Dodany: 24.02.2012 14:05|Autor: analaw
Grynberg ma głos
Przyznam, że literatura pamiętnikarska nie należała nigdy do moich ulubionych. Po lekturze "Pamiętnika" Henryka Grynberga zyskała jednak dużo w moim prywatnym rankingu gatunków. Do tej nowości na rynku przyciągnął mnie nie tytuł (bo od pamiętników stroniłam) i nie sam autor, bo (wstyd się przyznać) niewiele o nim wiedziałam, a forma książki. Pięknie wydane, pachnące nowością i obszerne, bo ponad ośmiusetstronicowe, tomisko (wyd. Świat Książki, 2011). Dokładnie takie, jakie lubię najbardziej. Sięgnęłam więc na półkę, przekartkowałam i... już nie odłożyłam.
Nie jest to pamiętnik sensu stricto. Poza klasycznymi relacjami i zapiskami o zdarzeniach znajdziemy tu fragmenty listów, artykułów prasowych, wiersze, bardzo wnikliwe recenzje i autorecenzje, krytyczne wzmianki o polskiej literaturze i jej twórcach, cytaty, komentarze do wydarzeń społecznych i politycznych, polemiki, w których Autor najczęściej odpiera ataki na swój temat. Grynberg wspomina swoje spotkania z Wałęsą, Szymborską, "rozmawia" ze Stasiukiem, Giedroyciem, Miłoszem, krytykuje Głowińskiego i Herlinga-Grudzińskiego. Jest tego wszystkiego naprawdę sporo, jako że zapiski obejmują ponad pół wieku, lata 1954-2010, i jest to pasjonująca lektura.
Przewracając kolejne kartki znaczone coraz współcześniejszymi datami, poznajemy człowieka kultury, niebanalnego, inteligentnego i elokwentnego erudytę, pisarza, poetę, który chyba przede wszystkim i nade wszystko jest Żydem. Kwestie żydowskie i nieodłączny od nich problem antysemityzmu są obecne zarówno w twórczości, jak i codziennych zapiskach, polemikach, artykułach, przemyśleniach, wyjaśnieniach zawartych w książce. To główny temat wszystkich pamiętnikowych wpisów. Ta tematyka nie dziwi, bowiem Henryk Grynberg, urodzony w 1936 r. w rodzinie żydowskiej, w czasie wojny stracił niemal wszystkich swoich bliskich. Sam ocalał z Holokaustu, dlatego żyje w poczuciu, że stale musi dawać świadectwo prawdzie. I rzeczywiście jego twórczość to autentyczne świadectwo tamtego czasu. Świadectwo nie historyka, lecz małego chłopca, który wciąż pamięta.
"Pamiętnik" to poszukiwanie odpowiedzi na pytanie "kim jestem?". Grynberg czuje się Polakiem, bowiem dzieciństwo i młodość spędził w Polsce, a polski stał się już na zawsze jego językiem ojczystym. To w tym języku pamięta i w tym języku daje artystyczne świadectwo. W jego przypadku tuwimowska "ojczyzna-polszczyzna" to nie tylko poetycka zbitka słów, co wielokrotnie podkreślał na kartach "Pamiętnika". W Polsce chciał żyć i tworzyć, nawet na emigracji pisał głównie dla polskich czytelników i przez nich chciał być rozumiany. Mimo silnego poczucia polskości - na skutek antysemickiej polityki rządu wyemigrował w roku 1967 do Stanów Zjednoczonych, w których musiał znaleźć sobie nową ojczyznę. Tam powstaje większość jego utworów, to stamtąd z przerażeniem obserwuje dobrze się mający antysemityzm światowy i stamtąd z niedowierzaniem pyta, jak to możliwe, że w Polsce, która przecież pamięta Holokaust i marzec 1968 roku, ciągle jeszcze slowa "Ty Żydzie" są pogardliwe i obraźliwe. Grynberg podkreśla wszędzie swoje żydowskie pochodzenie, a w końcu dumę z tego, że jest Żydem. Twierdzi nawet, że pisarzem stałby się i bez Holokaustu, ale to właśnie te zdarzenia uczyniły z niego Żyda.
Dla mnie Henryk Grynberg to przede wszystkim wrażliwy człowiek, polski Żyd, który znalazł dla siebie miejsce w Ameryce, ale mimo upływu lat nie może i nie chce się uwolnić od swojej polskości i żydowskości, bo to one stanowią o jego tożsamości. A "Pamiętnik" jest tego pięknym dowodem.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.