Góry są dla mnie wszystkim, co najważniejsze, nie ma w przyrodzie nic bardziej pobudzającego zmęczonego życiem ducha niż widok poszarpanych grani, górskich stawów, turni i przełęczy. Kocham góry, choć odpowiadając na pytanie "za co?" miałbym pewien problem z wysłowieniem swojej do gór niewysłowionej namiętności. Im bardziej stromo, im bardziej widowiskowo, tym mocniej czuję, że żyję będąc na grani. W Polsce takie szczególne emocje budzą we mnie oczywiście Tatry (widok ze Szrenicy, Rysów, czy Starorobociańskiego Wierchu albo ze słowackiego Krywania), no i może jeszcze Karkonosze (zachód Słońca ze Szrenicy). Tym bardziej nie mogę doczekać się planowanego na sierpień wypadu w Dolomity, gdzie ekspozycje i panorama zapowiadają się niesamowicie widowiskowo.
Nie dziwiło, więc nikogo ze znajomych, że jadąc w ostatni weekend w Karkonosze czytałem książkę Szostaka. Wit Szostak czuje góralskiego bluesa. Nie sprowadza się to tylko do stylizacji języka na góralską gwarę (chociaż to akurat wypada najsłabiej w omawianej powieści) ale także do perfekcyjnego opisu tego, co powoduje, że życie w górach jest sensem samym w sobie (nie mam tutaj oczywiście na myśli współczesnej południowej dzielnicy Warszawy, czyli Zakopanego, lecz bardziej klimat Doliny Chochołowskiej).
Poszarpane granie (
Szostak Wit (właśc. Kot Dobrosław))
nie są książką idealną, co najwyżej dobrą. Szostak dużo przynudza, fabuła wlecze się jak flaki, do tego jest przewidywalna, a jedynie momentami żywa i wciągająca. Do tego język mocno stylizowany na baśń, w krótkiej formie sprawdziłby się doskonale, przez 300 stron zwyczajnie męczy.
Ale taki już urok Szostaka, trzeba go brać z dobrodziejstwem inwentarza albo zrezygnować z lektury. "Poszarpane granie" to powieść szkatułkowa, jak rosyjskie Matrioszki. Opowieść jest kluczem, sensem książki jest opowiadanie, fabuła ma znaczenie drugorzędne. Najważniejsze jest jednak przesłanie Szostaka, które można wyrazić w jednym zdaniu:
Źródło nieśmiertelności duszy ludzkiej, sens jej istnienia tkwi w pojednaniu, w rozmowie, w umiejętności słuchania, zrozumienia tego, co druga osoba mówi, a początek pojednania powinien wychodzić od związku mężczyzny i kobiety, od tego, żeby chłop baby potrafił usłuchać, a nie bujał w obłokach i szukał sensu życia, zamiast żyć.
W tle przewijają się poszarpane granie, potoki i jeziora w dolinach, a niedostępne szczyty wyznaczają granicę ludzkich marzeń.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.