Dodany: 18.11.2011 16:15|Autor: charles_b

Trzech mężczyzn i obrazy...


Trzech mężczyzn, trzy punkty widzenia, trzy istoty ludzkie. Francisco – uznany i rozchwytywany malarz, Javier - jego syn z talentem malarskim, ale bez natchnienia. Mniej więcej w połowie pojawia się Mariano, wnuk Francisca (przepraszam, że tak piszę z hiszpańska, ale po prostu lepiej to brzmi niż jakiś Franek). Każdy dostał swój głos na kartach książki. I mówią. Jak oni mówią! O swoich bolączkach i radościach! O tym, jak Javier nienawidzi ojca, który w jego oczach jest rozpasanym, wyuzdanym capem. Francisco z kolei z pogardą patrzy na, apatycznego, kluchowatego i niezdarnego syna, który cały dzień siedzi w domu i czyta książki. Ani do burdelu nie pójdzie, ani żadnej dziwki nie przerżnie. Francisco mówi, że on, gdy był w wieku swego syna, żadnej dziewce nie przepuścił. Javier ogromny żal do ojca chowa za brak szacunku do matki, która w milczeniu godzi się na wyczyny męża. Kobiety zresztą w wypowiedziach trzech pokoleń mężczyzn z tej rodziny się nie liczą. To opowieść synów o ojcach i ojców o synach. Jest też wnuk. Gardzący ojcem, a uwielbiający dziadka. Opowieści tych trzech mężczyzn dotyczą ostatecznego rozrachunku, w którym i tak niedaleko pada jabłko od jabłoni. Mówią o zatrutym drzewie genealogicznym, które przekazuje błędy dalej i dalej i dalej. Powielając schematy, którym na początku się zaprzecza. O braku szczerości, niedomówieniach, które niewyjaśnione nabrzmiewają do ogromnych problemów. Jeśli pojawi się jakiś gest czułości, akceptacji i zrozumienia, natychmiast kryje się go pod maską gburowatości. Ot, takie rodzinne życie.

Jaka to świetna książka! To jest literatura przez duże L. Dehnel ma prawdziwy talent. Jakiż zasób słów, jakie piękne teksty. I zazdrość mnie bierze o ten jego talent. Zazdrość, a jednocześnie radość, że mogę sobie takiego Dehnela poczytać. Podobnie jak w "Fotoplastikonie", Dehnel maluje. Maluje słowami, jak Goya pędzlem. Wydobywa na świat najczarniejsze myśli bohaterów. Wszystko takie sugestywne i żywe. PRAWDZIWE. Czytając nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że tak mogły wyglądać relacje rodzinne w domu Goyów.

Polecam tę książkę każdemu!

Byłbym zapomniał – inspiracją do napisania książki były tak zwane "Czarne obrazy", malowidła w domu, w którym przebywał Goya na starość. Obrazy są niepokojące i mroczne. Wypowiedzi mężczyzn z rodziny malarza przerywane są interpretacją malowideł. Sugestywną, mocną, niebanalną.

PS. Autor w związku z ostatnimi rewelacjami dotyczącymi autorstwa dzieł Goi (podobno nie namalował kilku swoich rzeczy) wysnuwa śmiałą tezę, którą może i podyktowała mu wyobraźnia, ale która jest całkiem prawdopodobna i możliwa. Nie będę zdradzał szczegółów, zachęcam do czytania :).


[Tekst recenzji pochodzi z mojego bloga]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 866
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: