Niemiecki Joyce?
Rozumiem, że proza Schmidta jest bardzo trudna do tłumaczenia, a z krytycznoliterackiego punktu widzenia wymyka się wszelkim kanonom. Niektórzy krytycy niemieccy, szukając dla Schmidta szuflady, przykleili mu etykietkę niemieckiego Joyce'a. Osobiście czytając ją miałem wrażenie, że znalazłem się w świecie gdzieś na pograniczu Lema, Huxleya i... Białoszewskiego. Rozmawiałem z Panią Tłumacz jego wczesnych opowiadań - twierdzi, że połowa Niemców go nie zna, a druga uważa za dziwaka. Nie dać się zwieźć! To książka wybitna, na pewno jedno z największych wydarzeń literackich końca minionego właśnie roku.