Dodany: 28.04.2007 20:59|Autor: norge
Glittreklinikk
To nazwa wielkiego, zasłużonego w leczeniu chorób płuc sanatorium, leżącego w górskiej okolicy ok. 25 km od Oslo, którego początki sięgają przełomu XIX i XX wieku. Zorganizowano tam 3-dniowy kurs dla fizjoterapeutów, w którym miałam przyjemność uczestniczyć. Wrażeń mnóstwo! I nie chodzi o standart placówki, który zresztą się niczym szczególnym od polskich nie różni. No może tym, że dla Norwega jest nie do pomyślenia dzielenie z obcą sobie osobą pokoju. Czyli muszą być "jedynki".
Mam lekkiego bzika :-) Jestem zafascynowana wszystkim, co mam okazję obserwować. Każdą innością. Bywam więc najczęściej zdziwiona, ale i nierzadko rozbawiona, zachwycona lub zła, rozczarowana. Zdarza się, że znudzona. Każdego dnia uczę się czegoś nowego. Również o sobie samej. No, bo dlaczego się tak dziwię? Dlaczego coś wydaje mi się śmieszne, irytujące albo zachwycające?
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to znajdujący się w pobliżu westibulu olbrzymi "kąt" z dwiema drewnianymi ścianami wypełnionymi półkami z książkami. Między nimi, a jakże, staroświecka kanapa, fotele, stojąca lampa - czyli idealne miejsce na poprzeglądanie zbioru i posiedzenie sobie z kubkiem herbaty. Spędziłam tam miłe chwile. Książki z różnych epok. Część z lat 50. W pięknych oprawach. Wśród nich jedyny polski akcent: "Zły" Leopolda Tyrmanda. I mnóstwo nowości. Wiele dobrych thrillerów, które tak mi się fajnie po norwesku czyta. Wyszperałam J. Mitchard "Głębia oceanu" i była to super lektura na dwa wieczory. Na zakończenie dodam, ze nie ma żadnych reguł wypożyczania. Po prostu ten, kto ma ochotę bierze książkę do pokoju, sobie czyta, a jak wyjeżdża odkłada na swoje miejsce. I tyle. Sporo książek jest podarowanych przez pacjentów/kuracjuszy. Są w nich napisy: "Podarowane dla Glittreklinik przez .... i data."
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.