Dodany: 17.05.2012 18:30|Autor: Olga M.

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Tak jest dobrze
Twardoch Szczepan

4 osoby polecają ten tekst.

Spojrzenie przez lustro Królowej Śniegu


Mówi się, że nie należy oceniać książek po okładce, jednak nie bądźmy naiwni – wszyscy to robią. Co więcej, do tej i tak płytkiej oceny dochodzi mniemanie, że im książka obszerniejsza, tym lepsza, bo przecież wszystkie wielkie dzieła to grube tomiszcza: "Wojna i pokój", "Nędznicy", że o "W poszukiwaniu straconego czasu" nie wspomnę. Dlatego gdy szukamy rozrywki na chociażby średnim poziomie – przecież nie samymi arcydziełami żyje człowiek – sięgamy po estetyczne, co najmniej czterystustronicowe wydania, które mają dostarczać nam uciechy przez kilka wieczorów.

I tutaj pojawia się największy mankament nowej książki Szczepana Twardocha (wyd. Powergraph, 2011). Już w pierwszej chwili zauważamy, że ten zbiór opowiadań do najgrubszych nie należy, więc w duchu modlimy się o małą czcionkę. Po rozwarciu niewątpliwie pięknej i ciekawej okładki marzenia pryskają jak bańka mydlana, a my zostajemy z dwustoma trzydziestoma trzema stronami tekstu zapisanego tak dużą czcionką, że w pierwszej chwili jesteśmy pewni, iż jest to książka z serii "Duże litery". Właśnie dlatego, zabierając się za czytanie tej pozycji, westchnęłam, pokręciłam głową i uśmiechnęłam się lekko pod nosem, licząc na to, że już niebawem wbiję kilka potężnych szpil w najczulsze punkty autora. Stało się zupełnie inaczej, gdyż od "Tak jest dobrze" oderwałam się dopiero po przeczytaniu listy patronów umieszczonej z tyłu okładki.

Najnowszy zbiór opowiadań Twardocha to porządnie napisana, wstrząsająca proza, o której trudno będzie zapomnieć. Autor daje nam sześć historii, w których kawałek po kawałku rozbiera człowieka z jego pragnień, zboczeń, lęków i przyzwyczajeń, by następnie zgnieść je, rozetrzeć na pył, pokazując, że i tak nie miały znaczenia. I choć każda z opisywanych postaci jest inna, łączy je jeden ważny aspekt, który pomaga w odczytywaniu całej tej niewielkiej książeczki. Po zapoznaniu się z wieloma recenzjami tego zbioru widzę, że dla recenzentów najważniejszym jego punktem jest człowiek. Nie ukrywajmy, że nie trzeba było się nad tym zbytnio głowić – dokładnie to napisane zostało z tyłu książki. Co więcej, dookreślają tego człowieka słowami "nieszczęśliwy", "słaby", "samotny", zamiast zadać sobie pytanie: Czemu jest właśnie taki?

Już od pierwszych stron "Tak jest dobrze" towarzyszyła mi pewna myśl, która nie dawała mi spokoju aż do momentu, w którym skończyłam czytać i utwierdziłam się w swoich przypuszczeniach. Dziecinna i naiwna wizja powstawania nieszczęść i brzydoty, kryjąca się od najmłodszych lat w mojej głowie, uaktywniła się pod wpływem lektury Twardochowych opowieści. Dla mnie bohaterowie opowiadań Twardocha to ludzie, którym w oczy wbiły się odłamki lustra Królowej Śniegu, tak dobrze znanej każdemu dziecku, któremu rodzice czytają na dobranoc baśnie Hansa Christiana Andersena. Ludzie, których nieszczęście rodzi się z niemożności oglądania piękna i dobra. Ludzie zwykli, skrzywdzeni, niemający wpływu na swoje kalectwo. Nic więc dziwnego, że ten nieduży tomik tak mocno wpływa na odbiorcę. Ukazuje bowiem rzeczywistość z punktu widzenia człowieka, który co dzień patrzy na brzydotę, brud i nieszczęścia, uważając je za normę. Może się wręcz wydawać, że dla opisywanych przez Twardocha postaci nie ma odkupienia. Że żyją w zawieszeniu między ziemią i piekłem, a niebo pozostaje poza ich zasięgiem.

"Tak jest dobrze" to sześć opowieści o losie człowieka, jednak mam nieodparte wrażenie, że autor jedną z nich postanowił tam wepchnąć na siłę, aby zbiór nie był aż tak krótki. "Ona płynie w moich żyłach" to opowiadanie najbardziej oddalające się od wysokiego poziomu, który Twardoch osiągnął w pierwszej historii i utrzymał w kolejnych czterech. Podejrzewam wręcz, że ten tekst nie wzbudziłby we mnie tak silnej niechęci, gdyby nie znajdował się w wyśmienitym towarzystwie całej reszty minidzieł tego śląskiego autora. Temu, drugiemu w kolejności, opowiadaniu najbliżej do horroru, choć Twardoch nie odchodzi całkowicie od swojego głównego tematu: człowieka. Jednak mężczyzna, który jednej nocy stracił wszystko, co nigdy nie wydawało mu się aż tak drogie, jak w chwili utraty, nie jest nawet w połowie tak przekonujący, jak inne mentalne wraki przedstawione w zbiorze. W przypadku tego opowiadania mamy do czynienia z syndromem niewykorzystanej idei. Innymi słowy – Twardoch poszedł na skróty, ubierając swojego bohatera w szczątkowe uczucia, zbyt lakonicznie oddając jego stany emocjonalne w obliczu nieszczęścia. Jednak opowiadanie to ma też plusy, które odczytać można przy całościowym spojrzeniu na zbiór.

Autor wyraźnie nie chce zostać zaszufladkowany. Ani proza psychologiczna, ani fantastyka, ani horror – żadna z tych dziedzin z osobna mu nie odpowiada, jednak wszystkie razem stanowią ciekawą alternatywę, która, jak czas pokazał, przyciąga czytelników. Każde z opowiadań w "Tak jest dobrze" stanowi subtelną syntezę fantastyczności, grozy i obyczajowości, co w połączeniu z egzystencjalnymi wynurzeniami bohaterów tworzy prozę pociągającą, emocjonującą, ale przede wszystkim bolesną jak diabli. Może to właśnie dzięki temu przeżywamy obecnie pewnego rodzaju "modę na Twardocha"? Niewątpliwie sprawia to, że zbiór trafi do sporej rzeszy czytelników, gdyż dla każdego znajdzie się tam coś dobrego.

Chociaż tematyka sama w sobie jest ciekawa, a dla niektórych może nawet pociągająca, czymże byłaby literatura bez pisarskich umiejętności autora? Na szczęście Twardoch włada piórem tak sprawnie, jak muszkieter swoją szablą. I jak muszkieter, potrafi porządnie zaciąć. Nie będę ukrywać, że wielka czcionka i niewielka liczba stron nastawiły mnie od samego początku przeciwko autorowi. W głowie wciąż brzęczało jedno pytanie: Jakim cudem człowiek, który ledwie musnął papier, pozostawiając na nim wyłącznie sześć krótkich opowiadań, może umieć pisać? Ze sceptycyzmem czytałam pierwsze zdania, później następne... I tak doszłam do samego końca, zachwycając się stylem, w którym prostota, przeplatana filozoficznym wyszukaniem, nagle przechodzi w stylizację biblijną, by zakończyć wszystko soczystą "kurwą". Prawdopodobnie niektórzy czytelnicy odsuną się z odrazą od opowiadań Twardocha tylko dlatego, że nie boi się on używać wulgaryzmów. Nie jestem jednak w stanie wyobrazić sobie tego zbioru bez przekleństw pełnych złości i żalu, które najlepiej wyrażają całkowity brak nadziei. To właśnie w tym przejmującym, choć często tak zimnym i rzeczowym języku, autor zamyka wszystkie bolączki i paranoje, wszystkie lęki i próby zapomnienia bohaterów, którzy nie potrafią zaznać spokoju.

"Tak jest dobrze" to uśmiech desperata skaczącego z mostu, westchnienie ulgi w momencie, w którym życie nareszcie ulatuje. To bolesne i urzekające historie o niemożności odnalezienia równowagi. Wszystkie dotykają problematyki cielesności i rzeczywistości, która nie jest w stanie uwolnić od smutku. Wszystkie przynoszą alternatywę. Jaką? Czasem śmierć niesie wybawienie, czasem po prostu nicość. Jednak w żadnej z tych sytuacji nie trzeba już przyglądać się brzydocie, nieszczęściom i przerażonemu samemu sobie przez lustro Królowej Śniegu.


[Recenzję umieściłam również na portalu Oblicza Kultury]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3097
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: MsOdetka 13.06.2012 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówi się, że nie należy o... | Olga M.
Gratuluję ciekawej recenzji, przyznam, że zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki.

Nie rozumiem jednak Twojego uprzedzenia wobec opowiadań i wątpliwości: "Jakim cudem człowiek, który ledwie musnął papier, pozostawiając na nim wyłącznie sześć krótkich opowiadań, może umieć pisać?". Osobiście też częściej sięgam po powieści, bo cenię sobie to, że przez parę dni czy tygodni mogę się zadomowić w czytanej prozie, w opisywanym świecie. Mimo to uważam, że opowiadania także pokazują klasę pisarza. To, że ktoś wybiera krótkie formy czy po prostu nie rozpisuje się, a pisze dobrze, nie znaczy, że jest pisarzem gorszej kategorii czy też że opowiadania są gorsze od grubych powieści (cały czas nasuwa mi się tu na myśl "Łagodna" Dostojewskiego, która - choć tak krótka - jest dla mnie najlepszym jego dziełem). Mam nadzieję, że Twardoch Cię do tego przekonał:).

Co do wulgaryzmów, to wydaje mi się, że proza, która chce chociażby dotknąć rzeczywistości, nie powinna ich unikać.

I jeszcze pozwolę się sobie przyczepić do jednego, małego szczegółu - muszkieterowie walczyli szpadami a nie szablami, z tego co pamiętam:).


Użytkownik: Olga M. 15.06.2012 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratuluję ciekawej recenz... | MsOdetka
Chodziło mi bardziej o zaznaczenie zdziwienia, jakie wywołała we mnie tak mała liczba zapisanych stron i dodatkowo ogromna czcionka. Osobiście bardzo lubię opowiadania, które są długie, jak np. opowiadania Kinga, które często są dłuższe od niektórych powieści. Nie mam jednak nic do krótkich form. Chociażby "Profesor Tutka" Szaniawskiego jest dla mnie mini arcydziełem. Twardoch zadziwił mnie przede wszystkim tym, że jego opowiadania były bardzo treściwe, a to jest już sztuką.
Cieszę się, że udało mi się zachęcić do lektury i mam nadzieję, że nie będziesz żałować ;)
Co do błędu - dzięki, nie zauważyłam ^^
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: