Dodany: 12.08.2011 00:32|Autor: analaw
Zaiste kryształowa to królowa
"Nikt nie zna wszystkich jej imion" to, jak głosi podtytuł, "opowieść o królowej Hatszepsut", a ja dodam - opowieść o życiu nietuzinkowej kobiety, która przez wiele lat rządziła starożytnym Egiptem, kobiety-faraona. Prawda, że temat interesujący? Niestety, historia opowiedziana w sposób nieciekawy, mdły, bez jakiejkolwiek iskry, która mogłaby rozpalić w czytelnikach ciekawość.
Bohaterowie są jednoznaczni, przewidywalni i nudni. Hatszepsut to nie tylko chodzące piękno, ale też niewysłowione dobro, mądrość i rozwaga. Owszem, bywała apodyktyczna, ale w sposób zupełnie nieprzekonujący. Gniew, jeśli już się zdarzył, to okazywał się niegroźny w skutkach. Wszystko, czego się tknęła, rękoma swych sług rzecz jasna, realizowała według z góry powziętego planu, od zdobycia korony i władzy, przez ożenki swych bliskich, wygrane wojny z wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi, po miłość krewnych i poddanych. Wszystkie swoje zamierzenia spełniła, po czym w spokoju odeszła w zaświaty. Zapomniałabym o najważniejszym, była spełniona również jako kobieta, kochająca i kochana. Wybranek to oczywiście człek równie mądry i dobry jak ona sama, a do tego jeszcze przystojny i wierny. Zresztą podobnie mądrzy i dobrzy są niemal wszyscy w jej otoczeniu. Złe wyjątki oczywiście kończą źle i wszystko układa się jak w prościutkich dziecięcych puzzlach. Zawsze jedno do drugiego pasuje. Żadnych niespodzianek po drodze, żadnych intryg, niesprawiedliwości czy kłamstw. Jeśli zdarza się jakaś niewyjawiona tajemnica, to szlachetna, jeśli jakaś krzywda - to dobrem wyższym usprawiedliwiona. I naprawdę szkoda, bo sama historia mogłaby być naprawdę wciągająca. Wszak, jak pisze autorka we wstępie, nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby na tronie Egiptu zasiadła kobieta. "Kim musiała być, skoro udało jej się tego dokonać?"[1]. Niewątpliwie musiała być niezwykłą i silną osobą. Szkoda, że pani Goworowskiej - Adamskiej nie udało się przedstawić bohaterki w taki sposób, żebyśmy w tę niezwykłość mogli uwierzyć.
Za plus powieści można uznać jej wartości poznawcze. Zainteresowanych historią starożytną z pewnością ucieszą wszystkie szczegóły dotyczące obrzędów, zwyczajów, budowli czy choćby strojów. Tego jest w książce rzeczywiście dużo, a wszystko zgodne z przekazem historycznym.
Styl, mówiąc delikatnie, mocno naiwny. Gdyby nie skomplikowane oryginalne nazwy i imiona oraz dorośli bohaterowie i ich dorosłe problemy, można by pomyśleć, że to książka dla dzieci. Ta wybrana przez autorkę forma przekazu, nawiązująca do legend o świętych lub apokryfów jest, moim zdaniem, zupełnie nietrafiona i niepotrzebna. Tłoczno tu od "zaiste" i "zaprawdę", nikt się nie cieszy, tylko raduje, nie kocha, tylko miłuje i nie może się po prostu położyć, tylko musi zlec na łoże. Mnie, dorosłego czytelnika, taki język nie przekonuje, a bywa, ze po prostu śmieszy. To ostatnie dotyczy zwłaszcza wszystkich scen miłosnych, podczas których ona albo "czuła, jak pod jego płonącym spojrzeniem żar ogarnia jej ciało"[2], albo "ujrzała ogień w jego oczach i ukoiła jego pragnienie"[3], a on "słysząc jej słowa poczuł ogień i ogarnął ją sobą"[4], a razem "znów ogarnął ich płomień"[5] i "stali się jednością"[6]. Od żaru, ognia i płomieni robi się duszno, ale niestety wcale nie gorąco, bo i erotyczne sceny, i cała powieść są raczej letnie.
Powieść "Nikt nie zna wszystkich jej imion" miłośnikom starożytnego Egiptu być może mogłaby się spodobać. Ale tych, którzy przy okazji chcieliby mieć do czynienia z dobrą literaturą, z pewnością mocno rozczaruje. Interesująca historia podana tu jest w tak nieciekawej formie, że poruszyć zdoła tylko prawdziwych miłośników starożytnej kultury egipskiej.
---
[1] Hanna Goworowska-Adamska, "Nikt nie zna wszystkich jej imion", wyd. Maszoperia Literacka, Gdańsk 2010, s. 5.
[2] Tamże, s. 31.
[3] Tamże, s. 196.
[4] Tamże, s. 204.
[5] Tamże, s. 70.
[6] Tamże, s. 31.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.