Dodany: 13.04.2007 21:21|Autor: Lenia

"Kleks" w kanonie lektur szkolnych


Chcę wyrazić swoją opinię o książce Jana Brzechwy "Akademia pan Kleksa" jako o lekturze szkolnej. Niestety, nie będzie to pozytywna opinia. I niech będzie ona apelem o skreślenie "Akademii" z listy lektur.

Książka opowiada o losach małego chłopca umieszczonego w szkole prowadzonej przez zwariowanego staruszka Ambrożego Kleksa, mającego na dodatek zdolności magiczne. Sposób nauczania w Akademii jest równie szalony, jak sam nauczyciel.

Życie uczniów tej szkoły zostało opisane jako szczęśliwe, pełne fantazji, kolorowe, bajkowe po prostu. Mnie jednakże treść powieści przypominała bardziej jakąś narkotyczną halucynację - którą być może Autor przeżywał w trakcie pisania? A może Brzechwa opisał w książce swoje niespełnione marzenia z dzieciństwa? Tak czy inaczej, uważam, że lektura "Akademii pana Kleksa" może dziesięciolatkom wyjść tylko na złe, a u co słabszych psychicznie przyczynić się do utraty zdrowia - a nuż jakiemuś nielatowi zachce się wyjąć z orbity oko i wysłać je na inną planetę? Bo tak robił pan Kleks!

W mojej opinii powieść ta nie udała się Brzechwie i, doprawdy, nie wiem, z jakich powodów jest popularna i, co gorsza, jest lekturą.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 46446
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: hidden_g0at 15.04.2007 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Chcę wyrazić swoją opinię... | Lenia
A ja bardzo miło "Akademię..." wspominam. I nigdy nie miałem takich dziwnych pomysłów, o jakich wspominasz ;)
Użytkownik: Lenia 15.04.2007 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bardzo miło "Ak... | hidden_g0at
Ja nie miałam aż tak dziwnych pomysłow, bo podchodziłam do tej książki z dystansem (być może wystraszona już okładką, bo wydanie miałam obrzydliwe). Ale te dzisieeeejsze dzieci... to nie wiem, jakie mogą mieć pomysły. A historia zna takie przypadki!, że dziecko inspirowane jakąś durną bajką wyskakuje z okna, bo myśli że poleci jak wróżka.
Użytkownik: aleutka 06.06.2007 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie miałam aż tak dziw... | Lenia
Ale to nie jest wina bajki o wróżkach przecież!

W książce "Cela" autorka, matka dziewczynki z zespołem Downa opisuje jak rozmawiała z nią właśnie o tym słynnym przypadku kiedy to dziecko wyskoczyło z balkonu, bo myślało, że odbije się i poleci jak bohater kreskówki jakiejś. "Głupi" - stwierdziła zwięźle kilkuletnia chyba wtedy Cela - "latać można tylko w bajkach". Więc z kondycją umysłową dzieci nie jest jeszcze tak fatalnie. Problem powstaje, jeśli z nikim nie rozmawiają o tym co przeczytały czy widziały w telewizji, nikt z nimi nie ogląda tych kreskówek, gdzie kot przygnieciony szafą i rozprasowany wstaje i otrząsa się.To raczej w braku kontaktu przyczynia się do tego typu problemów, a nie książki czy filmy animowane...

A już Akademia nie kryje że jest bajką, bez przesady. Piotrusia Pana też powinno się zakazać twoim zdaniem, bo dzieci będą próbować lecieć do Nibylandii? Właściwie stosując taką linię ataku trzeba by zakazać wszelkich bajek, a to byłoby okropne....

Moje wspomnienia z Pana Kleksa są świetne - przeszłam wtedy operację oczu i spędziłam bodajże dwa tygodnie w bandażach, nic nie widząc. Mama przeczytała mi wtedy wszystkie trzy części, tracąc głos praktycznie pod koniec, bo nie miałam miłosierdzia i domagałam się jeszcze, jeszcze... I pamiętam że lubiłam to sobie wyobrażać. To bardzo plastyczna książka, dynamiczna, ma masę zalet, więc jako lektura jest wskazana bardzo moim zdaniem.
Użytkownik: PanDzikus 18.08.2007 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale to nie jest wina bajk... | aleutka
"A już Akademia nie kryje że jest bajką, bez przesady. Piotrusia Pana też powinno się zakazać twoim zdaniem, bo dzieci będą próbować lecieć do Nibylandii? Właściwie stosując taką linię ataku trzeba by zakazać wszelkich bajek, a to byłoby okropne...."

A gdzież to niby Renata alias Lenia pisała o zakazywaniu Pana Kleksa? Na pewno nie w opinii o książce, którą komentujesz. Ja przeczytałem:

"Chcę wyrazić swoją opinię o książce Jana Brzechwy "Akademia pan Kleksa" jako o lekturze szkolnej. Niestety, nie będzie to pozytywna opinia. I niech będzie ona apelem o skreślenie "Akademii" z listy lektur."

Co oznacza, że Lenia chce, by zaprzestano NAKAZYWANIA jej czytania. A to zupełnie co innego, niż ZAKAZYWANIE. Książka, która nie jest nakazana - nie jest zakazana. Jeśli chcesz i tak możesz ją przeczytać albo przeczytać swojemu dziecku, albo dać swojemu dziecku, by samo ją przeczytało. Masz wolny wybór. Natomiast ci, którzy uczęszczają do szkoły, (przymusowej zresztą), są częstokroć, (a może zawsze, nie pamiętam czy to lektura obowiązkowa czy uzupełniająca), zmuszani do obcowania z tą paskudną lekturą, nie mają wyboru a właściwie mają wybór wielce ograniczony i obwarowany pewnymi reperkusjami, które im grożą, jeśli nie postąpią w "jedynie słuszny" sposób. Mogą np. dostać pałę. Ja "Akademię pana Kleksa" niestety przeczytałem. Było to dawno temu ale do dzisiaj mam mdłości na jej wspomnienie. Bardzo żałuję, że nie byłem wtedy twardszy, i że się nie zbuntowałem a pamiętam, że już po paru stronach przeczuwałem co się święci i nie miałem ochoty jej kończyć. To doświadczenie jednak czegoś mnie nauczyło i w liceum nie przeczytałem "Nad Niemnem", "Chłopów", "Cierpień młodego Wertera" i wielu innych głupot, na które szkoda czasu i nerwów. Odbiło się to jednak niekorzystnie na moich ocenach z j.polskiego.

Problem w skrócie

Lenia i ja uważamy "Akademię pana Kleksa" za książkę złą. Wolelibyśmy nie mieć z nią do czynienia. Zapewne Lenia nie chciałaby również, by czytały ją jej hipotetyczne dzieci. Dlatego Lenia nie chce by państwo swym aparatem przemocy w postaci Wielkiego Deprawatora Młodych Umysłów, za który uważam polski system tzw. "oświaty" zmuszało dzieci do czytania "Akademii pana Kleksa". Ja jestem bardziej radykalny i nie chcę, by zmuszało do czytania czegokolwiek. Natomiast Aleutka uważa "Akademię pana Kleksa" za książkę znakomitą i dlatego chciałaby, by WDMU nadal zmuszał dzieci do czytania "Akademii pana Kleksa".

Pytania poniekąd retoryczne

Które podejście jest bardziej wolnościowe i co za tym idzie sprawiedliwsze?
Dlaczego, skoro "Akademia pana Kleksa" jest taka dobra, ma być przymusowa?

Wnioski

Wszelkie dyskusje o tym, które książki powinny być lekturami szkolnymi są jałowe. W obecnych warunkach, w obecnym systemie tzw. "oświaty" oznaczają jedynie, że jedna grupa ludzi chciałaby zmusić inną grupę ludzi do czytania książek, które owa inna grupa ludzi niekoniecznie ma ochotę przeczytać. Oznacza to też, że pewna grupa ludzi o zamordystycznych zapędach chciałaby rodzicom dzieci narzucić swoje metody wychowawcze, swój gust i swoje wartości, które różne książki mniej lub bardziej intensywnie kształtują. To nie jest w porządku.

