Dodany: 04.05.2007 23:01|Autor: hburdon

Książka: Tigana
Kay Guy Gavriel

1 osoba poleca ten tekst.

Cierpliwość nagrodzona


Prawie zawsze kończę zaczęte książki. Na palcach jednej ręki mogę policzyć te, których skończyć mi się nie udało. Zawsze liczę na to, że może dalej będzie lepiej. A może chociaż dowiem się czegoś ciekawego. A nawet jeśli nie, to przynajmniej będę mogła sobie ponarzekać.

No i co, wydaje wam się po takim wstępie, że "Tigany" nie skończyłam? A figę. "Tigana" utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto być wytrwałym. Pierwsze pięćdziesiąt stron, a w szczególności prolog, to porażka: nudne brodzenie w nic nieznaczących nazwach i nazwiskach. Potem pojawia się seks i robi się ciekawie. No dobrze, trochę konfabuluję; seksu jest mało, ale za to dobrze opisany. W okolicach strony setnej zaczęłam się lekko wciągać w akcję. Przełom nastąpił jakieś trzysta stron później: nagle wpadłam w rytm książki i zaczęło mnie żywo interesować, co się stanie dalej.

Umberto Eco tak pisał o "Imieniu róży": "Przeczytawszy rękopis, znajomi z wydawnictwa zaproponowali, bym skrócił pierwsze sto stron, gdyż uznali je za nader drobiazgowe i nużące. Odmówiłem bez wahania, twierdząc, że jeśli ktoś chce wejść do opactwa i przeżyć tam tydzień, musi zgodzić się na ten rytm. Jeśli mu się nie uda, nie zdoła też dobrnąć do końca książki. Stąd pokutna, inicjacyjna rola pierwszych stu stron; a jeśli się to komuś nie podoba - trudno, zatrzyma się na stoku wzgórza"*. Nie wiem, może Kay też preferuje cierpliwych czytelników. To fakt, że od strony 400 wzwyż zaczynają się składać w jedną całość fragmenty układanki, które do tej pory Kay rozrzucał jak popadnie.

Wiem dokładnie, dzięki komu "Tigana" wreszcie mnie wciągnęła: Dianora. To najlepiej rozwinięta psychologicznie postać i jej wątek jest najciekawszy, bo nieprzewidywalny. (Nb. saishan do złudzenia przypomina miasto konkubin z "Cesarzowej Orchidei" Anchee Min, przez co miałam nieprzyjemne uczucie déjà vu, a właściwie déjà lu). Drugi ciekawy wątek rozpoczyna się wraz z pojawieniem się Erleina w połowie powieści. Właściwie dopiero wtedy obecność magii w tym świecie zaczyna mieć sens. Wcześniej mówiło się co prawda o magii dwóch tyranów, ale były to gołe słowa, niepoparte żadnymi konkretami.

Dianora jest zdecydowanie najciekawszą postacią, inne pozostawiły mi uczucie lekkiego niedosytu. Alessan, Baerd i Brandin są trochę niedorozwinięci literacko. Zwłaszcza o Alessanie chciałabym wiedzieć więcej, przede wszystkim czym różni się on od Aragorna, bo nie zauważyłam. Sandre w toku książki zmienia się kompletnie, z silnej, intrygującej postaci stojącej w centrum wydarzeń staje się ckliwym staruszkiem o marginalnym znaczeniu – duże rozczarowanie. Braku Devina i Catriany w książce nikt by chyba nie zauważył.

Mam też do "Tigany" zastrzeżenie natury ogólnej. Przyznaję, nie jestem znawczynią gatunku fantasy i nie wiem, jak piszą inni współcześni fantaści. Dziwi mnie jednak, że Kay traktuje stworzony przez siebie świat i opowieść o nim z tak śmiertelną powagą. Brak tu jakiegokolwiek dystansu, ironii, sarkazmu, przymrużenia oka chociażby. O ile nie razi mnie to u Tolkiena, prekursora gatunku, to trudno mi zrozumieć, że można tak pisać po Pratchetcie. Zresztą nawet Tolkien nie traktuje Śródziemia z powagą równą kayowskiej, skoro głównym bohaterem swojej epopei uczynił metrowe stworzenie z owłosionymi stopami.

Mam wreszcie ambiwalentne uczucia w stosunku do zakończenia. Ostatnie zdanie zmusza do przewertowania książki w poszukiwaniu rozwiązania; końcowa decyzja Scelta też jest intrygująca i aż prosi się o dalszy ciąg. Te dwie rzeczy podobały mi się bardzo. Szkoda, że Kay nie poprzestał na otwartym zakończeniu i uparł się, żeby powiązać na mocne supełki wszystkie związki damsko-męskie. Brrr.

"Tigana" dostaje 5. Dzięki mojej niezrównanej wytrwałości.


---
* Umberto Eco, "Dopiski na marginesie »Imienia róży«", w: "Imię róży", tł. A. Szymanowski, Kolekcja "Gazety Wyborczej", str. 516.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6091
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Smutny 06.05.2007 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawie zawsze kończę zacz... | hburdon
Nadmiar patosu, schematy i cienki żart to powszechne dla Fantasty i SF dolegliwości. Dla fanów tych gatunków nie są niczym nowym. Dobrej książki, jak zawsze trzeba szukać, w morzu przeciętności i miernoty. Fantastyka i SF są tą przeciętnością szczególnie dotknięte.
Użytkownik: hburdon 07.05.2007 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nadmiar patosu, schematy ... | Smutny
Nawet przy mojej miernej znajomości gatunku muszę przyznać, że chyba masz rację. A jednak "Tigana", mimo wszystkich swoich wad, ma w sobie to COŚ, co sprawia, że można polubić i tę książkę, i tego autora. Na pewno sięgnę po kolejnego Kaya.
Użytkownik: greywind 29.05.2007 22:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Nadmiar patosu, schematy ... | Smutny
Jeśli wybiera się książki na chybił trafił z kanonu fantastyki to łatwo trafić na przeciętną, bądz po prostu słabą książkę. Natomiast kwestia wybrania książki nadającej się wyłacznie na podkładkę stabilizującą chwiejący stół jest równie prawdopodobna co w innych gatunkach literackich.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: