Dodany: 14.07.2011 16:51|Autor: AGSJ

Bardziej bajkowe średniowiecze


Po długim okresie stania na półce i czekania, aż wreszcie się nią zainteresuję, książka "Ruiny Gorlanu" wreszcie została przeze mnie przeczytana. Muszę przyznać, że niesłusznie skazałam ją na tak długi czas oczekiwania.

Co nieco o fabule: nastoletniego Willa, sierotę, wychowanka przytułku na zamku Redmont, czeka Dzień Wyboru - dzień, w którym mają się rozstrzygnąć jego przyszłe losy. Jeden z Mistrzów Sztuk przyjmie go do siebie na termin - bądź też nie przyjmie i Willa czeka życie w wiosce. Gdy nadchodzi sądny dzień, marzenia chłopca o zostaniu rycerzem pryskają momentalnie. Udaje mu się jednak uniknąć losu wieśniaka - zostaje przyjęty na "staż" przez tajemniczego zwiadowcę. Oznacza to dla Willa początek nowego, zupełnie innego niż dotychczasowe życia.

Na atmosferę książki składa się wiele elementów. Kraina Araluen i umiejscowienie akcji, przypominające nasze średniowiecze. Owiany mgiełką grozy i tajemniczości mistrz, który po bliższym poznaniu nie jest wcale tak groźny i tajemniczy. I wreszcie główny bohater, nieco odosobniony, niepewny swojej własnej tożsamości sierota. Zdawałoby się, że to wszystko już było. A jednak przez większość książki w żaden sposób nie odczuwamy, że mamy do czynienia z powtórką z rozrywki. Zagłębiamy się w historię czytając ją jednym tchem, ignorując pewne skojarzenia z innymi dziełami (przykład - imię głównego wroga, Morgaratha, kieruje moje myśli ku Morgothowi, pierwszemu Władcy Ciemności Śródziemia).

Fantastyka ujawnia nam się tu właściwie tylko pod postacią dwóch gatunków potworów. Nie witają nas czarodzieje rzucający zaklęciami na prawo i lewo. Nie wita nas główny bohater w postaci cudownego dziecka, obdarzonego niezwykłymi właściwościami. A przede wszystkim nie wita nas żaden wampir ani wilkołak, w przeciwieństwie do większości aktualnie wydawanych powieści fantastycznych dla młodzieży (choć w roku 2004 te istoty chyba jeszcze nie były tak bardzo nachalne). Być może to mi się przede wszystkim podobało.

Akcja toczy się wartko, nie ma miejsca na nudę. Miejscami jest troszkę przewidywalnie, ale da się to wybaczyć. Czyta się miło i przyjemnie, a początek cyklu sprawia, że ma się ochotę na więcej. Z pewnością sięgnę po następną część.

Parę słów o polskim wydaniu (Wydawnictwo Jaguar, 2009 - pierwsze wydanie, tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński). Graficznie jest przyciągające, czcionkaduża (może nawet trochę za duża) i nie utrudnia lektury. Jednak w tłumaczenie wkradły się błędy, parę razy zaburzające nawet tok czytania. Przydałaby się trochę lepsza korekta.

Czego jeszcze mi brakowało? Występującej w większości książek fantasy mapki, która ułatwiłaby wyobrażenie sobie wędrówek bohaterów po Araluenie. Ale z drugiej strony, od czego mamy wyobraźnię?

I na tym skończę, bo z półki już wyrywa się ku mnie "Płonący most". Pozostaje mieć nadzieję, że cykl utrzyma poziom pierwszej części, którą chyba można uznać za wprowadzenie do serii (z racji nauk Willa i historii królestwa), bądź nawet postawi poprzeczkę nieco wyżej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1682
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: