Dodany: 28.10.2011 15:40|Autor: Jarou

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wysoki: Śmierć Camerona Doomadgee
Hooper Chloe

5 osób poleca ten tekst.

Kolory Australii


Duszne przedpołudnie na australijskiej Palm Island. Aborygen idzie podchmielony przez miasteczko. Jest świadkiem policyjnej interwencji. Zaczepia funkcjonariuszy, odchodzi, śpiewa piosenkę. Biały policjant czuje się przez niego obrażony. Aresztuje go. Kilkanaście godzin później Aborygen zostaje znaleziony martwy w swojej celi.

O takich dniach mówi się potem, że były zwykłe. Tragedii nic nie zapowiadało. Jej uczestnicy stają się aniołami lub diabłami — w zależności od tego, po czyjej stronie się opowiemy. Zawsze wykonywał obowiązki bez zarzutu. Brutal i prostak. Nikt by się po nim tego nie spodziewał. To był zwykły pijak. Kochał syna. Awanturnik. Kochał wolność. Przyjaciel dzieci i młodzieży.

Im więcej emocji, tym bardziej rzeczywistość zmienia się w pokaz czarno-białych slajdów, które na dodatek ktoś przepuścił w programie do obróbki grafiki przez filtr kontrastu, do oporu przesuwając suwak w stronę napisu "max". O te uproszczenia chyba nawet łatwiej, kiedy tragedia jest wpisana w większy konflikt, w którym role od dawna są już rozpisane — paradoksalnie, właśnie wtedy najszybciej gubi się gdzieś i szerszy kontekst całego zdarzenia, i drobne, ale znaczące szczegóły. Uczestnicy tragedii zbyt łatwo zmieniają się w symbole walki skłóconych środowisk.

Chloe Hooper ze wszystkich sił próbuje uniknąć takiego patrzenia na historię śmierci Camerona Doomadgee. Poddaje te czarno-białe fotografie wtórnej obróbce, zmniejsza kontrast, chce odtworzyć prawdziwe kolory. Układa pojedyncze kadry w szerszą opowieść, animuje je poklatkowo, dołącza do nich ryciny z historycznych książek i obrazy malowane opowieściami z zamierzchłej przeszłości. Próbuje odzyskać zagubione szczegóły i osadzić je w szerszej perspektywie.

Dowiadujesz się więc od niej, że faktycznie było to zwykłe przedpołudnie na aborygeńskiej wyspie-rezerwacie przy północno-wschodnim wybrzeżu Australii. Doomadgee został aresztowany przez Chrisa Hurleya i zmarł w swojej celi. Sprawa trafiła przed sąd, wybuchły zamieszki wśród miejscowej ludności. Obudziły się demony starych waśni, i tak tylko ledwie drzemiące.

Chociaż od razu narzuca się tu podział na złych policjantów i dobrych Aborygenów, Hooper stara się uciec od niego jak najdalej, próbuje maksymalnie zrozumieć obie strony. Nie poprzestaje jednak na wydarzeniach z Palm Island. Śmierć Camerona Doomadgee staje się dla niej punktem wyjścia do zrobienia swojemu krajowi wiwisekcji. Odkrywa Australię, uczy się jej — i ty robisz to razem z nią.

Dowiadujesz się, jak Aborygeni byli krzywdzeni przez kolejne australijskie rządy. Że biali misjonarze zgwałcili ich kulturę, język, wierzenia, zwyczaje. Że siłą odbierali dzieci rodzicom i umieszczali je w internatach, w których edukację rozumiano jako szorowanie jamy ustnej mydłem za samo używanie plemiennej mowy. Że stosując taką politykę, wyhodowano całą generację ludzi od maleńkości naznaczonych niepotrzebnym cierpieniem, wepchniętych w getta patologii i niemocy. Dowiadujesz się również, jak wygląda praca policjanta wśród takich społeczności. Jakich predyspozycji wymaga, jakie cechy wydobywa na wierzch, jakich ludzi przyciąga. Jaki ślad zostawia na psychice i jak w całej swojej złożoności potrafi zafascynować.

Hooper szeroko kreśli tę skalę makro, bardzo często i bardzo sprawnie przechodząc z niej do skali mikro. Prowadząc własne dziennikarskie śledztwo, poznaje kluczowe figury na szachownicy tej historii, odnajduje w nich ludzi, próbuje ich zrozumieć, uchwycić za pomocą swojej piórokamery całą panoramę zdarzeń. Krąży wokół Chrisa Hurleya, szuka prawdy o nim — i w niektórych momentach staje się to może nawet trochę obsesyjne. Tekst na czwartej stronie okładki wspomina o podobieństwach „Wysokiego” do „Jądra ciemności”*. Coś w tym jest — Hooper podąża tropami Hurleya trochę jak Marlow za Kurtzem, a i sam policjant ma pewne cechy Conradowskiego bohatera.

Tę obecność autorki wyraźnie czuje się w tekście. Momentami pojawia się nawet wrażenie, że wchodzisz do jej głowy i dopiero stamtąd, przez jej oczy, w trybie FPP obserwujesz wszystkie wydarzenia. Ale za tym subiektywizmem stoi też kawał żmudnej dziennikarskiej roboty, porządnego przygotowania historycznego — i przede wszystkim ogromnego pragnienia, wręcz żądzy zrozumienia, dlaczego to, co gotuje się w australijskim kotle, smakuje właśnie w ten sposób.

„Wysoki” to książka po reportersku rzetelna — ale też bardzo literacka, szczególnie gdy autorka przechodzi do opisów konkretnych sytuacji. Akapity zmieniają się wtedy w pojedyncze sceny, ujęcia, zbliżenia. Mózg sam rwie się, żeby zmieniać słowa Hooper w obrazy z porządnego filmowego thrillera. Niestety dla bohaterów — nakręconego poza Hollywood.



---
* Chloe Hooper, "Wysoki. Śmierć Camerona Doomadgee", przeł. Agnieszka Nowakowska, wyd. Czarne, 2010, tekst z czwartej strony okładki.


[Tekst ukazał się wcześniej na blogu Kaseta, który współtworzę]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4462
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: carmaniola 29.10.2011 11:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Duszne przedpołudnie na a... | Jarou
Dziękuję - książka ląduje w schowku i już została namierzona w bibliotekach.
Odrobinę obawiam się tej obecności autorki w tekście - nie bardzo to lubię - ale z Twojej recenzji wynika, że to pozycja warta uwagi (jak chyba większość z tej serii), która powinna doskonale uzupełnić moje literackie wędrówki po Australii.
Użytkownik: Jarou 29.10.2011 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję - książka ląduje... | carmaniola
Sam też różnie reaguję na mocne zaznaczanie reporterskiego ja w literaturze faktu - u takiego Hugo-Badera to uwielbiam, ale np. u Brinkbäumera zupełnie nie umiem strawić. W "Wysokim" obecność Hooper jest wyraźna, ale autorka ma też duże wyczucie, nie masz wrażenia, że narzuca się ze sobą.

Trochę z innej beczki - gdyby kogoś zainteresowało, jaką konkretnie piosenkę zaśpiewał Cameron Doomadgee, oto ona: http://youtu.be/1uaPs8sxqB0.
Użytkownik: carmaniola 30.10.2011 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Sam też różnie reaguję na... | Jarou
Z Hugo-Baderem mi na razie nie po drodze, ale "Afrykańska odyseja" czeka w kolejce, więc za chwilkę sprawdzę jak się sprawy mają. Ale tak czy tak, Hooper będzie pierwsza, bo już sobie zamówiłam w bibliotece.

Dziękuję za link - to dobry pomysł i pewnie nie tylko ja zaraz tam wskoczę. :-)
Użytkownik: carmaniola 05.12.2011 10:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Duszne przedpołudnie na a... | Jarou
Czytam Twoją recenzję ponownie, już po lekturze, i podoba mi się jeszcze bardziej. :-) Muszę jednak napisać, że obecność autorki w tekście jakoś mi się nie narzucała, chyba wręcz przeciwnie - te jej starania o obiektywne przedstawienie obu stron konfliktu odbierałam chwilami jako zbyt suche, wyprane z emocji. Momentami nawet odczuwałam potrzebę by ten podział na złych policjantów i dobrych Aborygenów się pojawił, bo chciałam wewnątrz siebie z problemem się rozprawić i ocenić sytuację, której ocenić niemal do końca książki nie potrafiłam. Stanowisko autorki zarysowuje się jasno dopiero w samej końcówce - w moim odczuciu, dopiero po znaczącej uwadze sędziego na temat zeznań jednego z policjantów.

A książka jest wstrząsająca nie ze względu na samą sprawę Camerona, ale właśnie ze względu na współczesny obraz australijskich autochtonów. Autorka naprawdę dokonała wiwisekcji. Brrrr....
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: