Dodany: 13.10.2011 16:43|Autor: Zoana

Czytatnik: ...i tak siedzieliśmy - noc, diabeł i ja.

1 osoba poleca ten tekst.

Tolkien - cytatnik


Drużyna Pierścienia (Tolkien J. R. R. (Tolkien John Ronald Reuel)) w przekładzie Marii Skibniewskiej

Trzy Pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem,
Siedem dla władców krasnali w ich kamiennych pałacach,
Dziewięć dla śmiertelników, ludzi śmierci podległych,
Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie,
Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie.

- (...) Jakże mi żal, że Bilbo nie zadźgał tej poczwary, skoro miał po temu okazję!
- Żal? Przecież to właśnie żal i litość wstrzymały wówczas jego rękę. Litość i miłosierdzie przypomniały mu, że bez doraźnej konieczności nie wolno dobywać miecza.

Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć. A niejeden z tych, którzy umierają, zasługuje na życie. Czy możesz ich nim obdarzyć? Nie bądź więc tak pochopny w ferowaniu wyroków śmierci. Nawet bowiem najmądrzejszy nie wszystko wie.

A droga wiedzie w przód i w przód,
Choć się zaczęła tuż za progiem -
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią - tak, jak mogę...
Znużone stopy depczą szlak -
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
A potem dokąd? - rzec nie mogę.

Nie każde złoto jasno błyszczy,
Nie każdy błądzi, kto wędruje,
Nie każdą siłę starość zniszczy.
Korzeni w głębi lód nie skuje,
Z popiołów strzelą znów ogniska,
I mrok rozświetlą błyskawice.
Złamany miecz swą moc odzyska,
Król tułacz wróci na stolicę.

__________________________________________________​​​_____________________________


Dwie wieże (Tolkien J. R. R. (Tolkien John Ronald Reuel))

- Tak - odparł Pippin. - Boję się, że pogoda nie utrzyma się długo i wszystko na nowo zszarzeje. Szkoda! Ten stary gąszcz leśny zupełnie inaczej wygląda w blasku słońca. Mam wrażenie, jakbym go niemal polubił.
- On ma wrażenie, jakby niemal polubił las! Dobre sobie! Bardzo łaskawie z twojej strony - przemówił jakiś dziwny, obcy głos. - Odwróćcie się i pokażcie mi twarze. Mam wrażenie, jakbym was obu nie lubił, ale nie chcę sądzić zbyt pochopnie.

W moim języku, w starej mowie entów, jak wy byście go nazwali, imię zawsze zawiera historię tego, kto je nosi. To bardzo piękny język, ale trzeba mieć dużo czasu, żeby nim coś powiedzieć, bo my mówimy naszym językiem tylko o tym, co warto bardzo długo opowiadać i czego warto bardzo długo słuchać.

- Wzgórze? - podpowiedział Pippin.
- Półka? Szczyt schodów? - próbował Merry.
Drzewiec w zamyśleniu powtórzył ich słowa.
- Wzgórze? Niech będzie wzgórze. Ale to o wiele za krótka nazwa na coś, co tu stoi, odkąd ukształtowała się ta część świata.

Pippin nie mógł ani zrozumieć, ani nawet odróżnić słów, domyślał się tylko, że to jest mowa entów i z początku wydała mu się tak ładna, że słuchał jej z przyjemnością; wkrótce jednak ogarnęło go roztargnienie. Czas płynął, pieśń wlokła się bez końca, aż hobbit zaczął podejrzewać, że entowie w swoim "niepochopnym języku" nie zdążyli jeszcze powiedzieć sobie nawzajem "dzień dobry". Przyszło mu też do głowy, że jeśli Drzewiec zechce przeprowadzić apel, wymienienie imion całego pogłowia entów może potrwać ładnych kilka dni. "Ciekaw jestem, jak w ich mowie brzmi »tak« i »nie«" - pomyślał i ziewnął.

