Dodany: 02.06.2007 19:35|Autor: Harey

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Weiser Dawidek
Huelle Paweł

1 osoba poleca ten tekst.

Śladami Dawida Weisera...


Gdańsk, sierpień 1957 r.

Dawid Weiser – chudy 12–latek o wielkich ciemnych oczach, mały piroman bawiący się niewypałami, które odkrył w starej, nieczynnej cegielni, dziecko o paranormalnych zdolnościach, chłopiec niezwykły, inny, niezapomniany. Stoi przed tunelem nad Strzyżą, wpatrzone w niego dzieciaki czekają na kolorowy wybuch – Elka w czerwonej sukience, Piotrek, Szymek i narrator.


Gdańsk, maj 2007 r.

Na rowerach - z całą rodziną i kolegą mieszkającym od dzieciństwa we Wrzeszczu, który zgodził się być naszym przewodnikiem - wyruszamy szlakiem Dawida Weisera. Pierwszy przystanek – przedwojenny cmentarz. Rozglądam się za nagrobkiem z nazwiskiem zmarłego w dzieciństwie chłopca, napisem wyrytym gotyckimi literami, o którym opowiadał Dawid. Nie znajduję… Wszędzie pomiędzy nagrobkami, szarymi, zniszczonymi pomnikami, leżą niebieskie dywany niezapominajek.

Ruszamy dalej - ścieżką rowerową docieramy do brętowskiego lasu. Tutaj trasa staje się cięższa. Rowery wnosimy pod górę. Przedtem pod zerwanym mostem robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Widzę w kadrze dwóch chudych chłopców (swoich synków). Gdyby był rok 1957 i staliby tu razem z 12-letnim Dawidkiem Weiserem, może byliby do niego nawet podobni, tylko trochę mniejsi…

Jedziemy dalej - z zieleni wynurzają się ciemnobrunatne mury zerwanego mostu, po którym przed wojną jeździł pociąg. O nim właśnie dziecięca wyobraźnia podsuwała bohaterom opowieści Pawła Huellego całą historię: „Otóż lokomotywa z dziwnym maszynistą pokazywała się zawsze przy pełni księżyca. Z zapalonymi światłami, buchając strumieniem iskier, jechała wolno w stronę Wrzeszcza, przeskakując zerwane mosty lekko i swobodnie. Na małym mostku obok kościoła Zmartwychwstańców zatrzymywała się na chwilę (…) wjeżdżając w głęboki jar rozpędzała się znacznie, szybko przemykała pod łukiem kamiennego mostu i już zgrzytała, hamując u skraju cmentarza, na którym teraz siedzieliśmy, wymyślając to wszystko. Weiser ciągnął za dźwignię i gwizdał przejmująco trzy razy”*.

Jesteśmy teraz w tym samym miejscu, po którym pędził pociąg wyobraźni. Zostawiamy rowery i schodzimy po skarpie w dół. Stajemy przed tunelem. To chyba tutaj ostatni raz widziano Dawida. Gdzie jest Dawid – echo w tunelu pobrzmiewa donośnie, ale czy przynosi odpowiedź?

Docieramy do końca wyprawy, zatrzymujemy się w miejscu, gdzie kiedyś była stara cegielnia. W jej miejsce wyrosły piękne domy, stojące w cichej zieleni.

Żegnamy się z leśnymi dróżkami, ale zabieramy ich obraz ze sobą, w pamięci i na fotografiach. Czuję się, jakbym weszła do środka książki Pawła Huellego, tak dokładnie autor opisał brętowski las, szemrzącą pomiędzy zaroślami Strzyżę, zerwane mosty, tunel, a co więcej, oddał atmosferę tego miejsca, którą trudno wyrazić słowami. Autor powieści tchnie w opisywaną przeszłość – życie; jak sam napisał: „(…) to wszystko wyławiam z pamięci jak okruszyny bursztynu z brudnej wody zatoki”**.

Gdańsk to miasto magiczne – co 15 minut można znaleźć się w całkowicie innym świecie, wystarczy wiedzieć, w którą ścieżkę skręcić, gdzie odbić od ruchliwych ulic, by przenieść się w czasie; zobaczyć forty, bunkry, zerwane mosty, przedwojenne cmentarze.

„Weiser Dawidek” jest nie tylko opowieścią o dzieciństwie, dorastaniu, o ludzkich losach wciągniętych w tryby historii, o niezwykłym chłopcu, o urwanym życiu, o którym chcielibyśmy wiedzieć, jak potoczyło się dalej. Dawid jest metaforą naszych poszukiwań przeszłości, tym zerwanym fragmentem mostu łączącego dzieciństwo z dorosłością. Zniknięcie Dawida było końcem dzieciństwa dla bohaterów tej opowieści.
Weiser to przeszłość, której śladów tak często szukamy, ludzie, którzy kiedyś byli częścią naszego życia, miejsca, które odwiedzamy po latach, to Gdańsk, którego już nie ma, to nasze dzieciństwo, nasza pamięć, ktoś niezapomniany, coś niezwykłego, co ma swój kres, ale czego zawsze możemy poszukiwać.

Jeśli będziecie w Gdańsku, nie poprzestańcie wyłącznie na zwiedzaniu Starego Miasta, ulicy Szerokiej, Mariackiej, parku w Gdańsku-Oliwie czy ulicy Grunwaldziej we Wrzeszczu, skręćcie w brętowski las, na bezdroża historii. Zatrzymajcie się w tunelu i krzyknijcie „Dawid!”

Odpowie wam echo, odbite od ścian waszego serca, każdy bowiem ma swojego Dawida…



---
* Paweł Huelle, „Weiser Dawidek”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, str. 125.
** Tamże, str. 63.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 13836
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: verdiana 02.06.2007 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdańsk, sierpień 1957 r. ... | Harey
Piękna recenzja! I zazdroszczę Ci tej wycieczki rowerowej, bardzo. :-)
Użytkownik: dansemacabre 03.06.2007 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdańsk, sierpień 1957 r. ... | Harey
No proszę. Niesamowita wyprawa i ciekawa recenzja :)
Użytkownik: Harey 03.06.2007 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdańsk, sierpień 1957 r. ... | Harey
Dziekuję za komentarze i namawiam zarówno do lektury książki, jak i do wyprawy śladami tytułowego bohatera :)
Użytkownik: dansemacabre 03.06.2007 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziekuję za komentarze i ... | Harey
Książkę znam od lat i bardzo ją sobie chwalę.
Użytkownik: verdiana 03.06.2007 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę znam od lat i bar... | dansemacabre
Podobnie jak ja. :D
Użytkownik: Ina2 03.06.2007 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobnie jak ja. :D | verdiana
Bardzo piękna recenzja. Książki nie czytałam, chociaż od jakiegoś czasu szukam, więc kiedyś znajdę. Podobał mi się film i grające w nich dzieci. Dziewczynkę w czerwonej sukience mam przed oczami i nastrój filmu, fantastyczne zdjęcia.
Bardzo podoba mi się proza Pawła Huelle i cieszę się, że Weisera Dawidka mam jeszcze przed sobą.
Użytkownik: Harey 05.06.2007 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo piękna recenzja. K... | Ina2
Dziękuję :) Film wywarł na mnie duże wrażenie, jest wierny powieści i dzięki temu dobry.
Użytkownik: montano 04.06.2007 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdańsk, sierpień 1957 r. ... | Harey
Ehhh... Twoja recenzja doskonale oddaje atmosferę jaką wytworzył Huelle w swojej powieści - nie uznawałbym tego jednak za komplement. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jego książka jest ogromnym fiaskiem. Huelle podjął się potyczki z tematem nad wyraz skomplikowanym, bo nieustannie stającym się i poniósł porażkę. Po prostu brakuje "Weiserowi" drapieżności, emocje roztapiają się w lepkim pięknoduchostwie. Ból nie jest tutaj miażdżący, ale kujący. Od razu nasuwa mi się analogia do "Pikniku pod wiszącą skałą" Weir'a. Ta oniryczność jest banalna, a wręcz tandetna.
Użytkownik: Harey 05.06.2007 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ehhh... Twoja recenzja do... | montano
Weiser jest podróżą w przeszłość, w naszą pamięć, jest nostalgią. Nostalgia nie może być przedstawiana "drapieżnie", a ból wcale nie musi być "miażdżący". Ta powieść jest właśnie taka, jaka powinna być - forma w pełni odpopwiada treści.
Użytkownik: montano 05.06.2007 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Weiser jest podróżą w prz... | Harey
Toteż nie każdy temat nadaje się do eksploatacji w sztuce. Ta książka swoją nostalgią usypia, otępia. Ja od literatury oczekuję ożywienia, chcę żeby zmusiła mnie do otwarcia się na nową rzeczywistość, doznania. Huelle czyni coś odwrotnego.
Użytkownik: Harey 06.06.2007 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Toteż nie każdy temat nad... | montano
Literatura to nie film sensacyjny, żeby musiała pełnić rolę "ożywiania".
Refleksja nad życiem i ludzką naturą - do tego bowiem skłania Huelle - nigdy mnie nie "usypiała". Oczywiście nie każdy musi się jego powieścią zachwycać. Czasami warto poczekać z jakąś lekturą co najmniej kilka lat. Upływ czasu powoduje, że inaczej spoglądamy na sprawy, których wcześniej nie dostrzegaliśmy.
Użytkownik: verdiana 06.06.2007 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Literatura to nie film se... | Harey
Nie mówiąc już o tym, że "nostalgia" tej książki zmusza do refleksji, a więc otwiera, otwiera, otwiera... na nową rzeczywistość i doznania właśnie. To tylko kwestia tego, czy my jesteśmy otwarci na taką refleksję i czy właśnie tego w książkach szukamy. Jeśli tak, to Weiser działa niezwykle ożywczo na doznania, myśli, emocje.
Użytkownik: montano 06.06.2007 23:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mówiąc już o tym, że ... | verdiana
Różnica między wami a mną polega na tym, że mnie ta książka nie otwiera właśnie. Moja wrażliwość jej nie przyswaja. Zastanawiam się czy ta dyskusja ma w ogóle sens, bo rozprawiamy o doznaniach subiektywnych, a więc nie jesteśmy w stanie wysunąć żadnych argumentów, że to tak niezgrabnie ujmę, obiektywnych. Ale jak napisał Nietzsche: "Nie dyskutuje się o smakach - mawiają. Ależ bracia! Całe życie to dyskusja o smakach!".
Użytkownik: montano 06.06.2007 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Literatura to nie film se... | Harey
Pisząc, że literatura ma mnie ożywiać, nie miałem na myśli czegoś tak płytkiego jak film sensacyjny (akurat te usypiają mnie także). Chodziło mi o to, że proza Gombrowicza, Wilde'a, Dostojewskiego jest odkrywcza, pogłębia moje widzenie. Shakespeare mimo tego, że w "Hamlecie" zmagał się z tematem tak trudnym jak weryfikacja rzeczywistości, potrafił zaciekawić mnie swym utworem w warstwie fabularnej. Ciężarowi swego doświadczenia przeciwstawił lekkość intrygi kryminalnej. Znalazł "złoty środek". A Huelle? Babrze się we własnej pamięci, nie potrafiąc nadać temu polotu. Shakespeare sprzedaje ból pod nakryciem przyjemności. Po prostu nie rzuca się od razu na problem. Wie, że najpierw trzeba zainteresować. Tego mi brakuje w powieści Gdańszczanina.
Użytkownik: verdiana 06.06.2007 23:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisząc, że literatura ma ... | montano
"Babrze się we własnej pamięci, nie potrafiąc nadać temu polotu" - to jest wyłącznie Twoje wrażenie, z naciskiem na "wrażenie". :-)
Użytkownik: Janor 13.06.2007 00:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdańsk, sierpień 1957 r. ... | Harey
Nie ma co zazdrościć tej wycieczki. Takie światy jak opisane w książce i recenzji każdy ma obok siebie. Każdy może zrobić sobie taką wycieczkę w swojej okolicy. Wystarczy tylko odrobina chęci, aby znaleźć takie miejsca: stary cmentarz, zapomniana droga lub niedokończona budowla. Nawet budowle z czasów "Realnego Socjalizmu". Wszystko zależy od wrażliwości. Wystarczy tylko na chwilę zatrzymać się, trochę popatrzeć i wczuć się w atmosferę jak tu była gdy "to" powstawało. Np. ile ludzkiego zapału i entuzjazmu zmarnowano.
Grób, który recenzentka szukała w pierwszym etapie wycieczki mógł istnieć. Ale został zniszczony, bo na części cmentarza jest budowany kościół. Prawie 30 lat trwa budowa i końca nie widać(zmiany projektu, pożar itp). Tak bywa, gdy buduje się na miejscu czyjegoś spoczynku.
Do kościoła, przez ten cmentarz, co tydzień przechodzą na nabożeństwa tysiące ludzi z pobliskich osiedli. Czy oni tego nie widzą? Nie wierzę, że nikt nie wie, że kościół jest budowany na cmentarzu.
Jeszcze parę lat i znajdzie się inwestor, który odpowiednio "zagospodaruje" teren po dawnej linii kolejowej i to będzie zupełnie naturalne.

Użytkownik: verdiana 13.06.2007 09:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma co zazdrościć tej ... | Janor
Oczywiście, że jest czego zazdrościć! Światy obok siebie już znam - lubię wycieczki rowerowe. I zapewne odkryję jeszcze wiele innych światów i miejsc, które mam tuż, na wyciągnięcie ręki. Ale to nie będzie TEN KONKRETNY, którego zazdroszczę i w który chciałabym wjechać na rowerze. Czy to nie oczywiste? :-)

Podobnie zazdroszczę innym możliwości zwiedzenia Paryża z "Paryskimi pasażami" albo Jeżyc z "Jeżycjadą". Jeden świat nie zastąpi drugiego, każdy jest inny, każdy fascynuje w inny sposóbm, w każdym można spostrzec co innego, nawet jeśli powierzchownie są do siebie podobne. Nie da się wniknąć w Jeżyce i wiedzieć, jak wygląda świat Weisera. Nie da się pojechać rowerem nad Pogorię ze "Szkicami piórkiem" pod pachą (co skądinąd bardzo polecam!) i wiedzieć, jak jest w paryskich zaułkach. Poznanie nawet setki innych światów nie sprawi, że będę lepiej znała ten, który akurat chcę poznać. To tak nie działa, drogi Janorze.
Użytkownik: Harey 16.06.2007 18:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdańsk, sierpień 1957 r. ... | Harey
To prawda, że wszędzie, nawet w najmniejszej miejscowości, można znaleźć jakieś osobliwe, jedyne w swoim rodzaju miejsce i wystarczy się rozejrzeć, żeby je dostrzec. Jednak możliwość bycia w miejscu, o którym wcześniej się czytało, nabiera dodatkowego znaczenia.
Ludzie - przeróżni inwestorzy z "wizją przyszłości" niestety nieodwracalnie zmieniają te miejsca. Zmieniają się przestrzenie, zmieniają się ludzie; odchodzą bezpowrotnie, ich miejsca zajmują kolejne miejsca i następni ludzie, a podróż w przeszłość zakończyć się może jedynie echem w tunelu.
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2007 11:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdańsk, sierpień 1957 r. ... | Harey
Harey, pięknie napisana i bardzo oryginalna recenzja, wspaniale się czytało :)
Użytkownik: Harey 22.06.2007 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Harey, pięknie napisana i... | joanna.syrenka
Dziękuję :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: