Dodany: 17.06.2011 00:00|Autor: paren

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

7 osób poleca ten tekst.

Więzienia, ośrodki penitencjarne, czyli świat zza krat - KONKURS nr 125


Przedstawiam Wam ostatni przed przerwą wakacyjną konkurs, na który zaprasza Joy D:


Więzienia, ośrodki penitencjarne, czyli świat zza krat - KONKURS nr 125



Witam wszystkich.

Niektórzy mogą sobie pomyśleć: - Joy to ma jakieś chody, bo znowu ma konkurs. Uspokajam od razu wszystkich, że takowych nie mam, a temat ten przygotowywałem już na rok 2012. Potrzeba chwili sprawiła, że spotykamy się znowu. Mnie to bardzo cieszy, a mam nadzieję, że i Was też.

Pawiak. Bastylia, Rakowiecka, Montelupich, Alcatraz, Łubianka, że wymienię tylko te najbardziej znane więzienia. W konkursie znajdziecie różne ośrodki penitencjarne. Dla kobiet, mężczyzn, młodocianych (poprawczaki), wojskowych, opisy ich wyglądu jak i stosunków w nich panujących. Unikałem jakichś brutalnych opisów czy fragmentów z przekleństwami.

Pora odpokutować swoje winy. Zamykam Was na te kilka dni w celi z 30 fragmentami. Możliwe są wcześniejsze zwolnienia, ale tylko dla więźniów, którzy zdobędą się na wysiłek odgadnięcia wszystkich fragmentów.



Punktacja:
Po jednym punkcie za autora i tytuł, czyli - jak zwykle - do uzyskania jest 60 punktów.

Zwycięzcą konkursu, zostanie ta osoba, która pierwsza zdobędzie komplet punktów.

Gdy stwierdzę, że jakiś więzień wybitnie będzie się starał, czyli podlizywał się naczelnikowi więzienia, to będę wnioskował również o możliwość przyznania mu gwiazdki. :)))

Odpowiedzi przesyłamy na adres: [...]

Termin: do dnia 27 czerwca (poniedziałek) do godz. 23.59

Nie będę brał pod uwagę "anonimów", dlatego też bezwzględnie wymagam podania w tytule maila swojej stałej ksywy!



Nie wszystkie książki występujące w konkursie mam ocenione.

Podpowiadać można, ale najlepiej bardzo zaawansowaną grypserą.

Udzielam pomocy tym, którzy pragną jak najwcześniej wyjść na warunkowe zwolnienie. Należy tylko zaznaczyć, że chce się takową pomoc uzyskać, czyli podpowiedzi korelacyjne tylko i wyłącznie na życzenie (dla zapominalskich nie będzie tym razem ulgi).




1.



      Zastanawiał się, czy społeczeństwo może mieć prawo, by z jednej strony skazywać swoich członków na znoszenie skutków swej nierozumnej krótkowzroczności, z drugiej zaś swej nieubłaganej przezorności i trzymać stale biedaka w kleszczach niedostatku i nadużycia; niedostatku pracy, nadużycia kary?! Czy nie jest potworne, by społeczeństwo tak traktowało właśnie tych swoich członków, którzy zostali upośledzeni w przypadkowym rozdziale dóbr, a więc tych, którzy najbardziej są godni pobłażania?
      Zadawszy sobie te pytania i odpowiedziawszy na nie osądził społeczeństwo i wydał wyrok skazujący.
      Skazał je na swoją nienawiść.
      Uczynił je odpowiedzialnym za swój los i powiedział sobie, że kiedyś może nie zawaha się zażądać od niego wyrównania rachunku. Powiedział sobie, że nie ma wspólnej miary między szkodą, którą on wyrządził, a szkodą, którą jemu wyrządzono; orzekł wreszcie, że kara jego nie jest wprawdzie niesprawiedliwością, lecz na pewno jest niegodziwością.
      Gniew może być szalony i bezsensowny; można się gniewać niesłusznie; oburzamy się zaś tylko wtedy, gdy czujemy, że jednak my mamy rację.
      X był oburzony.
      A przy tym społeczeństwo ludzkie wyrządziło mu tylko zło. Widział jedynie jego zagniewane oblicze, które zwie ono Sprawiedliwością i ukazuje tym, których uderza. Od ludzi doznał tylko udręki. Wszelkie zetknięcie z nimi było dlań ciosem bolesnym. Nigdy od czasów dzieciństwa, od utraty matki, od rozstania się z siostrą nie usłyszał przyjaznego słowa, nie spotkał życzliwego spojrzenia. Poprzez nieustanne cierpienie doszedł w końcu do przekonania, że życie jest walką i że w tej walce on został zwyciężony. Miał jedyną broń - nienawiść. Postanowił wyostrzyć ją w więzieniu, a wychodząc zabrać ze sobą.
      W T. była szkoła dla więźniów, utrzymywana przez braciszków od Jana Bożego, w której udzielano początków nauki tym spośród nieszczęśników, którzy chcieli się uczyć. X chciał się uczyć. Poszedł do szkoły w czterdziestym roku życia i nauczył się czytać, pisać i rachować. Czuł, że umacniając swój umysł umacnia swoją nienawiść. W pewnych wypadkach wykształcenie i oświata wspierają zło.
      Przykro to powiedzieć, ale osądziwszy społeczeństwo, które stało się przyczyną jego nieszczęścia - X osądził i Opatrzność, która stworzyła społeczeństwo.
      I ją również potępił.
      Toteż przez te dziewiętnaście lat męczarni i niewoli dusza jego wzniosła się i upadła zarazem. Zabłysło w niej światło, a jednocześnie spowijał ją mrok.




2.



Proszę sobie wyobrazić sto pięćdziesiąt cel jedna koło drugiej w dwóch rzędach przedzielonych wspólną ścianą. Każda ograniczona czterema grubymi ścianami. W jednej z nich niewielkie, metalowe drzwi z okienkiem, ponad którym widnieje napis: "Zabrania się otwierać drzwi bez polecenia zwierzchnika." Po lewej stronie składana prycza z drewnianym podgłówkiem, którą na dzień podnosi się do góry i przymocowuje do ściany. Koc. W głębi, w jednym z rogów - cementowy blok spełniający rolę taboretu. Zmiotka. Blaszana, żołnierska kwaterka. Drewniana łyżka. Pionowo stojąca, metalowa klapa zasłaniająca żelazny kibel przywiązany do niej łańcuchem. Można go wyciągać na zewnątrz i wciągać do środka. Cela ma trzy metry wysokości. Zamiast sufitu potężne, żelazne kraty grubości tramwajowych szyn skrzyżowane w ten sposób, by żaden większy przedmiot się tamtędy nie przedostał. Powyżej dach budynku na wysokości jakichś siedmiu metrów. Górą, ponad rzędem przylepionych do siebie plecami cel, biegnie około metrowej szerokości metalowa kładka z barierką. Spacerują po niej bez przerwy dwaj strażnicy chodząc od jednego z końców do połowy długości kładki, gdzie się spotykają, wykonują w tył zwrot i zawracają. Robi to okropne wrażenie. Na wysokości kładki jest jeszcze dosyć widno. W głębi celi natomiast nawet w ciągu dnia ledwo co widać. Od razu zaczynam chodzić po celi w oczekiwaniu na jakiś gwizdek. Żeby uniknąć hałasu, więźniowie i strażnicy chodzą w kapciach. I od razu ta myśl: "Tutaj, w celi numer 234, spróbuje przeżyć i nie zwariować Ch., alias P., odsiadujący wyrok dwóch lat, a więc przez siedemset trzydzieści dni. Zobaczymy, czy uda mu się zadać kłam nazwie, jaką nosi tutejszy zakład karny, o którym mówią Ludojad.




3.



      Kiedy był dzieckiem, parę razy od deski do deski przeczytał "Papillona" i zawsze wyobrażał sobie więzienia Trzeciego Świata jako miejsca całkowitego i szlachetnego odosobnienia: zenitalne tropikalne słońce rozpalające wilgotne, zadymione powietrze i wpadające przez gęste żelazne kraty osadzone w grubych murach. Spocone wilki stepowe z nagimi torsami chodzą tam i z powrotem po swych celach, rozważając, w którym właściwie momencie się nie udało. Dzienniki więzienne spisywane ukradkiem na bibułkach od papierosów.
      Natomiast to więzienie, gdzie siedzi, jest potwornie zatłoczonym miejskim społeczeństwem, tyle że niektórzy po prostu nie mogą go opuścić. Poza nim i wciąż zmieniającą się populacją pijaków wszyscy są niezwykle młodzi. Randy aż czuje się staro. Jeśli zobaczy jeszcze jednego zepsutego przez wideo chłopaczka, paradującego w podrabianej koszulce "Hard Rock Cafe" i wymachującego rękami jak gangsta raperzy, niewykluczone, że będzie musiał zostać mordercą.
      - Dlaczego "przemyt narkotyków jest karany śmiercią"? - pyta retorycznie mecenas Alejandro. Randy nie zapytał dlaczego, ale widocznie mecenas chce podzielić się z nim swą wiedzą. - Amerykanie wściekali się strasznie, że niektórzy ludzie z tej części świata uparli się sprzedawać im narkotyki, których tak bardzo chcą.
      - No, przykro mi. Co jeszcze mogę powiedzieć. Kutasy z nas.
      - A my w geście przyjaźni między naszymi narodami wprowadziliśmy karę śmierci. Ustawa wymieniała dwa i tylko dwa sposoby egzekucji - ciągnie mecenas - komorę gazową i krzesło elektryczne. Jak pan widzi, wzorowaliśmy się na Amerykanach. Jak w wielu innych sprawach, czasem mądrze, czasem głupio. Na razie na Filipinach nie ma ani jednej komory gazowej. Zrobiliśmy badania. Opracowali projekt. Ma pan pojęcie, czego trzeba, żeby zbudować porządną komorę gazową?... - Mecenas gada i gada, ale Randy nie może się skupić, dopóki coś w jego tonie nie podpowie mu, że zbliża się zakończenie.
      - ...Naczelnik więziennictwa powiedział: "Spodziewacie się, że zbudujemy takie supernowoczesne urządzenie? Kiedy nam ledwo starcza na zakup trutki na szczury dla naszych przepełnionych więzień?". Widzi pan, po prostu żebrał o większe dotacje, prawda? - Mecenas Alejandro znacząco podnosi brwi i wciąga policzki, spopielając dobre dwa lub trzy centymetry papierosa. Tłumacząc tak rozwlekle motywy działania władz więziennych, zdaje się sugerować, że niezbyt wysoko ocenia inteligencję Randy'ego. Może nawet nie za bardzo się myli, wziąwszy pod uwagę sposób, w jaki Randy dał się aresztować na lotnisku.




4.



Spędziłem jeszcze jedną dobę w więzieniu w...kim, które swoimi narożnymi wieżyczkami i czerwonym murem okalającym duży dziedziniec przypomina zameczek średniowieczny. W podziemiach, w małej celi o otworze wielkości głowy zamiast okna, spałem na gołym klepisku ziemi wśród okolicznych chłopów, którzy nie odróżniali dnia od nocy, nie pamiętali pory roku i nazwy miesiąca, nie wiedzieli, jak długo siedzą, za co siedzą i kiedy wyjdą na wolność. Drzemiąc na swych futrzanych szubach - nie rozdziani, nie rozzuci i nie myci - majaczyli w gorączkowym półśnie o rodzinach, domach i zwierzętach.




5.



      Otóż musicie wiedzieć, że ta cela była ustrojona dla trzech, a popadło w nią sześciu i wsie na kupie, spotniawszy i ciasno. Tak przedstawiały się w tych czasach wszystkie cele we wszystkich mamrach, o braciszkowie, wstyd i hańba po prostu zafajdana, ze nie było gdzie nóg porządnie wyciągnąć. I nie uwierzycie, co powiem, że tej niedzieli wpichnięto nam jeszce jednego zeka. No tak, przegłotnęło się jakoś tę rzygotliwą piszczę, niby że gulasz z kluch i śmierdzącego mięsochłapu, i każdy na swojej pryczy kopcił normalnie rakotwora, jak wrzucili między nas tego mudaka. Był to stary pyskaty grzdyl i od razu wziął się wywrzaskiwać, ani my się połapali, co jest, różne tam skargi. Nawet jakby kratami pytał się trząchać i darł mordę: - Ja domagam się moich dziobanych praw, tu jest przepełnione, to przemoc kurewska, tak jest! - Na co jeden z czasowych zawrócił i powiedział mu, żeby sobie radził, jak może i na wspólnej pryczy z kimś, co go wpuści, bo jak nie, to przyjdzie mu się na podłodze kiblować. - I będzie - dobawil ten klawisz - gorzej, nie lepiej. Przecież to wy się staracie, wy łajdaki, ustroić taki do imentu parszywy bandycki światek.




6.



      Dobrze znam drogę, jaką przemierzamy Londyn, gdyż w każdy piątek wieczorem jedziemy tędy z Mary do domu w Cambridge. Teraz jednak skręcamy nagle z głównej drogi w prawo w małą uliczkę, gdzie wita nas kolejna horda dziennikarzy. Podobnie jak tamci na dziedzińcu Old Bailey, mogą sfotografować tylko wielki biały furgon z dziesięcioma ślepymi okienkami. Zbliżamy się do bramy wjazdowej i widzę napis WIĘZIENIE BELMARSH. Jakiś żartowniś przekreślił literę B i wpisał na jej miejsce H, przeistaczając Piękne Błota w Piekielne. Niezbyt zachęcające powitanie.
      Przejeżdżamy przez dwie wysokie, sterowane elektronicznie, okratowane bramy, po czym furgon zatrzymuje się na dziedzińcu okolonym wysokim na trzydzieści stóp murem z czerwonej cegły, zwieńczonym drutem kolczastym. Kiedyś czytałem, że jest to jedyne w Anglii więzienie o zaostrzonym rygorze, z którego nikt nigdy nie uciekł. Zadzieram głowę, spoglądając na mur, i uzmysławiam sobie, że rekord świata w skoku o tyczce wynosi 20 stóp i 2 cale.




7.



      W domu poprawczym w W. przebywało trzystu siedemdziesięciu pięciu młodych przestępców, zakwaterowanych w pięciu odrębnych blokach, położonych na siedmiu dobrze utrzymanych akrach. W skład kompleksu wchodziły dwie sale gimnastyczne, boisko futbolowe, owalna bieżnia długości ćwierci mili oraz kaplica przydatna dla wszystkich religii.
      Z zewnątrz dom poprawczy przypominał, zgodnie z życzeniem kierujących nim ludzi, położoną na uboczu szkołę prywatną. Nadzór nad więźniami sprawowało stu strażników. Większość z nich rekrutowała się spośród miejscowych i była zaledwie kilka lat starsza od niektórych więźniów. Służba ta stanowiła tylko etap przejściowy kariery w aparacie władzy lub administracji rządowej. Dwuletnia praca w W., a tyle wynosił przeciętny staż, zawsze wyglądał dobrze w życiorysie.
      Także nauczyciele, ogrodnicy, majstrowie do wszystkiego i kucharze rekrutowali się spośród ludności miejscowej. Dzięki temu koszty siły roboczej utrzymywano na niskim poziomie, stopień tajności zaś był wysoki. Nikt, bez względu na to, cokolwiek by zobaczył czy usłyszał, nie wystąpiłby przeciwko jednemu z najpotężniejszych pracodawców w okolicy.
      Domem poprawczy kierował dyrektor i jego dwóch zastępców.




8.



      - To znaczy, Milo, nie muszę mówić Betty, żeby się spakowała i wyprowadziła?
      Zaprzeczył energicznym ruchem głowy.
      - Przecież cały czas ci to tłumaczę.
      - Nawet jeżeli wrócą i powiedzą, że każą mnie aresztować i wsadzić do więzienia?
      - Nie - powiedział potrząsając znów głową. - Nie.
      - Uf, spadł mi ciężar z głowy, Milo - uśmiechnęła się go do niego z wdzięcznością. - Kiedyś mówił przed chwilą, nie byłam pewna, co znaczą te wszystkie wielkie słowa. - Odetchnęła z ulgą. - Nie miałabym specjalnie nic przeciwko temu, żeby posiedzieć w nowoczesnym, higienicznym więzieniu... ale nie w tym chlewie na podwórzu za sądem. W więzieniu w Sallisaw człowiek nie jest ani przez chwilę sam. Strażnicy i ich rozmaici kumplowie łażą cały dzień po korytarzach i zaglądają do cel, obojętne, co kto w tym momencie robi, a w nocy otwierają drzwi i wchodzą do środka, czy się ich zaprosi, czy nie. wiesz, skąd ja tyle wiem o więzieniu w Sallisaw? Stąd, że ileś tam lat temu były wybory i w mieście zaczęła rządzić taka nowa klika polityków. Zanim zdążyłam się z nimi zaprzyjaźnić, zamknęli mój dom i wpakowali mnie do tego więzienia. Dopiero jak zapłaciłam dwieście dolarów, wypuścili mnie i pozwolili mi otworzyć dom. Rozumiesz więc, Milo jaki ciężar spadł mi z serca. Jestem teraz przyzwoitą kobietą na emeryturze i to byłoby naprawdę poniżające, gdybym miał znowu trafić do więzienia.




9.



      Zdarzyło się to w roku tysiąc dziewięćset trzydziestym drugim, kiedy stanowe więzienie wciąż mieściło się w C. M.. I kiedy było tam oczywiście krzesło elektryczne.
      Więźniowie żartowali sobie z niego, tak jak zawsze żartuje się z rzeczy, które nas przerażają, ale przed którymi nie sposób uciec. Nazywali je Starą Iskrówą albo Wielką Wyżymaczką. Dowcipkowali na temat wysokich rachunków za energię i o tym, gdzie dyrektor Moores, który miał chorą żonę, usmaży sobie indyka w Święto Dziękczynienia.
      Ci jednak, którzy mieli na nim usiąść, bardzo szybko tracili poczucie humoru. Pracując w C. M., przewodniczyłem siedemdziesięciu ośmiu egzekucjom (tej jednej liczby jestem całkowicie pewien; zapamiętam ją do grobowej deski) i myślę, że do większości skazańców świadomość tego, co się dzieje, docierała dopiero, gdy przywiązywano im kostki do masywnych dębowych nóg Starej Iskrówy. Uprzytamniali sobie wówczas (w ich oczach widać było rodzaj chłodnej konsternacji), że ich własne nogi zakończyły swoją karierę. Wciąż krążyła w nich krew, a mięśnie zachowały siłę, lecz mimo to były bezużyteczne; nigdy już nie miały stąpać po wiejskiej drodze ani zatańczyć z dziewczyną w trakcie oblewania stodoły. Klienci Starej Iskrówy dowiadywali się o swojej śmierci za pośrednictwem nóg. Gdy wypowiedzieli już niezborne i w większości chaotyczne ostatnie słowa, zakładaliśmy im na głowę czarny jedwabny kaptur. Miał zaoszczędzić skazańcom przykrych przeżyć, zawsze jednak podejrzewałem, że tak naprawdę używa się go ze względu na nas, abyśmy nie widzieli w ich oczach tego straszliwego przerażenia, gdy zdawali sobie sprawę, że umrą ze zgiętymi kolanami.
      Cele śmierci znajdowały się w C. M. wyłącznie w bloku E, oddalonym nieco od pozostałych czterech i cztery razy od nich mniejszym. Był zbudowany z cegły, nie z desek, i kryty okropnym metalowym dachem, który połyskiwał w letnim słońcu niczym wytrzeszczone oko szaleńca. W środku było sześć cel - trzy po jednej i trzy po drugiej stronie szerokiego korytarza - wszystkie prawie dwa razy większe od cel w innych blokach. I wszystkie pojedyncze. Zakwaterowanie jak na więzienne warunki (zwłaszcza w latach trzydziestych) było wspaniałe, ale lokatorzy chętnie zamieniliby się na którąkolwiek z innych cel. Wierzcie mi, na pewno by się zamienili.




10.



Posmuciwszy się pojęczawszy, pochrzęściwszy wszystkimi stawami, C. wstał z łóżka, włożył znienawidzony szlafrok i zaczął wędrować po celi. Raz jeszcze obejrzał wszystkie napisy na ścianach w nadziei, że odkryje gdzieś nowy. Jak świeżo opierzona wrona na pniaku, stał długo na krześle, nieruchomo spoglądając w górę na żebraczą porcję nieba. Znów chodził w kółko. Znów czytał osiem punktów znanego mu już na pamięć regulaminu więziennego:

      1. Bezwarunkowo zabrania się opuszczać budynek zakładu.
      2. Potulny więzień jest chlubą więzienia.
      3. Uprasza się o zachowanie ciszy codziennie między godz. 13 a 15.
      4. Zabrania się wprowadzania kobiet.
      5. Śpiew, tańce i żarty ze strażnikami dozwolone są tylko za obopólną zgodą i w określone dni.
      6. Pożądane jest, aby więzień nie miewał snów (w przeciwnym razie powinien niezwłocznie je przerywać), których treść mogłaby być sprzeczna z pozycją i mianem więźnia, takich jak: wspaniałe krajobrazy, spacery ze znajomymi, obiady rodzinne, a także stosunki seksualne ze wszystkimi tymi, którzy w realnej rzeczywistości na jawie nie zezwoliliby rzeczonej osobie na zbliżenie, wobec czego będzie ona uznana przez prawo za winną gwałtu.
      7. Korzystając z gościnności więzienia, więzień ze swej strony nie powinien uchylać się od udziału w pracach porządkowych i innych zajęciach personelu więziennego w takim stopniu, w jakim zostanie mu to zaproponowane.
      8. Dyrekcja w żadnym wypadku nie odpowiada za rzeczy zaginione jak i za zaginięcie samego więźnia.

      Udręka, udręka C.. Wędruj dalej. C., zahaczając szlafrokiem to o ścianę, to o krzesło. Udręka!




11.



Nie wiem czy Prawa, które nami rządzą,
            Mają chwalone być czy potępione;
Ale od dawna zamknięty w więzieniu,
            Wiem już, że mury są niewzruszone;
Że tu dzień każdy niczym rok się wlecze,
            Że miażdżą lata - z dni takich złożone.

I wiem to jeszcze, że wszelakie Prawo,
            Którego głosu człowiek musi słuchać
Od dnia, gdy pierwszy człowiek zabił brata
            I gdy nienawiść zrodziła się głucha -
Częściej odrzuca ziarna niźli plewy
            W swoich szatańsko złośliwych podmuchach.

I wiem to jeszcze - i tak bardzo chciałbym,
            Aby każdemu stało się to znane -
Że wszystkie, wszystkie na świecie więzienia
            Zostały z cegieł Hańby zbudowane;
że kraty po to są, by Chrystus nie mógł
            Wejrzeć na męki ludziom zadawane.

Kraty są po to, aby księżyc kryły
            I aby dobroć słońca hamowały,
I aby Piekło - które dla bliźniego
            Zbudował bliźni - ściśle ogradzały,
Aby Syn Boży czy też Syn Człowieczy,
            Aby On nawet nie znał prawdy całej.

Najgorsze czyny, jak trujące chwasty,
            Dopiero tutaj w pełni rozkwitają,
Wszystko, co tylko w Człowieku najlepsze,
            Te straszne chwasty do cna wysysają;
Udręka-Klucznik z Rozpaczą-Strażnikiem
            Nie omieszkają wszystkim się zająć.

Tutaj przymiera głodem dziecko małe
            I zalęknione płacze dniem i nocą,
Tutaj słabego gnębią, chłoszczą głupca,
            Drwią ze starości, z siwizny chichoczą;
Niektórzy w obłęd wpadają, a wszyscy
            Tutaj się w pełnych łotrów przeistoczą.

Tu każda cela, w której człowiek mieszka,
            Równa jest strasznej cuchnącej latrynie,
Cuchnący także jest dech żywej Śmierci,
            Który aż dławi, gdy zza krat napłynie;
Wszystko, prócz Żądzy, na proch wnet się ściera
            W tej przeraźliwej Ludzkości machinie.




12.



      - Bodaj się w słupy soli zmienili jako żona Lotowa. Ciemno tu, choć w pysk daj. Niedługo świtać pocznie. Myślę, że nam jakoweś alimenta przyniosą, bo tego i lutrzy nie czynią, żeby jeńców mieli głodem morzyć. Może też Bóg zeszle na hetmana upamiętanie. W nocy nieraz sumienie się w człeku budzi i diabli grzeszników inkomodują. Zali to może być, aby do tej piwnicy jedno było wejście? Po dniu obejrzym. Głowa mi jakoś cięży i żadnego fortelu wymyślić nie mogę - jutro Bóg dowcipowi pomoże, a teraz pocznijmy pacierze mówić, mości panowie, i polećmy się Najświętszej Pannie w tym heretyckim więzieniu.




13.



      Dopiero po osiemnastu miesiącach, pobytu w tej budzie zacząłem myśleć o wyjściu. Jak to wszystko wyglądało, niewiele mogę opowiedzieć, bo nie mam ochoty opisywać budynków i wyliczać koślawych krzeseł ani żaluzji w oknach każdego pokoju. Nie mogę się też bardzo uskarżać, bo prawdę mówiąc wcale tam nie cierpiałem męczeństwa. Powinien bym powiedzieć, to samo co pewien mój znajomy, kiedy go pytano, czy okropnie źle mu było w wojsku. "Nie - odparł. - Dawali jeść, fasowałem ubranie i kieszonkowe; nigdy przedtem tak dobrze mi się nie wiodło i żeby to wszystko mieć w cywilu, musiałbym ręce urobić po łokcie, a tam roboty nigdy prawie nie wymagali, tylko dwa razy na tydzień kazali się zgłaszać po żołd". No więc mniej więcej tak było ze mną w poprawczaku. Pod tymi względami krzywdy nie doznałem, a skoro nie mam na co się skarżyć, nie będę też opisywał, co dawali nam jeść, jak wyglądały sypialnie i jak nas traktowano. Poprawczak wpłynął na mnie pod innym względem. Nie, nie obudził mojej przekory, bo przekora od urodzenia we mnie nigdy nie spała. Ale pozwolił mi zobaczyć z bliska, czym próbują mnie nastraszyć. Mają jeszcze inne straszaki, na przykład więzienie, a w końcu stryczek. To tak jak gdybym dopadł jakiegoś gościa, żeby dać mu po łbie i zedrzeć palto z jego grzbietu, i jakbym nagle musiał się cofnąć, bo gość wyciągnął nóż i grozi, że zarżnie mnie jak wieprza, jeśli zbliżę się zanadto. Takim nożem jest poprawczak - kryminał - stryczek.




14.



Do zasług XX wieku należy zaliczyć Proces Norymberski: niszczył on samą złą ideę - bardzo niewielu zarażonych nią ludzi likwidując przy tej okazji (oczywiście, nie jest to zasługa Stalina, już by on tam wolał mniej gadania, za to więcej egzekucji). Jeżeli na progu XXI wieku ludzkość nie wysadzi się sama w powietrze ani się nie zadusi - może ten kierunek zwycięży?...
Jeśli nie odniesie sukcesu – to cała historia ludzkości sprowadzi się do dreptania w miejscu, bez treści i sensu! Dokąd to ciągniemy i po co? Bić wroga pałą? To umiał już człowiek jaskiniowy.
"Poznaj samego siebie"! Nic tak nie sprzyja przebudzeniu w nas zdolności do rozumienia innych, jak szarpiące duszę rozmyślania nad własnymi przestępstwami, błędami i przeoczeniami. Takie myśli zapadły we mnie jak w wodę, niejeden już rok rozchodzą się po niej kręgi.
I gdy ktoś mówi mi teraz o nieczułości naszych wyższych urzędników,
o srogości naszych katów - wystarczy, że przypomnę sobie samego siebie z kapitańskimi epoletami i przemarsz mojej baterii przez Prusy Wschodnie, ogarnięte ogniem, aby powiedzieć:
      - A bo to myśmy byli lepsi?
Jeśli ktoś w mojej obecności grzmi przeciw ustępliwości Zachodu, jego politycznej krótkowzroczności, rozbiciu i dezorientacji - odpowiadam:
      – A czy my, przed pójściem na A... – byliśmy bardziej zwarci? silniejsi duchem?
Oto dlaczego powracam do lat, gdym siedział za kratą i powiadam, wprawiając często w zdumienie ludzi, którzy mnie otaczają:
      – BĄDŹ BŁOGOSŁAWIONE WIĘZIENIE!
Miał rację Lew Tołstoj marząc o tym, aby znaleźć się w więzieniu. W którejś chwili ten gigant zaczął usychać. Więzienie było mu istotnie potrzebne, jak ulewa wysychającej glebie.
Wszyscy literaci, którzy pisali o więzieniach, ale sami nigdy w nich nie siedzieli – uważali, że mają obowiązek manifestować współczucie do uwięzionych, więzienia zaś - przeklinać. Sporo się tam nasiedziałem, dusza moja tam się ukształtowała i oto powiadam stanowczo:
      – BŁOGOSŁAWIONE BĄDŹ WIĘZIENIE, za to żeś było w moim życiu!
(A z głębi mogił dochodzi mnie odpowiedź – Dobrze ci gadać, skoroś życie zachował!).




15.



Kąty więzienia były miejscami luksusowymi. Wzdłuż glinianej polepy przez całą jego długość biegła belka, dzieląca pomieszczenie na połowy. Każda mieściła po trzy rzędy więźniów, z których dwa siedziały do siebie twarzami, a plecami do ściany lub belki, trzeci, zaś pomiędzy nimi. Środkowy rząd był przeznaczony wyłącznie dla słabych i chorych. Kiedy silniejsi z zewnętrznych rzędów chcieli rozprostować nogi, to musieli je kłaść na tych w środku.
W jednym ze środkowych rzędów B. zauważył dwa trupy, obrzmiałe i opaskudzone przez muchy. Ale słabi i dogorywający więźniowie w pobliżu nie zwracali na nie uwagi.
W rozgrzanym półmroku nie widział daleko. Słońce już zaczęło prażyć drewniane ściany. Stały tu cebry na nieczystości, smród jednak był potworny, ponieważ chorzy zanieczyszczali siebie i miejsca, w których siedzieli skurczeni.
Niekiedy strażnicy otwierali żelazne drzwi i wywoływali nazwiska. Więźniowie kłaniali się towarzyszom i wychodzili, lecz niektórych wkrótce wprowadzano z powrotem i znów zajmowali miejsce. Wszyscy uwięzieni najwyraźniej godzili się ze swą dolą i starali się, jak tylko mogli, nie okazywać egoizmu i żyć w pokoju z najbliższymi sąsiadami.
Ktoś przy ścianie zaczął wymiotować. Szybko zepchnięto go do środkowego rzędu, gdzie na wpół uduszony zwalił się pod ciężarem nóg współwięźniów.
B. musiał zamknąć oczy i wytężyć wolę, by powstrzymać strach i uczucie klaustrofobii. Przeklęty T.! - pomyślał. Modlę się, żebym miał kiedyś możliwość wtrącenia cię tutaj choć na jeden dzień!
Przeklęci strażnicy! Zeszłego wieczoru, kiedy kazali mu się rozebrać, z poczuciem gorzkiej daremności opierał się im wiedząc, że przegrał, a walczył jedynie dlatego, że nie chciał się poddać biernie. Wepchnęli go więc przez te drzwi siłą. Baraków więziennych było cztery. Stały na skraju miasta, pośrodku brukowanego placu otoczonego wysokim kamiennym murem. Za murem tym, nie opodal rzeki, rozciągał się ubity, ogrodzony grunt. Wzniesiono tam pięć krzyży. Do ich belek przywiązano za nadgarstki i kostki nóg nagich mężczyzn i kobietę, a kiedy B. tamtędy przechodził, podążając za prowadzącymi go samurajami wzdłuż ogrodzenia, zobaczył katów z długimi pikami, którymi rozcinali ofiarom na krzyż piersi pośród wiwatującego tłumu





16.



      Uznano mnie za winnego. Ale jednocześnie byłem uradowany, bo chociaż mój adwokat przegrał bitwę, ale za to wygrał całą wojnę. Sędzia skazał mnie tylko na rok więzienia. Zostałem umieszczony w więzieniu Perpignan „La Maison d'Arret", mrocznej i posępnej twierdzy wzniesionej z kamienia w siedemnastym wieku, i dopiero po kilku dniach pobytu tam doceniłem pobłażliwość sędziego.
      Przejęło mnie dwóch strażników, którzy szorstko kazali mi się rozebrać, po czym nagiego zaprowadzili piętro wyżej, gdzie szliśmy wąskim korytarzem, z którego nie było widać cel. Po jednej stronie wznosiła się tylko kamienna ściana z solidnymi stalowymi drzwiami. Strażnicy zatrzymali się przed wybranymi wrotami, które jeden z nich otworzył. Ich skrzypienie przywodziło na myśl sceny z horrorów. Następnie drugi strażnik popchnął mnie do środka ciemnego pomieszczenia. Potknąłem się i poleciałem do przodu, uderzając głową w ścianę celi, ponieważ podłoga znajdowała się nieco niżej. Nie zauważyłem dwóch schodków, którymi schodziło się na dół. W zasadzie później też ich nigdy nie widziałem.
      Ogarnęła mnie całkowita ciemność. Wilgotna, chłodna, dusząca, przerażająca ciemność.
      Wstałem, żeby poszukać po omacku wyłącznika światła, i uderzyłem głową w stalowy sufit.
      Nie znalazłem żadnego włącznika. W celi nie było światła. W zasadzie w celi nie było nic oprócz wiadra. Brakowało łóżka, toalety, miednicy, studzienki ściekowej. Stało tylko wiadro. Właściwie to nie była cela, lecz dziura, loch, który miał może półtora metra szerokości, tyle samo wysokości, sufit i drzwi ze stali, a podłogę i ściany z kamienia. Od sufitu i ścian bił chłód. Ściany nieustannie roniły chłodne łzy wilgoci.
      Czekałem, aż mój wzrok przyzwyczai się do ciemności. Do celi nie wpadało żadne światło. Nie było żadnych szpar w suficie czy ścianach. Starodawne wrota do mojej klatki ze stali i kamienia wydawały się wtopione we framugę, niczym hermetyczna plomba. Moje oczy nie przywykły do tego mroku. Nie można przyzwyczaić wzroku do całkowitej ciemności.
      Do celi wpadało powietrze. Czasami czułem na skórze zimny powiew, niczym dotyk wilgotnych palców, który przyprawiał mnie o gęsią skórkę z powodu niesamowitego wrażenia, jakie wywoływał, i chłodu. Byłem ciekaw, skąd tak wiało, ale i tak niczego nie mogłem dostrzec. Osunąłem się bezwładnie na podłogę, drżąc z zimna i czując się, jakbym został żywcem pogrzebany. Nie dość tego, że cały się trząsłem, to jeszcze wpadłem w panikę. Próbowałem się uspokoić, szukając logicznego powodu, dla którego przebywam w tej norze. To z pewnością nie jest cela, tłumaczyłem sobie, w której będę siedział przez cały ten rok. Pewnie znajduję się tu na obserwacji. Natychmiast odrzuciłem tę teorię. Jeśli ktoś chciałby mnie obserwować w tej celi, musiałby mieć w oczach promienie rentgenowskie. Dobrze, pewnie chcą, żebym posmakował, co mnie może spotkać, jeśli będę się źle zachowywał. Chwyciłem się kurczowo tego drugiego przypuszczenia. Tak, specjalnie traktują mnie w ten sposób, żeby mieć pewność, że będę się dobrze zachowywał, kiedy umieszczą mnie z innymi więźniami. Przecież tylko niesubordynowanych więźniów zamyka się w izolatce w takich surowych warunkach, prawda? Z pewnością w żadnym cywilizowanym kraju nie pozwolono by, żeby strażnicy więzienni traktowali kogoś w tak okrutny i nieludzki sposób.

      Ale we Francji pozwala się na to. Albo pozwalano.

      Pierwszego dnia mojego pobytu w Perpignan nie dostałem nic do jedzenia. Wtrącono mnie do tej ponurej celi późnym popołudniem. Kilka godzin później wyczerpany, zmarznięty, głodny, zdezorientowany, przerażony i załamany położyłem się na twardej podłodze i zasnąłem.
      Spałem zwinięty w kłębek i to dość duży, ponieważ mam metr osiemdziesiąt wzrostu.
      Obudziło mnie skrzypnięcie drzwi. Usiadłem, obolały z powodu spania w niewygodnej pozycji. W drzwiach pojawił się niewyraźny zarys strażnika. Postawił coś na schodkach do mojej krypty, a kiedy wyprostował się i zaczął zamykać drzwi, zdopingował mnie do działania.
      - Zaczekaj! Zaczekaj! - krzyknąłem i usiłowałem go zatrzymać, rzucając się do przodu i opierając ręce na drzwiach. - Dlaczego mnie tu trzymacie? Jak długo będę tu siedział?
      - Do końca wyroku - odparł i zatrzasnął drzwi. Jego słowa zadźwięczały mi w uszach równie złowrogo, jak metaliczny odgłos zamykanych drzwi.
      Cofnąłem się ogłuszony tą potworną wiadomością. Rok? Miałem żyć przez rok w tej czarnej trumnie? Bez światła? Bez łóżka? Bez ubrania? Bez łazienki? I Bóg wie, bez czego jeszcze? To niemożliwe, powiedziałem sobie. Żaden człowiek nie jest w stanie przeżyć w takiej ciemnej norze i w takich warunkach przez rok. Umarłby powoli i w męczarniach. Lepiej już, żeby skazali mnie na gilotynę. Kochałem Francję. Ale co to za kraj, który wymierza takie kary za takie wykroczenia jak moje? A jeśli rząd nie wie, jakie warunki panują w więzieniach, nieświadom jest, kim są specjaliści od systemu penitencjarnego, w których ręce mnie oddano? Bez wątpienia byli niemoralnymi potworami, szaleńcami i zboczeńcami.
Nagle ogarnęło mnie przerażenie, a właściwie lęk. Nie wiedziałem, jak i czy w ogóle zdołam przetrwać rok w tym Hadesie. Do tej pory dręczą mnie koszmary o moim pobycie w Perpignan. W porównaniu z tamtym więzieniem Czarna Dziura w Kalkucie była kurortem, a Wyspa Diabelska rajem.
      Nie spodziewałem się, że w więzieniu prowadzi się lekkie i przyjemne życie. Siedziałem za kratkami tylko raz i to zaledwie kilka godzin, ale przekonałem się wtedy, że areszty i więzienia nie należą do przyjemnych miejsc. Ale w życiu do głowy by mi nie przyszło, że w jakimś więzieniu można być potraktowanym tak brutalnie i bezdusznie jak w tym.
      Wyczułem i namacałem jedzenie, które przyniósł mi strażnik - garnuszek wody i mały bochenek chleba. To skąpe śniadanie nawet nie stało na żadnej tacce. Strażnik po prostu postawił garnuszek na schodku, a chleb położył obok. Nieważne, pożarłem chleb i wypiłem wodę jednym haustem. Potem oparłem się zrozpaczony o wilgotną granitową ścianę i rozmyślałem nad knowaniami francuskiego wymiaru sprawiedliwości.




17.



      Słyszałem często, że w końcu w więzieniu gubi się rachubę czasu. Ale to nie miało dla mnie wielkiego znaczenia. Nigdy bym nie uwierzył, do jakiego stopnia dni mogą być jednocześnie długie i krótkie. Długie, oczywiście, jeśli trzeba je przeżyć, ale tak rozciągliwe, że zachodzą w końcu jeden na drugi. Tracą przy tym swą nazwę. Słowa "wczoraj" lub "jutro", były jedynymi, które zachowały dla mnie swój sens.
      Kiedy pewnego dnia strażnik powiedział mi, że jestem tu od pięciu miesięcy, uwierzyłem mu, ale nie zrozumiałem go. Dla mnie wciąż przetaczał się po mojej celi jeden i ten sam dzień, jedno i to samo zadanie, które spełniałem. Tego dnia po wyjściu strażnika przejrzałem się w aluminiowej manierce. Wydało mi się, że moje odbicie pozostaje poważne, nawet wówczas, gdy staram się do niego uśmiechać. Poruszyłem manierką. Uśmiechnąłem się, lecz ono zachowało ten sam surowy, smutny wyraz. Dzień dobiegał końca, była to godzina, o której nie chcę mówić, godzina bez nazwy, gdy ze wszystkich pięter więzienia odgłosy wieczoru wznosiły się jak gdyby w wielkim korowodzie ciszy. Zbliżyłem się do okienka i w ostatnim blasku dnia raz jeszcze przyjrzałem się swemu odbiciu. Było ciągle poważne, lecz cóż w tym dziwnego, skoro ja sam byłem w tej chwili również poważny? Ale równocześnie po raz pierwszy od długich miesięcy usłyszałem wyraźnie dźwięk mojego głosu. Poznałem, że jest to ten sam głos, który od długich dni dźwięczał mi w uszach, i zrozumiałem, że przez cały ten czas mówiłem do siebie. Przypomniałem sobie wówczas, co powiedziała pielęgniarka na pogrzebie mamy. Nie, nie ma wyjścia i nikt nie może sobie wyobrazić, czym są wieczory w więzieniu.




18.



AA - Czy uważasz, że można denuncjować tylko znajomych albo przyjaciół? Nie, załóżmy, że siedzisz w więzieniu, a ja przychodzę do ciebie i proponuję ci ucieczkę. Albo jeszcze lepiej - przedstawiam ci plan likwidacji więzienia. Czy wtedy zawołałbyś strażników i wydałbyś mnie w ich ręce?

XX - W jakim więzieniu?

AA - W takim gdzie stosunkowo nieźle ci się powodzi. Może nawet lepiej niż na wolności. Gdzie masz co jeść i gdzie nie jest ci zimno.

XX - Jeszcze o takim nie słyszałem.

AA - Ale gdzie nie wolno ci tylko jednego: nie wolno ci używać słów na literę W. Wszystkie słowa zaczynające się od litery W są zabronione w mowie i piśmie.

XX - Dlaczego?

AA - Żeby nie można było napisać ani wymówić słowa "więzienie".

XX - To nie jest żadne więzienie.




19.



      Podmuchy wiatru, niczym ostre szpony, szarpały za jego koc. Otrzymał celę przeraźliwie małą, nawet jak dla karła. Zaledwie pięć stóp od niego, w miejscu gdzie powinna być ściana, gdzie w normalnym lochu byłaby ściana, kończyła się podłoga i zaczynało niebo. Nie brakowało mu świeżego powietrza, słońca, światła księżyca i gwiazd, lecz T. z chęcią by się zamienił na najciemniejszą, najbardziej ponurą dziurę we wnętrzu C. R.
      - Polecisz - obiecał mu wcześniej Mord, wpychając go do celi. - Dwadzieścia dni, trzydzieści, może pięćdziesiąt, i polecisz.
      A. posiadali jedyne lochy w całym królestwie, z których pozwalano więźniom uciekać. Pierwszego dnia T. przełamał strach po długich godzinach wahań i rozpłaszczony podpełzł do krawędzi podłogi, po czym wystawił głowę. Niebo znajdowało się sześćset stóp poniżej, wcześniej była tylko ziejąca pustką dziura. Gdyby wystawił głowę jeszcze dalej, mógłby zobaczyć inne cele po lewej i prawej stronie. Był niczym pszczoła w kamiennym plastrze miodu, pszczoła, której ktoś wyrwał skrzydła. W celi panował przenikliwy chłód, wiatr wył bez przerwy, a najgorsze było to, że podłoga opadała. Wprawdzie nieznacznie, ale wystarczyło. Bał się zamknąć oczy, bał się, że zacznie się staczać i obudzi w trakcie spadania. Nic dziwnego, że więźniowie z podniebnych cel wariowali.




20.



      Mijając obszerną sień, komisarz policji skinął na dwóch żandarmów, aby wzięli D. między siebie. Otwarto drzwi łączące apartament Villeforta z Pałacem Sprawiedliwości i nieliczna grupa zniknęła po chwili w jednym z tych mrocznych korytarzy, gdzie każdy, nawet ten, co nie ma po temu powodów, zadrżeć musi.
      Podobnie jak mieszkanie Villeforta łączyło się z Pałacem Sprawiedliwości, tak też i gmach sądu przylegał do więzienia, ponurej budowli, na którą spogląda ciekawie swoimi oknami bez szyb dzwonnica Accoules, wznosząca się naprzeciw.
      Długo szli krętym korytarzem, aż dotarli do drzwi opatrzonych okienkiem z żelazną zasuwą. Komisarz policji zastukał po trzykroć żelazną kołatką, a D. wydało się, iż głos ten zabrzmiał w jego sercu; drzwi otwarły się i żandarmi popchnęli lekko więźnia, gdyż wahał się jeszcze. Młodzieniec przekroczył straszliwy próg, drzwi trzasnęły za nim; nieborak oddychał już innym powietrzem, smrodliwym i ciężkim: znalazł się w więzieniu.
      Wprowadzono go do wcale czystej izby, z oknem zakratowanym i drzwiami opatrzonymi mocnym zamkiem; pomieszczenie to nie nasunęło D. poważniejszych obaw, tym bardziej że słowa, które podprokurator wyrzekł, jak mu się wydało, z takim przejęciem, dźwięczały jeszcze w uchu więźnia nutą słodkiej nadziei.
      Dochodziła czwarta po południu, kiedy zaprowadzono D. do przeznaczonej mu celi. Działo się to, jak mówiliśmy już, pierwszego marca, toteż ciemności zapadły niebawem.
      D. nic w gęstych mrokach nie widział, za to słuch wyostrzył mu się jakby: za najlżejszym szmerem zrywał się na równe nogi i biegł ku drzwiom w mniemaniu, że wysłannicy wolności spieszą do niego; lecz hałas oddalał się i zamierał w innej części więzienia, a D. padał znów na zydel.
      Wreszcie, około dziesiątej wieczór, kiedy więzień jął już tracić nadzieję, posłyszał z dala jakiś hałas, który, jak mu się wydało, zbliżał się tym razem do jego celi. Istotnie czyjeś kroki zadudniły na korytarzu, ktoś zatrzymał się pod drzwiami i przekręcił klucz; zasuwy zgrzytnęły i otwarły się masywne, dębowe drzwi: pogrążoną w ciemnościach celę rozjaśnił nagle oślepiający blask dwóch pochodni.




21.



      Z wyniosłości, na której się znajdował, mógł widzieć każdy cal terenu więzienia oraz przyległą okolicę. Olśniewająco białe budynki o płaskich dachach - pawilony oddziałów A, B, C i D - tworzyły prawie idealny kwadrat wokół placu alarmowego, po którego środku flaga brytyjska zwisała sennie na wysokim maszcie. Dalej basen kąpielowy w otoczeniu spalonej słońcem, uschłej trawy i zapiaszczonych, martwych krzewów; obszerny namiot kuchni polowej; kaplica, mały, bielony barak uwieńczony czernią krzyża; izba chorych, drugi bielony baraczek odległy o sto pięćdziesiąt jardów od bramy.
      Chorąży W. zerknął w stronę otaczających więzienie wysokich murów ubezpieczonych na szczycie drutami kolczastymi. Posępnie uśmiechnął się do siebie. Spoglądając ponad murami widział sąsiedni obóz przejściowy i drobne, ubrane w khaki figurki, które leniuchowały jeszcze dzień dłużej, oczekując transportu do macierzystych pułków.




22.



      Więzienie na międzypokładziu zaległa ciemność nabrzmiała szmerem głosów. Wartownik przy trapie miał za zadanie "nie dopuszczać, by więźniowie hałasowali", lecz przepis ten interpretował swobodnie i reagował tylko w przypadku krzyków lub bijatyk, które zdarzały się niekiedy. Taką metodę postępowania dyktowała zarówno rozwaga, jak lenistwo, jeden bowiem żołnierz niewiele mógł zdziałać wobec tłumu. Więźniowie traktowani zbyt surowo robili ogłuszającą kocią muzykę, która bezsprzecznie zasługiwała na miano "hałasowania", zarazem jednak uniemożliwiała indywidualne kary. Trudno było skazać na chłostę stu osiemdziesięciu ludzi, a poszczególni sprawcy wrzawy byli nieuchwytni. A zatem na mocy milczącej umowy więźniowie rozmawiali szeptem i poruszali się swobodnie wewnątrz dębowego kojca.
      Dla przybysza z otwartego pokładu miejsce to było nieprzejrzanie ciemne, ale nawykłe do półmroku oczy więźniów nie najgorzej rozróżniały pobliskie przedmioty. Na międzypokładziu mierzącym pięć stóp i dziesięć cali wysokości więzienie zajmowało powierzchnię mniej więcej pięćdziesiąt stóp długą i tak samo szeroką. Potężna barykada była opatrzona w strzelnice, a od strony rufy, tuż obok żołnierskich koi, znajdowała się klapa podobna do stropowych drzwi piwnicy. Na pierwszy rzut oka zdawać się mogło, że jest to urządzenie wentylacyjne. Ale dokładniejsze oględziny zdradzały, że w otwór można wprowadzić lufę ustawionej opodal armaty, co umożliwia wymiecenie całego kojca kartaczami w przypadku buntu. Tak zwane świeże powietrze trafiało do więzienia przez strzelnice i w nieco większych ilościach dostawało się przez płócienne nawiewniki umieszczone po jednej tylko stronie od głównego trapu. W tej sytuacji z orzeźwiającego powiewu korzystało jedynie dwudziestu lub trzydziestu szczęściarzy, którym przypadły w udziale dogodne legowiska, reszta zaś miała się znacznie gorzej. Otwory wentylacyjne były stale uchylone, ponieważ jednak przesłaniały je prycze, dostarczane tą drogą powietrze należało wyłącznie do zajmujących najbliższe miejsca.
      Liczba prycz wynosiła dwadzieścia osiem, a każda obliczona była na sześciu ludzi. Biegły one podwójnym rzędem z trzech stron kojca: po dziesięć z obu boków i osiem przy dziobowej barykadzie koło drzwi. Legowiska te miały mierzyć po pięć stóp i sześć cali szerokości, lecz konieczność pomieszczenia ładunku pochłonęła te sześć cali, a i tak dwunastu więźniów musiało sypiać na deku. Pine nie przesadzał mówiąc o przeciążeniu okrętów-więzień, a że za każdego zesłańca dostarczonego żywcem do Hobart Town przysługiwała mu nagroda wynosząca pół gwinei, miał słuszny powód do utyskiwań.




23.



      W długiej, niskiej, zbudowanej z blachy falistej wartowni pułkowej po drugiej stronie uliczki dali mu koc i posłali go za kraty oddzielające areszt od pokoju kancelaryjnego. Nie zamknęli drzwi z kraty otwierających się na zawiasie w ścianie z krat.
      - Nie zamykamy tych drzwi - powiedział zza biurka oficer dyżurny - bo tam śpią żołnierze z warty. I tylko ich aby nie obudźcie. Ale przez całą noc będzie tu czuwał ktoś uzbrojony. No, dobra, to wszystko. Możecie tam iść i położyć się spać.
      - Tak jest - powiedział P. - Dziękuję, panie poruczniku. Ruszył z kocem w ręce między dwoma rzędami prycz, na których leżały skulone postacie śpiących wartowników, aż znalazł sobie wolną.
Usiadł na niej i ściągnął buty.
(nie było dla niego niczym nowym to uczucie przejścia przez linię krat w inny cięższy świat gęstego powietrza i gęstej wody nie było dla niego niczym nowym więzienie i wiedział że w końcu się przywyka do oddychania gęstym powietrzem a wtedy płuca przestają grozić ściśnięciem dlatego że gęste powietrze do nich nie przenika i trzeba się tylko zaaklimatyzować tyle wiedział o więzieniach więzienia były czymś tak swojskim w jego życiu i dziedzictwie jak włóczęga albo żołnierka nauczył się oddychać gęstym powietrzem i pić gęstą wodę były one takie same w każdym więzieniu czy to na Florydzie czy w Teksasie w Georgii albo w Richmondzie w stanie Indiana zapoznał się z więzieniami jeszcze zanim zapoznał się z wojskiem właściwie jedno i drugie jest jakoś do siebie podobne i to wymaga tylko trochę czasu nic więcej)
Położył się na pryczy i naciągnął na siebie koc.




24.



      Znieruchomiał i ponownie oparł dłonie na kolanie. Zanim tu trafił, najpierw zawieziono go w inne miejsce, do zwykłego więzienia lub raczej aresztu. Nie wiedział, jak długo go tam trzymano, ale przynajmniej kilka godzin; ponieważ nie było ani zegara, ani okien, przez które wpadałoby światło, nie umiał ocenić upływu czasu. Panował tam hałas i potworny smród. Umieszczono go w celi podobnej do tej, w której znajdował się obecnie, tylko obrzydliwie brudnej i zatłoczonej - przebywało w niej równocześnie od dziesięciu do piętnastu osób. Byli to w większości przestępcy kryminalni, oć zauważył również kilku więźniów politycznych. Winston siedział w milczeniu oparty o ścianę, wtłoczony między cuchnące, rozpychające się ciała, zbyt zaprzątnięty swoim lękiem i kłuciem w żołądku, by zwracać uwagę na otoczenie, lecz i tak uderzyła go różnica w zachowaniu członków Partii i pozostałych więźniów. Wszyscy partyjni milczeli wystraszeni, podczas gdy pospolici przestępcy zachowywali się tak, jakby nie bali się nikogo i niczego. Wymyślali strażnikom, szamotali się z furią, gdy odbierano im posiadane przedmioty, wypisywali na podłodze różne świństwa, spożywali przeszmuglowane jedzenie, które wydobywali z różnych zakamarków odzienia, a nawet zakrzykiwali teleekran, kiedy płynący z niego głos usiłował zaprowadzić porządek. Niektórzy byli w jak najlepszej komitywie ze strażnikami, zwracali się do nich po imieniu i próbowali wyłudzić od nich papierosy przez judasza. Strażnicy również traktowali kryminalistów bardziej wyrozumiale, nawet wówczas, gdy musieli siłą zmuszać ich do posłuchu. Głównym tematem rozmów były obozy pracy, dokąd większość aresztantów spodziewała się trafić. W. dowiedział się, że w obozach „nie jest źle”, o ile człowiek ma chody i umie sobie radzić. Cwaniacy prosperowali: liczyły się łapówki oraz znajomości, kwitł homoseksualizm i prostytucja; krążył nawet alkohol nielegalnie pędzony z kartofli. Porządkowych mianowano spośród przestępców kryminalnych; na ogół byli to gangsterzy i mordercy, tworzący obozową arystokrację. Politycznym przypadały najbrudniejsze prace.
      Przez areszt ustawicznie przewijali się najróżniejsi klienci: handlarze narkotyków, złodzieje, bandyci, spekulanci, pijacy, prostytutki. Niektórzy pijacy tak bardzo się awanturowali, że reszta więźniów musiała ich uspokajać wspólnymi siłami. Czterech strażników wniosło, trzymając ją pod ręce i za nogi, wielką, steraną życiem babę około sześćdziesiątki, o ogromnych, zwalistych piersiach i grubych splotach siwych włosów, które rozsypały się podczas szarpaniny. Ściągnęli jej buciory, bo próbowała ich kopać i cisnęli ją prosto na Winstona, o mało nie gruchocząc mu kości. Wyprostowała się, wrzasnęła za nimi „P... skurwysyny!”, po czym - czując, że siedzi na czymś nierównym - zsunęła się z kolan W. na ławkę.




25.



      W kancelarii więzienia gubernialnego uważano więc za święte i ważne nie to, że wszelkiemu stworzeniu i ludziom dane są słodkie wzruszenia i radości wiosny, ale uważano za święte i ważne to, że w przeddzień nadeszło opatrzone numerem, pieczęcią i nagłówkiem pismo, by dnia 28 kwietnia o godzinie dziewiątej rano przyprowadzić do sądu troje trzymanych w więzieniu pod śledztwem aresztantów dwie kobiety i jednego mężczyznę. Jedna z tych kobiet, jako główna przestępczyni, miała być sprowadzona oddzielnie. Na zasadzie tego polecenia 28 kwietnia o ósmej rano starszy dozorca wszedł w ciemny, cuchnący korytarz oddziału kobiecego. Tuż za nim ukazała się na korytarzu kobieta o zmęczonej twarzy i siwych, kręconych włosach, ubrana w kaftan z rękawami obszytymi galonem, ściśnięty pasem z niebieską wypustką. Była to dozorczyni.
      - Po M.? - zapytała podchodząc z dyżurnym dozorcą do drzwi jednej z cel otwierających się na korytarz.
      Dozorca poszczękując żelastwem otworzył zamek i pchnąwszy drzwi celi, z której buchnęło powietrze jeszcze bardziej cuchnące niż w korytarzu, zawołał:
      - M., do sądu! - i znowu przymknął drzwi wyczekując.
      Na podwórzu więzienia czuło się jeszcze ożywczą świeżość przyniesioną do miasta przez wiatr od pól. Ale w korytarzu powietrze było ciężkie, tyfusowe, nasycone wonią odchodów, dziegciu i zgnilizny; powietrze to przytłaczało natychmiast każdego, kto przychodził tu po raz pierwszy. Doświadczyła tego na sobie nawet przyzwyczajona do złego powietrza dozorczyni, która przyszła wprost z dziedzińca. Wchodząc na korytarz poczuła nagle znużenie i zachciało jej się spać.
      W celi słychać było krzątaninę: kobiece głosy i stąpanie bosych nóg.
      - No, ruszaj się tam żwawiej, M., słyszysz! - krzyknął starszy dozorca w drzwi celi.
      W kilka minut potem z celi wyszła rześkim krokiem, szybko się obróciła i stanęła przy dozorcy niewysoka i bardzo piersiasta młoda kobieta w szarym kitlu; nałożonym na biały kaftan i białą spódnicę. Na nogach miała płócienne pończochy, na pończochach - więzienne chodaki, na głowie białą chustkę, spod której, oczywiście umyślnie, były wypuszczone kędzierzawek czarne włosy.
      Twarz kobiety była biała tą szczególną białością, która pokrywa twarze ludzi żyjących długi czas w zamknięciu i przypomina kiełki ziemniaków w piwnicy.




26.



      Więzienie z zewnątrz przypominało trochę szpital, z tą różnicą, że budynek był czworokątny, miał dwa piętra i nie było tu oleandrów. Za to była palma, stała tuż naprzeciw jego okna, większa, bardziej poszarpana. Kiedy W. z policjantem przechodzili koło niej, zakołysała się, choć nie było wiatru, i zaszeleściła, jakby ją przestraszyli. Później, jeszcze dwa razy w ciągu nocy, kiedy stał przy oknie, od czasu do czasu odrywając ręce od kraty i obejmując ją w innym miejscu, gdy rozgrzała się zwilgotniała od dotyku palców, drzewo zaczynało trzepotać w nowym, niewytłumaczonym napadzie szaleństwa.




27.



      Pierwszy raz byłem w L. przed pięcioma laty. Więźniowie pawilonu numer dwa zaprosili mnie na otwarcie biblioteki, bo któremuś z nich przyszło do głowy nazwać ją moim nazwiskiem. Zgodziłem się tam pojechać z ciekawości: chciałem przekonać się, czy prawdą jest to, co słyszałem o tym stołecznym więzieniu.
      Żeby tam dojechać, trzeba minąć stadion, na którym odbywają się walki byków, przejechać dzielnicę Z., potem przez slumsy, a wreszcie wysypiska śmieci, gdzie wypasają się świnie tak zwanych "drobnych hodowców". Kończy się asfalt i droga staje się strasznie wyboista. Tamtego parnego ranka zobaczyłem betonowe budynki, których kontury zacierały się w porannej mgle, również pozbawione barwy jak rozciągające się wokół piaski. Nawet ze znacznej odległości widać było, ze w żadnym z niezliczonej liczby okien nie ma szyb ( nie wiadomo, czy były tam kiedykolwiek) i że wszystkie te symetryczne kwadraciki ożywiają twarze i oczy wypatrujące, co się dzieje na zewnątrz.
      Z tej późnej wizyty pamiętam straszny ścisk (sześć tysięcy więźniów stłoczono na przestrzeni przeznaczonej dla tysiąca pięciuset), trudny do opisania brud i atmosferę ledwo tylko okiełznanej, przyczajonej przemocy, która przy lada pretekście gotowa jest objawić się w bójkach i zbrodniach. Wiem już z całą pewnością, ze w tej anonimowej masie, bardziej niż zbiorowość ludzką przypominającej hordę albo sforę psów, znajdował się wówczas M.. Może na niego spojrzałem, może nawet nasze spojrzenia skrzyżowały się w jakiejś chwili. Czy przebywał wówczas w pawilonie numer dwa? Może brał udział w otwarciu biblioteki?
      Pawilony stoją w dwóch rzędach, numery nieparzyste z przodu, parzyste z tyłu. Symetrię burzy wyłamujący się z tego układu pawilon przy zachodniej stronie murów, do którego przylegają zasieki z drutu kolczastego. Tam trzymają pederastów. W pawilonach o numerach parzystych przebywają skazani za ciężkie przestępstwa i recydywiści, podczas gdy w pawilonach o numerach nieparzystych - nowicjusze, więźniowie z krótkimi wyrokami lub oczekujący na wyrok.




28.



      Po prawej stronie wznosił się kompleks budynków.
      - To jest to? - spytałam dziewczynkę, która siedziała obok mnie.
      - Nie, to dla młodocianych.
      Wszystkie dzieci ponuro patrzyły na budynki, kiedy je mijaliśmy. Milczeliśmy jak grób, mijając więzienie dla mężczyzn, odsunięte od drogi, pośrodku pola. Wreszcie skręciliśmy na niedawno wyasfaltowaną drogę, minęliśmy niewielki targ, skrzynka Budweisera 5,99 $. Chciałam to wszystko sobie zapamiętać. Dzieci zabrały swoje torby, plecaczki. Zobaczyłam więzienie - komin, wieża ciśnień, wieżyczka strażnicza. Ogrodzenie z aluminium. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam. Miałam w pamięci Ptasznika z Alcatraz albo I want to Live! z moją matką jako Susan Hayward. Tutaj niskie ceglane budynki były porozstawiane daleko od siebie, w parku z drzewami, różami i całymi hektarami zielonej trawy. Bardziej przypominało to muzeum na bogatym przedmieściu niż więzienie. Nie licząc wieżyczek strażniczych i drutu kolczastego.
      Na drzewach chrapliwie krakały wrony. Brzmiało to tak, jakby coś rozdzierały, coś, co nie było im potrzebne, dla samej radości niszczenia. Minęliśmy wartownię, wpisaliśmy się do księgi. Przeszukali nam plecaczki i kazali przejść przez wykrywacz metali. Jednej dziewczynce zabrali paczkę. Żadnych prezentów. Trzeba je wysłać pocztą, do czterech paczek od rodziny rocznie. Aż podskoczyliśmy, kiedy brama zatrzasnęła się za nami z hukiem. Byliśmy zamknięci.




29.



      Siedziałem kiedyś w więzieniu i przy tej okazji spędziłem miesiąc w pojedynczej celi. Cela była zupełnie pusta, a ja z rzeczy osobistych miałem tylko aluminiową miskę, talerz, łyżkę, szczoteczkę do zębów i mydło. Przez cały ten czas nie oglądałem człowieka. Jedzenie podawano przez małą klapkę w drzwiach. Sedes i umywalka były na miejscu. Wspominam ten okres jako jeden z najciekawszych w życiu. Doświadczyłem całkowitej samotności i zupełnego opuszczenia. Owszem, czekałem, aż to wszystko się skończy, i liczyłem dni jak każdy skazaniec, ale przyszłość właściwie mnie nie zajmowała. Była bezkształtna i abstrakcyjna. Stanowiła coś w rodzaju punktu na prostej. Natomiast pochłaniało mnie minione. Dawne zdarzenia napływały teraz z przeszłości i wypełniały moją głowę, ba, wypełniały ciasne pomieszczenia tak szczelnie, że ani teraźniejszość, ani przyszłość nie miały do mnie dostępu. Wydawało mi się, że jestem całkowicie samowystarczalny, że w istocie nie odebrano mi wolności, ponieważ nie odebrano mi pamięci. Bardzo możliwe, że moje życie wydłużyło się w jakiś niewytłumaczalny sposób o tamten miesiąc, że tych trzydzieści dni zostało dorzuconych jako bonus do mojej egzystencji. W czasie tych czterech tygodni pustki i samotności wszystko, co przeżyłem wcześniej, przeżyłem po raz drugi. W dodatku przeżyłem, jeśli tak można powiedzieć, z większą uwagą i z większą czułością, ponieważ zacząłem pojmować, że nie dostaje się w życiu niczego ponad to, co się dostało.




30.


      Strażniczka otworzyła drzwi i pan S. zniknął w półmroku klatki schodowej. Panna H. podeszła bliżej i wyjrzałyśmy razem. Panna R. stanęła przy drugim oknie. W dole rozciągały się trzy piaszczyste dziedzińce oddzielone od siebie wysokimi murami z cegły, biegnącymi od naszej wieży niczym szprychy od koła. Nad nami wisiało brudne, londyńskie niebo upstrzone zaciekami słońca.
      - Ładny dzień, jak na wrzesień - zauważyła panna H..
      Następnie ponownie popatrzyła w dół. Podążyłam za jej spojrzeniem.
      Przez chwilę panował tam całkowity bezruch. Więzienne dziedzińce są równie jałowe jak okoliczna gleba: nic, tylko żwir i piasek, ani jednego źdźbła trawy trącanego przez wiatr, ani nawet robaka, na którego mógłby skusić się ptak. Niemniej jednak po upływie minuty dostrzegłam ruch najpierw w rogu jednego dziedzińca, a potem następnych. Otwarto drzwi i kobiety wyszły na zewnątrz. W życiu nie widziałam równie osobliwego widowiska. Oglądane z góry, wydawały się bardzo małe, jak nie przymierzając figurki z zegara albo paciorki korali. Wysypały się na dziedzińce, tworząc trzy wielkie, eliptyczne pętle o tak idealnie równym kształcie, że po chwili nie mogłam z całą pewnością ustalić, która wyszła na dziedziniec pierwsza, a która ostatnia. Ubrania dodatkowo upodabniały je do siebie: wszystkie nosiły brązowe suknie i białe czepki oraz błękitne chustki zawiązane pod szyją. O tym, że to istoty ludzkie, świadczyły jedynie ich ruchy, gdyż choć wszystkie kobiety kroczyły w jednakowo niemrawym tempie, niektóre podążały ze zwieszonymi głowami, inne utykały lub kuliły się pod wpływem nagłego chłodu, kilka biednych duszyczek skierowało twarze ku niebu, jedna zaś utkwiła wzrok w oknie i spoglądała na nas bez wyrazu.
      Miałam przed sobą wszystkie pensjonariuszki więzienia, blisko trzysta kobiet, po dziewięćdziesiąt w każdej ruchomej pętli, A w rogu dziedzińców stały po dwie czarno odziane strażniczki mające za zadanie pilnować podopiecznych aż do końca spaceru.
      Odniosłam wrażenie, że panna H. czerpie z tego widowiska niemałą satysfakcję.
      - Proszę spojrzeć, jak pilnują szeregu - powiedziała. - Muszą zachowywać odległość. Winna naruszenia przepisów zostaje postawiona do raportu i traci przywileje. Kobiety stare, chore lub słabowite, albo młode dziewczęta ("Miewałyśmy dawniej młode dziewczęta, prawda, panno R.? Dwunasto–, trzynastoletnie") tworzą własny krąg.
      - Ależ cicho chodzą! - zauważyłam.
      Panna H. odparła, że cisza obowiązuje we wszystkich oddziałach więzienia; kobietom nie wolno rozmawiać, gwizdać, śpiewać ani nucić bez wyraźnego pozwolenia strażniczki bądź damy wizytującej.

Wyświetleń: 82266
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 170
Użytkownik: paren 17.06.2011 00:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
W poprzednim konkursie jeździliśmy różnymi pojazdami przez życie, teraz odwrotnie, spędzimy część życia w jednym miejscu. W miejscu, do którego idzie się pod przymusem, a opuszcza je - na ogół - bardzo chętnie...

Ale nie u nas! My przebywamy tu dobrowolnie i z ochotą, a poza tym... Jestem przekonana, że u naczelnika więzienia można liczyć na pozytywne rozpatrzenie prośby o ułaskawienie, a jak się nie uda, to chociaż na zwolnienie warunkowe.

Życzę Wam miłej zabawy!
Użytkownik: anek7 17.06.2011 00:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Pozostaje mieć nadzieję, że na wakacje nas wypuszczą...
Użytkownik: KrzysiekJoy 17.06.2011 00:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Nie ukrywam, że największą nagrodą dla Naczelnika Więzienia "Biblionetkatraz" będzie jak największy ruch na spacerniaku. Teraz to ja Was tylko proszę, aby na niego wychodzić spontanicznie, i codziennie!
Jeśli w czasie trwania konkursu nie będzie w jakimś dniu choć jednego podania o zwolnienie, ja mogę przestać takowe rozpatrywać.
Użytkownik: Zoana 17.06.2011 00:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ukrywam, że największ... | KrzysiekJoy
Wysłałam pierwsze podanie o zwolnienie. :) Nie mogłam się powstrzymać, bo więźnia z 1 rozpoznałam od razu, choć dziewiętnaście lat może zmienić człowieka nie do poznania. :)
Użytkownik: joanna.syrenka 18.06.2011 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Wysłałam pierwsze podanie... | Zoana
A, to może jakieś mały grypsik podrzucisz?
Użytkownik: janmamut 18.06.2011 17:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A, to może jakieś mały gr... | joanna.syrenka
Pomału, a może nawet szybko, dążymy jako kraj do stanu z dusiołka. :-(
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.06.2011 17:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A, to może jakieś mały gr... | joanna.syrenka
Świecznik by się przydał, a najlepiej dwa, i srebrne - przy pomocy takowych można rozświetlić nie tylko mroki naokoło, ale i mroki duszy!
Użytkownik: Czajka 17.06.2011 04:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Coś w pierwszym momencie cienko widzę przez te kratki. :)
Użytkownik: Cirilla 17.06.2011 08:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
No i jak tu się nie dać zapuszkować w takim konkursie? No jak??
Jedzie pociąg, mkną wagony, do więzienia wiozą mnie...
Użytkownik: Annvina 17.06.2011 08:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Panie Naczelniku! Kraty nie-do-wyłamania, mury nie-do-przeskoczenia, strażnicy nie-do-przekupienia! Nie będzie łatwo! Tylko dwa więzienia znane, jedno przez sporą wyrwę w murze, którą Pan Naczelnik chyba umyślnie zostawił (20) a drugiego nawet nie jestem pewna (9).
Lecę pisać podanie o zwolnienie :)
Użytkownik: anek7 18.06.2011 10:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Panie Naczelniku! Kraty n... | Annvina
A jeszcze w 3 jest już nie dziura w ścianie ale drzwi na oścież otwarte...
Użytkownik: Marylek 19.06.2011 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A jeszcze w 3 jest już ni... | anek7
A gdzie te drzwi?
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A gdzie te drzwi? | Marylek
W 3 są drzwi do 2. :)
Użytkownik: anek7 19.06.2011 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W 3 są drzwi do 2. :) | Akrim
;)
Użytkownik: Cirilla 17.06.2011 08:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Panie Naczelniku kochany!!!!!!!

Uprzejmie donoszę,
iżem już wysłała pierwszego grypsa w czarnym chlebie,
jednakowoż nie wiem, czy nie zalała go czarna spamowa kawa jak to się już kolegom moim przydarzało.
Jednakowoż proszę o pozytywne rozpatrzenie niniejszego pisma,

Z wyrazami szacunku
C.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.06.2011 09:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Uhu, ciężko będzie - na pierwszy rzut oka rozpoznałam trzy placówki penitencjarne, dwóch innych się domyślam, a w dodatku mam pecha, bo dysponuję zaledwie niecałymi trzema dobami na dokonanie rozpoznania (później będę w miejscu bez dostępu do sieci, ale mam nadzieję, że nie będzie to zapleśniała ciemnica :), choć na prywatnych kwaterach różnie bywa)! Ale poddawać się - to nie ja!
Użytkownik: duch puszczy 17.06.2011 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Drzwi kilku cel poddały się bez walki, do reszty trzeba się podkopać dopiero. Szydełkiem:)
Użytkownik: Zoana 17.06.2011 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Drzwi kilku cel poddały s... | duch puszczy
Pożyczy mi ktoś szydełka? Ewentualnie przyśle w kiełbasie? :)
Dopiero trzy cegiełki z więziennego muru udało mi się wyciągnąć i to chyba te, które najluźniej w murze siedziały - 1, 9, 20 i jeszcze niepotwierdzone 4.
Ponoć znam tych, co wmurowali 12, 25 i 29, ale nic mi na razie nie świta, więc chętnie powymieniam się z kimś grypsami. :)
Użytkownik: janmamut 17.06.2011 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Pożyczy mi ktoś szydełka?... | Zoana
12. A kto mógł tak mówić? Kto? Puknij się w głowę, byle nie do kości, a będziesz wiedzieć.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.06.2011 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: 12. A kto mógł tak mówić?... | janmamut
E tam, zamiast pukać, lepiej się napić płynnego składnika diety śródziemnomorskiej, przegryzając tym, z czego nasi przodkowie robili odpowiednik drugiego płynnego składnika tej diety!
Użytkownik: duch puszczy 17.06.2011 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Pożyczy mi ktoś szydełka?... | Zoana
Ani 25, ani 29 chwilowo mi nic nie mówią:( Ale szydełkiem, rzecz jasna, służę przy innych cegłach. Cegła poetycka w ogóle mi nic nie mówi:(
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.06.2011 11:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ani 25, ani 29 chwilowo m... | duch puszczy
Cegła poetycka jest wbrew pozorom stosunkowo łatwa do namierzenia, nawet jeśli ktoś NIE czyta po angielsku :). Mamy gatunek, mamy placówkę, czego jeszcze trzeba?
Użytkownik: duch puszczy 18.06.2011 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Cegła poetycka jest wbrew... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nawet odrobina tynku mi na głowę nie spadła, chociaż skrobię tę poezję szydełkiem ze wszystkich sił:( Pójdę obwąchać tę 25 od góry:P
Użytkownik: Akrim 18.06.2011 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Nawet odrobina tynku mi n... | duch puszczy
11. Skrobnij tym szydełkiem, ale leciutko, żeby go nie uszkodzić, naszego Naczelnika. ;)) A właściwie jego oceny... Powinno Ci się coś rzucić w oczy. :)
Użytkownik: duch puszczy 18.06.2011 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: 11. Skrobnij tym szydełki... | Akrim
Naczelnik to złośliwie tyle naoceniał, żeby biednych więźniów o chlebie i wodzie trzymanych zmylić. Ledwo się ma siłę szydełkiem machać, a tu jeszcze w ocenach każą skrobać:(
Użytkownik: duch puszczy 18.06.2011 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: 11. Skrobnij tym szydełki... | Akrim
Oj no faktycznie. Normalnie bielmo z tynku mi na oczy spadło:) Dzięki:D
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.06.2011 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ani 25, ani 29 chwilowo m... | duch puszczy
A w 25 narodowość tatusia i z grubsza czas akcji można wyniuchać, zwróciwszy uwagę na przynależność terytorialną więzienia.
Użytkownik: minutka 17.06.2011 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Grube kraty, lochy, ciężko będzie się wydostać na wolność. Nadzieja na ułaskawienie przez Pana Naczelnika na razie dość słaba, ale może wspólnymi siłami uda nam się coś zdziałać.
Użytkownik: zochuna 17.06.2011 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Piękne ma hasło Biblionetka podczas tego konkursu:)
Użytkownik: KrzysiekJoy 17.06.2011 23:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Krótki apel wieczorny.

W celach przebywa obecnie dziewięcioro więźniów. Zbierają dusiołki potrzebne do wypiski, ale kilka jeszcze cel zostało nie odwiedzonych.

3, 13, 16. 21, 26, 28 to cele, które czekają na osadzonych.


26 uważnie przestudiowana, naprowadza nas na ślad własny, jak i daje nam wskazówkę pomocną do odgadnięcia 28.:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.06.2011 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Krótki apel wieczorny. ... | KrzysiekJoy
Potwierdzam ostatnią informację. 26 wytropiłam stosunkowo szybko (chociaż, zajrzawszy do opisu, początkowo się zmyliłam inicjałami głównych bohaterów - żadne imię nie było na W.), 28 trwało trochę dłużej, ale udało się, nawet bez specjalnego klucza :).
Użytkownik: Akrim 18.06.2011 14:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Krótki apel wieczorny. ... | KrzysiekJoy
Też potwierdzam. :)
Gdy uważnie czytałam oba dusiołki, przyszły mi na myśl dwa tytuły książek. Musiałam tylko dopasować je do odpowiednich dusiołków, co po przeczytaniu recenzji jednej z książek nie było już trudne... :-)
Użytkownik: joanna.syrenka 18.06.2011 15:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Też potwierdzam. :) Gdy... | Akrim
Drapię się w głowę, ale nic mi nie przychodzi na myśl. Widocznie naprawdę nie znam ani 26, ani 28.
Użytkownik: Akrim 18.06.2011 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Drapię się w głowę, ale n... | joanna.syrenka
Za to Marylek bardzo dobrze zna tatusia 26, i bardzo go lubi. :)
Zwróć uwagę na dusiołkową florę. :-)
Użytkownik: joanna.syrenka 18.06.2011 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Za to Marylek bardzo dobr... | Akrim
Tak, flora szalenie pomocna. Chyba zaczynam się domyślać.
Użytkownik: Marylek 19.06.2011 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Za to Marylek bardzo dobr... | Akrim
Tak? A czemu go lubię, hę? Co to za lubienie, skoro go nie rozpoznaję. :(
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak? A czemu go lubię, hę... | Marylek
Marylku, czemu GO lubisz, to ja nie wiem, ale wiem, że bardzo! :))
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak? A czemu go lubię, hę... | Marylek
To już wiesz, kogo lubisz? Jeśli tak, to daj cynk.
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 13:48 napisał(a):
Odpowiedź na: To już wiesz, kogo lubisz... | misiabela
Wiem. :) Tatusia lubię, rzeczywiście, choć za tym konkretnym dusiołkiem aż tak nie przepadam. Mamut Go też bardzo lubi. Wspomniana w dusiołku tytularna flora rzuca się w oczy.

Tatuś jeździł na północ, podobnie jak tatuś 27, tyle że ten drugi całkiem niedawno, a ten "mój" -hohoho!
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 14:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem. :) Tatusia lubię, r... | Marylek
Kurczę, a ja już wczoraj koło niego krążyłam, ale mnie ta flora zmyliła :-) Inne dziecko, sądząc tylko po opisie, pasuje chyba bardziej do konkursu, nie?
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Kurczę, a ja już wczoraj ... | misiabela
To z florą ma być! Tylko nie wiem, jaki to ma związek z 28... :(
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: To z florą ma być! Tylko ... | Marylek
Związek jest tylko i wyłącznie przez florę, bo ta druga flora powinna Cię naprowadzić na 28.
A masz 15?
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Związek jest tylko i wyłą... | misiabela
15 nie mam. Ale dopiero co wróciłam i kombinuję nad mataczeniami, bo za dwie godziny znów wychodzę. Nie mam kiedy się skupić. Dopiero wczoraj się przyłączyłam, a niektórzy już w międzyczasie pootwierali swoje cele i uciekli.

Na razie przedzieram sie przez mataczenia. Powiem Ci, czego nie mam, resztą służę: nie mam 5, 10, 14-16, 21, 22, 24, 28-30 oraz tytułu 8. Idę grzebać w ocenach Naczelnika i może coś jeszcze wydłubię (szydełkiem oczywicie!). :)
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: 15 nie mam. Ale dopiero c... | Marylek
A, tytuł 8 też mam! Nawet nie trzeba było puszczać Bartosiewicz, wystarczyło ją sobie przypomnieć. :-D
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: 15 nie mam. Ale dopiero c... | Marylek
To ja idę ze swoim dłutem, wieczorkiem porównamy tunele :-)
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja idę ze swoim dłutem... | misiabela
Wzięłam jeszcze pilnkik do tego Twojego szydełka.

Wydaje mi się, że mam to 15, wysłałam do Naczelnika, jeśli się potwierdzi, dam znać! Zapukam w ścianę Twojej celi. ;)
Użytkownik: zonia95 21.06.2011 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Wzięłam jeszcze pilnkik d... | Marylek
Podziel się piętnastką:)
Użytkownik: Marylek 21.06.2011 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Podziel się piętnastką:) | zonia95
15 - tatuś chyba lubiany przez reżyserów, zaoceaniczny, ale dusiołek osadzony jest jeszcze dalej, na wyspach, dawno, baaaardzo daaaawno. Zwróć uwagę na fragment z dusiołka: "Więźniowie kłaniali się towarzyszom" - tam do dzisiaj tak jest, każdy każdemu grzecznie i z ukłonem.
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja idę ze swoim dłutem... | misiabela
Trochę się namachałam, ale chyba się udało. Zostało mi 7,21 i 23. I kompletnie nie wiem, z której ich strony dziabnąć. Aha, i 14 też nie jestem pewna.
Użytkownik: Akrim 20.06.2011 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę się namachałam, al... | misiabela
7 - Tatuś północnozaoceaniczny, choć nazwisko może trochę zmylić... Książka znakomita, takoż film (z połowy lat 90) :)
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Za to Marylek bardzo dobr... | Akrim
A ta flora to nie bardziej do 28 pasuje? Podobno znam, ale coś ciemno pod kopułą.
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 18:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A ta flora to nie bardzie... | misiabela
Jedna flora do 28, druga do 26. :))
Użytkownik: KrzysiekJoy 18.06.2011 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Jedenaścioro osadzonych, wszystkie cele obsadzone. Zachęcam to uważnego czytania fragmentów. Niektóre fragmenty podpowiadają drogę, która pomoże nam w ucieczce z tego miejsca udręki.:)
Użytkownik: Akrim 18.06.2011 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Czy ktoś może wie cokolwiek o Randym i mecenasie Alejandro z 3? I o chrzęszczącym stawami C. z 10? :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.06.2011 15:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś może wie cokolwi... | Akrim
Panów z 3 wytropiłam dopiero po przestudiowaniu pokaźnej porcji recenzji i opisów przy lekturach Naczelnika. Nie czytałam (a byłoby co, oj, byłoby - tomiszcze jeśli nie grubsze od "Gry o tron", to na pewno większe!), więc nie wiem, ile miejsca zajmują tam perypetie Randy'ego, a ile jego dziadka - postaci fikcyjnej świetnie wpasowanej w prawdziwą historię. Rodzic jest z zawodu naukowcem ścisłym, a o innym jego dzieciątku napisano, że to "mieszanka fizyki kwantowej, filozofii fenomenologicznej i innych wciągających pasji", w tym zaś główną rolę gra matematyka, zaprzęgnięta w służbę dobrych przeciw złym :).
C. - człowiek będący imiennikiem dość znanego Rzymianina - chrzęści, oczekując w twierdzy na ostateczny moment swego życia, bowiem uznano, że za bycie jednostką indywidualną zasłużył na karę śmierci. Tatusia posądzano, że wzorował się na dziele innego rodzica o człowieku czekającym na decyzję wymiaru sprawiedliwości, jednak nie była to prawda, bo choć tamta ukazała się 10 lat wcześniej, nie zdążył jej wówczas jeszcze poznać. Miał on ciekawą biografię: do połowy życia tworzył w języku ojczystym, ale żadna książka nie ukazała się najpierw w jego ojczyźnie, bo pisać zaczął już po jej opuszczeniu - a od połowy w języku kraju, w którym najdłużej przebywał na emigracji(a było ich w sumie 5), i dopiero wtedy powstało jego najbardziej znane i najbardziej nieprzyzwoite dzieło.
Użytkownik: joanna.syrenka 18.06.2011 16:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Panów z 3 wytropiłam dopi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję :-)
Użytkownik: Akrim 18.06.2011 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Panów z 3 wytropiłam dopi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja dopiero teraz dziękuję, bo byłam odcięta od świata internetowego, a tym samym - co najbardziej mi doskwierało - od konkursowego, grrr...
Rano wezmę się za rozpracowywanie grypsu. :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.06.2011 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja dopiero teraz dziękuję... | Akrim
Jakby co, to służę pomocą jutro do popołudnia, bo potem też się oddalam w przestrzeń bezsieciową :).
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 08:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakby co, to służę pomocą... | dot59Opiekun BiblioNETki
Gryps chyba rozkminiony. ;))
Pozostały mi do otwarcia (z drugiej dziesiątki dusiołków) cele nr 13, 16, 17, 18 i 19. :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.06.2011 10:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Gryps chyba rozkminiony. ... | Akrim
Do tych dusiołków najlepiej podchodzić z … telewizorem – każdy można było w swoim czasie zobaczyć. 13 nakręcono, kiedy my mogłyśmy oglądać co najwyżej „Jacka i Agatkę”; kilka lat później 17 (ale mimo sławnego nazwiska reżysera film nie okazał się popularny); po następnej dekadzie można było oglądać 18 na żywo, a po dalszych dwóch na małym ekranie; w pierwszej dekadzie nowego tysiąclecia – 16 (ja w sumie nie jestem człowiekiem „filmowym”, ale tego dusiołka namierzyłam tylko dlatego, że mgliście kojarzył mi się jakiś obraz z obcokrajowcem aresztowanym we Francji, a będącym na bakier z prawem również w kilku innych krajach), a w obecnej – 19.
Tatusiów 17 i 18 łączy obecność ich dzieciątek (nie dusiołków) w spisie lektur obowiązkowych, tatusiów 13, 16 i 19 – język, a 16 i 19 także obywatelstwo.
W 13 ważnym motywem jest sport, w 16 – przekręty, w 17 – bezsens istnienia i brak uczuć, w 18 – mentalność narodowa z podziałem na klasy, w 19 – machinacje polityczne na wysokim szczeblu.
Użytkownik: KrzysiekJoy 19.06.2011 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tych dusiołków najlepi... | dot59Opiekun BiblioNETki
21 zostało nakręcone trzy lata po 13.:)
A na upartego, to wystarczy w 21 czytać w kółko pierwsze zdanie.;)
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: 21 zostało nakręcone trzy... | KrzysiekJoy
Jejku, mógł widzieć! ;)
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tych dusiołków najlepi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję, Dorotko! :-) Mam prawie wszystkie, oprócz 16. :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.06.2011 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, Dorotko! :-) Ma... | Akrim
Bohater się bawi w berka?...
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Bohater się bawi w berka?... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ha, złapałam go! :)
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, Dorotko! :-) Ma... | Akrim
Miałam...
Okazało się, że wszystko odgadłam źle. :((
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.06.2011 16:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam... Okazało się, ... | Akrim
No to jeszcze coś spróbuję przybliżyć.
19 należy do moich ulubionych gatunków literatury; wiedząc, że jest w nim mało najważniejszego dla tego gatunku elementu, dość długo opierałam się przed czytaniem, ale jak już wpadłam...! Aktor grający T. zagrał także drugoplanową rolę w wizualizacji innego cyklu z tego gatunku.
Tych dwóch z 18 stosunkowo łatwo wytropić, zważywszy na gatunek dusiołka; w nim trzeba poszukać tatusia, którego Pan Naczelnik lubi umieszczać w konkursach, a w tatusiowych dzieciątkach - takiego, które ma tylko dwóch bohaterów.
Bohater 17 czuje się wśród ludzi trochę jak przybysz z innej planety, a wychodzi to na jaw przy okazji wydarzenia wspomnianego w dusiołku.
Bohater 13 ma sportowy talent, ale wbrew oczekiwaniom władz instytucji, w której chwilowo musi przebywać, nie chce go wykorzystać "ku chwale".
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: No to jeszcze coś spróbuj... | dot59Opiekun BiblioNETki
Po długim kluczeniu w końcu wyrwałam się na wolność. ;) Dziękuję! :-)
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 17:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Po długim kluczeniu w koń... | Akrim
Cooo? To ja dopiero rozpoczęłam starania o zwolnienie i nie mam nawet jeszcze odpowiedzi Naczelnika, a Ty już? Chyba muszę trochę podkablować, no chyba że coś pomożesz?
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Cooo? To ja dopiero rozpo... | misiabela
Jakiś podkopik mogę uskutecznić, o ile będę w stanie. :)
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakiś podkopik mogę uskut... | Akrim
Czekam na odpowiedź Naczelnika, ale z tych, których ani rusz, to poproszę: 22 i 23 :-)
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 18:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekam na odpowiedź Nacze... | misiabela
Gdy przeczytałam dusiołek 22, pomyślałam o książce, którą znam (nie mam ocenionej) i której tytuł idealnie pasuje. I to było to. :) Kogo wysyłano do miejscowości z dusiołka i na jak długo najczęściej?
23 już kilka razy występowało w konkursach (w Joyowych też), to najsłynniejsza książka tatusia i sądząc po ocenach - najlepsza. Bohater uzdolniony muzycznie i sportowo. :)
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 18:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy przeczytałam dusiołek... | Akrim
Oczywiście nie tylko do tej miejscowości, cały kontynent miał wzięcie i mógł sporo pomieścić... ;)
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2011 04:43 napisał(a):
Odpowiedź na: No to jeszcze coś spróbuj... | dot59Opiekun BiblioNETki
Hmmmm, czy autor 19 nie bawił przypadkiem wczoraj w pobliżu mojego miejsca zamieszkania? ;->
Użytkownik: Akrim 21.06.2011 07:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmmm, czy autor 19 nie b... | joanna.syrenka
Nawet niektórzy chcieli się razem z nim pobawić... ;)
Użytkownik: Marylek 21.06.2011 08:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmmm, czy autor 19 nie b... | joanna.syrenka
I to całkiem niedawno! :)
Użytkownik: joanna.syrenka 18.06.2011 15:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Mam tylko 6 i 12, no i niepotwierdzone, ale pewne w zasadzie 20. Podejrzewam, że 20 wszyscy mają :-)

Proszę o podpowiedź do 4 i 24. 10 podejrzewa moja Mama, ale zobaczymy.
Użytkownik: joanna.syrenka 18.06.2011 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam tylko 6 i 12, no i ni... | joanna.syrenka
24 już mam, znalazłam tego Winstona.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.06.2011 16:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam tylko 6 i 12, no i ni... | joanna.syrenka
Rodzic 4 należał do tych ludzi, którym przyszło spędzić kilka lat w różnego rodzaju placówkach penitencjarnych za przynależność do niewłaściwej narodowości. Po tych doświadczeniach zdecydował się na diametralną zmianę miejsca zamieszkania, wybierając okolice ciepłe i słoneczne. Dusiołka nie pisał, gdy inni spali, ale bardzo lubił tę porę :).
Użytkownik: joanna.syrenka 18.06.2011 16:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzic 4 należał do tych ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ha!, jeśli to to, co myślę, to jesteś mistrzynią świata! :D
Użytkownik: koczowniczka 18.06.2011 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam tylko 6 i 12, no i ni... | joanna.syrenka
Ja też nie mam 20.
Użytkownik: joanna.syrenka 18.06.2011 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też nie mam 20. | koczowniczka
20 to to, o czym wszyscy pomyśleli zaraz po przeczytaniu tematu konkursu...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.06.2011 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też nie mam 20. | koczowniczka
D. to chyba jeden z bardziej znanych literackich więźniów, choć zwykle rozpoznaje się go nie po tym nazwisku, lecz po przybranym później; spędził w lochu (niewinnie!) zaledwie o kilka lat mniej niż jego rodak z dusiołka 1, a połowę tego czasu wykorzystał na przygotowywanie ucieczki. Tatuś specjalizował się w powieściach akcji z dużą ilością ucieczek, pościgów, pojedynków, tajemniczych wybawców etc.
Użytkownik: koczowniczka 18.06.2011 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: D. to chyba jeden z bardz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Już wiem! :-)
Użytkownik: KrzysiekJoy 18.06.2011 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Muszę się podać do dymisji. W drugim dniu urzędowaniu na stanowisku naczelnika więzienia, jeden z więźniów już mi uciekł. :)
Użytkownik: Marylek 19.06.2011 07:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę się podać do dymisj... | KrzysiekJoy
Uch, niektórzy nie zdążyli się nawet zgłosić z nakazem aresztowania, a inni zdołali już uciec! Ale ten świat jest nierówno urządzony!
Użytkownik: KrzysiekJoy 19.06.2011 00:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
27 odgadła tylko jedna osoba. Będę Was męczył tym autorem, aż Go polubicie.:)
Użytkownik: zonia95 19.06.2011 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Szybkie rozpoznanie fragmentów 4,5,9,11,20 i 24 sprawiło, że postanowiłam zadebiutować w konkursie. Znalazłam jeszcze 2,10 i mam autora 29.
Z resztą mam problem.
Podobno znam autorów 12, 17, 18 i 25.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.06.2011 11:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Szybkie rozpoznanie fragm... | zonia95
Tatusiów 12, 17 i 18 na pewno znasz (chyba, że jesteś jeszcze w wieku sporo przedmaturalnym :), no ale nawet wtedy powinnaś ich znać chociaż ze słyszenia), bo to twórcy lektur obowiązkowych.
O 17 i 18 napisałam co nieco powyżej.
We fragmencie 12 znajduje się kilka słów kluczowych, za pomocą których można namierzyć ważną postać(kto kazał zamknąć bohatera w więzieniu? jakiego przymiotnika używa ten bohater na określenie więzienia?), występującą tylko w jednej dość charakterystycznej lekturze.
Rodzic 25 jest najbardziej znany z dwóch dzieł - tragicznie zakończonego romansu i epopei batalistycznej z wątkami romansowo-obyczajowymi- ale dusiołek to żadne z nich.
Użytkownik: zonia95 19.06.2011 16:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Tatusiów 12, 17 i 18 na p... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dzięki! Mam już 2,4,5,9,10,11,12,18,20,24,25. 14 mi się kojarzy z jednym autorem nie od tej wojny, nie mam pojęcia dlaczego.
Użytkownik: zonia95 19.06.2011 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki! Mam już 2,4,5,9,1... | zonia95
I 1. chyba też już mam.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.06.2011 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki! Mam już 2,4,5,9,1... | zonia95
14 odnosi się do okoliczności, które miały swój początek w pewnej ważnej zmianie, jaka zaistniała w kraju rodzica po poprzedniej wojnie, a ciągnęła się jeszcze długo po następnej.
Użytkownik: Zoana 22.06.2011 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Tatusiów 12, 17 i 18 na p... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dzięki Tobie mam tatusia 25 - ten tragicznie zakończony romans to jedna z moich ukochanych książek. Może jakiś mały grypsik do tytułu? ;)
Użytkownik: Akrim 22.06.2011 14:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki Tobie mam tatusia ... | Zoana
Gdy opuści więzienne mury, człowiek czuje się jak nowo narodzony... ;)
Użytkownik: Zoana 22.06.2011 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy opuści więzienne mury... | Akrim
Dziękuję! :)
Użytkownik: imarba 19.06.2011 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Szybkie rozpoznanie fragm... | zonia95
autorów
12, 17, 18 i 25 musisz znać - nie masz wyjścia, tu wszyscy ich znają, a skoro i ty tu zawitałaś, to ich znasz ;)
12 popełnił coś podszywając się pod Boga
17 to zaraza, prawdziwa
18 chyba lubił tańczyć, ale nie walca
25 to najtrudniejsze bez czołgu, ale rodzica znasz to pewne. To bez związku choć ze związkiem, czy czytałaś kiedyś taką książkę dla dzieci "Awantura o Basię"?
Użytkownik: imarba 19.06.2011 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: autorów 12, 17, 18 i 25 ... | imarba
I jeszcze dodam, że NIE chodzi o autora Awantury o Basię, ale o autora, gdzie coś jest podobnego
Użytkownik: zonia95 19.06.2011 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze dodam, że NIE c... | imarba
Dzięki!
14 mam, a przynajmniej tak mi się wydaje.

Co do 6,8,13,15,16,19,21,22,23,25,26,27,28,30, jeszcze się nie przekopałam.
Chyba tu trochę posiedzę.
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Szybkie rozpoznanie fragm... | zonia95
To dawaj szybko 5 i 11 póki nie ma strażników :-)
Użytkownik: zonia95 19.06.2011 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: To dawaj szybko 5 i 11 pó... | misiabela
5 - jeśli masz 9, to inną znaną powieść tego tatusia przeniósł na ekran bardzo znany reżyser. Dokonał on również adaptacji najbardziej znanej książki autora 10. Książkę tą przekładano na polski w dwóch wersjach, bo tłumaczowi się wydało, że ta pierwsza może być w Polsce mało wiarygodna.

11 - autor siedział w więzieniu za coś, za co nikt by go już dzisiaj nie skazał. Ostatnie utwory podpisał swoim numerem więziennym.
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: 5 - jeśli masz 9, to inną... | zonia95
A ta piątka to też była sfilmowana przez tego reżysera, bo nie kapuję związku?
Użytkownik: zonia95 19.06.2011 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A ta piątka to też była s... | misiabela
Oczywiście! ;-)
Na piątkę zawsze się natykam przy przeglądaniu albumów typu: "100 najważniejszych filmów świata" itp.
Język tej książki jest bardzo charakterystyczny.
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście! ;-) Na piątk... | zonia95
No to dzięki, 2 metry podkopu więcej :-)
Użytkownik: zonia95 19.06.2011 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: No to dzięki, 2 metry pod... | misiabela
Masz 6 albo 16?
Użytkownik: Marylek 19.06.2011 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz 6 albo 16? | zonia95
6 - dusiołka tatuś pisał z autopsji; napisał tego aż trzy części! Ale generalnie znany jest raczej z innego typu literatury, takiej chętnie czytanej przez miłośników Larssona. Płodny bardzo.

Poszukuję 10, 14, 25. Podkopy powyższe u mnie nie działają, chyba się dokopałam do ściany. :-p
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 - dusiołka tatuś pisał ... | Marylek
10 to inne dziecko tatusia, którego kojarzy się głównie z bardzo kontrowersyjną i szokującą (może w dzisiejszych czasach już mniej) pozycją. Rzuć okiem jeszcze na mataczenia Dot.
Użytkownik: Marylek 19.06.2011 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: 10 to inne dziecko tatusi... | misiabela
No właśnie, rzuciłam okiem i ruszyłam mózgiem. I rzeczywiście! Ale do Naczelnika podkopię się jutro, bo dziś to była resztka mózgu, którą dysponowałam. :(

A masz może 2 lub 5?
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 23:15 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie, rzuciłam okie... | Marylek
2 to był pierwszy dusioł, jaki rozgryzłam. A stało się to dzięki dusiołkowi nr 3. Przeczytaj jeszcze raz i oddam szydełko, jak się nie domyślisz :-)
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 23:19 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie, rzuciłam okie... | Marylek
Jutro pół dnia siedzę w karcerze (Rada Pedagogiczna), więc potem pewnie ja będę miała resztki mózgu :-( Masz 7 i 8?
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 08:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Jutro pół dnia siedzę w k... | misiabela
Na 7 wpadłam natychmiast, jak przeczytałam mataczenie Akrim tutaj. Ja niefilmowa jestem, ale to akurat oglądałam i od razu mi się przypomniało, choć nawet nie wiedziałam, że film był na podstawie książki. Pochodzi z ostatniej dekady ubiegłego wieku, ja widziałam na małym ekranie już dość dawno temu.

8 nie mam.
2 też jednak dalej nie - oddawaj szydełko!
Użytkownik: Akrim 20.06.2011 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Na 7 wpadłam natychmiast,... | Marylek
W 2 fruwa sobie: "alias P.", zajrzyj do 3 - tam jest bez aliasa... ;)
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: W 2 fruwa sobie: "alias P... | Akrim
To znowu on? Naczelnik ma swoich ulubieńców, jak widzę. ;)

28 i 29 też masz? I 14?
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Na 7 wpadłam natychmiast,... | Marylek
Szydełko Ci mogę oddać, wczoraj dostałam dłuto, tylko co z tego, skoro nie wiem z której strony dłubać :-(
Użytkownik: koczowniczka 20.06.2011 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Jutro pół dnia siedzę w k... | misiabela
Zastanawiając się nad nr 8 dobrze jest słuchać starych piosenek Edyty Bartosiewicz...
Użytkownik: anek7 20.06.2011 05:42 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie, rzuciłam okie... | Marylek
5 - ten dusioł jest mocno owocowy i wygląda na to, że nasz Naczelnik lubi te akurat owoce;)
Użytkownik: Annvina 21.06.2011 17:10 napisał(a):
Odpowiedź na: 5 - ten dusioł jest mocno... | anek7
Genialne!!! Tyle czasu potrzebowałam, żeby skojarzyć te owoce i te filmy... bo jak nie widziałam (wiem, wsytd!) i nie czytałam...
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 08:22 napisał(a):
Odpowiedź na: 10 to inne dziecko tatusi... | misiabela
Jednak wczoraj tego mózgu nie miałam, numerów na drzwiach cel nie rozróżniałam nawet. Dalej też nie mam 10. To mataczenie Dot, które zrozumiałam, było do 25.
Użytkownik: Marylek 19.06.2011 23:10 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 - dusiołka tatuś pisał ... | Marylek
Hm, właściwie to 10 chyba już nie poszukuję. :)
Użytkownik: misiabela 19.06.2011 22:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz 6 albo 16? | zonia95
Marylek mnie uprzedził, a 16 nie mam.
Użytkownik: anek7 20.06.2011 05:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz 6 albo 16? | zonia95
16 - najłatwiej trafić po wizualizacji gdzie główną rolę zagrał aktor, który stał się megagwiazdą po tym jak utonął w lodowatej wodzie...
Użytkownik: Annvina 20.06.2011 14:58 napisał(a):
Odpowiedź na: 16 - najłatwiej trafić po... | anek7
:):):)
Użytkownik: imarba 19.06.2011 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
2,7, 8, 10, 13,14,15, 16,21,22,26,27,28 to cele zamknięte i na głucho jak podejrzewam, zresztą nie mam kluczy - resztą mogę się podzielić za szlugi, choć dziecię 3 rodzica podjęło ucieczkę i jakoś mnie nie zawiadomiło :(, ale jak je dopadnę to i szlugi nie pomogą :(
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 18:40 napisał(a):
Odpowiedź na: 2,7, 8, 10, 13,14,15, 16,... | imarba
3 - skoro masz tatusia, przejrzyj notki wydawnicze, tam dopadniesz Randy'ego. :)
W dusiołku 3 znajdziesz 2.
7 - była wizualizowana, ze świetnymi aktorami. Przemoc, jakiej doświadczyli czterej chłopcy w "przybytku sprawiedliwości", do którego trafili na skutek dziecinnego wybryku, skłoniła jednego z nich do obmyślenia wyrafinowanej zemsty na prześladowcach. Dokonali jej razem.

Użytkownik: imarba 19.06.2011 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: 3 - skoro masz tatusia, p... | Akrim
Akrim jak miło znów razem podusiołkować :)
Użytkownik: Akrim 19.06.2011 19:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Akrim jak miło znów razem... | imarba
I miło wspólnie wydostać się z kicia... ;))
8 - nie wiem, jak zamataczyć, tatuś zaoceaniczny, zainteresowany Południem, gdzie zresztą się urodził na samiutkim początku XX wieku.
10 odgadłam dzięki mataczeniu Dot.
13 - ważne są biegi, jako dyscyplina sportu, nie samochodowe ;)
Użytkownik: anek7 20.06.2011 05:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
Do wydostania się na wolność brakuje mi jeszcze kluczy do cel nr 7, 8, 14, 15, 26, 27 i 28.
Resztę mam i mogę się wymienić, tyle, że dopiero wieczorem - oprócz konkursowego więzienia próbuję przebrnąć jeszcze przez końcówkę roku szkolnego...
Użytkownik: zonia95 20.06.2011 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Do wydostania się na woln... | anek7
Mi brakuje jeszcze 13, 15, 21, 22, 23, 25, 26, 27, 28, 30.
29 tylko tatuś.
Daj namiary, jeśli możesz, na te, które masz.
7 - ciężko mi podpowiedzieć, ojciec niezbyt płodny. Jedna z jego książek ma w tytule nazwę wojowniczego plemienia.
8 - inna książka tego pisarza opowiada o tytule przenoszonym z miejsca na miejsce, bo bohaterom uroiło się, że mają Klondike pod domem.
14 - tytułu nie jestem pewna, ale autor zmarł niedawno, kilka lat temu.
Użytkownik: Akrim 20.06.2011 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Mi brakuje jeszcze 13, 15... | zonia95
Tatuś 15 urodził się tam, dokąd zmierzali (nie z własnej woli) bohaterowie 22, natomiast w jego twórczości dominowały klimaty azjatyckie.
30 - mamusia jest znawczynią literatury wiktoriańskiej, w przynajmniej dwóch jej książkach występuje motyw miłości lesbijskiej.
27 - tatuś jest ulubieńcem naszego Naczelnika, który bardzo się stara, abyśmy poznali wszystkie jego dzieci.. :)
Użytkownik: Annvina 20.06.2011 14:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Tatuś 15 urodził się tam,... | Akrim
Czy ten ulubieniec Naczelnika z 27 jeździł niedawno na północ? ?
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ten ulubieniec Naczel... | Annvina
Tak! Całkiem niedawno. :)
Użytkownik: Annvina 20.06.2011 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak! Całkiem niedawno. :) | Marylek
Dzięki!
Hmmm, tylko, że on dosyć płodny był, no nic, będę dłubać szydełkiem w recenzjach i opisach...
Na razie mam:
1,2,4,9,10,12,16,19,20,24 i 18,25,27 autorów.
Ale to wszystko niepotwierdzone - czekam na wyrok Naczelnika, choć jestem raczej pewna większości ;)
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 16:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki! Hmmm, tylko, że ... | Annvina
Ale w dusiołku 27 masz inicjał! :)
Użytkownik: Annvina 20.06.2011 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale w dusiołku 27 masz in... | Marylek
Ale w pracy na IE nie widzę na stronie książki recenzji, ani not, ani opisów, ani dyskusji, ani nic co pod pomarańczowym przyciskiem "Dodaj". To bardzo utrudnia poszukiwania. Zgłaszałam już Episodexowi, ale nadal nie działa :( Muszę poczekać, aż pójdę do domu - do Mozilli :)
Użytkownik: zonia95 20.06.2011 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Tatuś 15 urodził się tam,... | Akrim
19 i 30 mam.
Szukam nadal wyjścia z 13, 15, 21,22,23,26,28.
Resztą służę;-).
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Do wydostania się na woln... | anek7
To ja poproszę 23 :-)
Użytkownik: janmamut 20.06.2011 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja poproszę 23 :-) | misiabela
23. Chyba 2 lipca będę oglądał telewizję, najprawdopodobniej TVP1.
Użytkownik: Akrim 20.06.2011 18:53 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja poproszę 23 :-) | misiabela
23 dość często bywa w konkursach, pasuje np. do armii, do sportu (boks), do muzyki (ze wskazaniem na instrumenty dęte) i nie wiem do czego jeszcze, bo nie czytałam... :-)
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: 23 dość często bywa w kon... | Akrim
Ja czytałam. Piękna książka, przepiękna, bardzo polecam. Dla mnie 6.
Użytkownik: Akrim 20.06.2011 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytałam. Piękna książ... | Marylek
Nawet tytuł jest piękny. :)
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Nawet tytuł jest piękny. ... | Akrim
O tak, tytuł rzeczywiście piękny! Dziękuję współbracia! W rewanżu mogę pożyczyć dłutko, bo mi już wszystko wydrapało, oprócz 7 :-)
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: O tak, tytuł rzeczywiście... | misiabela
No wiesz!
Na 7 trafiłam po wizualizacji i po mataczeniu Akrim powyżej - kawa na ławę.

Ja wciąż nie mam 10, 14, 22, 24, 28, 29 i w dodatku znów muszę wyjść! Pożycz mi dłutko, jak wrócę to poskrobię trochę ściany! :)
Użytkownik: janmamut 20.06.2011 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiesz! Na 7 trafiłam... | Marylek
A nie pomylił Ci się numer? Bo pozostałe z zestawienia rozumiem, ale 14?! Chociaż są tu takie książki, jak 26 czy 1, będę twierdził, że 14 jest najważniejsza ze wszystkich trzydziestu.
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 23:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A nie pomylił Ci się nume... | janmamut
No, dobra, dobra, nie czepiaj się, już mam. :-p

Za to wciąż nie mam 10. Idę spać. Tłuknę se głową o ścianę celi przed spaniem.
Użytkownik: janmamut 21.06.2011 00:04 napisał(a):
Odpowiedź na: No, dobra, dobra, nie cze... | Marylek
To się cieszę, choć nie wiem, czy będziesz chciała czytać całość, skoro przed podobną się wzdrygasz.

A pewnie nawet nie wiesz, jak blisko jesteś automataczenia tytułu 10. [Nie, to nie ja usiłuję mataczyć tytuł, to Ty sama. :-) ]
Użytkownik: Marylek 21.06.2011 00:09 napisał(a):
Odpowiedź na: To się cieszę, choć nie w... | janmamut
Nie, absolutnie nie chcę tego czytać! Wystarczy, że mój Dziadek kiedyś tego słuchał w odcinkach z uchem przy trzeszczącym głośniku. Wystarczy mi, że można o tym mówić. :(
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2011 02:18 napisał(a):
Odpowiedź na: No, dobra, dobra, nie cze... | Marylek
10-tka to o wiele mniej znane dzieło tego Rodzica. Przedmiot tego najbardziej znanego powoduje, że faktycznie ląduje się za kratkami na przynajmniej kilka lat...
Użytkownik: Annvina 21.06.2011 09:34 napisał(a):
Odpowiedź na: No, dobra, dobra, nie cze... | Marylek
A tatusia 10 masz? Był piękne mataczony. Pierwsze skojarzenie z wielką, kontrowersyjną powieścią zaliczaną do klasyki! Syrenka napisała, że za to, co tam się działo, można w dzisiejszych czasach wylądować właśnie w więzieniu, przynajmniej w Europie. A jak już masz autora to wystarczy wejść na jego stronę na wiki i masz dusioła;)
Użytkownik: Marylek 21.06.2011 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: A tatusia 10 masz? Był pi... | Annvina
10 już mam w całości. :)

Nie mam jeszcze 22, 28 i 29, nawet nie mam kiedy pomyśleć dłużej, jak tu wpadam na godzinkę i znowu wybiegam. Na spacerniak. Chyba czeka mnie dożywocie. :(
Użytkownik: misiabela 21.06.2011 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: 10 już mam w całości. :) ... | Marylek
Tatuś 29 nasz, jak go kiedyś w wywiadzie posłuchałam, to myślałam, że z krzesła spadnę, tak się "wyrażał". I podobno w książkach też tak robi.

Do 22 sama sobie zamataczyłaś w samiutkiej końcówce wypowiedzi...

A do 28 podpowiem Ci kolejny raz: poszukaj tej drugiej flory z 26 i pomyśl, o czym Misiak ostatnio brzydko się wyrażał. Na forum, a jakże.
Użytkownik: misiabela 21.06.2011 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Tatuś 29 nasz, jak go kie... | misiabela
Oj, przepraszam, to nie było ostatnio. To było dawno, ale ostatnio wątek odświeżono, dlatego mi się pomyliło. Sorry.
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiesz! Na 7 trafiłam... | Marylek
Ok, jak wrócisz, puknij w rury, puszczę Ci dłutko razem z grypsem.
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiesz! Na 7 trafiłam... | Marylek
Tej siódemki chyba nie oglądałam, bo nie kojarzę. Trudno.
Użytkownik: Akrim 20.06.2011 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Tej siódemki chyba nie og... | misiabela
Film miał premierę w 1996 roku. Grał w nim m.in. znany pan, którego można by określić jako mały wielki aktor.;)
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Film miał premierę w 1996... | Akrim
Akrim, lecę po ciuchy do depozytu i zaraz się spotkamy!!
Użytkownik: Cirilla 20.06.2011 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja poproszę 23 :-) | misiabela
23 Pasowałaby do innego Joyowego konkursu (mimo że jest przedkonkuroswa w treści) w którym niestety nie startowałam. :)
Użytkownik: zonia95 20.06.2011 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Do wydostania się na woln... | anek7
7 - w tym filmie zagrał deszczowy ludzik ;-)
14 - naprawdę grube, i w dodatku kilkutomowe; na pewno słyszałaś. Przeczytaj dokładnie tekst, rozgryź czas i miejsce.
27 - ostatnio było o nim głośno...

Najbardziej zależy mi na 13 i 21, choć nie pogardzę też 15, 22,23,26 i 28.
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: 7 - w tym filmie zagrał d... | zonia95
Wszystkie Twoje fragmenty były już mataczone i to dosyć wymownie. Spróbuj jeszcze raz się w nich zagłębić. Zwłaszcza 26 i 28 nie powinny Ci sprawić trudności, bo w 26 są dwa okazy flory, z których jeden odnosi się bezpośrednio do 26 a drugi do 28.
15 ma też wizualizację odcinkową, którą kiedyś oglądała cała Polska.
Użytkownik: Marylek 20.06.2011 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: 7 - w tym filmie zagrał d... | zonia95
13 - jeśli codzi o biegi, to nie jest to konkurencja uprawiana grupowo. Szczególnie dalekie biegi. I jak się człowiek wtedy czuje?(To jest matacze ie do tytułu).
21 - niszowe. W dusiołku on tam stał i patrzył. Na czym stał?
15 - wizualizacja była. Nawet w specyficznych warunkach opisanych w dusiołku znalazł się ktoś, kto był ponad całą resztą.
23 - to jest o tym, jak było zanim się TO zaczęło i zaraz potem. Tatuś zaoceaniczny, ale moejsce akcji jeszcze bardziej. Odległość - nie do zmierzenia!
26 - tatuś jeździł na północ kopę lat temu. Flora dusiołkowa najważniejsza. Ta druga!
Użytkownik: misiabela 20.06.2011 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: 13 - jeśli codzi o biegi,... | Marylek
Marylku, a ta druga flora najważniejsza dla 28. W moich ocenach też jest. Podobało mi się, a Misiakowi nie.
Użytkownik: Marylek 21.06.2011 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku, a ta druga flora... | misiabela
No wreszcie tę florę namierzyłam. Faktycznie, jest! :)
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2011 14:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam ostatni ... | paren
No dobrze. Szukam gwałtownie 29 i 30.
Brakuje mi też tytułu 25 (nie bijcie!) i 27 - tutaj żaden M. mi nie pomógł :/

Resztę (chyba, bo czekam na potwierdzenie Naczelnika) mam.
Użytkownik: Marylek 21.06.2011 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: No dobrze. Szukam gwałtow... | joanna.syrenka
M. szukaj w tytule dusiołka, skoro już masz tatusia 27. W tytule, to banalnie proste! :)

29 - ja trafiłam po recenzji Dot i wzmaiance Misiabeli, że on nasz. Bo iluż "naszych", którzy w dodatku naprawdę siedzieli, wciąż żyje, pisze, wydaje i jest recenzowanych przez Dot? :-D

30 - podobno ta historia nie jest taka zwyczajna i łatwa, jak znalezienie tytułu 27. ;) Nie jest pozbawiona oryginalności, pospolita, stereotypowa, mało istotna, szablonowa, ani oklepana. Podobno - ja nie czytałam.

25 - to jest ten trzeci tytuł. Skoro masz tatusia, to sa dwa Wielkie tytuły i po nich zaraz ten trzeci. :)

A ja wciąż nie mam 22 i naprawdę zostanę na dożywocie w tej celi. :( Mam nadzieję że nie każą mi za karę pływać na śródpokładzie.
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2011 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: M. szukaj w tytule dusioł... | Marylek
Nie, pływać nie każą, ale mogą wysłać gdzieś na bardzo długi czas, być może do końca Twoich dni...
Użytkownik: Annvina 21.06.2011 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: M. szukaj w tytule dusioł... | Marylek
29! Ha! Dot to jest płodna prawie jak Kraszewski! Napisała 512 recenzji! Ale cóż, idę czytać ;)
Użytkownik: Akrim 21.06.2011 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: M. szukaj w tytule dusioł... | Marylek
Marylku, w przedostatnim zdaniu sama sobie włożyłaś w łapki kluczyk do 22! :))
Użytkownik: Annvina 21.06.2011 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku, w przedostatnim ... | Akrim
Czyżby to było takie proste???
To jest to, co baaaardzo podobało się Naczelnikowi???
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2011 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyżby to było takie pros... | Annvina
:-)
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2011 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: M. szukaj w tytule dusioł... | Marylek
29 mam (w życiu bym nie pomyślała :P) i tę zarazę od 30 też. Szukałam mamusi w epoce wiktoriańskiej, a tymczasem ona wcale nie taka wiktoriańska. Młoda Ci ona.
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2011 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: 29 mam (w życiu bym nie p... | joanna.syrenka
Została mi tylko 15 :-(
Użytkownik: joanna.syrenka 21.06.2011 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Została mi tylko 15 :-( | joanna.syrenka
MAM!!! A właściwie moi Rodzice na to wpadli, bo sama nie dałabym rady...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: