Dodany: 12.10.2004 09:33|Autor:

Książka: Heretycy Diuny
Herbert Frank
Notę wprowadził(a): marzenia

nota wydawcy


Minęło półtora tysiąca lat od śmierci Leta II. Nadal istnieją Bene Gesserit, Tleilaxanie i Gildia, jednak struktura polityczna oraz wzajemne zależności poszczególnych grup uległy znacznym zmianom. Potrzeba przestrzeni życiowej i tęsknota za wolnością po upadku Boga Cesarza pchnęły ludzkość ku Rozproszeniu. Na ponownie pustynnej Arrakis, zwanej teraz Rakis, w każdym piaskalu żyje uśpiona cząstka Leta II, Podzielonego Boga, jednak nikt ich już nie ujeżdża, a planety nie zamieszkują Wolanie. Tu spełniają się przepowiednie - pojawia się dziewczynka, Sheeana, zdolna rozkazywać gigantycznym pustynnym stworzeniom. W Twierdzy zakonu żeńskiego na Giedi Primie, obecnie Gammu, dorasta pilnie strzeżony dwunasty ghola Duncana Idaho. Siostry wiążą z nim wielkie nadzieje... Tymczasem z Rozproszenia powracają Utraceni, a wśród nich wrogo nastawione, wielokrotnie przewyższające liczebnością Bene Gesserit - Czcigodne Macierze.

[Zysk i S-ka 2000]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9159
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: Amhotep 06.05.2005 00:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Minęło półtora tysiąca la... | marzenia
Wolanie...?
Ach Ci tłumacze. Po co?
Użytkownik: Shadowmage 06.05.2005 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolanie...? Ach Ci tłuma... | Amhotep
Tlumacze... A w zasadzie jeden konkretny, znienawidzony przez rzesze fanów - czyli Jerzy Łoziński. Choć jeśli mnie pamięć nie myli w tej książce widnieje pod jakże mylącym pseudonimem Ładysław Jerzyński.
Użytkownik: agent0007 23.03.2006 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Tlumacze... A w zasadzie ... | Shadowmage
Jakby fani dwóch największych sag fantastyki na niego polowali to długo by nie pożył... a tak "oficjalnie" jedynie fanatycy tolkienowscy poszukują go listem gończym ;)
Użytkownik: Myrkur 26.09.2006 08:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolanie...? Ach Ci tłuma... | Amhotep
Wolanie wolanami, ale PIASKALE? Albo piaskopływaki? W tłumaczneniu "Diuny", które czytałem były Fremeni, czerwie i mali stworzyciele. I było dobrze. A jako że żadne wydawnictwo nie kwapi się do wydania cyklu "Diuny" to muszę czytać wszystkie książki w oryginale.
Użytkownik: Myrkur 26.09.2006 08:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolanie wolanami, ale PIA... | Myrkur
Oczywiście BYLI Fremeni. Kurczę.
Użytkownik: henia04 26.09.2006 08:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście BYLI Fremeni. ... | Myrkur
Oczywiście tłumaczone są też nazwy organizacji, na szczęście nie wszystkich.
Diuna cała wydana była po polsku (PhantomPress?), coś jeszcze na aukcjach można znaleźć, ale niewątpliwie (co ostatnio sprawdzałam) wszelkie cykle dłuższe niż 2 tomy po angielsku są tańsze. I nie trzeba sobie ciągle tłumaczyć nazw.
Użytkownik: Myrkur 26.09.2006 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście tłumaczone są ... | henia04
Tak, tylko trzeba uniknąć wersji Łozińskiego ;). A czy ktoś wie, gdzie można dostać cały cykl po angielsku (w kraju, najlepiej przez Internet)?
Użytkownik: henia04 29.09.2006 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tylko trzeba uniknąć... | Myrkur
Pewnie w takiej dużej kiedyś księgarni internetowej z filiami w różnych krajach, a najbliżej (nie najtaniej) w Niemczech. Jeśli Ci się bardzo nie spieszy, to polecam zamówić w Stanach. Sprawdzę jeszcze w księgarniach anglojęzycznych, w których bywam. Ostatnio widziałam na pewno tylko dwa tomy prequeli Diuny, a nie sam cykl.
Użytkownik: Myrkur 30.09.2006 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie w takiej dużej kie... | henia04
Dziękuję za poradę :).
Użytkownik: jakozak 24.03.2006 07:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Minęło półtora tysiąca la... | marzenia
Oo, to coś dla mnie! Czy leje się tak krew i pływają w niej różne anatomiczne części? Czy są wulgarne słowa? Jeżeli nie - wchodzę.
Użytkownik: JFR1st 20.02.2011 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Minęło półtora tysiąca la... | marzenia
Wprowadzam do schowka stopniowo swoją prywatną biblioteczkę i czas przyszedł na cykl o Diunie. Przy okazji czytam też niektóre komentarze do wprowadzanych tytułów.

Ciekawie jest teraz, z perspektywy czasu, oglądać wynik zamieszania, jakie swego czasu pan Łoziński zrobił swoimi tłumaczeniami dwóch - chyba najbardziej znanych i uznanych, cieszących się szacunkiem - cykli w literaturze fantastycznej, czyli we "Władcy pierścieni" i "Diunie". Co ciekawe, o ile "Władcę pierścieni" czytałem najpierw w wersji Marii Skibniewskiej i nie mogłem uwierzyć w cuda, jakie później wymyślił pan Łoziński (nie do przełknięcia dla mnie, szczególnie zamiana imion bohaterów), o tyle "Diunę" kompletowałem (w pełni świadomie) w wersji tłumaczenia tego właśnie pana. Innych nie próbowałem, akurat w księgarni ta wersja była łatwo dostępna.

I co się stało? Żyję i mam się dobrze :). Myślę, że przyczyną całego bólu fanów jest po prostu zmiana słownictwa, przyzwyczajeni są do innego. Mnie było to obojętne od jakiej wersji zacznę, byle później już nie mieszać. Myślę również, że bez problemu porozumiałbym się z kimś, kto czytał inne tłumaczenie. Znam część różnic, nie wiem czy wszystkie, ale skoro człowiek jest w stanie porozumieć się z innym człowiekiem nawet bez znajomości jego języka, to chyba w tym samym języku powinno być to jak najbardziej możliwe, bo przecież różnice można sobie bez problemu wyjaśnić. Trzeba tylko chęci, a nie ślepego zacietrzewienia :).

Kiedyś czytałem też interesujący artykuł o wyższości jednego tłumaczenia nad innymi (akurat nie chodzi o tę książkę, temat był ogólny). Podsumowaniem było stwierdzenie, że nie ma czegoś takiego jak jedyne słuszne tłumaczenie, a metod oceny przekładu też jest kilka.

Wydaje mi się, że w sercach przyszłych fanów wygrywa ten, kto pierwszy tłumaczenie "popełni" lub czyje tłumaczenie do ręki czytelnika trafi jako pierwsze. Szczególnie w przypadku takich tytułów, takich autorów. U mnie w przypadku "Władcy pierścieni" wygrała wyścig M. Skibniewska, a w przypadku "Diuny" Łoziński.
Użytkownik: zaslonka 30.09.2011 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Wprowadzam do schowka sto... | JFR1st
A mnie się wydaje, że słownictwo powinno być adekwatne do treści. Takie drobne szczegóły - smaczki właśnie - przy uwzględnieniu klimatu powieści są diablo istotne, mimo że nie wpływają na fabułę. Różnicę najwyraźniej widać przy przekładach poezji, chociażby takiego "Króla Olch". Tłumacz powinien być wierny książce, bo nie jest jej autorem - a 'partnerem' ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: