Dodany: 12.08.2007 19:03|Autor: norge

Ważne rzeczy są zawsze do siebie podobne


W przeciwieństwie do większości książek, które odkrywam przez BiblioNETkę, tę akurat poleciła mi koleżanka z pracy, Norweżka, która podziela moją pasję czytania. Na początku byłam trochę sceptyczna, bo pomyślałam, co mnie może obchodzić historia jakiegoś afgańskiego chłopca puszczającego latawce? Ale tajemniczy uśmiech Bjørg i zapewnienie, że książka jest niezwykła, skłoniły mnie do wizyty w bibliotece.

I było warto! Po pierwsze, dla kapitalnie opisanego Afganistanu lat 70., a więc w okresie przed obaleniem monarchii i inwazją wojsk radzieckich. To Afganistan, o jakim nie miałam pojęcia; z urzekającą przyrodą, kolorami, zapachami, specyficzną obyczajowością i stosunkami społecznymi, bogatymi tradycjami, egzotycznymi rozrywkami typu buzkaszi czy zawodami latawców. Muzułmański kraj, w którym, tak jak wszędzie, żyją ludzie i bogaci, i biedni, wierzący i niewierzący, odważni i tchórzliwi, mający wielkie serce i nieprzeciętnie podli. Oni też stawiają sobie podobne do naszych pytania: Jak mądrze kochać własne dziecko? Ile można poświęcić dla przyjaźni? Czy czas leczy wszelkie rany, czy też odwrotnie, niektórych nie leczy – ale rozdrapuje? Co to znaczy ”nang i namos”, czyli honor i duma? I to najważniejsze: czy jak się zrobiło coś okrutnego, można być znów dobrym?

Początek historii jest zwyczajny. W Kabulu mieszka dwóch chłopców, Amir i Hassan. Łączą ich wspólne zabawy, psoty, wdrapywanie się na drzewa i wielka miłość do latawców. Co roku, w środku zimy biorą udział w turnieju, którego istotą są nie tylko jak najdłuższe loty latawców, ale i powietrzne walki z ich wzajemnym strącaniem się. A na końcu - ukoronowanie całych zawodów - wielki wyścig uczestników po latawiec, który ostatni spadnie na ziemię. Chłopcy są przyjaciółmi, ale czy naprawdę? Czy w ogóle można nazwać przyjacielem tego, który codziennie czyści ci buty?

Ojciec Amira jest bardzo zamożnym, nieco eksentrycznym biznesmenem, samotnie wychowującym syna po przedwczesnej śmierci żony. Ich rodzina należy do dominującej w kraju grupy etnicznej Pasztunów. Natomiast Hassan i jego ojciec są ich służącymi, analfabetami, biedakami pochodzącymi z pogardzanej kasty szyickich Hazarów. Mieszkają w maleńkiej lepiance na terenie wielkiej posiadłości rodziny Amira, w ekskluzywnej dzielnicy Wasir Akbar Khan. I tak na tle losów współczesnego Afganistanu zaczyna się chwytająca za serce opowieść, poplątana historia uczuć, w którą autorowi udało się pięknie i prosto wpleść wszystko, co w literaturze i życiu najważniejsze. Przyjaźń. Zdradę. Ojcowską miłość. Śmierć. Wplótł tak mocno, że długo nie mogłam się po tej książce otrząsnąć.

W roku 1981 roku nasi bohaterowie, Amir i jego ojciec, podzielili los 4 milionów swoich rodaków, emigrując z ogarniętego wojną kraju do USA. Afgańczykom niełatwo jest się zaaklimatyzować w Nowym Świecie. Są gadatliwi, kochają taniec i muzykę, mają ”wrodzoną” skłonność do przesady, uwielbiają plotkować o bliźnich. Akceptują ”podwójną moralność”, zgodnie z którą od kobiety wymaga się czegoś zupełnie innego niż od mężczyzny. Ich najcenniejszą wartością jest honor i rodzina. Wielką rolę odgrywa organizacja, tradycje i odwieczny plemienny kodeks prawno-obyczajowy, zwany ”pasztunwali”. Według niego zniewaga nie może zostać niepomszczona. Istnieje również święty obowiązek gościnności i ochrony wędrowców. Nawet kiedy rodzina przyjmująca gościa miałaby potem głodować, obcy może zawsze u Pasztunów liczyć na poczęstunek, wypoczynek, rozrywkę. Czy aby nie dlatego tak trudno jest Amerykanom pojmać Osamę bin Ladena, ukrywającego się w górach Pakistanu?

Hosseini opowiada o wiecznej tęsknocie do opuszczonej przez siebie ojczyzny, do tego, co obecnie stało się tylko najdroższym wspomnieniem naszych Afgańczyków. Jest to widok i zapach pól trzciny cukrowej w Jalalabadzie i ogrodów w Pagham. Rozgadane strumienie gości wchodzących i wychodzących z ich wielkiego domu. Spacery w dół zatłoczonych uliczek w stronę Shor-basaar, kiedy ludzie znający Amira i jego ojca, ba, znający nawet dziadka, ludzie, których losy były na zawsze wplecione w ich los, kłaniali się, uśmiechali, zatrzymywali na pogawędkę i rozumieli wszystko to, czego innym, obcym wytłumaczyć się w żaden sposób nie da.

Ostatnia część powieści, której akcja rozgrywa się w zrujnowanym, ogarniętym szaleństwem Afganistanie, gdzie ulice miast patrolują brodaci talibowie, krajowi piłkarze muszą grać w futbol w długich spodniach, a profesorowie uniwersytetów żebrzą na trotuarach, aby nie umrzeć z głodu, owszem, jest ciekawa, ale czułam pewien dysonans. Tak, jakby autor nie za bardzo radził sobie z utrzymaniem poziomu. Niektóre rozwiązania są zbyt melodramatyczne, zwłaszcza w stosunku do perfekcyjnej części pierwszej i drugiej. Ale debiutantowi można wybaczyć małe ”zachwiania”, bo książka jako całość i tak robi niezapomniane wrażenie.

Okazuje się, że nie tylko ja i Bjørg się zachwyciłyśmy. ”Chłopca z latawcem” wydano do tej pory aż w 38 krajach, czyli książka zwróciła uwagę na całym świecie. To dobry znak, bo może ona zasypać wiele przepaści wykopanych przez nasze uprzedzenia i stereotypy o narodach Azji Mniejszej. ”Tego typu obrazy mają szansę uświadomić nam nie tylko odmienność tamtego świata, ale i jego bliskość. Niezrozumienie budzi strach, a strach jest kiepskim doradcą”*. Literatura piękna, i to jest w niej cudowne, może podziałać bardziej skutecznie, niż niejedno napuszone nawoływanie o pokój i tolerancję.

”Chłopiec z latawcem” jest filmowany i ma trafić na ekrany kin na początku 2008 roku. Reżyser to nie byle kto, bo sam Marc Foster, ten od ”Marzyciela”. Autor powieści, Afgańczyk, który jako mały chłopiec wyemigrował z rodzicami do Kalifornii, z wykształcenia lekarz internista, właśnie skończył pisać następną swoją książkę. Czy okaże się ona kolejnym bestsellerem? Zobaczymy...



---
* Cytat z wypowiedzi Carmanioli pod moją czytatką z 23.07.2007.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17542
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: hburdon 13.08.2007 01:24 napisał(a):
Odpowiedź na: W przeciwieństwie do więk... | norge
Piękna recenzja niezwykłej książki, Diano. Mam nadzieję, że zachęci choć parę osób do sięgnięcia po nią, bo warto - choć miejscami jest to lektura emocjonalnie bardzo trudna.
Użytkownik: Mantra 13.08.2007 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: W przeciwieństwie do więk... | norge
Jeżeli ta książka jest tak piękna jak Twoja recenzja to muszę ją przeczytać! :) Dziękuję :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: