Dodany: 25.06.2012 19:17|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Wędrujące buciory
Haanpää Pentti

2 osoby polecają ten tekst.

Maleńkie okno z widokiem na północ


„Wędrujące buciory” to moje pierwsze spotkanie z literaturą fińską od czasu czytanego w liceum „Egipcjanina Sinuhe” (Tove Jansson nie liczę, bo mimo fińskiego obywatelstwa była ona jednak bardziej Szwedką niż Finką, i pisała w języku szwedzkim). Nazwiska ich autora nigdy przedtem nie słyszałam, a sama książka wcisnęła mi się w ręce na kiermaszu książki używanej. Charakterystyczna okładka Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich ze stylizowanym drakkarem gwarantowała co najmniej dwie rzeczy: po pierwsze, w serii tej raczej nie należało spodziewać się gniota, po drugie, można było oczekiwać fachowego tłumaczenia i dopracowania tekstu. 3 zł za 200 stron to całkiem kusząca cena, cóż więc szkodziło spróbować?

Całość, jak się okazało, składa się z tytułowej minipowieści – historii jednej pary żołnierskich butów, przechodzącej… chciałoby się powiedzieć: z rąk do rąk, chociaż w tym przypadku raczej z nóg na nogi, i wraz ze swymi kolejnymi użytkownikami włączonej w działania wojenne armii fińskiej na frontach II wojny światowej – oraz z 9 krótkich opowiadań z akcją osadzoną również w czasach wojny i tuż powojennych.

Bohaterami wszystkich tekstów są zwykli ludzie – rolnicy, rybacy, drwale – którzy ubrani w wojskowe mundury nadal pozostają sobą. Nawet na froncie leń jest leniem, kombinator kombinatorem, za to pomysłowy i odważny myśliwy nie przepuści okazji, by w przerwie między starciami zaopatrzyć kolegów w świeże mięso; w czasie urlopu podrywacz rozgląda się za spódniczkami, zaś pracowity i ubogi wieśniak urządza nową siedzibę rodzinną w ocalałej z pożogi saunie.

A po wojnie… cóż, zwykłe życie.

Do pewnej rodziny zgłasza się dziwnie wyglądający człowiek, twierdząc, że jest ich synem, który zaginął na wojnie, a zmiany w zachowaniu i powierzchowności tłumaczy odniesionymi ranami.
Flisak umiera na jakąś nieokreśloną chorobę i koledzy muszą odtransportować jego zwłoki do rodzinnej wsi.
Staruszka po śmierci współlokatorki tuła się po okolicy, próbując znaleźć sobie jakichś przyszywanych krewnych.
Umysłowo chory młody człowiek nie ma nic przeciw temu, że traktowany jest jako darmowa siła robocza, ale nie potrafi darować krzywdy wyrządzonej koniowi.
Turysta-ryzykant postanawia zdobyć pamiątkę z wycieczki w postaci sokolich jaj.
Sędziwego rybaka co roku kusi pierwszy lód na jeziorze i nic go nie obchodzi, że znów sąsiedzi będą musieli go ratować…

Trochę posępne i chłodne są te obrazki, choć miejscami niepozbawione szczypty swoistego humoru. Ale nawet te zabawniejsze scenki osnuwa jakaś nostalgiczna mgła, w której pobrzmiewa odwieczna prawda o nieuchronności przemijania i marności ludzkiego losu. Nawet w niezniszczonej przez wojnę wiosce życie wydaje się mniej bujne i hałaśliwe niż, powiedzmy, w Lipcach Reymontowskich, a cóż dopiero w regionach śródziemnomorskich! Jeśli nas nie odstrasza ten północny klimat, warto spojrzeć na fiński lud okiem człowieka wywodzącego się wprost z niego; choćby to doświadczenie nie przyniosło spektakularnych emocji, w jakiś sposób nas wzbogaci. I przez takie maleńkie okno można zobaczyć kawałek innego świata…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1543
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: cuayatl 29.07.2012 18:11 napisał(a):
Odpowiedź na: „Wędrujące buciory” to mo... | dot59Opiekun BiblioNETki
myślę, że książka spodoba się szczególnie lekkim neurotykom i melancholikom- jest jedną z moich ulubionych
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: