Afryka nie przestaje mnie zadziwiać. Ta literacka.
Nie jest to może regułą, ale zdarza się nie tak znowu rzadko. Mianowicie sytuacja, w której obwoluta skrywa coś zupełnie innego, niż obiecuje notka na okładce, jej układ graficzny, a nawet recenzje. Coś innego nie znaczy od razu: gorszego.
Coś takiego przydarzyło mi się z powieścią Togijczyka. Okładka, opis, tytuł, strzępki recenzji zdawały się sugerować książkę pewnie i brutalną, ale będącą zarazem podróżą w krainę afrykańskich mitów, obyczajowości, psychiki. Powieść niedomówioną, lunatyczną, by odwołać się do Mii Couto.
"Witajcie, powracające widma" jest powieścią niezbyt obszerną, bo liczącą 200 mocno poszarpanych stron, jednak realistyczną do bólu. Do bólu... Można by się wręcz zastanawiać, czy to nie bardziej zlepek obrazków o reporterskim rodowodzie, ale nie, to mimo wszystko literatura pełną gębą. Fikcja, znaczy się. Wykorzystująca fakty, jednak oferująca coś ponadto.
Zgodnie z okładką "Witajcie" są powieścią o afrykańskich konfliktach, wojna domowych, ludo- i bratobójstwie. Efoui, przyjąwszy taką a nie inną formę, uczynił z niej dzieło uniwersalne, ponad kontynentalne. Cały czas wiadomo, ze to Afryka z jej tradycją, absurdami, kolonialną przeszłością, współczesnością i przyszłością (są nią Chińczycy, masowo zastępujący europejskich prezydentów i szefów spółek naftowych, przylatujących na safari jeszcze dekadę wcześniej), jednak Afrykanin zgrabnie przypomina o roli Europy i nie tak dawnych własnych jej dziejach.
Intrygujące jest to, ze w tej książce nie ma rozczulania się nad nikim i niczym. Nie ma literackich szaleństw, no może trochę sarkazmu i gorzkiej ironii w portretach dwóch braci rywalizujących o "tron" po ojcu. Pod oschłością, beznamiętnością kryje się siła. Rwana. Jak seria karabinu w rękach ośmiolatka.
Sam jestem w szoku, ale to pierwsza w tym roku książka, która dostała maksa.
---
Witajcie, powracające widma (
Efoui Kossi)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.