Dodany: 20.12.2011 13:40|Autor: adas

Książka: Budapeszt
Buarque Chico

1 osoba poleca ten tekst.

Samba nad modrym Dunajem


Cokolwiek zwodnicza to książka. Opierając się na notce z okładki (wyd. Muza, 2005), można by się spodziewać powieści obyczajowej o kryzysie wieku średniego, rozdarciu między dwiema kobietami, a dopiero później - dwoma krajami. W rzeczywistości "Budapeszt" jest napisanym przystępnym językiem quasi-traktatem o sztuce tworzenia. Ironicznym, przewrotnym, czasem naprawdę śmiesznym pamfletem.

Narrator książki, José Costa, jest ghostwriterem. Z naszych odpowiedników tego terminu najbardziej odpowiada mi polski tytuł powieści Davida Mitchella*, więc w następnych linijkach będę go nazywać właśnie widmopisem (nawet jeśli neologizmowi bliżej do "rękopisu"). W tym, co robi, ociera się o mistrzostwo, a pisze wszystko: prace dyplomowe, przemówienia, artykuły prasowe, książki biograficzne. Publikowane pod innymi nazwiskami, wytwory jego umysłu są dyskutowane, nagradzane, trafiają na listy bestsellerów. Jeśli wierzyć Chico Buarque, przynajmniej w Brazylii jest to całkiem popłatne zajęcie, spokojnie da się żyć na poziomie wyższej klasy średniej.

Nasz widmopis nie ma więc większych powodów do niezadowolenia. A raczej nie miał - do dnia, w którym przypadkowo musiał spędzić noc w hotelu w Budapeszcie. Trapiony bezsennością zrobił to, co ludzie zwykle robią, kiedy nie mogą spać - włączył telewizor. I uwiódł go język węgierski, jego kompletna "bezsensowność", melodia zupełnie inna od brazylijskiej wariacji portugalskiego. Od tej pory będzie wędrować z jednego kontynentu na drugi, od jednej kobiety do drugiej, przede wszystkim: z jednego języka do drugiego.

Muszę przyznać, że jak Costę uwiódł język węgierski, tak mnie wciągnęła jego opowieść. I tak jak on, nie do końca rozumiem: dlaczego? "Budapeszt" ma naprawdę sporo wad. Można się przyczepić do wątłej intrygi, rysunku psychologicznego (jego braku) postaci czy nawet ogólnego założenia. Jeśli ktoś jest genialnym widmopisem, to dlaczego by nie mógł zostać "tylko" bardzo dobrym autorem? Dlaczego by miał znajdować satysfakcję w pisaniu wyłącznie dla kogoś innego? Jakimś cudem jednak lektura sprawia przyjemność. I przynajmniej ja mam wrażenie, że Brazylijczyk mówi coś niegłupiego o literaturze. Niezobowiązująco szepcze.


---
* David Mitchell, "Widmopis", przeł. Janusz Margański, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 926
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: