Dodany: 06.08.2007 21:34|Autor: verdiana

Antypornografia


Przeczytałam tę książkę zaraz po „Wykluczonych” i to chyba nie był najlepszy pomysł, „Pożądanie” bowiem „Wykluczonym” nie dorównuje. Chociaż to może nie jest najlepsze określenie. Bliższym prawdy byłoby powiedzenie, że tematyka „Pożądania” nie jest mi bliska. Jelinek dotyka tematu chyba najbardziej osobistego z osobistych i czytając o tym, miałam wrażenie, że zabawiam się we voyeuryzm, że podglądam sytuacje, których oko postronnego obserwatora widzieć nie powinno.

Ale to właśnie jest proza obserwacyjna. I tym razem obserwujemy młode małżeństwo z kilkuletnim dzieckiem. Pan mąż i władca jest dyrektorem papierni na prowincji. W pracy mąż dyryguje swoimi pracownikami i z tego czerpie satysfakcję. Nawet chór zakładowy powstał po to, żeby dyrektor mógł sobie podyrygować w bardziej dosłownym znaczeniu tego słowa. Ale dyrygowania wciąż mu mało, więc robi to także w domu. W sypialni.

Dyrektor pozwala żonie na wszystko, a ona w zamian znosi „jego krwiożerczą roślinę w sobie”*. Zdradza męża ze studentem, a mąż ją z paniami przydrożnymi. Cóż, taki układ. Jak umowa handlowa. Na usługi głównie jednego rodzaju. I to opisy tych usług, turpistyczne, obrzydliwe i wyuzdane, zajmują większą część książki.

Ale to nie jest proza pornograficzna. Przeciwnie – to proza antypornograficzna: to pastisz pornografii.

I tu brak wydzielonych dialogów, ale to nie razi, bo prawie ich nie ma. Tu są opisy. Dominujące środki wyrazu to wszelkiego rodzaju metafory i porównania i jest ich dużo więcej niż w innych książkach Jelinek, bo to książka-pastisz. Jelinek pisze tak, jakby nie stwarzała fikcji, a przepisywała rzeczywistość, prze-powiadała życie.

Pod tą trudną dla czytelnika formą, pod podszewką stosunków seksualnych, przemyca Jelinek tragedię kobiety uwięzionej w złotej klatce małżeństwa. Przez moment miałam nawet wrażenie, że to dosadna i zdecydowana krytyka instytucji małżeństwa jako zalegalizowanego gwałtu, ale ta książka jest czymś więcej, mimo wszystko. I jak poprzednia – kończy się dramatem. Dramatem, którzy przeczuwa się od początku, chociaż nie ma się nawet cienia wyobrażenia co do jego rozmiarów.

Ta książka nie jest słabsza od innych i formę ma dostosowaną do treści, odpowiednią i usprawiedliwioną, ale poruszany temat jest na tyle specyficzny, że trzeba dobrze wiedzieć, po co się sięga, i rozumieć cel tej książki, żeby jej nie odrzucić.



---
* Elfriede Jelinek, „Pożądanie”, tłum. Elżbieta Kalinowska, wyd. WAB, 2007, s. 76.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6166
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: Erna Eltzner 10.08.2007 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam tę książkę z... | verdiana
"(...)i rozumieć cel tej książki, żeby jej nie odrzucić." - słusznie najsłuszniejsza uwaga. Z kilkoma już osobami rozmawiałam na temat "Pożądania" Jelinek, i te kilka osób tę książkę odrzuciło. Bo po co te opisy, po co ten wulgaryzm, dlaczego Nobel dla Jelinek...

Nie jestem obsesyjnie wpatrzona w jej twórczość, jestem (póki co) na skraju tej obsesji.

Czasami odnosiłam wrażenie, że ta kobieta uwięziona w złotej klatce małżeństwa czuje przerażającą rozkosz, kiedy i mąż i student ją poniżali. Ty piszesz o jej hm...smutnym losie, o kobiecie niszczonej każdego dnia. Mam inne wrażenie. Ale Twoje komentarze na biblionetce zawsze mi pytania zadają.

Przeczytałam tylko "Pianistkę", "Amatorki" i teraz "Pożądanie". I chyba coś jak obawy zaczynam mieć - bo książki utrzymane w jednakowym stylu, podobne problemy nam się kłaniają w głównych postaciach, i podobnie ciężko mi po tych książkch. Więc może nie powinnam już więcej jej książek czytać. Żeby Jelinek była "o, książka Jelinek!!!", a nie "e tam Jelinek - już mam dość."



O, książka Jelinek!!!

Użytkownik: verdiana 10.08.2007 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: "(...)i rozumieć cel... | Erna Eltzner
Mam podobne wrażenie, jeśli chodzi o tę kobietę. Małżeństwo ją niszczy, ale mimo wszystko to niszczenie (i samo małżeństwo) wymaga(ło) jej zgody. Zawsze mnie zadziwia, że ofiary nie protestują, co mnie też prowadzi często do wniosku, że tak im dobrze. Tak jak mnie dobrze, kiedy masochistycznie katuję się emocjonalnie kolejnymi książkami Jelinek. :-)

Ona w końcu miała dość. Nie dziwi mnie, że miała dość, ale zdumiewa mnie niebotycznie rozwiązanie, jakie wybrała, i to, że zdecydowała za dziecko, kompletnie nie biorąc pod uwagę jego zdania. Jasne, ono miało jakieś 5 czy 6 lat, ale mimo wszystko...

Uwaga, spoiler!!!







Zdumiała mnie sama Jelinek. Tu matka zabija dziecko, a w "Wykluczonych" dziecko zabija matkę (i ojca, i siostrę). Co nas czeka dalej...? :-)
Użytkownik: Erna Eltzner 22.08.2007 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam podobne wrażenie, jeś... | verdiana
Dalej? Może już tylko bohaterzy bez skaz,czyści, bez wad, z samymi zaletami, obrzydliwie nieprawdziwi, albo książki bez bohaterów.
Użytkownik: mariusz m. 31.08.2007 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Dalej? Może już tylko boh... | Erna Eltzner
Myślę, że odczytywanie tej powieści na poziomie opowiedzianej histori którą sie tu streszcza jest trochę odczytywaniem na siłę. Ja tu nie znalazłem opowieści o patologicznej rodzinie, poniżeniu i tragedii. Dyrektor, Gerti i Michael to tylko metafabularny pretekst do przedstawienia bardziej ogólnej wizji. Dla mnie "Pożądanie" to ponad 200-stronicowy krzyk opisujący brzydotę ludzkiej natury, opisujący ją w rytmie hipnotyzującejh metaforyki, w sposób literacko doskonały. To jest wartościowa przeciwwaga do większości (może nawet zdecydowanej większości) utworów literackich, gdzie przynajmniej jeden bohater (najczęściej główny) jest uosobieniem dobra, piękna i szlachetności. A jeśli nie aż tak, to przynajmniej ciemna strona jego duszy pozostaje pominięta. A ciemną stronę ma chyba każdy. Dlatego uważam, że proza Jelinek, sięgając po środki ekstremalne, jest wartością samą w sobie.
Użytkownik: verdiana 31.08.2007 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że odczytywanie te... | mariusz m.
Też cenię prozę Jelinek. Ale abstrahując od tej konkretnej książki, nie wyobrażam sobie, że można napisać ogólny tekst bez konkretów, tzn. bez wskazania konkretnej patologii na przykładzie konkretnych jednostek. Tego nie robi nawet Jelinek. I jasne jest, że to celowe, bo jej bohaterowie nie są anonimami, bezimiennymi tłumami. To są konkretne jednostki posiadające imię i indywidualne cechy, wchodzące w relacje ze sobą. WŁAŚNIE DLATEGO tak mocno na czytelnika oddziałują - w naturze ludzkiej leży ignorowanie problemów anonimowych; zdolni jesteśmy się pochylić tylko nad konkretną jednostką. I po to właśnie Jelinek takie jednostki wprowadza. One dostają indywidualność, bo nawet przeciętność, szarość jest indywidualna. Jelinek nie pisze studium przypadku. Ona nie wybiera sobie patologii zdarzającej się rzadko, ekstremalnej, statystycznie nieistotnej. Ona bierze na warsztat patologie najczęściej spotykane. Wybiera rodziny, jednostki patologiczne, których jest mnóstwo! Chociaż nie zawsze te patologie kończą się tak drastycznie.
Użytkownik: Erna Eltzner 20.09.2007 13:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że odczytywanie te... | mariusz m.
Kto odczytuje symbol czyni to na własną odpowiedzialność - i ilu czytelników tyle interpretacji. I zgadzam się z Tobą, że to krzyk opisujący brzydotę ludzkiej natury, ale widzę w tym coś jeszcze. Być może niepotrzebnie - ale lepiej mi kiedy to właśnie widzę.
Użytkownik: Elfa 21.07.2011 15:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam tę książkę z... | verdiana
Błąd tłumaczki na stronie 222: "Praca podbrzuszy, wykonana przez dyrektora i dyrektorową - dziękujemy za podwójnego aksla i konnego bergera! - pod której wpływem..." - konny berger (pierwsze słyszę o takim zwrocie) to nic innego jak ... Rittberger, czyli skok w łyżwiarstwie figurowym (tak jak i podwójny axel).
Użytkownik: misiak297 07.06.2014 01:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam tę książkę z... | verdiana
Ależ ta książka boli! Jelinek jest jedną z niewielu pisarek, które swoją twórczością autentycznie dają mi po głowie. Czyta się kolejne akapity "Pożądania" jakby się obserwowało - za przeproszeniem - płynące wymiociny. Można potrząsnąć głową, z obrzydzeniem zacisnąć usta, odwrócić wzrok... a jednak nie sposób uciec od sugestywności tych obrazów i stwierdzeń. I nie sposób nie pomyśleć - czy w tym koszmarnym przepoczwarzeniu seksu, jakie serwuje nam Jelinek, w gruncie rzeczy nie ma pewnej prawdy? Prawda w tym czy nie - ta proza po prostu miażdży tą okropną mieszaniną porno-przemocy i poetyckości. Oto próbka:

"Gerti nie miała okazji się umyć, więc jej dziura wygląda na zamgloną, jakby powleczoną plastikową osłonką. Kto się oprze, kto nie włoży od razu palca? (można także wziąć groch, soczewicę, agrafki albo szklane kulki), jej malutka, trwale zakrzywiona część ciała, natychmiast wydaje zachwycone zezwolenie. Nieugięta pochwa kobiety wygląda na niezdecydowaną, do czego służy? Żeby mężczyzna mógł walczyć z naturą. Ale także żeby dzieci, i wnuczęta mogły skądkolwiek chcą przyjechać na podwieczorek. Michael zagląda w skomplikowaną konstrukcję Gerti, krzyczy jak obdzierany ze skóry. (...) Konia i jego wiek poznaje się po zębach. Taka młoda ta kobieta znowu nie jest, lecz mimo to gniewny ptak drapieżny trzepocze przed jej drzwiami".

"W tej chwili jest radośnie zainteresowany, wie, że nawet nieefektowne kobiety są w stanie zmienić się pod wpływem świeżo pachnących, gorących genitaliów mężczyzny. Genitalia wprawdzie są bezspornie naszym centrum, ale w nich nie mieszkamy. Wolimy lokum czasowe, większe i z dodatkowymi sprzętami, które można włączać i wyłączać wedle uznania. Kobieta już się wycofuje do swojego ogródka, tam sama może zebrać gruszki ze swojej cipki, działać sama, wewnątrz żółtych linii cierpienia"

Zachwyca i odrzuca. Uderza. Taką literaturę cenię najwyżej.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: