Dodany: 02.08.2007 08:21|Autor: imarba

Pies, który uratował człowieka w ...człowieku


Po książkę „Misja szczeniak” sięgnęłam z kilku dość zasadniczych powodów. Po pierwsze, o historii szczeniaka Lavy dużo już słyszałam, bo było o niej głośno w mediach, po drugie, uwielbiam wszystko, co jest psem, a za szczeniętami wprost szaleję, ale to nie wszystkie powody, może nawet nie te najważniejsze. Dość dużo ostatnio w Sieci było głosów sprzeciwu wobec może nie samej książki, ale historii w niej opisanej. Wielu ludzi się oburzało, że pułkownik Kopelman, zamiast uratować dziecko, kobietę, starca, kogokolwiek, uratował „zaledwie” psa i poruszył niebo i ziemię, aby wydobyć go z piekła, jakim w chwili obecnej jest Irak.

Mam zasadę, że staram się nie zabierać głosu w sprawach, o jakich nie mam pojęcia, więc aby wyrobić sobie zdanie, przeczytałam książkę. Jednym tchem – przyznaję, bo napisana jest w piękny, gawędziarski sposób, językiem, który mówi dosadnie o sprawach strasznych i który dociera wprost do serca. Kiedy skończyłam, złapałam się za głowę… Bo zadałam sobie pytanie: kto komu tak naprawdę uratował życie? Żołnierz wywożący psa z Iraku, czy pies temu właśnie żołnierzowi?

Bo kto to jest zawodowy amerykański komandos, jeżeli nie dobrze wyszkolona maszyna do zabijania? W piekle wybuchających bomb, fanatyków gotowych na wszystko, min pułapek i nienawiści, mały pies swą miłością ratuje w tym żołnierzu człowieczeństwo. Przywraca go do normalności. Budzi ciepłe uczucia, sprawia, że zaczynają istnieć inne sprawy niż tylko wojna.

Pułkownik Kopelman wbrew zasadom, regulaminowi i zdrowemu rozsądkowi robi wszystko, żeby to jedno małe, nieważne istnienie, ten niewinny psiak przetrwał koszmar bomb i wojny. I to właśnie jest piękne i dobre. To właśnie pokazuje, jak człowiek, który o własnej śmierci myśli jako o ryzyku zawodowym, w jednej chwili, pod wpływem zwykłej psiej miłości umie odnaleźć w sobie zwykłe ludzkie uczucia. To pomaga mu nie zwariować i daje nadzieję na życie potem, kiedy wróci do domu i nie będzie ani bomb, ani zabijania, niczego, co było dla niego chlebem powszednim.

Dlatego wszystkim, którzy tak krytykowali tę historię, radzę, żeby ją po prostu przeczytali, to pozwoli im zrozumieć.

Ta książka ma wiele atutów, są nimi: to, że historia ta wydarzyła się naprawdę, autentyczne zdjęcia i osoba autora, który jest człowiekiem niezwykłym, ale jednym z podstawowych atutów, teraz, kiedy książki wydaje się często byle jak i niechlujnie, jest wspaniałe wydanie*, dobry papier i graficznie piękna, twarda okładka.

Szczerze polecam. To prawdziwie poruszająca lektura, do której wracać się będzie nie raz.



---
* Wydawnictwo Galaktyka, 2007.


[Recenzja ukazała się w Sieci]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3331
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Meszuge 04.08.2007 06:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Po książkę „Misja szczeni... | imarba
@ imarba

"Wielu ludzi się oburzało, że pułkownik Kopelman, zamiast uratować dziecko, kobietę, starca, kogokolwiek, uratował „zaledwie” psa i poruszył niebo i ziemię, aby wydobyć go z piekła, jakim w chwili obecnej jest Irak".

Jest tu pewien element, który niezbyt często bywa dostrzegany. Wojna, ta czy jakakolwiek inna, jest pomysłem ludzi dla ludzi. W pewnym sensie ludzie robią to, co chcą i mają to, co chcą - są przecież, podobno, rozumni.

To nie zwierzęta wywołują wojny między ludźmi tak więc, kto jest bardziej godny uratowania: niewinna ofiara czy świadomy uczestnik?
Użytkownik: imarba 04.08.2007 07:53 napisał(a):
Odpowiedź na: @ imarba "Wielu ... | Meszuge
zgadzam sie z tą sugestią, jednak w pewnym ograniczonym kontekście. Wojny wywołuje człowiek - bez dwóch zdań, ale nie każdy człowiek świadomie i dobrowolnie w nich uczestniczy :-(
Szkoda i ludzi i zwierząt. Wojna to koszmar, którego może uda nam się nigdy nie poznać
Użytkownik: volmix 21.08.2007 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Po książkę „Misja szczeni... | imarba
cytując imarbę: "teraz, kiedy książki wydaje się często byle jak i niechlujnie, jest wspaniałe wydanie*, dobry papier i graficznie piękna, twarda okładka"

mnie również książka urzeka - aż przyjemnie się ją trzyma w ręku
Zdjecia powalają po prostu z nóg i sprawiają, że naprawde dociero do nas cała ta rzeczywistość.
Brawo!

a Wam jak się podoba?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: