Dodany: 03.05.2007 19:14|Autor: Ysandra
Arcydzieło!!!
Fantasy... Gatunek uwielbiany przez moją siostrę, nielubiany ani nieczytany przeze mnie. Gdy jednak zobaczyłam tę książkę leżącą u mojej siostry na biurku, coś mnie tknęło... Przeczytałam pierwsze zdania... i już wiedziałam, że muszę przeczytać całość. Moja siostra nie była do końca przekonana, czy powinnam - miałam 14 lat (teraz mam 15), ale cóż - stało się. Przeczytałam i zakochałam się w Jacqueline bez pamięci.
Zacznijmy od początku. Świat przedstawiony. Łatwo da się zauważyć, że jest to alternatywna Europa po upadku Cesarstwa Rzymskiego (tu: Tyberium), a głównym ośrodkiem akcji jest Francja - Terre D'Ange. Bez problemu znajdujemy na załączonej mapce analogie do mapy Europy, więc tu autorka nie wykazała się dużą inwencją, zmieniając jedynie nazwy realnych miejsc (Hiszpania została Aragonią, Wielka Brytania - Elbą itd.) - choć jest kilka oryginalnych pomysłów. Terre D'Ange to młody kraj, a jego historia ściśle związana jest z religią (która może wydawać się mocno kontrowersyjna). Mówiąc w największym skrócie: Jeszua ben Josef, syn Boga Jedynego, zmarł na krzyżu, a z jego krwi i łez płaczącej nad nim Magdaleny Matka Ziemia, była żona Boga Jedynego, spłodziła Błogosławionego Eluę. Ośmiu aniołów zbuntowało się przeciwko Bogu Jedynemu i zeszło na Ziemię, by podążać za Eluą, który chodził wszędzie ze śpiewem. Wreszcie, na mocy porozumienia matki Elui, Matki Ziemi (która była "pomysłodawczynią") i niezadowolonego z postępowania Elui Boga Jedynego ci dwoje utworzyli królestwo, do którego poszli Elua i jego Towarzysze. Wcześniej jednak w niecywilizowanej krainie pełnej słońca i oliwek, którą Elua nazwał swoim domem, on i zbuntowani aniołowie, posłuszni naczelnemu przykazaniu Elui "Kochaj jak wola twoja", spłodzili synów i córki - D'Angelinów. W nich płynie więc nieco rozrzedzonego, ale jednak boskiego ichoru, czyniąc ich najpiękniejszymi ludźmi na Ziemi.
Dla powieści najważniejsi są dwaj Towarzysze: Kusziel i Naama. Kusziel - pan rózgi i pręgi, niegdyś Karząca Ręka Boga Jedynego, który uświadamiał ludziom, że akt chłosty jest aktem miłości i ból wymazuje grzechy. Naama to bogini rozkoszy. Kładła się z nieznajomymi, żeby Elua miał co jeść i na jej cześć powstał Dwór Kwiatów Rozkwitających Nocą (czyli Dwór Nocy), na który składa się trzynaście Domów. Jego adepci szkoleni są na niezrównane kurtyzany (chociaż mężczyzn też jest całe mnóstwo), a służba w Domach nie jest wcale w pogardzie, gdyż sam Błogosławiony Elua mówił: "Kochaj jak wola twoja".
W takiej cudownej krainie rodzi się Fedra, która na skutek pewnych wydarzeń zostaje sprzedana przez rodziców do Domu Cereusa, Pierwszego z trzynastu, gdzie jednak, mimo że piękna, jest uznana za niezdolną do służby z powodu szkarłatnej plamki w oku. Pierwszy na charakterze plamki poznaje się szlachcic Anafiel Delaunay. Stwierdza on, że Fedra została naznaczona przez Kusziela, więc jest "anguisette", która rodzi się raz na trzy pokolenia, skazaną na doznawanie rozkoszy w bólu. Delaunay kupuje ją i w wieku dziesięciu lat Fedra trafia do jego domu, gdzie razem z drugim uczniem, Alcuinem, jest szkolona do służby Naamie, ale przede wszystkim do szpiegowania i zdobywania informacji... Uczniowie próbują też rozwikłać tajemnicę, która spowija ich mistrza. Wkrótce Fedra będzie sobie musiała sama poradzić ze znacznie większymi problemami...
Akcja rozwija się dość powoli. Na początku poznajemy fabułę i wizję świata, a historia Fedry jest w to subtelnie wpleciona. I tu widać niesamowitą wręcz dbałość autorki o szczegóły - wszystko jest dopieszczone, a wizja świata jest spójna. Mnie najbardziej zafascynowała jednak narracja - jest prowadzona naprawdę po mistrzowsku. Czasami akapit zawiera jedno słowo, które pozwala przejść do sedna sprawy albo podkreślić jakąś rzecz. Można wręcz powiedzieć, że Carey nadużywa akapitów, czasami niepotrzebnie rozbijając niektóre rzeczy, ale to raczej nie razi. Słownictwo jest bardzo bogate, piękne, nawet podczas scen seksualnych, których potem pojawia się dość dużo, autorka bardzo zręcznie lawiruje między wulgarnymi zwrotami a unikaniem opisów. Wszystko opisane jest naprawdę ślicznie. Moim zdaniem jedyne, co może w nich razić, to to, co się dzieje, a nie, jak jest to opisane. Bo rzeczywiście, jako "anguisette" Fedra jest katowana w różnoraki (często wyrafinowany) sposób, a doznawany ból powoduje u niej przypływ pożądania, co często jest bardzo obrazowo (ale nie obscenicznie) opisane. Podziwiam u Jacqueline prawdziwą lekkość w opisywaniu takich przeżyć - nie unika ich, ale też nie nadużywa. Narracja jest na tyle subtelna, że, w przeciwieństwie do mnóstwa przewidywalnych filmów i książek, często, czytając coś, nie zauważamy, podobnie jak bohaterka, tego, co powinno być dla nas oczywiste - dopiero czytając następnym razem, myślimy: "No jasne, przecież to od początku było wiadomo!". Musimy zwracać uwagę na mnóstwo szczegółów, bo potem często się gubimy. Ja sama, czytając książkę po raz pierwszy, robiłam to na tyle nieuważnie, że po dwustu stronach zaczęłam od nowa, bo nie miałam już pojęcia, kto jest kim, co robi ani dlaczego.
Akcja jest nieprzewidywalna, bardzo pomysłowa, czasami bardzo szybka. A czasami bardzo wolna. Widzimy, że autorka nie skupia się jedynie na głównym wątku, chcąc go jak najszybciej doprowadzić do końca, ale drobiazgowo opisuje sytuację, czasami przez kilka rozdziałów nie posuwając się prawie wcale do przodu. Pozwala naprawdę zżyć się z bohaterami, pokazując ich codzienne rozmowy, docinki, kompletnie nieistotne dla akcji szczegóły. Postacie są bardzo wyraziste i niektóre od razu zaczynamy kochać, o innych zaś nie możemy czytać. Każdy z bohaterów jest nietuzinkowy i ma swoją historię, która ma niebagatelny wpływ na to, że zachowuje się tak, a nie inaczej. Każdy żyje niemal swoim własnym życiem i pomimo że patrzymy na wszystko od strony narratorki, czyli Fedry, mamy też swoje własne odczucia - po rozmowach ze znajomymi widzę, że czasami różne. Wszystkie postacie - łącznie z Fedrą, choć na nią patrzymy z innej strony - są czarno-białe, a każdy sprzymierzeniec może okazać się wrogiem.
Książkę warto przeczytać dla samych opisów (przyrody, ale też miejsc), które są bardzo sugestywne i na tyle obrazowe, że większość z łatwością widzimy - i wiele jest naprawdę pięknych. Jak już wspominałam, czasami rozdział nie skupia się na akcji, tylko właśnie na opisach. Często, gdy Fedra jest w jakimś bardzo urokliwym miejscu, nie mam wcale ochoty, żeby ona stąd odchodziła, nawet jeśli nic tu się nie dzieje - a, jak wiadomo, to akcja jest kwintesencją takich książek.
To nie jest książka na raz. Oprócz pierwszego razu, który jest najbardziej ekscytujący, bo nie wiemy, co się wydarzy, każde kolejne czytanie jest coraz przyjemniejsze, bo coraz bardziej identyfikujemy się z powieścią i wydobywamy z niej kolejne rzeczy. Książka jest częścią trylogii, ale odnosimy wrażenie dokończenia, choć pozostaje kilka niewyjaśnionych wątków. Ostatni rozdział daje już wyraźnie znać, że gra nie jest skończona... ale Fedra na razie odsuwa ją na dalszy plan. Wie, że trzeba się tym zająć, ale to może trochę poczekać. Wiemy, że to jeszcze nie jest koniec, ale pewna rzecz się zakończyła.
"Dziedzictwo Kusziela" ("Strzała...", "Wybranka..." i "Wcielenie...") najlepiej czyta się jako całość, ale każdą część można też czytać jako osobną. Bo z pewnością są tego warte...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.