- Witajcie w Isengardzie, dostojni panowie! - powiedział. - Jesteśmy tu odźwiernymi, Meriadok, syn Saradoka, do usług, a oto mój przyjaciel, którego, niestety, zmogło zmęczenie! - Tu trącił nogą leżącego towarzysza. - Nazywa się Peregrin, syn Paladina, z rodu Tuków. Pochodzimy z dalekiej północy. Czcigodny Saruman jest w domu, ale na razie zajęty rozmową z niejakim Gadzim Językiem. Gdyby nie to, z pewnością wyszedłby na powitanie tak znakomitych gości.
- Z pewnością! - zaśmiał się Gandalf. - Czy to Saruman kazał wam pilnować swojej rozwalonej bramy i wypatrywać gości w krótkich przerwach między jedną a drugą butelką?
- Nie, szlachetny panie, ten szczegół uszedł jego uwagi - odparł Merry bardzo serio. - Był zajęty czym innym. Rozkaz otrzymaliśmy od Drzewca, który przejął zarząd Isengardu. Polecił mi przywitać władcę Rohanu w stosownych słowach. Zrobiłem to, jak umiałem najlepiej.
- A nas, swoich druhów, nie witasz wcale? Mnie i Legolasowi nic nie powiesz? - wybuchnął Gimli, niezdolny już dłużej panować nad sobą. - O łajdaki, włóczykije, powsinogi kudłate! Ładnie nas urządziliście! Z drugiego końca świata gnamy przez bagna i puszcze, przez bitwy i śmierć na wasz ratunek. A wy tu sobie ucztujecie i leżycie brzuchami do góry, a na domiar wszystkiego ćmicie fajki! Fajki! Skąd wytrzasnęliście fajkowe ziele, nicponie? Tam do licha! Tak mnie na przemian złość i radość rozpiera, że cud będzie, jeżeli nie pęknę.
- Z ust mi to wyjąłeś, Gimli - rzekł, śmiejąc się Legolas. - Z tą różnicą, że ja bym przede wszystkim spytał, skąd wytrzasnęliście wino?
- Czego jak czego, ale dowcipu wam przez ten czas nie przybyło - odezwał się Pippin, otwierając jedno oko. - Zastajecie nas na polu chwały, wśród dowodów zwycięstwa i zdobycznych łupów, a pytacie, jak doszliśmy do tej odrobiny dobrze zasłużonych pociech.
- Dobrze zasłużonych? - spytał Gimli. - Trudno mi w to uwierzyć.

Hobbici gotowi, siedząc na ruinach, rozprawiać o uciechach stołu lub rozpamiętywać szczegóły z życia swoich ojców, dziadków, pra- i prapradziadków oraz dalszych krewniaków aż do kuzynów dziewiątego stopnia, jeżeli zachęcisz ich do tego nadmierną cierpliwością.

- A więc to jest król Rohanu! - szepnął Pippin. - Sympatyczny staruszek. Bardzo grzeczny.

- Ani ptaszka! - markotnie zauważył Sam.
- Ani ptaszka! - powtórzył Gollum. - Ptaszki dobre! - Oblizał się. - Tu nie ma ptaszków. Są tylko węże, gady, robaki w kałużach. Mnóstwo stworzeń, paskudnych stworzeń. Ale ptaszków nie ma - zakończył żałośnie.
Sam spojrzał na niego z obrzydzeniem.

Wszyscy hobbici umieją oczywiście gotować, bo tę sztukę wpajają im rodzice jeszcze przed abecadłem - do abecadła zresztą nie każdy dochodzi (...).

Nie odchodź tam, dokąd nie mogę iść z tobą.

__________________________________________________​​​_____________________________


Powrót króla (Tolkien J. R. R. (Tolkien John Ronald Reuel))

Wreszcie nawet najodważniejsi padali na ziemię, gdy nad nimi przelatywał niewidzialny morderca, albo też stawali osłupiali, wypuszczając z bezwładnych rąk oręż, a w ich zamroczonych głowach gasła myśl o walce, ustępując miejsca myślom o kryjówce, pokornym pełzaniu, o śmierci.

Zgarbiona sylwetka króla wyprostowała się nagle. Zdawała się znów smukła i dumna. Théoden stanął w strzemionach i głosem jasnym, jakiego nigdy chyba żaden z obecnych nie słyszał dotąd z ust śmiertelnika, zakrzyknął:
Powstańcie, jeźdźcy Théodena!
Srogi was czeka bój, ogień i rzeź!
Niejedna włócznia wypadnie z rąk,
Niejedna pęknie tarcza,
Czerwonym błyskiem miecz
Rozjaśni dzień przed świtem.
Naprzód, naprzód, do Gondoru!
Chwycił z rąk chorążego Guthláfa wielki róg i zadął weń tak potężnie, że róg pękł na dwoje. Natychmiast wszystkie rogi podjęły muzykę i pieśń Rohanu rozległa się nad polami jak burza, echo zaś grzmotem odbiło ją od gór.
Naprzód, naprzód, do Gondoru!
Król krzyknął coś Śnieżnogrzywemu i koń skoczył naprzód. Za nim trzepotała na wietrze chorągiew, godło białego konia na zielonym polu, lecz król ją wyprzedził. Za nim mknęli rycerze przyboczni, lecz ich także wyprzedził król. Éomer spiął swego wierzchowca ostrogą, biały ogon koński na hełmie rozwiał się w pędzie, cały pierwszy éored gnał w grzmocie podków jak spieniona fala z szumem atakująca brzeg, lecz króla nikt nie prześcignął. Zdawał się urzeczony, a może w jego żyłach zakipiała bojowa furia praojców, bo dawał się ponosić Śnieżnogrzywemu, a wyglądał jak dawny bóg, jak Oromë Wielki walczący w wojnie Valarów w czasach, gdy świat był jeszcze młody. Odsłonięta złota tarcza błyszczała odbiciem słońca i trawa jaśniała świeżą zielenią pod białymi nogami królewskiego rumaka. Bo oto wstał ranek i wiatr dmuchał od Morza. Ciemności rozpierzchły się, jęk przebiegł przez zastępy Mordoru, zdjęci przerażeniem wojownicy Czarnego Wodza uciekali i ginęli pod kopytami rozjątrzonych bitwą koni. Z szeregów Rohanu buchnęła chóralna pieśń; śpiewali, zadając śmierć, bo radość bitwy przepełniała ich serca, a piękny i groźny głos pieśni dosięgnął uszu obrońców oblężonego miasta.

Albo się twój tobołek odnajdzie, albo będziesz musiał zwrócić się do tutejszego mistrza zielarza. On powie ci, że nic mu nie wiadomo, jakoby to pożądane przez ciebie ziele posiadało jakieś zalety, wie natomiast, że nazywa się ono wulgarnie fajkowym liściem, naukowo galenas, a w mowie różnych plemion tak lub owak; uraczy cię starym rymowanym porzekadłem, którego sensu sam nie rozumie, po czym z ubolewaniem oświadczy, że ziela tego w Domu Uzdrowień nie ma ani na lekarstwo, ty zaś będziesz mógł się pocieszyć rozmyślaniem o historii języków.

My, hobbici, taki już mamy zwyczaj, że w chwilach wzruszenia uciekamy się do błahych słów i mniej mówimy, niż czujemy. Boimy się powiedzieć za dużo. Dlatego brak nam właściwych słów, gdy nie wypada żartować.

- W kamieniu też wtedy dobrze pracowali - zauważył Gimli. - Najlepsza robota w najwcześniejszych budowlach. Tak to jest z ludźmi; zaczynają gorliwie, ale wiosną zdarzają się przymrozki, a latem burze i późniejsze dzieło nie dotrzymuje pierwszych obietnic.
- Rzadko jednak ziarno obumiera całkowicie - powiedział Legolas. - Czeka nieraz w pyle i zgniliźnie, by wykiełkować mimo wszystko w czasie i w miejscu nieprzewidzianym. Dzieła ludzkie przeżyją nas, mój Gimli.
- A przecież w końcu okażą się tylko cieniem tego, co być mogło - rzekł krasnolud.

- Nie pleć głupstw - rzekł Frodo. - Pojadę, gdzie mi się spodoba, i wtedy, kiedy zechcę. Przypadkiem wybieram się do Bag End, gdzie mam interesy, ale jeśli upierasz się iść tam z nami, proszę bardzo, to twoja sprawa.
- Niech i tak będzie, panie Baggins - odparł dowódca szeryfów - ale niech pan nie zapomina, że pana aresztowałem.
- Nie zapomnę! - rzekł Frodo. - Nigdy! Ale może ci to kiedyś wybaczę.

Nie podoba mi się, żeby rozsądny hobbit ubierał się w żelastwo, chociaż możliwe, że to się nie zedrze tak prędko jak inne ubrania.

__________________________________________________​​​_____________________________

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3212
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: