Dodany: 18.04.2007 18:49|Autor: aniaposz

Czytatnik: Czytatnik

"Różowe lata" i świat płci


Oglądałam niedawno na Ale kino! film "Różowe lata". Z początku miałam wrażenie deja vu. Tyle już podobnych filmów widziałam, tematyka - z racji moich zainteresowań - jest mi dobrze znana, właściwie oglądałam bez emocji, zgadując mniej więcej jak potoczą się wydarzenia. Chłopiec, który chce być dziewczynką, czyli: przebieranki w dziewczęce ciuszki, konsternacja rodziców, próby "naprawienia" dziecka u psychologa, brak akceptacji ze strony sąsiadów przechodzący wreszcie w jawną niechęć, po drodze kilka przeplatających się fragmentów prób życia zgodnie z oczekiwaniami rodziców i nieuchronnych powrotów do życia w zgodzie ze sobą. Zainteresował mnie więc nie tyle aspekt poszukiwania tożsamości płciowej przez Ludovica, ile wymiar społeczny, reakcja ludzi na inność, choć to oczywiście też żadna nowość i bynajmniej w nowym świetle nieukazana (w przeciwieństwie do oryginalnego filmu Stuhra "Duże zwierzę"). Mimo to zawsze czerpię jakąś perwersyjną przyjemność z piętnowania dwulicowości, małomiasteczkowej poprawności, nietolerancji, bezinteresownej zawiści, podłości i zakompleksionej przeciętności. I zawsze całym sercem staję po stronie tych zaszczutych, a wciąż mających odwagę manifestowania swojej odmienności. Myślę sobie wtedy, telepatycznie dodając odwagi bohaterom, że naprawdę nie zawsze większość ma rację i właśnie taka forma nonkonformizmu zasługuje w moich oczach na najwyższy szacunek. A jedną z moich absolutnie ukochanych piosenek jest "My way" Franka Sinatry, a może jeszcze bardziej polska wersja w tłumaczeniu Andrzeja Ozgi i wykonaniu Michała Bajora. :)

A film skłonił mnie też do przemyśleń na temat płci kulturowej. Bo oczywiście fakt bycia dziewczynką lub chłopcem podkreślany jest przez całą masę atrybutów zewnętrznych: ubiór, fryzurę, rodzaj zabawek i zabaw, styl zachowania, upodobania estetyczne. Nawet filmy, kładące nacisk na tolerancję i podejmujące wątek tożsamości seksualnej, mocno akcentują ten rozdział i odrębność. Skoro chłopiec chce być dziewczynką to się maluje, ubiera w sukienki, nie chce grać w piłkę nożną, marzy o romantycznym ślubie etc. Dziewczynka o psychice chłopca ścina na krótko włosy, strzela z procy, chętnie wdaje się w bójki itd. Zastanawiające, że jak spojrzeć na dziewczynki i chłopców to wcale nie wygląda to tak dwutorowo. A jeśli nawet przyjąć, że rzeczywiście ogólny obraz jest właśnie taki, to trzeba spytać czy faktycznie, jak sądzi większość ludzi, wypływa to z jakichś naturalnych, biologicznie zdeterminowanych skłonności. Czy nie jest tak, że dziewczynki w pewnym momencie zauważają swoją przynależność do jednej z płci i dostrzegając pewne tendencje, automatycznie się dostosowują. O tym, że męskość i kobiecość rozumiana jako pewien wzorzec zachowań to konstrukty bardziej kulturowe i społeczne niż biologiczne świadczy odmienność tych wzorców w różnych kulturach, a także ich płynność na przestrzeni wieków. Jaka na przykład twarda biologiczna cecha stoi za ubieraniem dziewczynek w sukienki, a chłopców w spodnie? Konia z rzędem temu, kto ją odkryje i udowodni. :) Pomijając już kwestię kiltów w Szkocji, spódnica czy sukienka nie jest w obecnych czasach żadnym specjalnie pożądanym atrybutem kobiecości. Większość kobiet, szczególnie zimą, chodzi w spodniach, zwracałam na to swojego czasu baczną uwagę. Długość włosów? Nie żartujmy! W historii znajdziemy dziesiątki przykładów na to, że męskość wiązała się właśnie z długimi włosami, a koronnym przykładem jest choćby zaklęta w długich włosach siła Samsona . Makijaż stosowali i starożytni Egipcjanie i Hindusi, a nieco później upudrowani i uróżowani europejscy arystokraci w perukach. Zabawki? Nie pamiętam, żebym miała jakieś szczególne upodobanie do lalek. Owszem, bawiłam się nimi właśnie dlatego, że tak bawiły się moje koleżanki, ale zawsze miałam poczucie, że to jednak jakieś takie nudne. Wolałam ganiać po drzewach i bawić się w Załogę G. A zainteresowanie lalkami tłumaczone jest niby instynktem macierzyńskim kobiet. No dobrze, ale czy ten instynkt odzywa się już u małych dziewczynek? Nie nazbyt to ryzykowna teza? Bardziej wiarygodne jest wyjaśnienie, że dziewczynki wtłoczone zostają przez samonapędzające się koło społecznych oczekiwań w schemat bycia matkami niemalże już od kołyski i... cóż, dostosowują się do tego schematu, tak jak ja się dostosowałam do pewnego stopnia. A prawda jest taka, że zgodnie z najnowszymi odkryciami, żaden instynkt macierzyński nie istnieje. Bezdzietne kobiety i bezdzietni mężczyźni mają do dzieci mniej więcej podobny stosunek, a ten stosunek zmienia się na bardziej pozytywny, gdy zostają matkami i ojcami. Czyli to fakt posiadania dziecka sprawia, że zmienia się optyka patrzenia na dzieci, a nie sam fakt bycia mężczyzną lub kobietą. Co do kobiecej agresji... Hmm, lałyśmy się z koleżankami równo, póki nam nie uświadomiono, że dziewczynki jednak tego nie robią. Ale do tej pory mam czasem ochotę komuś przyłożyć i żałuję, że nie jestem facetem, bo bym wtedy była rozgrzeszona. ;) Piłkę też kopałam w ogromnym podnieceniu (to był Mundial'82), póki nie usłyszałam, że dziewczynki nie grają w piłkę nożną. Od tamtej pory, zawstydzona i skonsternowana, piłki nogą nie dotknęłam... I tak właśnie wygląda ten rzekomo spolaryzowany biologicznie świat płci. :)

Często spotykam się z argumentem, że różnica dotyczy przede wszystkim budowy mózgów. Po pierwsze, zgodnie z najnowszymi odkryciami neurologii i neuropsychologii, te różnice nie są wcale tak duże, a po drugie odmienne funkcjonowanie na poziomie neuronalnym bynajmniej nie musi się przekładać na odmienność zachowań. I nie przekłada się. Mózg jest organem niezwykle plastycznym i od dawna znane są przypadki przejmowania funkcji usuniętych / uszkodzonych jego części przez części pierwotnie zupełnie nieprzeznaczone do pełnienia danych funkcji. Pomijając już fakt, że relacja mózg-zachowanie jest dwukierunkowa i dynamiczna - nie tylko nasze zachowanie determinowane jest przez budowę mózgu, ale także mózg reaguje na zachowanie (udowodnione także w serii eksperymentów dotyczących wywoływania emocji). Badając więc budowę mózgów u osób dorosłych, widzimy tak naprawdę nie czystą biologię, ale także rezultat całej socjalizacji od kołyski.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1891
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: szafir 19.04.2007 13:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Oglądałam niedawno na Ale... | aniaposz
Też oglądałam "Różowe lata" i mnie, dla odmiany, bardzo się podobały. Przede wszystkim fantastyczna gra dzieciaka odtwarzającego główną rolę.
Ciekawa jestem, dlaczego na Tobie film nie zrobił takiego wrażenie, z tego, co piszesz odnoszę wrażenie, że w pewien sposób jesteś podobna do bohatera. Też dopominasz się o racjonalne uzasadnienie: dlaczego musi być tak a nie inaczej? A w filmie nieźle pokazana była nieumiejętność dorosłych odpowiedzenia na to pytanie w sposób sensowny. I ich frustracja z tym związana.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: