„... miłość jest jedną z odpowiedzi, jakie człowiek wymyślił, by móc spojrzeć w twarz śmierci. Dzięki miłości wykradamy czasowi, który nas zabija, kilka godzin i niekiedy zamieniamy je w raj, a niekiedy w piekło. W obu wypadkach czas rozciąga się i przestaje być miarą. Poza szczęściem i nieszczęściem, a nawet będąc nimi oboma, miłość jest intensywnością. Nie ofiarowuje nam wieczności, lecz żywość i napięcie: ową minutę, gdy uchylają się bramy czasu i przestrzeni i gdy tu jest tam, a teraz jest zawsze. W miłości wszystko jest podwójne i wszystko dąży do jedności”
[s. 137].
„Podwójny płomień: Miłość i erotyzm” poleciła mi Carmaniola; i kolejny raz jestem niewymownie Jej wdzięczna. :) A tutaj kontynuuję niejako sporządzoną wcześniej przez Nią czytatkę, bo nieodparte wrażenie mam, że dorosły (refleksyjny) czytelnik nie powinien pominąć eseju O. Paza. Wydaje mi się, że opis, czy też recenzja nie odda w pełni istoty jego zawartości; bo każda linijka tekstu opowiada o czymś, co dojrzewało w nim pół życia, aż wreszcie skrystalizowało się w przystępnej, uważam, formie i treści. O tym, że O. Paz jest Noblistą – pisała już Carmaniola, co może - choć nie musi - stanowić jego wizytówką; a i o tym pisała, że jego dzieło traktuje o ludzkiej seksualności, erotyzmie i miłości – od czasu, kiedy pojawił się człowiek.
Autor uczula nas na to, że nie są to pojęcia tożsame obawiając się zmierzchu miłości za sprawą „barbarzyństwa technologicznego”. Ale czym, wedle niego, jest i od zawsze była miłość?
„Miłość ludzka jest związkiem dwóch istot poddanych czasowi i jego akcydensom: zmianie, namiętnościom, chorobie i śmierci. Choć nie może nas wybawić od czasu, uchyla go, by na mgnienie oka objawiła się nam jej pełna sprzeczności natura – ta jej żywość, która bez przerwy się unicestwia i odradza i która zawsze i równocześnie jest teraz i jest nigdy. Dlatego właśnie każda, nawet najszczęśliwsza miłość jest tragiczna” [s. 116].
Oto filozofia miłości, która wyraża się intensywnością przeżycia poza czasem. To ujęcie bardzo podobne jest do Proustowskiego objawienia na mgnienie oka; innej natury objawienia – ale także poza czasem...
O tym akurat O. Paz nie napisał; a pisał o żądzy zawłaszczenia światem kochanej osoby w pojmowaniu miłości przez Prousta.
----
----
Zacytuję obszerny fragment tekstu pięknie napisanego i równie ciekawego jak cały esej O. Paza o doświadczeniu miłości:
„Możemy negować czas, ale nie uciekniemy z jego objęć. Czas jest stałym i niestrudzonym rozłamem: odradza się i powiela oddzielając się od siebie samego. Rozłamu nie da się uleczyć czasem; może to zrobić tylko coś lub ktoś, kto jest zaprzeczeniem czasu.
Każda minuta jest tnącym mieczem rozdzielenia: jak można zawierzyć życie mieczowi, który nas zabija? Ratunkiem jest wynalezienie balsamu, który zabliźniałby te nieustanne rany zadawane nam przez godziny i minuty. Od swego pojawienia się na ziemi – czy jako wygnaniec z raju, czy też jako jeden moment powszechnej ewolucji życia – człowiek jest bytem niekompletnym. Zaledwie się rodzi, a już ucieka od samego siebie. Dokąd? Ucieka, by sam siebie odnaleźć, i to jego poszukiwanie trwa bez przerwy. Nigdy nie jest tym, kim jest, tylko tym, kim chce być, tym, który sam siebie szuka. Kiedy się odnajdzie – albo zda mu się, że się odnalazł – znów się od siebie oddala, porzuca siebie i wciąż trwa w poszukiwaniu. Jest dzieckiem czasu, a co więcej, czas jest jego istotą i ustrojową chorobą. Uzdrowienie może się dokonać tylko POZA CZASEM. A gdyby tam, po drugiej stronie, niczego ani nikogo nie było? Wówczas człowiek byłby już skazany i musiałby się nauczyć żyć z tą straszliwą prawdą. Balsam, który zabliźnia ranę czasu, nazywa się religią; balsam, który pozwala nam z tą raną żyć, nazywa się filozofią.
Czy nie ma wyjścia? Tak, jest wyjście: są momenty, kiedy czas się uchyla i pozwala nam ujrzeć „tamtą stronę”. Są to chwile, kiedy przeżywa się zespolenie podmiotu i przedmiotu, złączenie „ja jestem” z „ty jesteś”, zlanie się „teraz” z „zawsze”, „tam” z „tutaj”. Nie da się ich sprowadzić do pojęć i możemy o nich mówić tylko za pomocą paradoksów i poetyckich obrazów. Takim właśnie przeżyciem jest doświadczenie miłości, w którym wrażenie łączy się z uczuciem, a oba stapiają się z umysłem. Jest to doświadczenie całkowitej obcości: znajdujemy się poza sobą, wyrzuceni ku ukochanej osobie. Zarazem jest to doświadczenie powrotu do źródła, do tego miejsca, które nie mieści się w przestrzeni i które jest naszą pierwotną ojczyzną. Ukochana osoba jest równocześnie nieznanym lądem i rodzinnym domem, kimś obcym i znajomym” [s. 149-151].
----------
O. Paz za Heglem: „miłość wyklucza wszystkie sprzeczności i dlatego wymyka się spod władzy rozumu [...] Unieważnia obiektywność i w ten sposób wykracza poza refleksję” [s. 151].
-----------
O. Paz, „Podwójny płomień. Miłość i erotyzm”
Podwójny płomień: Miłość i erotyzm (
Paz Octavio)
, przekład Piotr Fornelski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1996
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.