Propozycja

To rodzice powinni móc wybierać lektury dla swoich dzieci i to rodzice powinni kształcić swoje dzieci w sposób, który uważają za najlepszy bo to rodzice najlepiej znają swoje dzieci a nie minister Roman Giertych, Jerzy Wiatr czy inny pasożyt, który ich nawet na oczy nie widział. Oznacza to, że państwo powinno zaprzestać wszelkiego wtrącania się w sprawy rodziców, dzieci i nauczycieli. Nastąpiłaby wielka różnorodność programów nauczania, list lektur i sposobów wychowawczych. Podniosłoby to również niebywale poziom szkół. Ludzie są różni, mają różne zdolności, różne upodobania i rożne charaktery. Nie ma najmniejszego powodu by wszyscy mieli uczyć się wedle tego samego programu i wedle tych samych zasad ustalonych przez jakichś biurokratów tak jak nie ma najmniejszego powodu, by wszyscy mieli jeść to samo. To rodzice powinni mieć możliwość decydowania czy posłać dzieci do szkoły z mundurkami, czy do szkoły, w której nie wymaga się noszenia mundurków. Czy posłać dzieci do szkoły, w której przerabia się "Akademię pana Kleksa" czy do takiej gdzie przerabia się Harrego Pottera albo książki Dobraczyńskiego, albo Gombrowicza, albo nic. Ministrowi ani innym ludziom nic do tego jakie kto książki czyta i czy uczy się matematyki czy łaciny klasycznej. Niech pilnują własnego nosa a nie wtrącają się w nie swoje sprawy. Ponieważ jednak ludzi lubiących innym narzucać swoją wolę jest więcej od tych, którzy mają podejście liberalne a obecnym ustrojem politycznym jest demokracja, czyli dyktatura większość - jest to, co jest i prędko się nie zmieni o ile w ogóle. Ludzie przynajmniej mają igrzyska a raczej cyrk z powoływaniem i odwoływaniem kolejnych osób ze stanowisk, których w ogóle być nie powinno. Mogą też sobie na różnych forach prowadzić ożywione dyskusje w stylu:

- Te książki są do d**y i nie powinny być lekturami.
- A wcale że nie bo te książki są super i powinny być lekturami.

Socjalizm to ustrój, w którym bohatersko walczy się z problemami nieznanymi w żadnym innym ustroju.
Użytkownik: aleutka 24.08.2007 16:27 napisał(a):
Odpowiedź na: "A już Akademia nie ... | PanDzikus
Dobrze, uscislam wypowiedz - czy Lenia wnosilaby o skreslenie Piotrusia Pana z listy lektur (gdyby na niej byl) z obawy, ze dzieci beda probowaly latac? Taka wersja wypowiedzi nie zmienia merytorycznie mojego sprzeciwu - uwazam ze ten akurat argument Leni jest najdelikatniej mowiac nieprzekonujacy i wczesniej tlumacze ogolnie dlaczego - no ale skoro tak brzmi precyzyjniej, to zgoda. Nie powinnam byla isc w skroty myslowe.

Co do dalszej czesci twojej wypowiedzi - ja uwazam, ze pewna lista, kanon, powinien byc. Chocby dlatego ze daje ci mozliwosc zapoznania sie z ksiazkami, po ktore inaczej bys nie siegnal, i jesli juz twierdzisz "to smieci" - to nie na podstawie uprzedzen, czy tego co ktos ci powiedzial, a wlasnego doswiadczenia:) Zdarza sie tez, ze trafiasz na perelki, na ktore inaczej bys nie trafil. (Jedna z amerykanskich nauczycielek juz na emeryturze, z wzruszeniem wspominala jednego z uczniow, chlopaka ze slumsow, ktory nienawidzil czytac i dopiero "Zabic drozda", ktore przeczytal na zaliczenie zmienilo jego postawe). Pamietam jak bodaj Hanuszkiewicz ubolewal ze ubozeje pewien kod, ktory bazowal na aluzjach literackich. Kiedys mozna bylo powiedziec "Mam do ciebie uraze w sensie pickwickowskim" i wiele innych aluzji rzucic - i bylo sie powszechnie rozumianym. Dzis juz nie, kanon sie skraca i upraszcza. Ja uwazam ze to nie jest dobre.

Moim marzeniem jest szkola organizacyjnie w typie skandynawskim, gdzie - zwlaszcza na poczatku - klasy potrafia byc dziesiecioosobowe z dwojka opiekunow, a tok nauczania od poczatku jest zindywidualizowany. Szkola wspolpracuje tam bardzo scisle z domem (nie ma wywiadowek, sa indywidualne spotkania, listy itp, poza tym zawsze jest jakis psycholog z ktorym mozna pogadac). Dotyczy to przede wszystkim nauczania poczatkowego. W Szwecji ponoc w pierwszych latach szkoly nie stawia sie stopni w ogole. Ale nawet tam istnieja wytyczne ogolne, ministerialne. Sa ustalane w porozumieniu i ze wspolpraca nauczycieli. Problemem polskiej szkoly nie jest samo istnienie ogolnego minimum programowego dla szkol danego typu, tylko jego encyklopedycznosc nadmierna w moim odczuciu i to, ze jest to minimum programowe uzywane ideologicznie.

Czytalam duzo dziewietnastowiecznych tekstow - w duzym stopniu realizowano wtedy to co ty sugerujesz w sensie ze rodzice - poprzez wybor guwernerow chociazby (jesli mieli taka mozliwosc) - w znacznie wiekszym stopniu mieli wplyw na to minimum programowe. Ale nie dotyczylo to wszystkich. I roznie z tym bywalo w sensie - nie zawsze okazywalo sie to dobrym wyjsciem. Potem zreszta szlo sie do gimnazjum, ktore realizowalo juz wytyczne ogolne, minimum programowe dla danego typu szkol. To byl rozsadny kompromis. Problem wowczas dotyczyl rzecz jasna cenzury - znowu ideologicznego uzycia tegoz minimum.

Rodzice, ktorzy czytaja wylacznie program telewizyjny nie zrozumieja dlaczego mieliby posylac dziecko do szkoly, ktora kaze czytac osmiolatkom Dzieci z Bullerbyn albo cokolwiek innego. Czytanie to strata czasu. Jesli takim rodzicom trafi sie dziecko z duza wyobraznia i glodem literatury to bez kogos z zewnatrz moze miec klopoty. Tak samo moze miec problemy dziecko rodziców z przerosnietym ego, ktorzy chcieliby aby osmiolatek czytal Wojne i pokoj i inne ambitne dziela wylacznie. Dlatego pewne mimimum w szkolach powinno byc. Zdarza sie, ze dopiero spojrzenie z zewnatrz na wartosci gloszone w domu pomaga.

Ja tam zawsze twierdzilam - i bede do znudzenia powtarzac - ze ksiazka w ogolnym obiegu dziecku nie zaszkodzi, o ile ma z kim o niej porozmawiac. Jesli sie meczy czytajac Pana Kleksa to dopoki moze sie odstresowac chocby piszac wypracowanie udowadniajace jak to pan Kleks beznadziejna ksiazka jest - wyjdzie z tego silniejsze. (Dobry nauczyciel dopilnuje wtedy, zeby argumentacja byla spojna:)a swietny nauczyciel moze nawet omawiajac dana lekture spowodowac u kogos uwage "moze to faktycznie nie takie zle") Koszmary biora sie z ksiazek, ktorych nie ma z kim szczerze omowic.

Postulujesz o ile dobrze rozumiem likwidacje Ministerstwa Oswiaty. To chyba troche za daleko idace. Bez ministerstwa w rzadzie szkola utracilaby pewien realny sposob nacisku, wprowadzania zmian ustawodawczych, czy chocby wywalczania pieniedzy z budzetu:) Jesli nie bedzie miala wlasnego ministerstwa a podczepi sie ja do jakiegos innego - bedzie traktowana po macoszemu jeszcze gorzej niz teraz. Zgadzam sie natomiast, ze minister powinien pozostawic ustalanie programu po prostu fachowcom w danej dziedzinie. Minister jest czy powinien byc kims w typie menedzera, dyrektora administracyjnego, kogos, kto dba o sprawy organizacyjne. (No coz, pomarzyc milo).
Użytkownik: henia04 15.04.2007 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Chcę wyrazić swoją opinię... | Lenia
Po takiej zatroskanej o dobro dzieci recenzji muszę się przyznać do strasznego czynu: moje pięcioletnie dziecko wysłuchało już i "Akademii..." i "Podróży..." i chciało więcej. Nie zauważyłam, żeby miało ochotę na jedzenie szkiełek (nawet kolorowych), nie usiłuje zjadać też niczyich piegów ani chodzić do innych bajek, nawet nie rozmawia z ptakami. Najtrudniejsze było chyba wyjaśnienie sprawy atramentu.
Nie wydaje mi się, żeby główną atrakcją wszystkich "Kleksów" była akcja - bo to jest po prostu szalona bajka. Najciekawszy jest język i zabawa konwencją, którą dziecko nawet jeszcze nie czytające dostrzega, choć może nie potrafi tego ładnie nazwać.
Z tą troską o naśladownictwo to nie przesadzajmy, bo trzeba by było zakazać oglądania telewizji przed ukończeniem 18 lat.
Użytkownik: Krasnyj 20.05.2007 23:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Po takiej zatroskanej o d... | henia04
Oj Renia, Renia …teraz już wiem dzięki komu rządzą nami minister Orzechowski i „jego ludzie od kształcenia młodzieży”
Ta książka ma w sobie pewnego rodzaju magię, to jest jedna z piękniejszych lektur szkolnych, w każdym razie jest wiele miernych książek których dzieci nienawidzą i które na pewno nie zachęcają ich do czytania. Większość dzieci lubi Przygody pana Kleksa więc może my dorośli nie likwidujmy wszystkiego co dzieci lubią, ponieważ w swym egoistycznym mniemaniu wiemy lepiej co jest dla nich dobre, nie pamiętając jak to było gdy my byliśmy mali.
PS: Wydaje mi się że dziesięciolatek czytając Pana Kleksa nie myślą o narkotycznym haju, tylko dorosły może wpaść na równie idiotyczny pomysł.
Użytkownik: jakozak 21.05.2007 07:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Chcę wyrazić swoją opinię... | Lenia
O!
A jakie lektury Ty byś zaproponowała, zamiast Kleksa?
Użytkownik: Lenia 06.06.2007 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: O! A jakie lektury Ty by... | jakozak
Chociażby "Córkę czarownic".
Użytkownik: jakozak 06.06.2007 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Chociażby "Córkę cza... | Lenia
Nie znam - mam w schowku.:-)
Użytkownik: Anna 46 06.06.2007 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Chcę wyrazić swoją opinię... | Lenia
"Tak czy inaczej, uważam, że lektura "Akademii pana Kleksa" może dziesięciolatkom wyjść tylko na złe, a u co słabszych psychicznie przyczynić się do utraty zdrowia - a nuż jakiemuś nielatowi zachce się wyjąć z orbity oko i wysłać je na inną planetę? Bo tak robił pan Kleks!"
Oj, Renatko! Chyba nie doceniasz dziesięciolatków! :-)))

A tak serio: to smutne, co piszesz, wychowałam się na Panu Kleksie i czytały go moje dzieci z jednakowym zachwytem.

Mam podejrzenie, że omawianie lektury w szkole skutecznie Cię zniechęciło do pana Brzechwy i jego najmilszego bohatera, szkoda... :-(
Użytkownik: Lenia 09.06.2007 22:03 napisał(a):
Odpowiedź na: "Tak czy inaczej, uw... | Anna 46
Myślę, że to, co mnie zniechęciło do "Akademii Pana Kleksa", to "Akademia Pana Kleksa".
Przyznaję, że moja opinia o tej książce jest bardzo subiektywna i że w zasadzie to... nie była napisana na poważnie. I mój pomysł z narkotycznymi halunami autora był wywołany raczej moimi własnymi (nie narkotycznymi, tylko naturalnymi - ale objawy są podobne), tzw. głupawką.
Użytkownik: Unicornus 12.11.2007 00:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Chcę wyrazić swoją opinię... | Lenia
Fantastyka, która jest zaklęta na kartach powieści Brzechwy doskonale oddaje ducha obecnej sytuacji politycznej panującej w nadwiślańskim kraju. Dlatego właśnie, co jest chyba największym paradoksem, jest to idealna ostoja dobrego samopoczucia, sekretne drzwi do labiryntu, który prowadzi do nieskalanego ludzką głupotą dziecięgo "ja".
Użytkownik: CinCia 19.11.2007 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Chcę wyrazić swoją opinię... | Lenia
Twoja opinia o tej książce jest moim zdaniem, jak najbardziej, na miejscu. Wyjaśnia to bowiem fakt, że wiele polonistów chodzi w okularach... co roku przerabiają " Akademię pana Kleksa "... co roku próbują sobie dać nożem w oko, ale dzieciństwo ich nauczyło, jak to się może źle skończyć. M.in. dlatego noszą okulary... Nie wiem, co ma mój komentarz do postu, ale cóż... :P
Użytkownik: LadyTifa 17.12.2014 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoja opinia o tej książc... | CinCia
to ksiazka mojego dzieciństwa, miałam wydanie całej trylogii w jednym tomie. zaczytywałam :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: