Dodany: 26.08.2007 14:32|Autor: tyneczek
mój pierwszy konkurs ;)
Witam :)
Jest to mój pierwszy konkurs, więc proszę o wyrozumiałość ;). Nie wiem czy fragmenty, które wybrałam są odpowiednie (być może za łatwe, albo za trudne), ale ta konkursowa idea dzielenie się wiedzą na temat poznanej literatury tak mnie urzekła, że wręcz nie mogłam się powstrzymać.
Zasady klasyczne - przedstawiam 10 fragmentów, proszę o podanie tytułu i autora utworu. Bez punktacji i rywalizacji- czysta zabawa :). Zaczynamy !
1. ,Poza tym miała kota i grywała na gitarze. W te dni, kiedy było mocne słońce, myła głowę i razem z kotem- rudym, tygrysio pręgowanym kocurem- siadała na schodkach przeciwpożarowych i brzdąkając na gitarze suszyła sobie włosy. Ilekroć słyszałem tę muzykę, podchodziłem cicho do okna. Grała bardzo dobrze, a czasem tez śpiewała. Śpiewała chrapawym głosem dorastającego chłopca. Znała wszystkie przeboje Cole Portera i Kurta Weilla; specjalnie lubiła piosenki z ,Oklahomy', będące wszędzie nowością tamtego lata. Jednakże w pewnych chwilach grywała pieśni, które kazały się zastanawiać, gdzie mogła się ich nauczyć, skąd właściwie pochodziła. Szorstko-tkliwe śpiewki włóczęgów, o słowach zalatujących sosnowym lasem czy prerią. Jedna brzmiała ,Ja nie chcę spać, nie chcę umierać, tylko wędrować po pastwiskach nieba'- i ta widocznie sprawiała jej największą przyjemność, bo często śpiewała ją jeszcze długo, choć włosy już jej wyschły, słońce zaszło, a w zmierzchu zapalały się światła w oknach'
2., Bądź co bądź postanowiłem najpierw przyjrzeć się i nie zaczynać tego wieczoru gry na większą skalę. Gdyby nawet tego wieczoru coś się zdarzyło, to zdarzyłoby się nieoczekiwanie i niepostrzeżenie- tak przypuszczałem. Przy czym trzeba było również nauczyć się grac, bo pomimo tysięcy opisów ruletki, które czytałem zawsze tak chciwie, absolutnie nic nie rozumiałem w jej urządzeniu, dopóki sam nie zobaczyłem.'
3. , Nagle wypatrzył Christine, pokazywała dłonią wybrane melony, ważyła w dłoni, przykładała ucho jak do tykającego cicho zegarka. Udawała znawcę. Z drugiego okna: zatoka. Prawie na styku nieba z jarzącą się wodą czerwony koraliczek, który rozpływał się w załzawionym oku. Francuzka wyruszyła na pełne morze. Popatrzył na zegarek, dochodziła dziesiąta. Oni mogą się spóźnić, niełatwo zebrać tak poważną kwotę, zresztą diabli wiedzą, jaki podstęp obmyślili...'
4. , Ale nagle usłyszała naokoło siebie jakieś bezładne syki i gwizdy, a zaraz potem tupot tysiąca nóżek za ścianami: jednocześnie tysiące małych świeczek zabłysło we wszystkich szparach podłogi. Nie były to jednak świeczki, o nie ! To były małe, błyszczące oczki i Klara zobaczyła, że zewsząd wyglądają myszy i starają się wydostać z ukrycia. ,Tup -tup-tup'- rozległo się dookoła i coraz gęstsze tłumy myszy galopowały we wszystkich kierunkach wreszcie ustawiły się w równe szeregi tak, jak Fred ustawiał swoich żołnierzy, kiedy miała rozpocząć się bitwa.'
5. , Zawsze był pan zagorzałym głosicielem teorii, według której po odcięciu głowy życie człowiek się urywa, człowiek zamienia się w popiół i odchodzi w niebyt. Miło mi zakomunikować panu w obecności mych gości, aczkolwiek mogą oni posłużyć jako dowód prawdziwości zgoła innej teorii, że teoria pańska jest równie solidna jak błyskotliwa. Zresztą wszystkie teorie są siebie warte. Jest między nimi i taka, która głosi, że każdemu będzie dane to, w co wierzy. Niech się tak zatem stanie. Pan odchodzi w niebyt, a ja, wznosząc toast za istnienie, z radością spełnię ten kielich, w który pan się przekształcił.'
6. , Katastrofa wydarzyła się o piątej nad ranem; właśnie zaczynało świtać. Oficerowie wachtowi skoczyli natychmiast na tył statku i z największą uwagą badali wokół wody oceanu. Nie zauważyli niczego, poza silnym wzburzeniem fal w odległości około sześciuset metrów, jak gdyby woda w tym miejscu została gwałtownie skłócona. Określono dokładnie położenie statku, po czym ,Moravian' popłynął w dalszą drogę bez wypadku. Czy natknął się na skałę podwodną, czy może na olbrzymi wrak? Nikt nie miał pojęcia. Gdy jednak w suchym doku zbadano spód parowca, okazało się, że część kilu została strzaskana.
Poważny wypadek uległby zapewne zapomnieniu jak wiele innych, gdyby nie powtórzył się w trzy tygodnie potem w identycznych warunkach. Tym razem jednak nabrał olbrzymiego rozgłosu, gdyż statek, który padł ofiarą tej nowej katastrofy, należał do najsławniejszego towarzystwa żeglugowego w Anglii.'
7. , I rosła moja władza na słuchaczami. Coraz to silniej trzymałem ich na uwięzi. Z dnia na dzień wzmagała się cześć, z jaką zwracano się do mnie, gdziekolwiek się pojawiłem, i graniczyła niemal z uwielbieniem świętych.
Religijny szał owładnął miastem. Kto żyw, biegł do klasztoru przy lada sposobności, nawet w dni powszednie, by ujrzeć ojca Medarda, by z nim zamienić choć kilka słów.
Wtedy zrodziła się we mnie myśl, że jestem szczególnym wybrańcem nieba. Tajemnicze okoliczności towarzyszące mojemu urodzeniu w świętej miejscowości, na znak rozgrzeszenia mojego zbrodniczego ojca, cudowne zdarzenia z pierwszych lat mojego dziecięctwa, wszystko to wskazywało, że mój duch, zetknąwszy się bezpośrednio z niebem, już tu na ziemi wznosi się ponad rzeczy ziemskie, tak że nie należę do świata i do ludzi, lecz przebywam śród nich, by im nieść zbawienie i pociechę. '
8. ,Odejść jednak znaczyło przekreślić te, może nikłą, może w wyobraźni tylko istniejącą szansę, którą ukrywała przyszłość. A więc lata wśród sprzętów, rzeczy, których dotykaliśmy wspólnie, w powietrzu pamiętającym jeszcze jej oddech? W imię czego? Nadziei na jej powrót? Nie miałem nadziei. Ale żyło we mnie oczekiwanie, ostatnia rzecz, jaka mi po niej została. Jakich spełnień, drwin, jakich mąk jeszcze się spodziewałem? Nie wiedziałem nic, trwając w niewzruszonej wierze, że nie minął jeszcze czas okrutnych cudów. '
9. , Kiedy już uspokoił przyśpieszony oddech, a jego tętno wróciło do normy, uświadomił sobie nagle, że nie ma pojęcia, kim jest naprawdę. Znał tylko swoje nazwisko -[...]- i to było wszystko. Nie wiedział ile ma lat, skąd przybył, dokąd się udaje i dlaczego. Tak go to zaskoczyło, że przez chwilę oddech zamarł mu w piersiach, a zaraz potem serce zaczęło tłuc się jak oszalałe.
Pośpiesznie wypuścił powietrze z płuc.
Świetliki na wietrze...'
10. , Wziąłem patyk i zabrałem się do rysowanie mojego domu na piasku. Nie miałem nawet chwili wahania, wiedziałem dokładnie jak ma wyglądać dom [...]. Miał być wysoki i wąski, ozdobiony mnóstwem balkonów, schodów i wieżyczek. Na pierwszym piętrze zaprojektowałem trzy małe pokoje i składzik na przeróżne rzeczy, a cały parter zajął duży, przepyszny salon. Obok salonu umieściłem werandę o szklanych ścianach, na której mógłbym siedzieć fotelu na biegunach i patrzeć na strumyk płynący w dal, mając koło siebie ogromną szklankę soku i dużo kanapek. Balustrada przy werandzie była ślicznie powycinana w ornament szyszek sosnowych. Szpiczasty dach ozdobiłem piękną kulą w kształcie cebuli, którą trzeba będzie pozłocić w przyszłości. Długo się zastanawiałem, co zrobić z wejściem - zgodnie z tradycją powinny to być drzwiczki od pieca, owa pozostałość z czasów, kiedy wszystkie *** mieszkały za piecami kaflowymi (to znaczy zanim ktoś wymyślił centralne ogrzewanie). W końcu postanowiłem zrezygnować z mosiężnych drzwiczek, natomiast wymurowałem ogromny piec kaflowy w salonie.'
Zapraszam serdecznie i życzę samych trafnych odpowiedzi :).