Dodany: 02.07.2012 19:57|Autor: misiak297

Nieoszlifowany diament


Jeśli chodzi o twórczość słynnych sióstr z Haworth, jeszcze do niedawna mogliśmy śledzić jedynie wyniszczające namiętności targające mieszkańcami "Wichrowych Wzgórz" pióra Emily Brontë oraz kibicować poszukującej szczęścia Jane Eyre, bohaterce najsłynniejszej powieści Charlotte Brontë. Pojawiła się także "Villette" i szybko dorobiła się miana białego kruka, a w końcu do księgarń zawitała również "Shirley" - kolejna z czterech powieści Charlotte. Anne Brontë - najmłodsza z sióstr - była tą, której twórczość polski czytelnik może poznać dopiero w tym roku. Niedawno ukazała się "Lokatorka Wildfell Hall", zbierając bardzo pozytywne recenzje. Czy i "Agnes Grey" - pierwsza powieść Anne - również będzie cieszyć się uznaniem odbiorców?

Tytułowa bohaterka to przepełniona dobrocią i dość naiwnym idealizmem córka pastora, która z uwagi na ciężką sytuację materialną rodzinny postanawia podjąć pracę guwernantki. Agnes wierzy w powodzenie swojej edukacyjnej misji:

"Wystarczyłoby mi tylko pamiętać siebie taką, jaką byłam w wieku swoich podopiecznych, ażeby wiedzieć, jak w mgnieniu oka zdobyć ich zaufanie i przyjaźń - jak w błądzących wzbudzić uczucie skruchy, jak ośmielić lękliwych i pocieszyć strapionych i jak sprawić, by Cnota stała się w ich oczach czymś osiągalnym, Wiedza - czymś pożądanym, a Religia - czymś pięknym i zrozumiałym"[1].

Jednak Agnes prędko traci złudzenia. Jej podopieczni - kilkuletni Tom, Mary Ann i Fanny Bloomfieldowie - to dzieci obdarzone niespożytą energią, nieposłuszne, złośliwe, czasem wręcz okrutne. Opieka nad nimi okazuje się prawdziwą katorgą dla młodej guwernantki. Dzieci nie tylko demonstracyjnie nie słuchają jej poleceń, ale też niszczą jej rzeczy, bezustannie okazują jej brak szacunku i pogardę. Wszystko to odbywa się za milczącym przyzwoleniem rodziców, którzy całą winę przypisują niedoświadczonej pannie Grey. Wykończona psychicznie bohaterka podejmuje się kształcenia starszych dzieci - tym razem z rodziny Murrayów w posiadłości Houton Lodge - z niewiele lepszym rezultatem. Jak potoczą się jej losy?

Historia Agnes Grey jest naprawdę przygnębiająca, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że większość opisywanych wydarzeń Anne poznała z autopsji. Jak pisze Anna Przedpełska-Trzeciakowska:

"»Agnes Grey« była niewątpliwie najbardziej autobiograficzną powieścią z dorobku sióstr, dlatego przede wszystkim, że Anna obdarzona była najmniejszą wyobraźnią i wiele swoich przeżyć przenosiła bezpośrednio na papier bez większych zmian"[2].

Rzeczywiście, nie ma w "Agnes Grey" duchów stukających w okno, nie znajdziemy też obłąkanych kobiet zanoszących się demonicznym śmiechem i podpalających cudze łóżka. Niemniej niektóre sceny mogą budzić grozę. Najmłodszej siostrze Brontë niezwykle plastycznie udało się odtworzyć bezmyślne okrucieństwo dzieci, obojętność dorosłych i przede wszystkim - co musiało boleć ją najbardziej - pogardę, z jaką traktowano guwernantki. Warto tu przywołać znany cytat z "Dziwnych losów Jane Eyre":

"Mary i ja miałyśmy swojego czasu ze dwanaście guwernantek; połowa z nich to były nieznośne kreatury, reszta śmieszne, a wszystkie czupiradła (...). Co za figle Teodor i ja płataliśmy naszym pannom Wilson, paniom Grey i madame Joubert! (...) Najlepsza zabawa była z madame Joubert; panna Wilson było to biedne chorowite stworzenie, płaczliwe i smutne, słowem, nie warto było znęcać się nad nią; a pani Grey była gruboskórna i niewrażliwa; nie można jej było niczym dotknąć. Ale biedna madame Joubert! Widzę jeszcze jej wściekłą pasję, gdy doprowadzałyśmy ją do ostateczności, wylewając herbatę, krusząc chleb z masłem, rzucając książkami o sufit, wygrywając piekielne koncerty linią o stół, pogrzebaczem o popielnik przed kominkiem"[3].

Ironiczne portrety postaci (zadufanego w sobie proboszcza Hatfielda, zimnej pani Bloomfield, próżnych i bezmyślnych Rozalii i Matyldy Murrayówien), poruszenie istotnego jak na owe czasy problemu i pokazanie stopniowego wyemancypowania się niezamożnej kobiety to niewątpliwe mocne strony "Agnes Grey". Jednak trzeba tu wspomnieć i o minusach, bo tych niestety nie brakuje.

Co uderza przede wszystkim, to miałka historia miłosna. Ukochany Agnes Grey jest samą dobrocią - w niczym nie przypomina demonicznego Heathcliffa czy mrocznego, nieprzystępnego Edwarda Rochestera. Czytelnik nie ma też możliwości śledzenia szczegółowego rozwoju ich uczuć, gdyż Agnes Grey jako narratorka jest niezwykle powściągliwa. Często ciekawą opowieść przerywa stwierdzeniem:

"Krótko mówiąc, nie ma sensu poddawać dokładnej analizie wszystkich moich ówczesnych myśli"[4].

Co gorsza, owa lapidarność dotyczy nie tylko tematyki miłosnej. Agnes Grey lubuje się w streszczaniu tego, co mogłoby być interesujące:

"Ponieważ nie chcę przelewać na papier wszystkich szczegółów i tym samym nużyć Czytelnika, wszystkie inne zdarzenia i odkrycia, jakich dokonałam tamtego dnia pominę milczeniem. Niewątpliwie w zupełności wystarczy, jeśli pokrótce opiszę poszczególnych członków rodziny i podam ogólny zarys pierwszych dwóch lat, które spędziłam w ich gronie"[5].

Niewątpliwie winna jest tu sama Anne Brontë, choć trudno stwierdzić, co nią kierowało. Powiedzmy wprost: "Agnes Grey" pod względem technicznym nie prezentuje najwyższych lotów. Z jednej strony mamy tu lapidarność, skrótowość połączone niejednokrotnie z brakiem płynnych przejść między rozdziałami - a z drugiej rozbudowane i nużące tło religijno-moralistyczne. Jednak najwięcej zarzucić można kreacji postaci tytułowej - Agnes Grey to bohaterka dosyć płaska, zupełnie pozbawiona charakteru czy raczej owej "ikry", która cechowała Jane Eyre, obie Katarzyny Linton, Shirley Keeldar, a nawet Lucy Snowe. W tym względzie Anne Brontë zrobiła znaczące postępy - późniejsza postać Helen Graham (tytułowa "Lokatorka Wildfell Hall") to postać złożona i pełna życia. Szkoda tak powierzchownego potraktowania Agnes Grey - na jej tle dużo lepiej wypada Rozalia Murray. To famme fatale - niepozbawiona pewnych wyższych uczuć - która przeżywa tragedię po ślubie, kiedy wszystkie idealistyczne małżeńskie wizje obracają się wniwecz. Jej postać pokazuje, że Anne Brontë już na tym etapie tworzenia było stać na wyraziste portrety kobiece.

Mimo wszystko warto sięgnąć po "Agnes Grey", bo to i tak wielka literatura - pomimo wszystkich swoich mankamentów. Wierzę, że tytułową bohaterkę można pokochać tak samo jak inne heroiny zamieszkujące powieści sióstr Brontë.


---
[1] Anne Brontë, "Agnes Grey", przeł. Magdalena Hume, wyd. MG, Kraków 2012, s. 17.
[2] Anna Przedpełska-Trzeciakowska, "Na plebanii w Haworth", wyd. Czytelnik, Warszawa 1990, s. 127.
[3] Charlotte Brontë, "Dziwne losy Jane Eyre", przeł. Teresa Świderska, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2001, s. 222-3.
[4] Anne Brontë, dz. cyt., s. 126.
[5] Tamże, s. 79.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2128
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: reniferze 23.04.2013 13:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o twórczość ... | misiak297
Zapowiadało się tak pięknie.. pierwsza połowa książki wzbudziła mój entuzjazm, momentami naprawdę robiła wrażenie (opisy bezinteresownego okrucieństwa dzieci i kompletnej bezradności Agnes - wspaniałe!). Ale druga połowa wyraźnie straciła na impecie i jakości - wszystkie zarzuty Misiaka co do formy w pełni potwierdzam, i niestety, ale doczytałam tylko dla zasady. Zaledwie trójka - chociaż dzięki "Agnes Grey" z pewnością sięgnę po "Lokatorkę..", bo narobiła mi ochoty :).
Użytkownik: porcelanka 18.11.2013 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o twórczość ... | misiak297
Też odniosłam wrażenie, że „Agnes Grey” jest zbyt krótka, a pewne postacie potraktowane powierzchownie. Mimo wszystko Anne Brontë mnie przekonała, chociażby przedstawieniem stosunków społecznych i obrazem życia guwernantki. Zaczynam właśnie "Lokatorkę Wildfell Hall" i już przepadłam, chyba zacznę sobie dawkować rozdziały, żeby nie skończyć zbyt szybko;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: