Dodany: 27.07.2012 15:19|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

1 osoba poleca ten tekst.

Efoui "Witajcie, powracające widma"


Afryka nie przestaje mnie zadziwiać. Ta literacka.

Nie jest to może regułą, ale zdarza się nie tak znowu rzadko. Mianowicie sytuacja, w której obwoluta skrywa coś zupełnie innego, niż obiecuje notka na okładce, jej układ graficzny, a nawet recenzje. Coś innego nie znaczy od razu: gorszego.

Coś takiego przydarzyło mi się z powieścią Togijczyka. Okładka, opis, tytuł, strzępki recenzji zdawały się sugerować książkę pewnie i brutalną, ale będącą zarazem podróżą w krainę afrykańskich mitów, obyczajowości, psychiki. Powieść niedomówioną, lunatyczną, by odwołać się do Mii Couto.

"Witajcie, powracające widma" jest powieścią niezbyt obszerną, bo liczącą 200 mocno poszarpanych stron, jednak realistyczną do bólu. Do bólu... Można by się wręcz zastanawiać, czy to nie bardziej zlepek obrazków o reporterskim rodowodzie, ale nie, to mimo wszystko literatura pełną gębą. Fikcja, znaczy się. Wykorzystująca fakty, jednak oferująca coś ponadto.

Zgodnie z okładką "Witajcie" są powieścią o afrykańskich konfliktach, wojna domowych, ludo- i bratobójstwie. Efoui, przyjąwszy taką a nie inną formę, uczynił z niej dzieło uniwersalne, ponad kontynentalne. Cały czas wiadomo, ze to Afryka z jej tradycją, absurdami, kolonialną przeszłością, współczesnością i przyszłością (są nią Chińczycy, masowo zastępujący europejskich prezydentów i szefów spółek naftowych, przylatujących na safari jeszcze dekadę wcześniej), jednak Afrykanin zgrabnie przypomina o roli Europy i nie tak dawnych własnych jej dziejach.

Intrygujące jest to, ze w tej książce nie ma rozczulania się nad nikim i niczym. Nie ma literackich szaleństw, no może trochę sarkazmu i gorzkiej ironii w portretach dwóch braci rywalizujących o "tron" po ojcu. Pod oschłością, beznamiętnością kryje się siła. Rwana. Jak seria karabinu w rękach ośmiolatka.

Sam jestem w szoku, ale to pierwsza w tym roku książka, która dostała maksa.

---
Witajcie, powracające widma (Efoui Kossi)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3492
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: carmaniola 27.07.2012 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Afryka nie przestaje mnie... | adas
A tak mi było dobrze, kiedy mniej odwiedzałam Biblionetkę - wyczytałam trochę swoich książek! I po co mi to było?! Afryka - i jeszcze adasiowe "6"?! Do schowka i do zamawiania w biblio! Na ten tychmiast! Dzięki!
Użytkownik: adas 27.07.2012 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak mi było dobrze, kie... | carmaniola
1. Tradycyjnie upraszam o wzięcie poprawki na mój nadmierny entuzjazm. Nie bardzo potrafię racjonalnie wytłumaczyć te 6, ale dawno nie czytałem niczego z taką uwagą. Ciarki po plecach, ale nie był strach horroru, czy nawet lęki Cormakowe.

2. Ja się wycwaniłem, bo to akurat moja książka była;) Czytelnik syty, książka cała.

3. Co prawda teraz mam cały stos grubych książek z BŚ. Na sierpień jak znalazł.

4 Z Karakteru mam odnotowane tytuły w ciemno.
Użytkownik: carmaniola 30.07.2012 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Tradycyjnie upraszam o... | adas
Lubię nadmierne entuzjazmy i biorę poprawkę na to, że nie muszą się przekładać na mój własny. Tak to jakoś było z Laferrierem, którego jednak mam w ręce ponownie - "Karaktery". Przy czym ja nie kupuję a wypożyczam. ;-)
Użytkownik: adas 30.07.2012 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię nadmierne entuzjazm... | carmaniola
Laferrière się świetnie czyta, ale zbyt wiele jednak do zaoferowania nie ma. Znaczy się, jeśli ktoś się spodziewa głębokiej diagnozy dziejów Haiti, czy też relacji z emigranckiej biedy, to się rozczaruje. Próbowałem już o tym pisać i cały czas nie wiem, czy to nie wina mnie czytelnika, który reaguje prosto - Haiti? Rzezie, morderstwa, śmierć.

"Widma" to coś innego.To nie jest tak, ze to książka tylko oskarżycielska, czy też tylko napisana zwięzłym językiem. Było tak: przeczytałem 30 stron, trochę rozmemłany byłem, i nagle mnie chwyciło. I potem już każdej linijki pilnowałem. Też tu nie ma gloryfikacji czy heroizacji, nie ma stylistycznych szaleństw. Niby tylko rzetelne rzemiosło. Nie wiem, nie rozumiem;).

Ja książki zamawiam na urodziny i inne okazje. I stosiki rosną;)
Użytkownik: carmaniola 30.07.2012 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Laferrière się świetnie c... | adas
Laferriere faktycznie pisze gładko - mnie jednak tematyka ("Jak bez wysiłku kochać się z Murzynem?" wydała się po pierwsze niezbyt interesująca, po drugie... dla mnie, jako dla kobiety była nieco żenująca. No, nic nie poradzę, jak czytam coś takiego to mi za te wszystkie baby wstyd. Tak samo zażenowana czułam się oglądając dzienniki pani Jones. "Kapelusz" jeszcze przede mną, ale po tym, co piszesz zastanawiam się czy przypadkiem Laferrier nie traci talentu na bzdury, podobnie jak Guttierez. Ma świetne pióro, ale z tematem gorzej. I nawet nie dlatego, że tu Haiti, tam Kuba i... nic. ;-)

"Widma" leżą sobie u jakiegoś czytelnika - ciekawe czy też mu się spodobają - a ja czekam w kolejce.

Stosiki fajne są, ale coraz mniej mnie pociągają, bo: miejsca na nie brak, wywołują poczucie winy, że nieprzeczytane. Nie wiem jak to jest, ale biblioteczne zawsze zdążę, a reszta leżakuje... ;-)
Użytkownik: carmaniola 22.08.2012 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Laferrière się świetnie c... | adas
Czytając "Kraj bez kapelusza" zaraz po "Widmach" odniosłam wrażenie, że jednak te książki są w jakiś przewrotny sposób do siebie podobne. Wszak odwiedzający po dwudziestu latach Haiti Laferrier także jest takim widmem. Może jego odbiór zastanego świata jest nieco inny, na innych rzeczach skupia się w swojej opowieści, mniej akcentuje krwawe rozruchy, ale jednak podobieństwa wyłażą każdym szwem. Nawet punkt wyjścia jest podobny: trzech przyjaciół, jedna dziewczyna; jeden z nich nie przeżył osobiście tego co tamci, a z tych dwóch każdy poszedł swoją ścieżką - Manu przywodził mi na myśl Mozui z powieści Togijczyka. Ech, czegóż to czytelnik się nie dopatrzy w zależności od kolejności czytania. ;-)

I zostałam zmuszona podnieść nieco ocenę "Widmom", bo Laferrierowi, chociaż nie mam do niego sentymentu, musiałam dać pięć. Nie tylko za wyprawę do Kraju bez kapelusza. Za żywe postacie jego przyjaciół. Za niedomówienia. Za oniryczność i za humor.
Użytkownik: adas 23.08.2012 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytając "Kraj bez kapelu... | carmaniola
Z "Krajem bez kapelusza" mam ten problem, że czytałem go pół roku temu i naprawdę mało co pamiętam. Nawet mi się zaciera, o co z tymi zombie dokładnie chodziło. Kolejny paradoks adasiowy - wiem, że "Kraj" jest lepszy od "Jak bez wysiłku...", na pewno ważniejszy, a jakoś wyższą ocenę dałem mędrcowi z Sofy. Debiutowi, czy też prawie debiutowi, po prostu mogę wybaczyć, a mężczyźni to megalomani;). Coś o tym wiem. Ja się cały czas zastanawiam, czy problem z Haitańczykiem nie jest taki, że on nie pisze tego, czego ja, czytelnik w kraju nad Wisłą, bym się od niego spodziewał.

Ha! Z "Widmami" to ja mam inaczej niż Ty. Nawet nie zauważyłem, że są tam jakieś długie zdania;) Mnie w tej książce fascynuje precyzja z jaką jest napisana. Afrykanie: biali, czarni, Arabowie z północy lubują się w zabawach słowem, są eleganccy albo zwariowani, a ta powieść jest wręcz oschła. Choć pewnie to za daleko idący uogólnienie, oparte na zbyt małej liczbie lektur.

Po prostu podłapałem rytm. I fascynuje mnie zbudowanie czegoś tak uniwersalnego i afrykańskiego zarazem. Mimo wszystko.
Użytkownik: adas 23.08.2012 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Z "Krajem bez kapelusza" ... | adas
Coś w tym podobieństwie jest. Ale czy to nie wynika z tego, że kultura to domena klasy średniej lub przynajmniej aspirantów do tego poziomu? W przypadku literatury "egzotycznej" (proszę nie obrażać, to jeszcze pokolenie temu był warunek i w przypadku Polski) trzeba dodatkowo mieszkać nie w ojczyźnie, a na szeroko rozumianym Zachodzie. Bywać w salonach tamtejszych. Większość literatury afrykańskiej tłumaczonej u nas przechodzi przez Paryż lub Londyn (Nowy Jork?).
Użytkownik: carmaniola 04.09.2012 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś w tym podobieństwie j... | adas
Na pewno ma znaczenie to, że obie powieści dotyczą osób, które po długim czasie powracają do ogarniętych wojenną zawieruchą krajów. I ten Zachód, ten Paryż też ma swój wpływ - przeczytałam właśnie "Black Bazar", w którym Mabanckou wspomina także o Laferrierze. (Oni się tam chyba wszyscy kiszą w jednym sosie!) I o ile ten drugi w swojej powieści "Jak bez wysiłku..." wzbudził moją niechęć, to Mabanckou (mimo podobnego spojrzenia na kwestie poruszane przez Laferriere'a) nadal cieszy się moją sympatią. Uznania wielkiego podkreślać chyba nie muszę, bo każda jego powieść to istna perełka. W każdym razie po "Smak młodych dziewcząt", do których odsyłał nadgorliwą wielbicielkę pisarz Louis-Philippe z "Black Bazaru" sięgać raczej nie zamierzam, ale "Kraj bez kapelusza" akurat mi się podobał. Może dlatego, że zaskoczył mnie pozytywnie - analizy reżimu Duvalierów nie oczekiwałam, bałam się raczej kolejnej powieści zadkologicznej. Tu Mabanckou jest jednak mistrzem, a Laferriere jedynie szokuje. ;-)

Użytkownik: carmaniola 20.08.2012 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Afryka nie przestaje mnie... | adas
No i wracam, jak widmo, chociaż tylko po lekturowych wstrząsach. U mnie maksa nie będzie, bo... okropnie trudno mi się czytało. Niby ten język prosty, ale długie konstrukcje zdaniowe, czasowe zaburzenia i przywoływanie fragmentów cytatów, które wciąż zmuszają czytelnika do powrotu i szukania odniesienia sprawiły, że była to dla mnie ciężka lektura. Doceniam kunszt, ale mną nie zakręciło.

Powinno, bo poetycko i mnóstwo odniesień. Afryka Efoui przypomina, że okropieństwa dzieją się stale i na całym świecie. To nie tylko konflikty Czarnego Lądu. Podzielona murem Gloria Grande jak Jerozolima, Gavroche - symbol miotanej rozruchami Francji, cytaty dotyczące II Wojny Światowej i związanej z nią traumy, afrykańskie płaczki jak stowarzyszenia południowoamerykańskich kobiet poszukujących ciał zaginionych członków rodziny. I wiara Mozui, że gdzieś w tym obłędzie jest bezpieczne miejsce dla normalnych, niezaangażowanych ludzi. Złudna. Historia się powtarza i nie ma gdzie przed nią się skryć.

Podobały mi się, zarysowane właściwie jedynie poprzez cytaty, postacie Mozui i jego dziewczyny oraz ciotki, która pojawia się w przebłysku wspomnień. To chyba jedyne w powieści postacie "bez grzechu".

PS. Laferriere jak na razie nawet mi się podoba, choć postać bohatera, jak i poprzednio, budzi we mnie bardzo mieszane odczucia. Postacie kobiet - matki i ciotki - ujmujące. :-)
Użytkownik: carmaniola 30.03.2013 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Afryka nie przestaje mnie... | adas
Nie bardzo wiem, gdzie Ci podrzucić i wkładam pod pierwszą "afrykańską" czytatkę, którą znalazłam. Wywiad z Michałem Lipszycem o pisarzach z Afryki - myślę, że bardzo interesujący.

http://www.dwutygodnik.com/artykul/4364-afrykanscy-pisarze-patrza-na-zachod.html
Użytkownik: adas 31.03.2013 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie bardzo wiem, gdzie Ci... | carmaniola
To musi być telepa(u)tia, jak mawiają najstarsi górale (dobra, zmyśliłem to) albo idealny tajming jak mawiają komentatorzy sportowi (tego akurat nie) - właśnie skończyłem Żony mojego ojca (Agualusa José Eduardo) w tłumaczeniu tegoż Lipszyca (bo są też inni, a może tylko jeden inny?) i ten wywiad nieźle oddaje wszystkie me wątpliwości. Ciężka to powieśc do oceny, bo - no właśnie - czy to w ogóle powieść? Tak, czytywałem reportaże lub swoiste pisarskie autobiografie zmieniające się w powieść, ale powieść będąca reportażem (czy udanym?) - to jednak rzadkość.

Zaintrygowało mnie to pisanie od kuchni, jawne ujawnianie (masło maślane) inspiracji, jednak chyba trochę zbyt dużo tajemnic warsztatu autor sprzedaje. Choć potencjalne możliwości tego miszmaszu sobie zapamiętam. Ta książka mnie urzeka klimatem, trafionym fragmentem, a po chwili wskakuje motyw tak zgrany, że aż zęby bolą. Albo austerowski zbieg okoliczności. Zakończenia (bo nie ma jednego) - nie wiem czy fatalne, czy właśnie idealne. Czy tak miało być, że te wojaże nikomu nic nie dadzą?

Ciężka rzecz do oceny, ale nie tak zła jak aktualna nota biblionetkowa wskazuje.

Wracając do wywiadu - no właśnie, mnie też niepokoiło, że najbardziej znani afrykańscy twórcy (Azji, może poza Japonią, to też dotyczy) są biali albo studiami różnymi w Londynie, Lizbonie, Paryżu wybieleni. Ale to niestety nie tylko problem literatur egzotycznych. Żeby coś było przyswajalne musi się znajdować w ramach, choćby szerokich, pewnego uformowania (kulturowego i kulturalnego). To raz. Po drugie ogólnie sztuka to zabawa przynajmniej klasy średniej, wyjątki są rzadkie i chwalebne, ale to wyjątki.

No i sprawa się jednak niemal zawsze zaczyna (i kończy) na osobistych znajomościach. Co niekoniecznie ma tylko pejoratywny wydźwięk.

PS Czy ja dobrze odczytyję, że Lipszyc (już?) nie lubi Couto? To jednak jest naprawdę dobry pisarz, ocierajacy się o wybitność.
Użytkownik: carmaniola 02.04.2013 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: To musi być telepa(u)tia,... | adas
"Żony mojego ojca" uznałam za wyjątkowo hermetyczne. Budowa szkatułkowa w jakiej zamknięte są historie bohaterów filmowych i realizatorów filmu, które obejmują zarówno historię tytułowego ojca,ich własne i dzieje podróży ciekawe, ale... jakoś nie bardzo się to wszystko ładnie zamyka. Albo może ja ma ostatnio wybitnie krytykanckie nastawienie. Ale masz rację, to nie jest zła książka - ona jest chyba po prostu trudna i jak pisałam wcześniej, hermetyczna. Pewnie lepiej by poszło gdybym miała jakiekolwiek pojęcie o muzykach tamtych czasów.

Nie wiem czy Lipszyc już nie lubi Couto, odniosłam raczej wrażenie, że trochę goryczy, tak w ogóle, się z niego wylewa (z Lipszyca, znaczy), że tak trudno przebić się twórcom afrykańskim, że i teraz nadal o poczytności decydują znajomości, kolor skóry i... umiejętność sprzedania się. Couto to potrafi i pewnie faktycznie szkoda, że sporo innych pozostanie, być może na zawsze, w cieniu. I może trochę na Couto się skrupiło - jako na doskonałym przykładzie tego, co Lipszyc chciał uwidocznić. :-)

PS. Mam nadzieję, że Lipszyc i Karakter przyczynią się do tego, że parę tych powieści, które są świetne, ale mają za małą siłę przebicia, poznamy.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: