wiedziałem, że musiał powiedzieć »Operacja jutro«, ale poczucie, że idę na egzekucję zmieniło jego słowa. (…) Na groteskowe fantazje nakładała się rzeczywistość przyjmowania do szpitala, systematyczna depersonalizacja, która towarzyszy przedzierzgiwaniu się w pacjenta. Prywatne ubranie zastępuje biała koszula nocna, przegub dłoni otacza bransoletka identyfikacyjna z numerem. Człowiek poddany instytucjonalnym rygorom i przepisom przestaje być wolny, zostaje pozbawiony praw, odseparowany od świata. Jest to dokładnie taka sama procedura, jaka towarzyszy zamykaniu w więzieniu (…). Człowiek przestaje być osobą – staje się pensjonariuszem, rozumie, że chodzi o opiekę, ale i tak jest to przerażające. W trakcie formalności przyjmowania poddałem się całkowicie owemu przerażeniu idącemu z poczucia całkowitej degradacji (…)”[1].

Pamiętać należy, że są to refleksje lekarza, człowieka, dla którego szpital jest drugim domem, a rzeczywistość tej placówki - dobrze znaną codziennością. Ale Sachs jest również wrażliwym człowiekiem i urodzonym humanistą; tym bardziej wstrząsające są jego odczucia i obserwacje.

A potem jest jeszcze gorzej. Obojętność prowadzącego chirurga i jego asystenta, nieodpowiadanie na pytania, zbywanie lęków i wniosków z samoobserwacji, lekceważenie obaw pacjenta, ignorowanie tego, co usiłuje on powiedzieć, całkowita niemożność porozumienia - wszystko to odczuwane jest przez Sacksa jako pogarda i odtrącenie. Jako odarcie z ludzkiej godności. Z pewnością nie on jeden tak to odczuwał, jednak właśnie on miał odwagę napisać o swoich przejściach. Dodać należy, że personel szpitala (jednego z najlepszych w Londynie) wiedział, iż pacjent jest profesorem neurologii. Jednak na prośbę o rozmowę lekarz odpowiada: „Doprawdy, nie będę tracił czasu na pana »odczucia«. Jestem zajęty, czeka na mnie robota”[2]. Tym sposobem Sacks, tak samo przerażony, jak każdy w jego sytuacji, zostaje zepchnięty do „piekła, jakim jest brak porozumienia”[3].

Po całkowitym odzyskaniu sprawności i solidnym przygotowaniu teoretycznym Sachs ujął swoje rozważania w formę artykułów opublikowanych w fachowych czasopismach, dla laików zaś napisał książkę, w której wielu byłych i obecnych pacjentów, nie tylko mających problemy z chodzeniem, może odnaleźć siebie. Jest to jednocześnie afirmacja życia, znaczenia pomocy innych ludzi w sytuacjach kryzysowych, docenienie roli muzyki, przyrody, własnej woli walki. I wskazówka, żeby zdrowi zwrócili uwagę na swoje podejście do chorych, bo będąc pacjentem, zauważa Sachs specyfikę tego stanu: „Radując się błogim słońcem zauważyłem, że ci, co nie byli pacjentami, omijali mnie z daleka: studenci, pielęgniarki i odwiedzający. (…) Poczułem wyraźnie, co znaczy należeć do wyklętej kasty pacjentów, wykluczonych ze społeczeństwa litością i odrazą, jaką wzbudzały nasze białe szlafroki. (…) Zdałem sobie sprawę, jak bardzo w przeszłości ja sam wzdragałem się na widok pacjentów, jednak wówczas sobie tego nie uświadamiałem. Dopiero teraz, sam będąc pacjentem, uzmysławiałem sobie, jaką budzę odrazę, jak ludzie zdrowi trzymają się od chorych z daleka”[4].

Autor nie byłby sobą, gdyby nie okrasił swoich rozważań potężną dawką przemyśleń filozoficznych, odniesieniami do literatury, cytatami z ulubionych wierszy. Szczegółowo analizuje każdy dzień spędzony w szpitalu, każdą zmianę nastroju i wynikające z tego implikacje, własne koszmary senne.

Książka prowokuje do wielu przemyśleń. Polecam ją tym, którzy, podobnie jak ja, lubią dzielić włos na czworo.



---
[1] Oliver Sacks, „Stanąć na nogi”, przeł. Ewa Mikina, wyd. Zysk i S-ka, 2011, s. 35.
[2] Tamże, s. 86.
[3] Tamże, s. 88.
[4] Tamże, s. 136.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8927
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.11.2012 17:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Oliver Sachs znany jest z... | Marylek
Że tak nieśmiało zapytam :-)- czy ona Twoja?
Użytkownik: Marylek 19.11.2012 18:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Że tak nieśmiało zapytam ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Owszem. :)
Odłożyć dla Ciebie?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.11.2012 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem. :) Odłożyć dla C... | Marylek
Rozsądek powiada: NIE! Ale nienasycona dusza maniakalnego czytelnika pokornie miauczy: taaak!
Użytkownik: Marylek 19.11.2012 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozsądek powiada: NIE! Al... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ona cieniutka jest ma 182 strony. Cóż to dla Ciebie, pikuś! ;) Poza tym miauczeniu nie potrafię się oprzeć, już odkładam.

Nie mów do mnie o rozsądku po wczorajszym spotkaniu, na którym miałam NIC nie pożyczać. A przywiozłam nawet jedną Twoją: "Wypędzeni do raju". Wszystko przez Warwiego, powiadam Ci... ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.11.2012 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ona cieniutka jest ma 182... | Marylek
Hahahaha! Od kiedy to ja już mam NIC nie pożyczać, wolę nie mówić! Aktualnie koło łóżka leży mi piramida 10 "lektur obowiązkowych", z których dwie mają ponad 600 stron, a 4 są cienkie, ale za to konkretne ("Mózg", "Psychologia", "Psychiatria" i "Schizofrenia" z serii "Szerokie horyzonty" GWP), z drugiego stosika zerka na mnie kusząco zakupiony półtora miesiąca temu Pratchett (nie całkiem nowy - "Łups" - ale jeszcze nie czytałam) i jeszcze parę takich różnych, a z półki patrzą z wyrzutem jakieś pięćdziesiąt cztery sztuki pożyczek, z których część zalega już dobre pół roku, o ile nie więcej...
Użytkownik: Marylek 19.11.2012 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Hahahaha! Od kiedy to ja ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Pół roku, haha! Cóż za śmiesznie krótki okres czasu!
Ja tam wolę nawet nie liczyć (lat w niektórych przypadkach), choć to dziwne jest, bo właściwie cały czas coś czytam. Przyznaję jednak ze skruchą, że czasem akcja Własna Półka wchodzi mi trochę w paradę... Ale ciiii!

"Łups" przeczytałam, jednak "Zimistrz" wciąż zalega... :(
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.11.2012 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Pół roku, haha! Cóż za śm... | Marylek
A to ja odwrotnie, "Zimistrza" mam już przeczytanego :-)
Użytkownik: kocio 22.11.2012 00:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Oliver Sachs znany jest z... | Marylek
Hm, ja akurat miałem w ostatnich latach raczej miłe doświadczenia w szpitalach - kiedyś w prywatnym, niedawno w państwowym. To znaczy męczące i bolesne było samo bycie i merytoryka, natomiast personelowi nie mam nic do zarzucenia, mogę nawet powiedzieć, że był bardzo fajny.

Ciekawe, czy to miało związek z tym, że to były dość powszechne zabiegi, a nie jakieś większe jednostki chorobowe, czy po prostu w dobre miejsca trafiłem.
Użytkownik: Marylek 22.11.2012 07:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, ja akurat miałem w os... | kocio
Miejsce gdzie trafił Sacks było bardzo dobre i merytorycznie opiece nie można było nic zarzucić. Operację też wykonano prawidłowo. Niższy personel - pielęgniarki, terapeuci - był super i bardzo pomocny. Natomiast rozmawiać nie chcieli lekarze - formalny obchód i do widzenia. Sacks po pierwsze był wystraszony, ale po drugie miał dziwne objawy neurologiczne, fantomowe, nie czuł nogi, wydawało mu się, że nie jest jego, albo że jej wcale nie ma, miał też w związku z tym hustawki nastrojów, nocne koszmary, zwidy. Gdyby ktokolwiek porozmawiał z nim wtedy, uspokoił, potraktował go jak człowieka nie jak przedmiot - wystarczyłoby. To neurolog, bał się, że coś z mózgiem ma nie tak, skoro mózg "nie widzi" nogi, znał takie przypadki z własnej praktyki lekarskiej. Nie znalazł się nikt taki i to było chyba Sacksa największą traumą, na pewno znacznie większą niż sam niedowład nogi.
Użytkownik: Marylek 22.11.2012 08:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, ja akurat miałem w os... | kocio
Jeszcze mi się coś przypomniało, Kociu.

Lat temu sporo ciotka mojej koleżanki, starsza osoba, dostała skierowanie na rehabilitację nóg. Poszła tam, musiała rozebrać się od pasa w dół do zabiegu, a po jego zakończeniu miała przejść przez korytarz na kolejny zabieg do sąsiedniego pomieszczenia. Gdy zaczęła się ubierać ktoś ją tam obsztorcował, żeby się nie wygłupiała, po co, strata czasu, przecież znów się trzeba będzie rozebrać obok. A ludzie czekają. I ta ciotka przemaszerowała w samych majtkach przez korytarz pełen czekających na swoją kolej pacjentów. To była jej pierwsza i ostatnia tam wizyta, zrezygnowała z tych zabiegów, stwierdziła bowiem, że nikt jej w życiu tak nie upokorzył.

A ciekawe w tej historii jest to, że ta ciotka w czasie wojny była więźniarką w Ravensbrück. Upokorzenie na przychodnianym korytarzu było większe.
Zobacz, jak wszystko jest subiektywne!
Użytkownik: sowa 26.11.2012 23:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze mi się coś przypo... | Marylek
W obozie jesteś w rękach wroga i wiesz, że ten chce cię upokorzyć, złamać, zniszczyć. Ale kiedy przez swoją bezmyślność, obojętność, niewrażliwość upokarza cię ktoś, komu zaufałaś, kto ma ci pomóc? Wcale się nie dziwię, że dla tej pani to było trudniejsze do zniesienia.
Użytkownik: Marylek 27.11.2012 08:12 napisał(a):
Odpowiedź na: W obozie jesteś w rękach ... | sowa
A wiesz, że w ten sposób na to nie popatrzyłam? Masz rację!
Użytkownik: nainala 25.11.2012 18:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, ja akurat miałem w os... | kocio
Mam podobne wspomnienia jak Ty. Mając 17 lat znalazłam się w szpitalu reumatologicznym w Sopocie na oddziale dziecięcym i przeleżałam tam rok i 4 miesiące z przerwą 2 miesięczną na sanatorium. Atmosfera była iście rodzinna. Lekarze z ogromnym poświęceniem, a personel niższy to same ciocie. Zastępowały one mniejszym dzieciom mamy. Dzieciaki leżały kilka lat, a jeden chłopiec mając 15 lat przeleżał 12 na oddziale. Nie wiem czy informowanie pacjenta, zwłaszcza tak małego, jest konieczne. Dzieciaki o swoich schorzeniach rozmawiały niemalże jak lekarze, z dawkami leków, opisywaniem zabiegów z detalami. Trudno było tego słuchać, ale cóż, taka chyba specyfika oddziałów dziecięcych, gdzie leczenie trwa latami. To był mój jedyny kontakt ( dłuższy ) ze szpitalem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: